Przechodzimy ostatnio przyspieszony trening w przesuwaniu granic zdziwienia.
Szok & niedowierzanie – oto dominujący ton reakcji publicznych i prywatnych. Ja tam myślę, że to energia tracona i że można nawet sformułować (trochę na wzór prawa Murphy’ego) prawo kaduka (a raczej KaDuKa – od Kaczyński / Duda / Kuchciński) mówiące tyle:
- jeżeli sądzisz o czymś, że nie, na to się już nie odważą, to wiedz, że to myślenie czysto życzeniowe: oczywiście, że się odważą
...bo jedyne (może), co jest w stanie ich powstrzymać przed dalszym działaniem „na rympał”, to masowe demonstracje uliczne, na co się wszakże nie zanosi. Przez „masowe” rozumiem masowe, a nie jego symboliczne substytuty.
Z drugiej jednak strony, zdziwienie jest pierwszym z symptomów nie obumierania krytycznej postawy etyczno‐estetycznej, która przeciwdziała osuwaniu się w apatię i/lub cynizm, jest zatem potrzebne. Pozostaje tylko kwestia właściwego adresowania zdziwień.
Mnie ostatnio zdziwiło parę rzeczy. Fala „memów” najczerstwiejszych z czerstwych, opartych na skojarzeniu Kwaśniewski+picie, która przetoczyła się przez internet. Pokopulowało was? Głupawka wskutek szoku (& niedowierzania)? Ogarnijcie się.
Z rzeczy poważniejszych, rozmowa Sierakowskiego z Wielowieyską. Teksty Wielowieyskiej w „Wyborczej” od lat wyznaczają pewien standard, nazwijmy go jasno: głupoty. Może też i późna pora (noc po rozprawie TK 3 grudnia) dołożyła się do tego, że można poćwiczyć zdziwienie.
[Wielowieyska:] Marcelina Zawisza z Partii Razem mówi, że państwo ich zdradziło, bo skazało na umowy śmieciowe. Potem jednak zaznaczyła, że ona chce bronić konstytucji, ale i tej części poświęconej prawom obywatelskim, i tej poświęconej prawom socjalnym.
Ja to stanowisko rozumiem, bo Razem słusznie zależy na jak najsilniejszym zaakcentowaniu kwestii socjalnych, obecnych także w konstytucji. Dziesięć lat temu też byłem w ostrym sporze z tobą, z „Gazetą Wyborczą”, o to samo, tylko że realia były inne, bo tamten PiS był dużo słabszy, opozycja silniejsza, a IV RP miała Mellera, Mertę, Sikorskiego i znacznie bardziej umiarkowanych polityków w rządzie. Wasza totalna krytyka PiS automatycznie wybielała Platformę Obywatelską, która zresztą była wtedy znacznie bardziej konserwatywna i neoliberalna. Nie chciałem wciągać Krytyki w popieranie jednej prawicy przeciw drugiej.
Był w ostrym sporze, ale przydeptał gardło krytyce, żeby nie popierać jednej prawicy (PiS) przeciwko drugiej (PO). Ale... dziś już nie jest? Bo:
Ale dzisiejszy PiS jest dużo gorszy. Po co Kaczyński wziął takich polityków jak Macierewicz? Po to, żeby mieć takich, co nie zawahają się wykonać każdego rozkazu, łącznie z wyprowadzeniem wojska na ulicę, jeśli prezes uzna to za stosowne. Nocna zmiana goni nocną zmianę, wszystko odbywa się przy zakazie dyskusji, a prezydent łamie konstytucję siedem razy w tygodniu.
...i to hm, dziś wybiela Platformę? Czegoś tu nie rozumiem; „niech wróci prawo do dyskusji, abyśmy mogli (nadal) dyskutować”?
Wielowieyska pyta z właściwą sobie (por. wyżej) zgrozą:
O ile Zandberg czy Zawisza to dostrzegają [np. pozytywną rolę skądinąd służalczego wobec kleru TK w przywracaniu rangi kwestii socjalnych], o tyle chyba jednak reszta działaczy tej partii nie bardzo: Justyna Samolińska napisała: „Z przesadą, histerią i fanfaronadą atakuje nas dotychczasowy mainstream, stając w imieniu demokracji, państwa prawa, konstytucji. Powstał odwołujący się wprost do tradycji KOR‐owskiej Komitet Obrony Demokracji, którego twórcy, po pierwsze, zapomnieli chyba, że w Radomiu ktoś naprawdę dostał pałą. Z antypisowskich okrzyków można też zrozumieć, że przez ostatnie 25 lat mieliśmy w Polsce jakieś państwo prawa”.
A po wyjaśnieniu Sierakowskiego, że
Ale to chyba nie jest stanowisko Partii Razem, która zdecydowała się jednak demonstrować pod Sejmem w obronie Trybunału. Wydaje mi się, że Razem próbuje nagłośnić jak najbardziej kwestie socjalne, żeby wprowadzić równowagę między dbaniem o jedno i drugie. Alarmujmy, że państwo prawa i demokracja są zagrożone nie tylko wtedy, gdy podważana jest rola TK, ale też wtedy, gdy nie jest realizowana ochrona pracy, również zapisana w konstytucji.
...sięga po najgrubszą rurę:
W niektórych środowiskach lewicowych jest taki gen marksizmu, gen rewolucyjny, to je zbliża do PiS, bo dla nich demokracja liberalna nie jest wartością. Niech nasze postulaty wejdą w życie, nawet jeśli trzeba będzie łamać standardy demokracji.
Co tu się znowu i uparcie przemilcza, to prawdziwą przyczynę wygranej PiS‑u, o której wprost mówiła Samolińska: Polska ostatnich 25 lat nie była państwem prawa (dla wszystkich). Wymiar sprawiedliwości miał i ma (i mieć będzie, bez złudzeń) w dupie klasę ludową. Drogie i rekordowo przewlekłe postępowania sądowe. Policja brutalna poza komisariatami i generująca rocznie kilkanaście przypadków (o których wiemy) samopobicia się zatrzymanych; chroniona przez cały system. Generująca gigantyczne nadużycia ustawa reprywatyzacyjna, bezkarni czyściciele kamienic. Eksmisje „w blasku prawa”, pacyfikowanie skłotów. Symbolem tego wszystkiego jest Jolanta Brzeska, zamordowana i spalona; śledztwo umorzone – najjaskrawszy przykład niedasia służb. Ta lista mogłaby być długa na metr.
O tym wszystkim pisała także i Krytyka Polityczna, Sierakowski o tym wie. I choć kończy tę rozmowę słusznie, to jednak w pamięci zostaje jeden z pierwszych akapitów:
Jeśli dziś Razem nie stanie jednoznacznie – wierzę, że stanie – po stronie obrony demokracji, to ludzie, którzy głosowali na tę partię, odpłyną do Nowoczesnej Ryszarda Petru. Bo niekoniecznie to lewicowy program Razem przyniósł im głosy wyborców, ale nowość, autentyczność i niechęć do klasy politycznej. Nie zdziwiłbym się, gdyby dla wyborców Razem Nowoczesna – okazała się formacją drugiego wyboru. Czy lewica może się biernie przyglądać temu, jak Petru buduje dziś przeciwstawny biegun dla PiS? O tę rolę, przy słabości innych partii, przynajmniej częściowo, może się ubiegać też Razem.
To moje przedostatnie zdziwienie: demokracja jak dotąd nie jest zagrożona. Wyborcy wybrali demokratycznie i mają, czego chcieli: PiS u władzy. Zagrożone są instytucje państwa prawa. Na przykład rozdział władz. Ale to nic nowego, to może być nowe jedynie dla dotychczasowego establishmentu. Konstytucja daje władzę episkopatowi i banksterom?
Oczywiście, jeśli metody „na rympał” się utrzymają (a utrzymają się, por. prawo KaDuKa), to i demokracja sensu stricto będzie (bardziej niż dotąd) zagrożona.
* * *
Ostatnie pytanie lekko off topic. Kto wymyślił i wprowadził do użycia ten idiotyczny zwyczaj akronimowania przedstawicieli władz? Typu PAD [= prezydęt Andrzej Duda] czy PBS [= premier Beata Szydło]? I czemu w użytku nie jest PJK?