W pierwszej notce założonego wczoraj [*] bloga szwedzki studzi entuzjazm, jaki ogarnął niektórych po happeningu 9/10 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu. Pisze:
Wbrew wyrażanym powszechnie opiniom happening zorganizowany w nocy z 9 na 10 sierpnia pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu nie był akcją antyklerykalną, nie był też wyrazem buntu ani w żadnym wypadku kamyczkiem, który w bliżej nieokreślonym czasie poruszy lawinę „zapateryzacji” w Bolandzie (nadzieje na taki obrót rzeczy przybierały niekiedy groteskowo naiwną formę). [...]
W skrócie, był to protest konformistycznej większości przeciw antysystemowej mniejszości, w dodatku nieestetycznej, agresywnej i prostej do namierzenia i zaatakowania (a przy okazji zaprezentowanie typowego dla braci studenckiej niewyrafinowanego humoru; buntowniczego co najwyżej w żałosnym stylu juwenaliów).
Rzeczywiście, „joannoszczepkowskie” zdanie otwierające linkowany przez szwedzkiego tekst WO:
Proszę państwa, 9 sierpnia skończył się w Polsce klerykalizm.
nawet jako żart słabo się sprawdza, a jego autor już następnego dnia orzekł, że zapateryzację wymusi autostradyzacja, i to raczej w perspektywie następnego pokolenia, a nie tygodni po hm, przełomowym happeningu. Tytuł tej blogonoty (To nie jest kraj dla starych ludzi, nawiązanie do filmu braci Coen) ja czytam dosłownie: co starsi z nas mogą nie doczekać tego „końca klerykalizmu w Polsce”.
Z opinią szwedzkiego polemizuje (implicite) w „Rzepie” Zbigniew Zdzisław Krasnodębski:
Niektórym z nich [demonstrantów, uczestników happeningu] przeszkadza tylko ten konkretny krzyż, innym – a było ich w czasie tej demonstracji wielu – krzyż w ogóle. Ten krzyż jest dla nich symbolem wszystkich krzyży, które powinny zniknąć z przestrzeni publicznej. Sądzą oni, że państwo powinno być świeckie, a świeckość miałaby polegać na tym, żeby krzyże przenieść do kościołów, a chrześcijan zamknąć w katakumbach.
[podkr. moje – n.]
A więc znalazł się ktoś (i bodaj nie jeden), kto nie zgadza się z taką oto opinią szwedzkiego:
Wśród transparentów brak było haseł antyklerykalnych i odnoszących się do działań Kościoła katolickiego
Na szczęście, dostęp do artykułu Krasnodębskiego jest już płatny (zwyczaj „Rzepy”), a mnie, po zdaniu o katakumbach, przez milisekundę nie przyjdzie do głowy, by wydać choćby grosz na większą niż cytowana porcję głupoty.
W podniecenie podobne do joannoszczepkowskiego entuzjazmu WO wpadł Cezary Michalski:
Kto jednak nazwie polityczny potencjał „Ruchu 9/10 sierpnia” [...]. Kto „Ruch 9/10 sierpnia” politycznie zinterpretuje i stanie na jego czele? Kto nie pozwoli go zmarnować, nie pozwoli mu się osunąć w jałowy i chwilowy antyklerykalizm, który może zostać potępiony jako „nihilizm” przez polityków i media od Gowina po Kaczyńskiego i od TVP S.A. po „Rzeczpospolitą”? A po napiętnowaniu go jako „nihilizm”, może się obrócić w poczucie winy i kolejną kapitulację przed siłami polskiego feudalizmu?
(Ech, ci żurnaliści.)
A dalej wzywa:
Jeśli Krytyka Polityczna do czegoś się przez te 10 lat przygotowywała, to właśnie do tego, żeby wydarzeniom takim jak te z nocy 9 na 10 sierpnia nadać sens polityczny. Żeby zamiast naiwnego antyklerykalizmu, w istocie dla Kościoła i dla prawicy niezwykle politycznie wygodnego, „Ruch 9/10 sierpnia” stał się dojrzałym i skutecznym politycznym ruchem na rzecz świeckości państwa.
– również poniekąd w opozycji do opinii szwedzkiego.
Cezaru! Krytyka Polityczna nie jest w stanie zmontować na swoim portalu (bardzo zresztą ciekawym i różnorodnym treściowo! podkreślałem to nieraz!) sensownego systemu interakcji. Komentarze pod tekstami wyglądają mniej więcej tak:
więc jakoś nie wierzę, aby była w stanie przejąć – poprzez nadanie sensu politycznego – cały ruch. Ale że jest to ruch wirtualny w każdym słowa znaczeniu, nie ma się czym przejmować.
DODANE Przekonano mnie [zob. komentarze], że to tylko u mnie tak megapassskudnie wygląda, więc ODSZCZEKUJĘ. Jest nadzieja dla KP.
PS Byłoby fajnie, gdyby absurdalna arytmetyka (operator / w „ruch 9/10 sierpnia”) prowadziła do tak wysokiego wyniku, jak w tytule niniejszej blogonoty. 0,9 ruchu to już prawie ruch.
[*] ale parę dni później przeniesionego tutaj
-
ad. komentarze na KP
u mnie to zupełnie inaczej wygląda, porządniej:
http://pokazywarka.pl/w95bn2/plus odpowiedzi są wątkowane.
Może problem to brak optymalizacji dla różnych przeglądarek, rozdzielczości. Być może to jest trochę postawa: couldn’t care less – zajmujemy się treścią, a oprawa robi się sama przy pomocy Joomli.
Ale dla mnie to nie jest wyznacznik skuteczności politycznej KP (którą, z innych powodów, oceniam na mierną).
-
Rzepy nie czytam poza podróżami InterCity i widzę, że wiele mnie omija. Chociaż z drugiej strony, kontakt z głęboką myślą Krasnodębskiego sprawia, że sama mam ochotę zamknąć się w katakumbach. Ale ja nie chrześcijanka, więc pewnie mi nie wolno.
Pisanie o „wydarzeniach z nocy 9/10” to publicystyczne robienie z igły wideł, niemniej dobrze, że ta igła była i niektórych kłuje po oczach.
-
fabulitas :
Rzepy nie czytam poza podróżami InterCity
A ja nie czytam nawet w InterCity, w dodatku ostatnio jak mały partyzant porzuciłem w przedziale osobistą GW żeby zarażać niewinne umysły.
Natomiast adremując – klerykalizacja się nie anihiluje, IMO będzie rósł odsetek ludzi areligijnych, może nawet dość szybko ale jednak latami, aż tąpnie (tzn. politykom odruch Pawłowa, typu ksiądz zaproszony przy każdej okazji, wears off) i będzie jak na zachodzie, panie (choć kto wie, jak wtedy będzie na zachodzie).
-
Myślę, że przeprowadzona przez Gospodarza i szwedzkiego krytyka prognoz wo jest niesprawiedliwa, bo ja (prognozę, nie krytykę ;) źle rozumiecie. Widać to wyraźnie, kiedy nameste przeciwstawia blognotkę o 9/10 tej o A. Chigurhu, traktując ją jako wycofywanie się rakiem z tez dnia poprzedniego. Ja tej sprzeczności nie postrzegam – przeciw Orliński nie pisał, jakoby „zapateryzacja się dokonała”, ale że „ruszyła”. Joannoszczepkowizm to oczywiście retoryczna przesada, ale reszta tekstu wcale nie ogłasza upadku rządów konserwy, a „tylko” początek ich końca.
Na szczęście, dostęp do artykułu Krasnodębskiego jest już płatny (zwyczaj „Rzepy”), a mnie, po zdaniu o katakumbach przez milisekundę nie przyjdzie do głowy, by wydać choćby grosz na większą niż cytowana porcję głupoty.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to kilka lat temu w „lewicowym” tygodniku „polityka” był długi artykuł (w dziale „Raport Polityki”) o religijności w Europie, i tam też autor stwierdził, że w zachodniej Europie chrześcijaństwo schodzi do katakumb. Hurrdur!
-
Ja biorę to bardziej za przełom w podejściu do krzyża, niż za oficjalny starter do zapateryzacji. Wystarczy porównać rewerencję do „krzyża w szkole” w dyskusji sprzed paru miesięcy do ogólnego przyzwolenia na „bezczeszczenie” krzyża na Krakowskim Przedmieściu. To gwałtowna zmiana, pytanie: na jak długo.
-
@Aethelstan
Szwedzki mowi wydaje mi sie, ze laicyzacja Polski, jesli kiedys bedzie miala miejsce, nie winna zaczynac sie od tego, co mialo miejsce 9 sierpnia. Zatem nie ma sensu powiedziec, ze „to dopiero poczatek”, bo faktycznie nie wydaje sie, by byl to rzeczywisty poczatek waznych przemian. Rzeczywisty poczatek wymagalby malutkiego przyjrzenia sie latom 1989–1993. Mnie jak zwykle cieszy przypomnienie czyimi rekoma zostal podpisany konkordat (Suchocka na czele rzadu i Skubiszewski jako minister spr. zagr., rotfl po stokroc).
@sheik.yerbouti
Mam nadzieje, ze (jako regularny czytelnik GW) zachowales wszystkie plyty, dvd, broszury na blyszczacym papierze wyrazajace nieutulona zalobe po Naszym Papiezu? ;-)
MiMnie jest tu blizej do Rzepy, gdzie jednym z glownych redaktorow jest autor haselka „nie plakalem po Papiezu”. -
@major
jak dla mnie „krzyż w szkole” jest traktowany jako „nasz”, a ten pod Pałacem – „ich”. szkoda, że nikt nie zrobił sondy pt. „czy usunąć krzyż papieski spod Grobu Nieznanego Żołnierza” – obstawiam, że wynik byłby dla tego zaśmiecającego przestrzeń publiczną żelbetu całkiem korzystny.
-
@szwedzki – całkiem możliwe, choć akurat przykład z krzyżem pod Grobem Nieznanego Żołnierza, chyba nie do końca trafny. Ja np. miałbym obiekcje co do usuwania krzyży sprzed grobów, czy nawet Grobów, choć akurat nie znam okoliczności posadzenia krzyża papieskiego. Natomiast, co do krzyża w szkole, to może nie tyle krzyż „nasz”, co raczej krzyż „nauczycieli i pana dyrektora”, z którym walka może skończyć się niezbyt miło, niestety. Zgadzam się co do atmosfery w nocy 9/10 kwietnia, ale już atmosfera za dnia, pod Pałacem, nastraja bardziej pozytywnie, patrząc na przekrój społeczny ludzi, którzy sobie pod krzyżem strzelali foty, zamiast się zwyczajowo przeżegnać i uklęknąć przed symbolem wielkości. To mnie zdziwiło, krzyż został potraktowany jako mim, albo niedźwiadek na Krupówkach.
PS Owego pamiętnego wieczoru widziałem Gdulę z Krytyki Politycznej. Znudzony wychodził z tłumu tuż po 23, widać zobaczył (słusznie) to samo, co Ty.
-
ziel :
Mam nadzieje, ze (jako regularny czytelnik GW) zachowales wszystkie plyty, dvd, broszury na blyszczacym papierze wyrazajace nieutulona zalobe po Naszym Papiezu?
Chyba mnie z kimś mylisz, prawdopodobnie z jakimś chochołem. Jak go znowu spotkasz, pozdrów ode mnie. Ja kupuję GW raz w tygodniu, dla DF.
nameste :
ale że chowali katolicy.
Przecież denatowi jest już ganz egal – cała pamięć (bądź bitwa o pamięć) to domena zupełnie innych ludzi, często obcych.
-
sheik.yerbouti :
Chyba mnie z kimś mylisz, prawdopodobnie z jakimś chochołem. Jak go znowu spotkasz, pozdrów ode mnie. Ja kupuję GW raz w tygodniu, dla DF.
Nie myle, bo nie podejmuje sie innej identyfikacji niz przez tekst, ktory napisales wyzej – partyzantka i idea „zarażania niewinnych umysłow” przy pomocy GW jest bowiem dosc komiczna. Nie wydaje mi sie przy tym rzecz jasna, ze Rz jest w tym lepszym narzedziem do publikowania zdan prawdziwych, ale oni sa przynajmniej dosc otwarcie polemiczni.
-
To co znajduje się przed grobem Nieznanego to nie krzyż. To krzyżyk. Warszawska perspektywa chyba przysłania prawdziwy wymiar tego, co dzieje się w kraju. A dzieją się rzeczy przedziwne:
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100205/POWIAT13/631227663
Zatrzymanie budowy żelbetowego, 15‐piętrowego Chrystusa (z usypanym pagórkiem) – to dopiero daje nadzieję na (ewentualną) sakralizację kraju.
Więcej Pana Naszego tutaj: http://www.panoramio.com/photo/33966883
-
Errata: udało się TO zatrzymać (tylko) na ponad rok. Niestety.
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091109/POWIAT13/135408761
-
@ telemach – no ale ciągle są problemy z nasadzeniem głowy:
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100709/POWIAT13/612975849 -
Słuchajcie, Umiłowani Bracia w Elektronach (bo tutaj się explicite cały mój blogroll spotyka): pora letnia, Syriusz wysoko, synapsy w zagrożeniu przegrzania, człowiek chętnie by przeczytał o ufo, psie z dwoma mordami, lewitacji emerytowanej nauczycielki w Krośniewicach i wnuku Adolfa Hitlera odnalezionym pod Słupskiem – a tu krzyż, powodzie, znowu krzyż. Nawet na pudelku Doda odwiedza Nergala w szpitalu (choć Wiśniewski chudnie przy trzecim rozwodzie, Sykut wgryzła Cichopek, a Ibiszowi trzeszczą szwy przy każdym głębszym uśmiechu). Dość mam tego. Ogłaszam lato muminków, (jednostronne) moratorium oraz sezon zbierania i przerabiania cukini i pomidorów. Usia, siusia, cepeliada.
-
Aha – nameste, czy mógłbyś poinstruować swojego bloga, aby sie udostępniał w całości poprzez RSS (wordpress to umie, vide Galopujący albo Telemach)? A jakbyś mu powiedział, żeby dawał komentarze jako oddzielny feed (znów: wordpress to umie, vide Galopujący), to już zupełnie nie musiałbym nabijać Ci (łatwo identyfikowalnych) wejść. Obrigado (jak mawia AndSol do żony).
-
Tekst przekazywany przez rss‑a nie zachowuje formy
Nie zachowuje kolorów, ale zachowuje wcięcia, pogrubienia, akapity itd. Służę przykładami w razie potrzeby.
A tam, tu masz przykłady:
http://bit.ly/bX3YT3
http://bit.ly/bBNAF3 -
ziel :
partyzantka i idea „zarażania niewinnych umysłow” przy pomocy GW jest bowiem dosc komiczna.
Bo to był ŻART. Ktoś Ci to kiedyś wytłumaczy, za pomocą jakiegoś generatora zdań prawdziwych.
-
nameste :
[babilas:] mógłbyś poinstruować swojego bloga, aby się udostępniał w całości poprzez RSS
Przykro mi, ale nie. (...)
Przeczytaj jeszcze raz, co napisałeś. Wygląda na to, że przedkładasz dogmat (własny) ponad wygodę (czytelnika). Na pewno o to chodziło?
Nie twierdzę, że RSS jest świetlaną przyszłością internetu, ale w rękach chętnego użytkownika jest bardzo wygodnym mechanizmem. Mam oto (w kliencie poczty) pozbierane w jednym miejscu wszystkie blogi, które regularnie czytam, artykuły z Dużego Formatu, korespondencję z list dyskusyjnych, pocztę wpadającą do różnych skrzynek pocztowych – all in one.
Gdyby nie RSS, to pewnych blogów (właśnie z uwagi na galernicze zaangażowanie autora w wygląd) nie dałoby się czytać – mam tutaj na myśli przede wszystkim (choć nie wyłącznie) bloga pisanego zielonym courierem na czarnym tle. Nota bene, tenże autor, mimo, że jest skądinąd wzorcem doktrynerstwa, udostępnia jednak feed przez RSS.
Poza tym (choć ten argument traci coraz bardziej na aktualności) nie wszystkie blogi wyglądają równie dobrze w moim Safari, co w natywnej przeglądarce autora.
Niedługo będę obchodził dwudziestolecie mojego „bycia w sieci” – przez ten czas widziałem dużo (może nawet za dużo), w tym na przykład akademickie listy dyskusyjne rozpadające się wskutek różnic poglądów na stosowanie (lub nie) znaków diakrytycznych, dystyngowanego na pozór starszego pana tytułującego oponenta (w dyskusji na temat standardów kodowania listów) „głupim chamem”, flame wars wyznawców niszowych systemów operacyjnych wybuchające na grupach dyskusyjnych hodowców róż i brydżystów oraz różne inne kurioza. Myślałem, że jesteśmy past that stage.
-
Zdzisław, nie Zbigniew. A skoro postać się pojawia, to opowiem. Ten uczony z UKSW był zaproszony do wrocławskiego Salonu Dudka (28 maja) i jeden z organizatorów zadzwonił do Ryszarda Krasnodębskiego, matematyka wrocławskiego, wsławionego ongiś nie tylko rewolucyjnym programem matematyki dla architektów, ale i strajkiem głodowym z 1968 roku. Zapraszał go na spotkanie z filozofem, a takie zaproszenia są wyróżnieniem i bardzo cenione.
Ryszard Krasnodębski z błyskawicznym refleksem pokazał, że lata nie nadpsuły mu charakteru. „Proszę pana, tamten Krasnodębski to zakała naszego nazwiska”.
Obrigado, jak mawia andsol także do nameste.
-
A w (marginalnej tutaj, ale centralnej dla Cywilizacji Śmiercią Zagrożonej) kwestii Pomnika pod Świebodzinem, cieszy mnie on jak lizak Niewinne Dzieciątko. Bo 12 km od Świebodzina, nieco za Ołobokiem, jest piękne jeziorko Niesłysz (oder Niesulice oder Nischlitz See). Ale dotychczas mówiliśmy Świebodzin a myśleliśmy Auchan.
Ale teraz wszystko się zmieni. Z Niesłyszem i pomnikiem Cristo Redentor Świebodzin przebije Rio de Janeiro.
-
nameste :
Cytowałem graficznie spod Opery, poszedłem teraz sprawdzić w FF i IE – pokazują mniej więcej tak, jak w Twojej pokazywarce. Wątkowanie jest we wszystkich.
Nudny będę, ale u mnie pod Operą KP wygląda normalnie, a mianowicie tak:
http://pokazywarka.pl/35zqun/ -
nameste :
Przykro mi, że ktoś (i to niepierwszylepszywsieci, staż, klasa itd.) wyrzuca tę całą moją robotę do kosza, bo wygodniej.
Doceniam Twój wysiłek wkładany w estetykę. Mogłabym jednak powiedzieć, że mnie z kolei jest przykro, iż nie uwzględniasz potrzeb Twojej czytelniczki. Nie powiem tak, bo Ty tu jesteś gospodarzem i masz prawo wpuszczać wyłącznie tych, którzy są skłonni do zrezygnowania ze swoich przyzwyczajeń i podjęcia dodatkowego wysiłku związanego z czytaniem Twojego blogu. Pozwolę sobie jednak wymienić te moje wygodnickie przyzwyczajenia:
1. Czytanie po drodze z pracy lub w drodze do pracy, przy użyciu urządzeń nie wiem czemu w dalszym ciągu nazwanych telefonem. RSS w ten sposób czytać można, z blogami jest gorzej, no chyba, że autor uwzględnił w ustawieniach czytaczy mobilnych. Przez długi czas czytałam blogi tylko w ten sposób, bo na komfort czytania w domu na ekranie komputera nie miałam czasu.
2. Czytanie przez czytniki rss i zaglądanie do blogów tylko wtedy, gdy tekst ciekawy i chce się skomentować lub poczytać komentarze innych. Robię to na końcu, po przeczytaniu wszystkich danego dnia. Gdy rss ma tylko część wpisu, przeczytanie całości wymaga dodatkowego kliknięcia, przejścia do innej zakładki – jednym słowem zaburza rytm czytania. Przyznam, że u mnie te częściowe rss‑y zawsze wywołują lekką irytację. Bardzo często, aby sobie nie zaburzać rytmu czytania, po prostu je omijam i czytam hurtem, jak już się nagromadzi więcej wpisów – wtedy otwieram blog i czytam po kolei. Ma to negatywne strony – bardzo rzadko na takich blogach komentuję, bo te starsze wpisy dawno już poszły w niepamięć.
3. Czytniki rss‐ów oferują różne metody zaznaczania ciekawych tekstów, dzielenia się nimi z innymi, możliwość przeszukiwania starszych tekstów. Ja z tego dość intensywnie korzystam. To wszystko traci niejako sens, gdy w rss‐ach są tylko dwa pierwsze zdania.
-
nameste :
Przykro mi, że ktoś (i to niepierwszylepszywsieci, staż, klasa itd.) wyrzuca tę całą moją robotę do kosza, bo wygodniej.
A tam zaraz do kosza (teh drama, teh drama), skąd ten patos? Do eleganckiego segregatora.
Przyjaciel mój uwielbia godzinami opowiadać o przyjemnościach haptycznych wynikających dlań z kontaktu z (niektórymi) książkami – chodzi o fakturę i gramaturę papieru, szelest kartek, zapach farby drukarskiej i klejów introligatorskich, dźwięk zamykanego tomu. Przyjaciel zajmuje się (pośród innych rzeczy) importem win austriackich, więc – na szczęscie – rozważania te toczą się w akompaniamencie gulgotu zweigelta.
Inny znów kolega jest audiofilem i wydaje całą swoją uczelnianą pensję na jakieś kable złote; główne miejsce w domu zajmuje specjalnie dla niego wyprodukowany wzmacniacz – grzeje tak, że niepotrzebne mu zimą ogrzewanie, ale za to świeci pomarańczowym światłem lamp, które kosztują na rynku kolekcjonerskim majętność całą, gdyż były produkowane w ZSRR w latach 1968–76 do jakichś urządzeń wojskowych i wskutek tego ściśle tajnych.
Tak więc rozumiem argumenty haptyczno‐klimatyczne i owe je né sais quoi, zwane przez Ciebie wartością dodaną. Ale i moje argumenty oczekują zrozumienia. Twój blog w mojej przeglądarce wygląda ślicznie. Mały klejnocik wśród blogów. Więc jeśli coś miałoby Cię skłonić do przemyślenia swojego stanowiska to raczej przedstawione przeze mnie wcześniej argumenty. Bo to, co miałem jeszcze dodać to napisała Vierablu, znacznie zgrabniej niż ja był bym to zrobił.
-
@nameste: ta dyskusja (o wyglądzie bloga) jest trochę dziwna. Rozumiem Twoje obrzydzenie do pewnych rozwiązań (ja np. nigdy nie skomentuję nic u WO, jestem w stanie wyczerpania i skrajnej agresji już gdy czytam). Ale: to przecież nie print, tutaj masz bardzo ograniczone możliwości wpływu na to jak enduser widzi to co dla niego wypichcisz. Chyba że ufasz, że wszyscy mają tę samą przeglądarkę, w tej samej wersji, ten sam system operacyjny, te same ustawienia dotyczące fontów i kodowania znaków, tę samą kartę graficzną z tą samą rozdzielczością i wogle to samo co ty. Wtedy jednak muszę Cię rozczarować. Tak nie jest. A np. Safari w Ipodzie i w Pececie to dwa zupełnie różne Safarie. Co nie jest jeszcze końcem, lecz dopiero początkiem schodów.
Absolutna kontrola nad wyglądem jest naturalnie możliwa – musisz tylko znaleźć bloga z front‐endem zrobionym we flashu. Wtedy wszędzie będzie wyglądać tak samo. Wszędzie z wyjątkiem np. iPoda, iPada i iPhona. Tam nic nie będzie widać. Zupełnie nic.
Tak że może lepiej czytelnikom nie utrudniać w imię ochrony tego, czego być może wcale nie widzą? Bo u nich nic do widzenia nie ma.
-
No dobra. No więc ludzie chyba naprawdę coraz mniej doceniają korzyści wynikające z istnienia dwóch form mi/mnie. Albo zwyczajnie nie widzą różnicy, więc nawet nie mają szansy docenić. Co gorsza te korzyści nie są wcale oczywiste, bo silna forma celownika czyli „mnie” jest identyczna z kilkoma innymi przypadkami.
Ja bym raczej spróbował po dobroci. Np. czy widzisz różnicę między: „Daj mi to” a „Daj to mnie”. Jak ktoś nie widzi to klops, nie wiem co zrobić.
64 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/08/ruch-09/trackback/