bio nota z butami i muzyką

buta

Dowiedziawszy się, że Władysław Kopaliński całą swoją wiedzę, pożytkowaną później w rozlicznych słownikach, gromadził na fiszkach przechowywanych w pudełkach po butach, wszystkie swoje skromne środki przeznaczyłem na zakup obuwia. Opróżnione po nim pudełka stopniowo przybierały w fakty; moi rozliczni znajomi chętnie wspomagali zasoby, znosząc najróżniejsze kartki, świstki i urywki. Miałem w czym chodzić.

Ozdobą kolekcji były sfiszowane karty Holleritha; ich gruby kremowy papier, przycięty jeden róg, zadrukowany cyferkami awers – mimo ludobójczej przeszłości były to piękne egzemplarze fiszowej rodziny. Choć ich przeznaczeniem miała być maszynowa perforacja, nadawały się idealnie do odręcznych zapisków na rewersie.

Przeważnie niejasnych. Znajoma przyniosła mi kartę H. – zapewne odnalezioną w rzeczach po zmarłym ojcu, nie wiem, zaraz potem wyszła ostatecznie, i z mieszkania, i z mojej biografii – na której odwrocie widniał zabarwiony goryczą tekst:

Grubas znowu mnie ochrzanił. „Wydruk, wydruk” – sapał. „Wydruk to mąż wydry, my informatycy mówimy tabulogram”. A gdy potem wymknęło mi się słowo „listing”, poczerwieniał, zaczął świszczeć i kazał mi wyjść. Co za palant. No i teraz we wrześniu muszę być w Warszawie, na poprawkowym. Cholera.

Nie było to łatwe śledztwo, jednak udane. Najpierw (po jakichś trzech latach wysiłków) udało się ustalić tożsamość grubasa – był nim Władysław M. Turski (z tych Turskich). Po dalszych poszukiwaniach udało się potwierdzić relację z innych, niezależnych źródeł: tak, prof. Turski rzeczywiście miał awersję do słowa wydruk.

Na nic się zdała.

albania, czeznąć

Dwie notki temu pojawiła się (podwójnie) Karolina. Poszukałem. I okazało się, że z Karoliną [Felberg‐Sendecką] mam o wiele więcej wspólnego niż z Marcinem Sendeckim, choć chłop. Na przykład rok 2012. Ja byłem w Tiranie, z powodów muzycznych, ona zwiedzała Albanię, z powodów że sztuka. Ale co dziś widzę? Że sieć czeźnie.

Tak to jest z tymi linkami, w tirańskiej notce była jutubka, dziś – czarny ekranik z informacją, że „nie ma takiego”; zdechło. Dlatego unikam zamieszczania jutubek i podobnych, sam też nie klikam zbyt chętnie. I w komentarzu była wklejona druga, dziś martwa jak WASP. Dlatego zamieszczam poniżej dźwięk (też zdechnie, ale dopiero razem z całym blogiem):

Jo hanino tu hanina, z: Amira Medunjanin & Merima Ključo, Zumra (2010)


Wolę (oczywiście) poważniejsze wydanie Karoliny – IBL / BL / etc., a zwłaszcza przeglądówy, jakie zrobiła dla przewodnika encyklopedycznego [trochę na wyrost to określenie] po „Polskiej poezji współczesnej”, prowadzonego przez poznański Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, np. o Joannie Mueller. Efemeryczna to postać (i dobrze), przyniesie czasem ser (albański) albo czereśnie (poetyckie).

Od dziś będę myśleć o Sendeckim – aha, to ten facet od Karoliny.

ale jednego

nie mogę jej wybaczyć. Zamiłowania do (ohydnego) słówka wszak. Wszak, wszak. Wszak to mąż—

  1. andsol’s avatar

    Martin Gardner też. Kolekcja pudełek po butach.

  2. nameste’s avatar

    @ andsol:

    Tam, gdzie chodzi się boso, poważna nauka i popularyzacja mają kłopoty.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *