wiersz, pies

Gdyby wiersz miał być zwierzęciem, co byłoby dobre, bo objaśnianie przez zwierzę symuluje jasność, naoczność, słuch węch i tak dalej, z mysłami, mniej myślami, byłby psem albo (nawet lepiej) suką, rudą smugą na polu, gryzieniem, gry. Nie wiesz, skąd na ciebie wyskoczy i co ci zrobi, ale uspokajasz się przypomnieniem smyczy, że ktoś, że trzyma.

Opowiem ci twoją historię, psie, którąś z nich, wywieszony język to znak przymierza, znak arki, pierwszej babel. Wiersz (dobry wiersz, dobry pies) wyzwala popęd opowiadania, moment pędu mowy, opowiem ci inną (twoją) historię, psie, a teraz – aport, przynieś to z powrotem. Nie? No to jeszcze raz, inaczej.

Wiersz, chwila spaceru z cudzym psem (udaję, że jest mój). A poezja, krytycy? Chwilowo mamy to gdzieś, wierszu; stada, sfory, nagonki. Polowanie na lisy, czerwone kubraki.

  1. nameste’s avatar

    Gdzie indziej na powyższe padło życzenie: „Ja bym chciała wiersz grzyb”. Odpowiedź wklejoną tamże powtórzę i tutaj, ad akta.

    Knieje języka, ostępy mowy, mętne mateczniki, zagajniki nudy
    strzelistej, korne hołdy – hałdy banału, bór‐wór, to siedlisko
    wiersza‐grzyba. To sutek matki‐grzybni, doją go ślimaki, mrowią
    na nim ciarki; powstaje zwykle z wycieku emocji; wyrzut fluksu,
    śluzu, ciekłe sprawy, wychwyt. Grzyb polega na podobnym, rzecz
    niepoliczalna (spytać barszczu, sosnowskiego); grzyb to smardz,
    smród, śmierć, sromota – niskopienny barok. Próżno grozi
    szatan i pręży się kozak, kończy maślak jak zwykle, śliski tristan,
    śluzolda. Grzyb mówi insektem, udaje, że ważki, chrzęści,
    szeleści; króluje bzykanie. Rozkłada się w ciszy. Wartość
    odżywcza mała, jest to bardziej nałóg.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *