żywe życie żyjące

pytanie

Od pewnego czasu intrygowało mnie pytanie, czemu www Krytyki Politycznej nadal stoi na jakiejś archaicznej Joomli (np. nie obsługującej Unicode), od lat mają tam problem z logowaniem do komentowania (stąd stały ciurek komentarzy „ten wyżej to nie ja pisałem, co jest!”) – i nic z tym nie robią, no i czemu w tychże komentarzach do tekstów odzywa się stale jedynie pięciu emigranckich świrów (w tym: dwóch na „pro”, trzech na „contra”), no i Tomasz Piątek, który też się daje rozpiąć na osiach świrstwa i emigracji (wewnętrznych: obie osie związane są z nabytym ewangelickim sednem osobowości), a jak się odezwie ktoś jeszcze, to znaczy, że w redakcji popełniono jakieś poważne wykroczenie (przeszczepiono Michalskiego, albo poparto Bochniarz itp.).

Odpowiedź jest banalna, choć jej uzyskanie wymagało nieco sieciowych wędrówek; całe szczęście, że nie wstydzę się swojej naiwności i skłonności do zadawania głupich pytań.

oczywiście #1

Oczywiście. Facebook. Tam Krytyka Polityczna ma 5000 friendsów (i to jest, proszę państwa, osiągnięty limit; co innego, gdyby KP postawiła na fanów, taka Wyborcza przekroczyła 10000 & still growing, ale cóż, młoda lewica jest przyjazna z natury, błąd, choć sympatyczny), a Nowy Wspaniały Świat – prawie 2500. I oni się wpisują ze swoimi „podobałosię”, i zostawiają uwagi, i widzą siebie nawzajem, i wiążą ich wielorakie więzy społeczne, znaczy, żywe życie żyje tam.

Czymże są przy tym jakieś nieistotne komentarze na rodzonym portaliku, zwłaszcza że trzeba by pogrzebać w mechanizmach, a na fejsbuku wszystko się samo kręci, nie trzeba inwestować, engine Facebook © 2010 załatwia.

oczywiście #2

Co prawda, jak się przyjrzeć bliżej, okazuje się (też: oczywiście), że w jakiejś części fejsbuk to lipa. Bytuje tam mnóstwo postaci urojonych czy „podszytych”. Przyjmijmy za jednostkę stado (= 150 fejs‐osób; 150 to taka stała antropologiczna, tylu członków miewało stado pierwotne, z tyloma mniej więcej znajomymi da się jeszcze utrzymywać niemarkowane kontakty). Osoby popularne mają mniej więcej 2 stada friendsów.

Karol Maliszewski (nastolatek z Chełma, jeśli wierzyć opisowi) ma 1,17 stada, w sporej części to znane w polskim światku literackim nazwiska, bo K.M. został (zapewne) zidentyfikowany przez nie jako znany krytyk literacki i sam poeta. Wśród friendsów tego chłopca znajdziemy Jarosława Lipszyca, ważnego sieciowca – ponad 11 stad! – no, też poetę. Którego łączy z Jackiem Powieściopisarzem Królem („Powieściopisarz” to chyba drugie imię), lyteratem z Toronto, wspólne friendshipNetystami (to tacy sieciowi anarchiści, ale mają tylko ciut ponad 2 stada).

Tomasz Piątek ma 1/3 stada friendsów, ale wygląda na to, że widzi, z kim się „zaprzyjaźnia”. Człowiek starej daty? Nie, pracował w reklamie, nie daje się nabrać.

oczywiście #3

Trzecie „oczywiście” jest takie: co będzie, gdy Facebook (w sensie: biznes) dupnie? Gdy staną znienacka serwery i cała ta, hm, tkanka społeczna weźmie w łeb? Znam odpowiedź: to się nie zdarzy, a jeśli się zdarzy, to nie znienacka. „Się przeniesiemy”, będzie dokąd. Mało kto bierze na serio taką apokaliptyczną wizję, zostaję więc z kolejnym naiwnym, choć dla mnie oczywistym pytaniem: „czy słusznie”, które – w ramach sympatii – przekazuję gratis Krytyce Politycznej.

druga strona mocy

Marta Klimowicz, inna ważna sieciowica (4,5 stada obserwujących na blip.pl, 11. miejsce w rankingu), zdechła swojego bloga poświęconego „socjologii internetu”, zamurowała się na fejsbuku (nie sposób jej znaleźć, a jak się jednak znajdzie, to zero informacji o friendsach czy fanach, po prawdzie mówiąc, okrągłe zero dla nie dopuszczonych: patrzcie i uczcie się!). Za to na goldenline.pl bez zahamowań pokazuje całe 3 stada znajomych, ważnych osób z biznesu (a tu wyjaśnienie). Wśród których zwrócił moją uwagę pan P.Sz., Prezes Zarządu, Klaster Przemysłów Kultury i Czasu Wolnego, ze względu na piękną i bezwstydnie szczerą nazwę biznesu, jaki reprezentuje.

Jak się więc ustawić, by nie zjechać z własnej iluzji „żywego żyjącego życia” na poziom bezwolnego mięsa armatniego do przeróbki przez Przemysł Czasu Wolnego? Oto jest pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Zapewne jest ono głupie.


DODANE
Okazało się, że niektórzy wykazali się czujnością, lepiej późno, niż... (dzięks)

  1. kwik’s avatar

    Ja się już martwię co będzie jak Google dupnie, przecież losowo wybrany internauta jest najczęściej Chińczykiem. Ledwo weszli w konkretny biznes telefoniczny, to im się Apple do gardła rzuciły. W dodatku iPad nie obsługuje Flasha, więc będą musieli wszystkie jutubki przekonwertować na H.264. Pójdą z torbami.

  2. sheik.yerbouti’s avatar

    kwik :

    W dodatku iPad nie obsługuje Flasha, więc będą musieli wszystkie jutubki przekonwertować na H.264. Pójdą z torbami.

    Ale dlaczego z torbami? Każdy rasowy APPLEta z rozkoszą kupuje kontent w AS, więc się im tę konwersję tubek sprzeda. I już.

  3. babilas’s avatar

    Na marginesie Facebooka, krótka historia o odpadaniu. Odpadaniu technologicznym. Moja babka odpadła technologicznie gdzieś pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy pojawiły się międzymiastowe aparaty telefoniczne na monety, których działania nie mogła pojąć. „To jej się mówi, gdzie się chce zadzwonić i ona mówi ile trzeba wrzucić?” – dopytywała się, ale bez szczególnego przekonania. Moja matka odpada technologicznie na kopiowaniu linków. Rozmawiamy na Skajpie. „Czy czytałeś artykuł Iksińskiego o Igrekowskim?” – pyta. „Który? Gdzie?” – próbuję uściślić. „No otwórz sobie stronę wyborczej i tam gdzieś będzie w Wysokich Obcasach” – odpowiada. „Daj linka?” – proszę. „Oj, nie marudź, znajdź sobie” – ucina rozmowę. Ileś już razy próbowałem tłumaczyć, jak się kopiuje linki (czy w zasadzie cokolwiek) w komputerze. „Mnie to niepotrzebne” – odpowiada. „Zresztą jestem stara i ciemna” – dodaje kokieteryjnie.

    Ja odpadam technologicznie na Facebooku. Znaczy założyłem sobie nawet konto, podlinkowałem się z paroma znanymi sobie osobami, ale tu skończyła się zabawa, bo skoro mam z nimi i tak kontakt osobisty, telefoniczny, mailowy czy też za pomocą komunikatorów – dlaczego mam akurat używać w tym celu Facebooka? Tego nie jestem i nie będę w stanie zrozumieć.

    Odpadam też na Twitterze (czy też Blipie). Trudno mi moje życie przerabiać na odcinki po 140 czy 160 znaków (bez względu na to, czy akurat toczy się szybciej czy wolniej). SMSy wysyłam, w jakichś konkretnych sprawach do konkretnych osób. Był czas, że próbowałem się zaprzyjaźnić z tymi serwisami, ale ile można czytać, że komuś gołąb napaskudził na ortalion, Magdzie wyrzyna się trzeci ząb, a Maciuś pierdzi po gerberach jak z armaty. Wiem, coś mnie pewno omija, coś tracę, od czegoś odpadam: pociąg rusza, a ja zostaje na peronie.

  4. babilas’s avatar

    kwik :

    [...]W dodatku iPad nie obsługuje Flasha, więc będą musieli wszystkie jutubki przekonwertować na H.264. Pójdą z torbami.

    Brak obsługi flasha w iPadzie i iPhonie nie przekłada się w żaden sposób na nieobsługiwanie jutubek. Jest od tego specjalna aplikacja.

    W drugim
    rzędzie druga ikona od prawej strony, taki telewizorek. Jeśli pójdą z torbami to nie od tego.

  5. kwik’s avatar

    @ babilas – nieco trolowałem, bo Google już to zrobiły w 2007, niewątpliwie idąc wtedy na rękę Apple. Nameste ma rację, nie ma niczego pewnego, sytuacja na froncie może się zmienić z dnia na dzień.

    Ja odpadłem na internecie w komórce. Już pisanie esemesów kciukami mnie dobija. Nie po to się nauczyłem pisać dziewięcioma palcami.

  6. babilas’s avatar

    kwik :

    @ babilas
    [...] Już pisanie esemesów kciukami mnie dobija. Nie po to się nauczyłem pisać dziewięcioma palcami.

    Wiesz, że taka enuncjacja prowokuje do pytania o dziesiąty?

  7. kwik’s avatar

    @ babilas – praktycznie nie używam lewego kciuka. Ale już nie pamiętam czy tak kazali w książce z kursem maszynopisania czy sam wymyśliłem. Książka była biało‐niebieska, pamiętam zdanie „klasa składała kajak”.

  8. Marceli Szpak’s avatar

    babilas :

    skończyła się zabawa, bo skoro mam z nimi i tak kontakt osobisty, telefoniczny, mailowy czy też za pomocą komunikatorów — dlaczego mam akurat używać w tym celu Facebooka? Tego nie jestem i nie będę w stanie zrozumieć.

    Odpadam też na Twitterze (czy też Blipie). Trudno mi moje życie przerabiać na odcinki po 140 czy 160 znaków (bez względu na to, czy akurat toczy się szybciej czy wolniej)

    Przekierowanie spamu – chyba największa zaleta tych wszystkich serwisów. Nie zasypujesz już znajomych zbędnymi mailami o tym, że coś przeczytałeś, zobaczyłeś, posłuchałeś, tylko wrzucasz to na fejsbuchową ścianę i tyle, niech sobie sami klikają, jak maja ochotę akurat. Jeśli nie robiłeś tego mailami, to faktycznie funkcjonalność takich serwisów jest Ci zbędna, mnie akurat pasuje taki kawałek sieci, gdzie mogę sobie prowizorycznie zorganizować kolekcję śmiecia znalezionego w sieci. Niby mógłbym na bloga, ale dużo z tych rzeczy funkcjonuje tylko na zasadzie – o, zajebiste (tekst, filmik, teledysk, płyta) i nie ma sensu się o tym bardziej rozpisywać, wystarczy wydanie ekstatycznego okrzyku.

    Dwa – fejsbuch (mnie przynajmniej) pozwala odkrywać uroki stadności, z czym zawsze miałem pewien problem, a tu stadność jest bezwysiłkowa i w związku z tym możliwa do przyjęcia, bo daje złudzenie działania, nie wymuszając żadnych gwałtownych ruchów. Sfriendowanie kogoś, dołączenie do jakiejś grupy daje przyjemne złudzenie, że kogoś poznałem/polubiłem, wypowiedziałem się przeciw lub za czymś, pozwala się wygodniej umościć w fotelu stworzenia społecznego, nie zmuszając przy tym do kontaktu z rzeczywistymi ludźmi, którzy zawsze wszystko spieprzą i z ich poglądami, które nigdy nie są tak fajne, jak chwytliwa nazwa grupy.:)

  9. babilas’s avatar

    @ Marceli Szpak:
    No właśnie nie robiłem tego (przekierowania spamu) mailami. Bo mam solidne drobnomieszczańskie opory przed pisaniem kilkulinijkowych, niespersonalizowanych e‑listów do osób zaprzyjaźnionych (realnie zaprzyjaźnionych).
    A co do stadności – nigdy nie miała dla mnie uroku. Wręcz przeciwnie.
    Ale dziękuję za objaśnienia, teraz już trochę rozumiem fenomen fejsbucha.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *