lekcje gięcia karku

Jakoś tak niepostrzeżenie od 10 sierpnia zrobił mi się na blogu cały cykl not poświęconych (nomen omen) instalacji katolicyzmu instytucjonalnego w Polsce:

Ich generalny wydźwięk nie jest zbyt optymistyczny. Deinstalacja nie będzie ani łatwa, ani szybka; tak naprawdę nie wiadomo, czy możliwa. Przynajmniej w takiej perspektywie czasowej, która co starszych, a więc tym samym co niecierpliwszych, może zadowolić.

Pora zatem na zajęcie się mniej ponurymi tematami. Ale na zakończenie chciałbym jeszcze skonfrontować dwie postawy. Oto w „Gazecie Wyborczej” po raz kolejny czytam opinię skonstruowaną na trosce o „jakość wiary” młodego pokolenia, skatechizowanego szkolnie.

W prasie katolickiej jakoś jednak nie strzelają korki od szampana. Wygląda na to, że religia w szkole nie wychodzi na dobre wspólnocie Kościoła. Widać dziś gołym okiem, że młodzież przestaje praktykować. Proboszczowie zauważają, że już po Pierwszej Komunii wyraźnie zmniejsza się liczba dzieci przychodzących na niedzielną Eucharystię. A bierzmowanie, sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, nazywany jest „sakramentem pożegnania z Kościołem” – pisze Cezary Gawryś w „Tygodniku Powszechnym”. Jego zdaniem katecheza szkolna nie spełnia swojej podstawowej funkcji: nie formuje w młodych ludziach wiary. Z kolei dla wielu katechetów wedle Gawrysia lekcja religii to istna droga krzyżowa.

Publicystka „Wyborczej”, skądinąd jedna z rozsądniejszych, niby tylko relacjonuje. Ale mam jakieś takie dziwne wrażenie, że przyłącza się do tych utyskiwań, że widzi wartość w (zagrożonej) autentycznej religijności młodego pokolenia. Kończy:

Na razie dla Episkopatu ważniejszy jest dialog z kolejnymi rządami, by religia rosła w siłę. Ale wciąganie jej do średniej ocen czy na maturę to za mało, by odtrąbić sukces.

...jakby przestrzegając biskupów: „nie tędy droga”. Jakby ubolewała, że wytłuszczona przeze mnie diagnoza Gawrysia jest słuszna.

Zostawmy jednak (fałszywą?) troskę „Wyborczej”. Zgoła inną diagnozę, mianowicie zasadniczy związek szkolnej katechezy z sukcesem KK w instalowaniu państwa wyznaniowego, formułuje w „Krytyce Politycznej” socjolog Tomasz Warczok. Pisze:

Rytuał katechezy szkolnej uczy szczególnego pojmowania miejsca Kościoła w życiu codziennym i jego relacji z państwem nie tyle przez swą treść, ile raczej przez formę. Ideologiczny przekaz nie musi być wyrażany wprost, ale „komunikowany” bywa poprzez odpowiednią manipulację przestrzenią i czasem.

Czego zatem dowiaduje się uczeń już od pierwszych dni swoje edukacji? Że w instytucji państwowej, będącym dla dziecka Państwem samym (bo nie ma bezpośredniego kontaktu z innymi jego instytucjami) Kościół i religia są „naturalnym” elementem, wpisanym w niekwestionowany porządek rzeczy. Nieusuwalne i trwale zakorzenione dwie godziny lekcyjne w szkole – kontrolowanej przez państwo przestrzeni publicznej – zajmuje katecheza, a więc sama instytucja Kościoła. W ten sposób – dzień po dniu – niewyrażony komunikat mówi, że Państwo i Kościół to instytucje zrośnięte do tego stopnia, że nie sposób wyobrazić sobie nawet ich rozdziału. Do tego dochodzą pomniejsze, lecz istotne elementy, takie jak kolonizacja szkoły przez Kościół za sprawą swych symboli (krzyże w każdej klasie). Znowu dziecko widzi, że nie tylko porządek czasu, ale i przestrzeni publicznej jest w dużej mierze porządkiem religii i Kościoła. Porządek ten wzmacniany jest przez obecność samego księdza, odgrywającego w tym przedstawieniu rolę nauczyciela, a więc osoby, za którą stoi i która wyraża autorytet Państwa. [...]

Jak pokazują przeprowadzone dwa lata temu ogólnopolskie badania, Polacy są niechętni katechezie szkolnej. 51% respondentów oczekiwało powrotu lekcji religii do sal kościelnych, a za ich pozostawieniem w szkole opowiadało się 35% badanych (ARC Rynek i Opinia dla dziennika „Polska” z dnia 21 września 2008). [podobne dane w blogonocie 31625 – przyp. n.]

A zatem większość z nas „wie, że” religia w szkole to nie jest dobry pomysł, „ale mimo to”, praktykę tę realizuje. Czym innym jest bowiem „świadomość” i głęboka, często krytyczna refleksja, a czym innym praktyka oparta na zespole niekwestionowanych, dosłownie wdrukowanych w ciało, nigdy nie wypowiedzianych założeń. [podkr. moje – n.]

Polecam lekturę całego tekstu Warczoka, trafia on i w moje intuicje. Katecheza szkolna może i „nie formuje w młodych ludziach wiary” (żaden powód do płaczu, moim zdaniem), ale skutecznie realizuje lekcję gięcia karku, odwołując się do fundamentalnej dla edukacji i przez stulecia wyćwiczonej przez religie instytucjonalne techniki wdruku.

Hierarchowie doskonale o tym wiedzieli, dlatego też zajadle walczyli o obecność religii w szkole, nie przejmując się potem zbytnio treścią samych katechez.

– kończy Warczok swój tekst.

A ja kończę (choć może nie ostatecznie) z tematem religijnym. Niespodziewanie szybkie nadejście jesieni jest samo w sobie wystarczająco dołujące.

  1. mrw’s avatar

    I jak tu nie pić.

  2. Ausir’s avatar

    w „Polityce” też co i rusz ubolewają nad jakością wiary młodego pokolenia.

  3. beatrix’s avatar

    To mi się niedobrze komponuje w całość (nie żebym wyznawała jakiekolwiek spiskowe teorie) z oglądanym jakiś czas temu dokumentem o Opus Dei w Chile. Otóż na jednym ze spotkań, gdzie numeriarusze Dzieła „oświecają” młodych (zupełnie młodych – 8, 10 lat) mieszkańców Santiago w sprawie czwartego przykazania. Nauczyciel mówi, że przykazanie to rozciąga się na władzę i mają pamiętać, żeby jak będą więksi nie rzucać kamieniami w policję ani w wojsko, bo to narusza przykazanie „czcij ojca swego i matkę swoją”.

    nameste, czy znasz książkę Bartosia „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”?
    Smutna to książka. Jednak myślę, że choć na to trzeba znacznie więcej czasu niż prawdopodobnie mamy, idzie to w stronę upadku kolosa na glinianych nogach. Ta glina zaczyna powoli pękać. Zgadzam się z Toba, za wolno i jak na moje potrzeby, ale czy może być inaczej? Tutaj?

  4. czescjacek’s avatar

    Soraski za trochę oftop i odgrzewanego kotleta, still: przechodziłem w weekend koło krzyża tego krzyża i mnie to uderzyło – bo teraz już nie ma absofakinżadnych powodów, żeby go nie wynieść.

  5. grzesie2k’s avatar

    Podciągnąłbym to argumentowanie pod próbę wykazania wewnętrznej niespójności, chociaż sam jestem temu przeciwny, bo służy to de facto głównie utrwalaniu aksjomatów i kalek myślowych. Niestety jest to powszechne. Jak neoliberałowie butują kierunki humanistyczne, biblioteki czy instytucje kultury, to co chwilę słyszę, że to nie ma sensu, bo przecież potrzebni nam młodzi, kreatywni. A tu trzeba powiedzieć: jebać młodych, kreatywnych, jebać, czy coś się da przeliczyć na peeleny. Niektóre rzeczy są wartością samą w sobie.
    A Warczok miodzio.

  6. Ausir’s avatar

    czescjacek :

    Soraski za trochę oftop i odgrzewanego kotleta, still: przechodziłem w weekend koło krzyża tego krzyża i mnie to uderzyło — bo teraz już nie ma absofakinżadnych powodów, żeby go nie wynieść.

    Poza tym, że politycznie to się nikomu nie opłaca.

  7. Aethelstan’s avatar

    Dziwi mnie, że nie wspomniałeś o fragmencie artykułu Warczoka, w którym pobrzmiewają tony bardziej optymistyczne:

    Kiedy rodzic zapisuje dziecko do szkoły, otrzymuje kartkę na której ma zakreślić odpowiednią rubrykę: religia katolicka, religie inne i etyka. Jest w swym wyborze całkowicie sam, a ma przed sobą ogromną biurokratyczną organizację. Mimo że, jak pokazują wyżej przytoczone badania, ludzi którzy woleliby zrezygnować z lekcji religii mogłoby być całkiem niemało, to nie są oni w żaden sposób zorganizowani. Nie istnieją konieczne w taki sytuacjach kanały interakcji i komunikacji w potencjalnej grupie, która gotowa byłaby do odmowy. Trudno nawet uzyskać informacje o możliwości zastąpienia lekcji religii etyką. Ponadto – o czym pisał już ponad dwadzieścia lat temu krakowski socjolog Janusz Mucha – rezygnacja z katechezy opierać się musi w istniejącej przestrzeni dominujących wartości w Polsce jedynie na sprzeciwie. Nie ma społecznie uznanych wartości, które niosłyby w tak rozumianej odmowie coś pozytywnego; nie ma kulturowej bazy, dzięki której osoby odmawiające mogłyby wytworzyć prawomocną grupę o czytelnej i uznanej tożsamości.

    Zatem zarówno niewierzący, jak i ci wierzący, którzy nie życzą sobie szkolnej katechezy (bo tacy też są) pozostają jedynie zbiorem jednostek. Wobec takiej niezorganizowanej grupy przemoc symboliczna – państwowo‐szkolno‐kościelny nacisk – jest zawsze niezwykle efektywna.

    Diagnoza jest nadal pesymistyczna, ale jest też – co prawda, niewyrażona wprost – recepta na przeprowadzenie deinstalacji.

  8. Aethelstan’s avatar

    Tak offtopicznie, czy wy podczas lektury komentarzy na stronie Krytyki.... też zastanawiacie się, czemu moderacja nie wybanuje panoszących się tam prawicowych trolli?

  9. nameste’s avatar

    beatrix :

    czy znasz książkę Bartosia „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”?

    Nie czytałem, ale chyba nadziałem się na jakieś omówienia.

    glina zaczyna powoli pękać [...] za wolno

    No i mniej więcej 15 zmarnowano lat.

  10. nameste’s avatar

    grzesie2k :

    Niektóre rzeczy są wartością samą w sobie.

    Bardzo łatwe jest skopanie tak postawionej tezy. Chyba.

  11. nameste’s avatar

    Ausir :

    [czescjacek:] teraz już nie ma absofakinżadnych powodów, żeby go nie wynieść.

    Poza tym, że politycznie to się nikomu nie opłaca.

    Ta żaba do zjedzenia jest bękartem ultrakatolicyzmu Komorowskiego: było się nie umawiać kancelarią (z kurią, harcerze to wewogle byt tutaj pretekstowy), a teraz – niedasię bez procesyj.

  12. nameste’s avatar

    Aethelstan :

    recepta na przeprowadzenie deinstalacji

    Mglista i wishful‐thinkowata. Poza tym, pisze Warczok:

    Nie ma społecznie uznanych wartości, które niosłyby w tak rozumianej odmowie coś pozytywnego; nie ma kulturowej bazy, dzięki której osoby odmawiające mogłyby wytworzyć prawomocną grupę o czytelnej i uznanej tożsamości.

    I tu dopiero otwiera się Otchłań.

  13. nameste’s avatar

    Aethelstan :

    Tak offtopicznie, czy wy podczas lektury komentarzy na stronie Krytyki.... też zastanawiacie się, czemu moderacja nie wybanuje panoszących się tam prawicowych trolli?

    W tym ich zakichanym mechanizmie www‐owym nawet rozsądne głosy wyglądają tak, że się odechciewa czytać, also: żywe życie żyjące jest gdzie indziej.

  14. Ausir’s avatar

    nameste :

    Ta żaba do zjedzenia jest bękartem ultrakatolicyzmu Komorowskiego: było się nie umawiać kancelarią (z kurią, harcerze to wewogle byt tutaj pretekstowy), a teraz – niedasię bez procesyj.

    No właśnie, jak już ogłosił, że krzyża nie chce usunąć tylko przenieść uroczyście do kościoła, to teraz po cichu usunąć się nie da. A jak ogłosi znowu, że uroczyście przenosi, to się znowu świry zmobilizują.

  15. miskidomleka’s avatar

    Że w instytucji państwowej, będącym dla dziecka Państwem samym (bo nie ma bezpośredniego kontaktu z innymi jego instytucjami) Kościół i religia są „naturalnym” elementem, wpisanym w niekwestionowany porządek rzeczy.

    Tylko część prawdy. Bo gdyby miał kontakt z innymi instytucjami, to byłoby lepiej? W Sejmie krzyż, na uroczystościach państwowych biskupi, kadencje rozpoczynamy jeśli nie wizytą wasalską w Watykanie to przynajmniej w Częstochowie, nawet w placówkach Poczty Polskiej (przedsiębiorstwo państwowe!) wiszą krzyże, telewizja zwana publiczną propaguje wiadomo co (http://miskidomleka.wordpress.com/2010/07/21/witaj-nam-polsko/)...

  16. nameste’s avatar

    mrw :

    I jak tu nie pić.

    Kościół rozpija Polaków.

  17. andsol’s avatar

    Czasami trzeba cudu, żeby bagno sobie podeschło. I od lat myślę czy mamy szansę na cud rodem z IPN czy też każde kolejne władze wyabortują go bezlitośnie.

    Chodzi mi o szok, jaki sprawia każdy kolejny a jasny dowód, że z jednej strony wzniosłe ględzenie, a z drugiej hipokryzja i zepsucie nie do wiary. Pazerność wypływa na wierzch, nie szokuje. Pederastia i wykorzystywanie seksualne niby dorosłych, ale zależnych od hierarchii kleryków opatrzyło się. Ale jest jeden materiał, absolutnie wybuchowy, który tak dokładnie jest pominięty w omówieniach roli KK, że tu nie może być przypadku i choć teorii spiskowych nie lubię, tu jestem wmuszony w nie.

    Tajemnica świętej spowiedzi i ubecja.

    Oczywiście to był tłusty kąsek dla każdego regionalnego szefa UB. I oczywiście w jakiejś ilości wypadków złamano tych biednych księży – chyba średnio w takiej, w jakiej łamano ludzi z innych środowisk. Tylko, że do dziś nie wypłynęła na wierzch jedna jedyna historia, w której niedwuznacznie widać by było, że wajchę do zmienienia kursu życia zwykłych ludzi dostarczył jakiś ksiądz, który wiedział, to co wiedział nie z towarzyskich pogawędek.

    A może już spalono w IPN wszelkie materiały tego tyczące? Bo jeśli ktoś wysunie tezę, że tego u nas nie było, to oczywiście zgódźmy się, że Królem naszym jest Jezus Chrystus, a naród jest zupełnie wyjątkowy.

  18. nameste’s avatar

    andsol :

    I oczywiście w jakiejś ilości wypadków złamano tych biednych księży — chyba średnio w takiej, w jakiej łamano ludzi z innych środowisk.

    Na moje, jeśli złamano, to żaden z tego dowód na „hipokryzję i zepsucie nie do wiary”. Albo czegoś nie rozumiem z Twojej tezy. No i żeby liczyć na (cudowne) wsparcie IPN‑u – w jaką desperację trzeba popaść?

  19. karmakomcia’s avatar

    @Warczok
    Tylko czy aby słusznie przyjął, że dla dziecka szkoła jest „Państwem samym”? Nie jestem pewien czy dzieci, szczególnie te młodsze, tak to postrzegają.

  20. nameste’s avatar

    @ karmakomcia:

    Czyli twierdzisz, że dziecko (szczególnie młodsze) odróżnia ideę państwa od realności szkoły? A może w ogóle nie ma żadnej idei państwa (bo państwo, heh, musi się dopiero wdrukować z ideą samego siebie, stosując edukację)?

    Rozwiń może.

  21. karmakomcia’s avatar

    @nameste

    Nie tyle odróżnienie idei państwa od, jak to określiłeś, realności szkoły; raczej: nie dostrzeganie relacji państwo‐szkoła.

  22. andsol’s avatar

    @nameste: oczywiście. Jeśli księża byli pod silniejszym naciskiem niż np. włókniarki, to normalne, że częstsze mogły być przypadki wdania się w ścisłą współpracę. Rzecz nie w ocenie tego zjawiska (zupełnie zamiecionego pod dywan) ale w reakcji społecznej, gdy powszechnie dociera do świadomości rozziew między pouczeniami kleru a jego zachowaniami.

    Mit „czystości” seksualnej księży już od dawna leży i kwiczy. Mit o ich ascetycznym, oddalonym od materialnych dóbr życiu też nie ma się dobrze. Jak dotychczas, nie było linii pęknięcia w micie o pośrednictwie z PB (i tylko z nim) przy sakramencie spowiedzi. I mówiłem o tym (jeśli niejasno, wybacz), że oczekiwałbym z tej strony kolejnej solidnej fali oburzenia, gdyby jakieś konkrety wypłynęły na wierzch.

    Nie, nie oczekuję pomocy od IPN, ale nie jest to konieczne. Jacyś badacze musieli wentylować tę kwestię (przecież jest wśród nich wielu rzetelnych historyków) i są jakieś przyczyny ich milczenia. Jeśli choćby jeden z nich puści parę z ust, zacznie być ciekawie, szczególnie, jeśli okaże się, że jakieś dokumenty zanikły.

  23. nameste’s avatar

    @ karmakomcia:

    Żeby dostrzec relację między A i B, trzeba mieć jakieś pojęcie i o A, i o B. Szkoła (jej realność, potem idea) da się wyobrazić jako składowa świadomości dziecka (szczególnie ;) młodszego). To takie miejsce, do którego muszą chodzić wszystkie dzieci, tam się uczą, tam też doświadczają istnienia prawa (to wolno, tamtego nie wolno) i jego funkcjonariuszy („pani nie kazała”). Powszechność doświadczenia szkolnego (sprawdzić czy nie homeschoolingNZ) jest dobrym punktem wyjścia do załapania idei państwa, ale podejrzewam, że wcześniej niż idea państwa pojawia się idea Autorytetu Zewnętrznego (czyli poza‐rodzinnego).

    I jedną z postaci tej Figury A.Z. jest – powiada Warczok – ksiądz. Może się zatem zbyt skrótowo wyraził, a może nie było (w takim tekście) miejsca na subtelności.

  24. nameste’s avatar

    andsol :

    Jak dotychczas, nie było linii pęknięcia w micie o pośrednictwie z PB (i tylko z nim) przy sakramencie spowiedzi. I mówiłem o tym (jeśli niejasno, wybacz), że oczekiwałbym z tej strony kolejnej solidnej fali oburzenia, gdyby jakieś konkrety wypłynęły na wierzch.

    Mnie się wszakże zdaje, że historie z czasów szczególnych (łamanie przez ubecję itp.) nie nadgryzą tego mitu, możliwe też, że to nie mit, i że księża nie donoszą rodzicom o wyznaniu nastolatki na spowiedzi, że właśnie straciła dziewictwo or compatible.

    Właściwie nie wiem, na ile obie strony tego psychoterapeutycznego[*] procederu poważnie go traktują (ale: zob. zastrzeżenia Bartosia) .

    [*] oczywiście, chodzi o nadzór i kontrolę

  25. karmakomcia’s avatar

    @nameste

    Niewykluczone, że mam słabe pojęcie o A i B. Po zastanowieniu: moja supozycja nietrafiona: rzeczywiście szkoła jako Państwo, którego nieodłącznym elementem jest KK stanowi dla dziecka swoisty model. Czy jest jednak tak, że ów model się utrwala w miarę zdobywania przez dziecko wiedzy? Może, ale nie musi właśnie za sprawą edukacji. W załapywanej przez dziecko idei państwa, z całą jego złożonością, KK niekoniecznie pozostanie naturalnym elementem; przerodzi się w gracza.

  26. nameste’s avatar

    karmakomcia :

    Niewykluczone, że mam słabe pojęcie o A i B.

    Oczywiście szło o to, jakie pojęcie ws. A i B ma dziecko, nie Ty.

    szkoła jako Państwo, którego nieodłącznym elementem jest KK stanowi dla dziecka swoisty model. Czy jest jednak tak, że ów model się utrwala w miarę zdobywania przez dziecko wiedzy? Może, ale nie musi właśnie za sprawą edukacji.

    Po pierwsze, wdruk polega na tym właśnie, ze wdrukowane staje się przezroczyste, w swojej oczywistości nie budzi pytań. Dlaczego ten facet w niecodziennym i niepraktycznym ubraniu zwilża fragment budynku poprzez machanie jakąś miotełką? Dlaczego uroczyste uroczystości zbiorowe wymagają eksponowania kawałków płótna na kijach (w wersji mniej naiwnej: czemu ciągle gromadzimy się pod feudalnymi znakami [wymuszonej] lojalności)? Czemu mówimy „dzień dobry”, choć często bywa, że dzień, jako żywo, jest do dupy?

    Po drugie, w szkole, owszem, nabywa się wiedzę, która – teoretycznie – powinna odesłać religię do lamusa z mitologią, poznawczo bezwartościową, a zachowania religijne osądzić w kategoriach socjologii, ekonomii i politologii. Wdruk powoduje jednak, że w to miejsce pojawia się swoista schizofrenia, bierna i czynna. Bierna oznacza życie w naraz dwóch, nieuzgadnialnych, oglądach rzeczywistości, czynna oznacza schorzenia poznawcze takie jak kreacjonizm, fundamentalizm itd.

    Ja sam nie wiem, jakiego wysiłku wymaga „oddrukowanie się”, ale wyobrażam sobie, że niemałego, zwłaszcza że w tle są „dziadkowie, którym się nie chce zrobić przykrości”, ostracyzm – miękki lub twardy – tradycjonalnego otoczenia itd.

  27. Marceli Szpak’s avatar

    nameste :

    Wdruk powoduje jednak, że w to miejsce pojawia się swoista schizofrenia, bierna i czynna. Bierna oznacza życie w naraz dwóch, nieuzgadnialnych, oglądach rzeczywistości,

    Czemu? To wcale nie musi być doświadczenie schizofreniczne, zwłaszcza, że chyba dla sporej części uczniów (tak przynajmniej pamiętam ze swojej edukacji i z tego, co gadałem z dzieciakami na korkach), religia należy do Nauk Zbędnych, takich jak wychowanie plastyczne czy muzyka, które traktuje się jako przerywnik pomiędzy sensownymi lekcjami (o ile oczywiście wierzymy, że są sensowne lekcje). Dużo groźniejsze niż schizofrenia wydaje mi się oswajanie z faktem, że ksiądz (katechetka już mniej) to część Systemu Władzy, postać na takim samym poziomie autorytetu i z tymi samymi narzędziami represji, co nauczyciel obdarzony władzą przez państwo, symbolizowane godłem. Tym samym utrwala się mem, że kościół ma nad nimi jakąś władzę – ma prawo do oceny ich zachowań i wiedzy, niezależnie od tego, czy dany dzieciak czuje jakikolwiek związek z tą instytucją i przygotowuje go do tego, że w dorosłym życiu, też będzie musiał się liczyć z oceną ze strony kościoła. Ja się wcale nie dziwię, że kościelni maja tak właściwie gdzieś, co te dzieciaki wynoszą z katechez, 12 lat prania mózgu tylko po to, żeby każdy z tych dzieciaków odruchowo wrzucał sobie zastanawianie się nad tym, co powie pan ksiądz jeśli zrobię tak czy tak, to wystarczające osiągnięcie. Co fajniejsze, ta część Systemu Władzy pozostaje niezmienna praktycznie przez całe życie tego dzieciaka – autorytet nauczycieli (a co za tym idzie, także i częściowo państwa) z czasem wygasa, opuszczając system edukacji możemy się jakby kompletnie odciąć od tego, co nam wtłaczano, spojrzeć na to z innych perspektyw, natomiast figura księdza jest stała i jest wszędzie – i zawsze bardzo chętnie podda ocenie nasze działania i przekonania. To z jednej strony powoduje, że garną się do niej wszyscy zagubieni, którym szkoła zrobiła tę krzywdę, że do końca życia będą musieli mieć jakiś stały autorytet, a z drugiej, dość mocno hamuje zapędy tych, którzy chcieliby wołać, ze ksiądz jest nagi. Co z tego, że jest nagi, skoro na jego zawołanie większość i tak się rozbierze?

  28. nameste’s avatar

    Marceli Szpak :

    Czemu? To wcale nie musi być doświadczenie schizofreniczne [...]. Dużo groźniejsze niż schizofrenia wydaje mi się oswajanie z faktem, że ksiądz (katechetka już mniej) to część Systemu Władzy

    Ja tylko polemizuję z (hipo)tezą karmakomcia, że edukacja (wiedza) zniweluje skutki wdruku. Niemniej, mnie na przykład literalnie traktowane tezy religiantów obrażają w inteligencję i na schizo jestem immunizowany, mnóstwo osób wszakże – nie.

    Co do tezy głównej („dużo groźniejsze”), masz oczywiście rację.

  29. karmakomcia’s avatar

    @nameste

    Cóż, przekonałeś mnie. Może i edukacja działałaby, heh, zbawiennie, gdyby nauczyciele nie doświadczali tego samego wdruku. Ale właśnie, przecież gro nauczycieli nie miało religii w szkole, zatem nie powinni być tak silnie zindoktrynowani. Warczok podsumowuje: „Pozostawienie religii w kościelnych salkach – o które toczyła się batalia na początku transformacji – skutkowałoby nie tylko zupełnie innym kształtem polskiej religijności, ale też większą akceptacją rozdziału państwa od Kościoła.” Czy aby na pewno?

  30. nameste’s avatar

    karmakomcia :

    „Pozostawienie religii w kościelnych salkach — o które toczyła się batalia na początku transformacji — skutkowałoby nie tylko zupełnie innym kształtem polskiej religijności, ale też większą akceptacją rozdziału państwa od Kościoła.” Czy aby na pewno?

    To jest, ofc, gdybanie. Niemniej, myślę, że Warczok w połowie ma rację. Tzn. nie spodziewałbym się innego „kształtu polskiej religijności” (inna rzecz, co się tak naprawdę rozumie pod „religijność”), ale większej akceptacji rozdziału k‑od‑p – owszem. Choćby dlatego, że rozdział taki, dzięki niewpuszczeniu katechezy do państwowej edukacji, byłby w większym stopniu faktem.

  31. barista’s avatar

    [cytuję in extenso, bo szkoda każdego słowa]

    Drodzy Braci i Siostry,

    W najbliższy wtorek będziemy przeżywać święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Święto noszące taką nazwę od wieków, przypomina, że chrześcijanie powinni oddawać krzyżowi należną cześć. Krzyż bowiem przypomina o męce i śmierci Zbawiciela poniesionej dla naszego odkupienia.

    Wydarzenia ostatnich miesięcy skłaniają do głębszej refleksji nad tym Misterium Odkupienia. Na temat krzyża wypowiadają się dziś sądy państwowe i międzynarodowe, dyskutują o nim politycy, zabierają głos w jego sprawie wierzący i niewierzący; mówią o krzyżu ci, dla których jest on świętością, a także i ci, dla których jest on zgorszeniem. W wielu przypadkach dyskusje i spory prowadzą do podziału między ludźmi.

    W ten sposób zanika religijny wymiar tajemnicy krzyża. Zdarzają się przypadki bezczeszczenia tego świętego znaku. Dlatego ludzie wierzący podejmują akty wynagrodzenia Chrystusowi ukrzyżowanemu. Zwracam się dziś do wszystkich wierzących w Archidiecezji Krakowskiej, aby w miarę możliwości, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, wzięli udział w Mszy Świętej. Duszpasterzy zaś proszę, aby w tym dniu dokonali aktu wynagrodzenia za wszelkie zniewagi krzyża oraz podali go po Mszy Świętej wiernym do adoracji i ucałowania, tak jak czynimy to w Wielki Piątek.

    Proszę także wszystkie chrześcijańskie rodziny, aby dokonały podobnego aktu w swoich domach. Niech w tym dniu cała rodzina zgromadzi się na wspólnej modlitwie, ucałuje krzyż, który znajduje się w ich mieszkaniu. Jeśli natomiast w domu nie ma krzyża, zachęcam, aby się o niego postarać, poprosić kapłanów o pobłogosławienie i umieścić ten święty znak tam, gdzie żyje rodzina.

    Niech Maryja, stojąca na Golgocie pod krzyżem swego Syna, wyprasza nam wszystkim łaskę wierności krzyżowi i coraz głębszego zjednoczenia z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym.

    Na trud wiernego trwania przy Chrystusowym krzyżu z serca wam błogosławię.

    Stanisław Kard. Dziwisz

    Metropolita Krakowski

  32. nameste’s avatar

    @ barista:

    I rzeczywiście napisał „Drodzy Braci”?

  33. barista’s avatar

    może literówka jak przepisywali do internetu

    ***

    „W wielu przypadkach dyskusje i spory prowadzą do podziału między ludźmi”
    „Jeśli natomiast w domu nie ma krzyża, zachęcam, aby się o niego postarać”

    ***

    „Niech Maryja, stojąca na Golgocie pod krzyżem swego Syna, wyprasza nam wszystkim łaskę wierności krzyżowi”

    Formalnie niezwykle wysmakowane. Widzę w tym też lęk, że się im znak towarowy uniezależnia od pierwotnego znaczenia. Jak ksero.

  34. nameste’s avatar

    barista :

    lęk, że się im znak towarowy uniezależnia od pierwotnego znaczenia

    No cóż, sami to zrobili (pierwotne‐pierwotne znaczenie: smth like „końmi włóczyć”)

  35. andsol’s avatar

    Proszę także wszystkie chrześcijańskie rodziny, aby dokonały podobnego aktu w swoich domach. Treści niewystarczająco ciekawe, bym tłumaczył je reszcie mojej rodziny, która (odłączywszy mnie z grona) jest w 3/4 chrześcijańska, ale wiem, co by powiedzieli: czy czasem nie pomieszały mu się terminy „chrześcijański” i „katolicki”.

    Przy okazji, jak wiele trzeba mieć pogardy dla ludzi, by przemykać obojętnie nad milionami mordowanych (jakże często w imię konceptów religijnych) a ciągnąć przez wieki krzyż ze zwłokami swojego szefa... To, oczywiście, przy uprzejmym założeniu, że go tzw. św. Paweł nie wymyślił.

  36. andsol’s avatar

    Bóg zapłać, barista, jednocześnie dwie rzeczy, które uwielbiam: cyrk – i za darmo.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *