wieszanie: akwizytorom dziękujemy

W dyskusji u WO zadałem pytanie:

po co w ogóle ten jeden wyróżniony symbol religijny (krzyż) – albo i inne symbole – ma (mają) wisieć w klasie. Dla ozdoby?

...formułując od razu hipotezę, że chodzi tu o:

zagadnienie przemocy (władzy) symbolicznej lub zagadnienie „użytku perswazyjnego” z symboli (politycznego użytku, trzeba dodać)

Pytanie jest lepsze od tej ad hoc odpowiedzi, najpierw dlatego, że łatwo je uogólnić, a potem dlatego, że odpowiedź nawet mnie wydaje się niepełna i poniekąd jednostronna. Co jednak nie znaczy, że mam tę odpowiedź za trafiającą kulą w płot – nie. Brak jej tylko szerszego kontekstu.

Historycznie (antropologicznie) funkcje tego typu znaków/symboli pojawiają się najpierw dwie: ochronnatożsamościowa. Nie umiem rozstrzygnąć pierwszeństwa; umówmy się, że pozostają one w nieusuwalnym sprzężeniu.

totem

byłby pierwszym znakiem ewidentnie używanym w powyższej podwójnej funkcji. Pod totemem kruka żyją członkowie klanu/plemienia Kruków, chronieni przez stosownego Wielkiego Kruka. Plemię rozrasta się przez rozmnażanie w schemacie przeważnie patrylinearnym (z nielicznymi wyjątkami) i „akwizycję” ludzkiej siły niewolnej [if applicable], ale tożsamość i zakres totemicznej ochrony pozostaje stała: krucza.

protektorat

Rozwój relacji społecznych i mechanizm koncentracji władzy prowadzi do sytuacji, w której tożsamość podlega uogólnieniu (proces „jednoczenia plemion”, znany np. z baśni o początkach państwowości polskiej), a funkcja ochronna znaku ulega zapośredniczeniu. Inaczej mówiąc, znak/symbol, żeby chronił, musi zostać „zatwierdzony” przez urzędników protektoratu, czy to będą księża poświęcający domostwo, czy kasztelan zatykający na wieży (że tak to metaforycznie ujmę) sztandar suwerena.

Znak protektoratu tym różni się od znaku „lokalnej protekcji” (totemu), że jest już par excellence znakiem politycznym, bo wypełnia trzecią funkcję: afiliacji władzy. Od razu dodam, świadomy poziomu publicystycznego upraszczania, że nie robi mi specjalnej różnicy, czy idzie o władzę realną, czy też o symboliczną (choćby dlatego, że władza symboliczna jest jak najbardziej realna).

symbol kulturowy

jest znakiem protektoratu utrwalonego i ekspansywnego, takiego, który w pewnej skali czasowej wybił się ponad doraźną polityczną przygodność. Jest znakiem podwójnej kolonizacji kulturowej: wewnętrznej (ustanawiającej ład społeczny nad tymi, którzy rodzą się wewnątrz danej kultury; ten rodzaj kolonizacji zwiemy socjalizacją) i zewnętrznej – tu jako ćwiczenie polecam historię ekspansji krzyża.

Właściwie nie byłoby dobrego powodu, żeby wydzielać ten „etap funkcjonalności symboli” jako odrębny (technicznie przecież to nadal „protektorat” w myśl powyżej sformułowanej intuicji), gdyby nie – archeologia kulturowa, na której mapie wbija się tego typu symbole jako poręczne chorągiewki.

W użytku indywidualnym „symbol kulturowy” to znak – poza byciem symbolem poddawania się ochronie, symbolem „tożsamości” (biorę w cudzysłów, bo działa tu znana odwrotna zależność treść—zakres) i podporządkowania politycznego – także „afiliacji do tradycji”. Co oznacza potwierdzenie własności.

korporacja

Pojawienie się tego „etapu” jest prostą konsekwencją powyższego paralelizmu (między etapami komplikacji historyczno‐antropologicznej a funkcjonalnością wieszanych symboli). Również i na krzyż można spojrzeć jako na logo pewnej korporacji, obiecującej w zamian za kupowanie akcji i konsumpcję – pewne dywidendy. Mamy piątą fukcjonalność: symbol spodziewanego zysku.

rekapitulacja

Powtórzę wszystkie wyłaniające się z tego przeglądu funkcje wieszania: ochrona, tożsamość, afiliacja władzy, własność, zysk.

Sprzeciw wobec zawłaszczania przestrzeni publicznej (na przykład szkolnej) przez jedną, w Polsce na domiar złego praktycznie monopolistyczną korporację, w moim sformułowaniu wyartykułowanym we wspomnianej dyskusji:

Problem jest taki: czy ma się wpuszczać do przestrzeni szkolnej jednego, uprzywilejowanego akwizytora towaru Xianstwo‐katolskie ©, czy wielu (co musi doprowadzić do walki konkurencyjnej), czy też wieszamy ogłoszenie „Akwizytorom dziękujemy”.

jest teraz może, mam nadzieję, szerzej uzasadniony.

PS Tejże tematyce poświęcona była też moja poprzednia blogonota.

  1. vierablu’s avatar

    Oznaczanie przestrzeni jako swojej, zawłaszczanie jej. Szczęście w nieszczęściu, że w odróżnieniu od psów i kotów jesteśmy na ogół wzrokowcami i oznaczamy swoje przestrzenie głównie za pomocą symboli wizualnych.

    Problem z krzyżem – w krajach monoreligijnych – polega na popadaniu w zerojedynkowość, tzn. w traktowanie przestrzeni nieoznaczonej jako przeciwieństwo tej oznaczonej krzyżem. Tymczasem przestrzeń nieoznaczona jest moim zdaniem pusta. Wyraźnie to widać w szkołach, do których chodzą uczniowie wyznający co najmniej 4 różne religie + sporo ateistów.
    Ateiści są zresztą nieważni, bo jak powszechnie wiadomo, ich uczuć nie można urazić. Chociaż... jest wyjątek. Parę tygodni temu pewien zapalony ekolog wygrał w sądzie sprawę o dyskryminację ze względu na wiarę. Wiarę w ocieplenie wywołane ludzką działalnością.

    „Employees who raise concerns about their company’s environmental practices won the right to legal redress yesterday after a judge ruled that green beliefs deserved the same protection in the workplace as religious convictions.”

    http://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/green-beliefs-win-legal-protection-1814180.html

  2. nameste’s avatar

    vierablu:

    Parę tygodni temu pewien zapalony ekolog wygrał w sądzie sprawę o dyskryminację ze względu na wiarę. Wiarę w ocieplenie wywołane ludzką działalnością.

    Trochę mnie wystraszyło to sformułowanie, na szczęście dałaś linka. W sprawie raczej chodzi o:

    He claims that his concern about the environment in general, and climate change in particular, amounts to a philosophical belief under the meaning of the regulations [Employment Equality (Religion and Belief) Regulations, 2003].

    I raczej należało użyć slowa „przekonania” niż „wiara”. Sędzia uzasadniał:

    But Judge Burton, sitting at the Employment Appeal Tribunal, said yesterday: „If a person can establish that he holds a philosophical belief which is based on science as opposed, for example, to religion, then there is no reason to disqualify it from protection.”

  3. nameste’s avatar

    Z projektu uchwały:

    Uznając, że znak krzyża jest nie tylko symbolem religijnym i znakiem miłości Boga do ludzi, ale w sferze publicznej przypomina o gotowości do poświęcenia dla drugiego człowieka, wyraża wartości budujące szacunek dla godności każdego człowieka i jego praw

    Semantycznie to bełkot („wartości budujące szacunek dla godności i praw”). Nie wymieniłem w blogonocie funkcji propagandowej znaku/symbolu, bo uważam to za oczywisto‐oczywiste.

  4. kwik’s avatar

    Taka bełkotliwa konstrukcja może wynikać wprost z bełkotliwości przekonań autorów. Zaznacza się piętrowość własnych wartości – są wartości najwyższe (Bóg i jego gotowość poświęcenia się dla ludzi) będące dopiero źródłem wtórnego szacunku dla skądinąd ważnej „godności człowieka”. Autorzy jednocześnie chcą podkreślić, że bez Jezusa nie byliby ludźmi i zarazem próbują to przekonanie zawoalować, jakby się wstydzili prostoty. Powinni napisać, że wszystkie wartości pochodzą wprost od Boga.

    Przejrzałem całość uchwały na stronie Polski z krzyżykiem, w uzasadnieniu jest bo „..Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności z 4 listopada 1950 roku w art. 9 określa wolność wyznania jako wolność pozytywną, wolność, która obejmuje także wspólną z innymi i publiczną ekspresję wiary.”

    No ale czy szkolna ściana jest miejscem ekspresji wiary (nie pytam już czyjej)? Czy mogę sobie kupić farbę w aerozolu i malować krzyże na wszystkich publicznych ścianach?

  5. nameste’s avatar

    Środa przejeżdża się po Terlikowskim. Krótko i celnie. Z drugiej strony, nieco go doważnia, ale – z trzeciej – trudno nie, gdy różne telewizornie tak chętnie go „reaktywują” (jak pisze).

  6. barista’s avatar

    U Środy dużo trafnych uwag, ale tekst dyskwalifikuje (dla mnie) ostatnie zdanie:

    „myślę sobie, że gdyby Chrystus Pan wiedział, że jego rzecznicy (czy raczej uzurpatorzy) będą wykorzystywali krzyż do obrony tak żałosnej, tak skarlałej wizji chrześcijaństwa i Europy, to zbawiałby jakąś inną część świata, a z pewnością Polskę pana Terlikowskiego ominąłby szerokim łukiem.”

    Tanie przypodobywanie się tym „lepszym” fanom Chrystusa_Pana. Kogo to obchodzi, co by Ch_P zrobił, gdyby wiedział, gdyby istniał?

  7. nameste’s avatar

    @ barista:
    Tak, masz rację, niby tego typu koncesja może być usprawiedliwiana chęcią dotarcia do publiczności innej niż przekonana („przypodobania się”), ale jak się raz wstąpi na tę ścieżkę, to nie wiadomo, dokąd zaprowadzi (tzn. wiadomo: exemplum UW/UD/„Wyborcza” ws. aborcji w latach 93–97).

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *