luki, cie[r]nie

Tom Letnisko Mateusza Żaboklickiego (Kontent 2023) zaintrygował mnie natychmiast po obejrzeniu fragmentu w ostatnim numerze pisma „Kontent” (przefiltrowanego przez osobistą optykę komentarza udziela tam Zocha Skrzypulec). Nie znam debiutu autora (Nucić, DLwŁ & SPP o/Ł, 2021), ale pamiętam wnikliwą, jak się zdawało, recenzję Jakuba Sęczyka w Aktualniku „Wizji”: Szaleństwo jednej nocy, czyli tam i z powrotem, zawierającą też trochę cytatów. Pada tam (kończąc pierwszy akapit) zdanie:

Za sprawą nieoczywistego debiutu warszawski autor wchodzi więc w pole literackie niejako z boku, nie włączając się w młodopoetycki agon.

...które samo w sobie brzmi b. zachęcająco. Z kolei z wierszy rozproszonych [w sieci] można wynieść niekiedy wrażenie mantrycznego, kompulsywnego powtarzania, coś jak krok ponawiany z trudem, ale i uporem (gdy stopy – wyobraźmy sobie – już tkwią w gęstniejącym na beton cemencie; klimat trudnego noir).

Na tle tamtych wrażeń fraza w Letnisku wydaje się maksymalnie zżęta, zdyscyplinowana, ale w ramach samonałożonych więzów – swobodna. Skojarzyła mi się (nie wiem czemu) z dykcją Tkaczyszyna, tyle że wobec niej ma się jak „e ściągnięte” [é] do „e zwykłego”.

* * *

W jakimś sensie Letnisko jest również „tam i z powrotem”, ale „[droga] tam” i „powrót [z]”, wyraźnie i formalnie rozgraniczone, biorą jedynie w klamrę [prologu i epilogu] rozbudowane „na miejscu”, czyli sam letniskowy pobyt, złożony z 28 rzymsko numerowanych i podwójnie tytułowanych kawałków; każdy ma 4 wersy. Skojarzenie ze standardowym wymiarem cyklu księżycowego jest uzasadnione, jako że ramą osadzenia letniskowego przebywania jest przyroda / pogoda / inne okoliczności „rustykalno‐geomantyczne”.

Tak prolog, jak i epilog noszą tytuły–marszruty, odpowiednio: „Nagoszewo / Nagoszewka / Nowa Osuchowa” i „Brok / Budykierz / Białebłoto”, oczywiście sprawdziłem gdzie‐to‐jest [też możecie; jeden z Barów pod sosnami jest po drodze (z Warszawy), w Emilianowie].

Ta konstrukcja ma charakter „dantejski”. Chodzi o granice między światami: letnisko jest nie tyle zawieszeniem realności powszedniej reszty‐roku, ile jej odwróceniem. To, co absorbuje uwagę, żre siły i energię w ciągu roku, co oddala od np. „z bliskimi obcowania” (czy z samym sobą w innych ułamkach tożsamości), na letnisku odsuwa się w tło, pozostając jednak analogicznym cierniem‐w‐tyle‐głowy, jak w ciągu roku, powiedzmy, [siłą rzeczy nieco zaniedbana] rodzina. Przekraczanie granic między światami, niezależnie od tego, w którą stronę, to zawsze wstrząs; prolog i epilog Żabolickiego bardzo dobrze zdają z tego sprawę.

* * *

Treść całą poprzedza strona z mottami; pierwsze, obszerne (z tłumaczonego przez Owidiusza) nie tylko objaśnia okładkę (na której widnieje jakaś naga, kobieca, trudno uchwytna, skryta za gęstwą liści/gałęzi obecność), ale i nadaje dodatkowy wymiar owym porozrzucanym po tekście cierniom (sygnałom jakiejś luki, utraty, niedopełnienia itd.). Jaki? to zadanie dla czytelnika.

Drugie motto, okrągłe jednoliterowe, jest (doceniam dobrąwolę autora!) jednak doposażone^ w adres bibliograficzny (KIG, Kronika olsztyńska). Kto byłby w stanie bez tej podpowiedzi rozpoznać a vista cytaty z KIG w epilogu (zresztą grzecznie skursywione), z Kroniki..., ale też z Wjazdu na wielorybie? Na pewno nie ja; KIG czytałem (i to obszernie) gdzieś na progu liceum, zbyt dawno, aby zostało w pamięci. Niemniej ta rama referencyjna jest istotna (i b. pogłębiająca lekturę Żaboklickiego); zaleca się jej zbadanie.

* * *

Mało miejsca poświęcam tu samym wierszom Letniska, powiem może tyle, że mają niebagatelną siłę przyciągania (zwł. jak na swoją regularną i zwięzłą, małą objętość). Można obejrzeć niektóre w linkowanym minizestawie z [pisma] Kontent. Ksiażka jest chudzina (40 stron), wzdragam się przed ekstensywnym cytowaniem, no i – muszę dopowiedzieć – jest ona mocno i przemyślnie skonstruowana: należy konsumować w całości. (Warto.)

* * *

Ale jeden kawałek zacytuję; jest mi potrzebny do relacji z gry skojarzeń.

Najpierw jednak dodatkowa strona książki: między prologiem a dwudziestoma ośmioma kawałkami pojawia się [poniekąd ponownie] strona tytułowa, o treści poszerzonej:

Letnisko
(jak się patrzy)

Może nad‐/do‐pisuję, może nie (nie wiem), ale nie umiem się opędzić od natychmiastowego skojarzenia z wierszem Piotra Sommera (bodaj jedynym, który wywarł na mnie istotne wrażenie, za to dogłębnie mocne), Są dwie księżycy (pod linkiem cały z komentarzem; sprawdźcie końcówkę wiersza).

Nic też nie poradzę na to, że wersy z prologu:

[...] Próbuję
obstawić ile Barów pod sosnami

jest w całej Polsce jak to jest umierać
w płonącej skodzie [...]

natychmiast kojarzą mi się z wersem Justyny Bargielskiej (z „Anatomii łowcy” w Nudelmanie):

Owijam się wokół kibla jak skoda wokół drzewa.

(BTW, w obu przypadkach trudno zastępowalna jest marka auta, z dodatkowym echem.)

Pora na obszerniejszy cytat.

V
ciszej nad tą (na malwy)

obchód ręce za plecy ekonom samogon
ja się pytam i gryzę w język w rękę w serce
ostrożnie to są rzeczy dwuletnie ostrożnie
gdzie malwy ja się pytam były tutaj malwy

Od tego wiersza trudno mi odłączyć wiersz Dominika Bielickiego (mam go tutaj); są ze sobą odwrotnie‐i‐dziwnie splecione.

* * *

Ile jeszcze innych tropów drzemie w niepozornym, ale nadzwyczaj gęstym Letnisku ? Piszę tę blogonotę „na gorąco”, ale ta chuda książka warta jest kolejnych lektur.

  1. nameste’s avatar

    Jako rodzaj aneksu:

    Osuchowo NoweStare, wś włośc., pow. ostrowski, gm. i par. Poręby. Leży przy szosie z Ostrowia do Wyszkowa, nad rz. Tuchełką. Wś czynszowa dóbr bisk. płockiego, następnie dóbr narodowych Brok. Na mocy przywileju z 4 lutego 1730 [...] włościanie osuchowscy posiadali prawo polowania na zwierzynę, oprócz wielkiego zwierza; wolność nieograniczoną krudowania lasów na łąki i grunta, ścinania drzewa na barci i hodowlę, prawo własności; byli zwolnieni od podatków, szarwarku, dziesięciny i odbywania podróży; czynsz wynosił 60 złp. z włóki chełm., z boru rączkę miodu, nadto każdy, posiadający rusznicę, obowiązany był składać rocznie 3 jarząbki na stół biskupi. [...] W 1819 r. 58 czynszowników wysiewających 123 korcy jarzyny i tyleż oziminy, zbierających 74 fur siana i opłacających 1340 złp. 19 1/2 gr. hyberny i czynszu: 7 chałupników, karczmarz, razem 306 mk. (66 mężczyzn, 60 kobiet, 75 synów, 57 córek, 25 parobków, 23 dziewek), 58 dm., 82 koni, 88 woł., 70 krów, 60 jałow., 88 świń. [...] Trzymali nauczyciela swoim kosztem we wsi; pomimo tego jednak zmuszeni byli płacić szkolne proboszczowi z Poremby.

    [Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 8, 1880–1914]

  2. tjt’s avatar

    Proboszcze z Poręby zawsze umieli egzekwować trybuty, znaczy (rodzinne rewiry, od Broku po Wyszków, wszędzie kuzynostwo).

  3. nameste’s avatar

    @ tjt:

    No, coś podobnego^.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *