Gazeta.pl donosi:
Esther jest jedną ze stewardes związanych z holenderską linią lotniczą KLM.
Czasy się zmieniają. Kiedyś napisano by wprost: „jedną ze stewardes linii KLM”, teraz czytelnik już na wstępie potyka się o tajemnicę: na czym polega powyżej wzmiankowany związek? Ale idźmy dalej (gazeta.pl bacznie śledzi TikToka).
Kto z nas nigdy nie bał się w dzieciństwie potworów i zjaw skrywających się w zakamarkach pokoju? Wiele osób wciąż odczuwa niepokój związany z pustą przestrzenią pomiędzy miejscem do spania a podłogą, szczególnie w hotelach. W końcu trudno jest czuć się całkowicie swobodnie w nieznanym miejscu, do którego ludzie mogą uzyskać dostęp bez naszej wiedzy. Mając to na uwadze, stewardesa Esther postanowiła podzielić się sprytnym sposobem na sprawdzanie, czy nikogo nie ma pod łóżkiem bez konieczności patrzenia.
Jaki to sposób?
Esther [...] zdradziła, że wystarczy wturlać butelkę pod łóżko. Możemy spać spokojnie, jeśli przedmiot wyleci z drugiej strony. Powody do obaw pojawiają się, dopiero gdy ten zatrzyma się pod meblem.
Dlatego stewardesa Esther zawsze ma przy sobie butelkę. Niemniej, ja bym się bardzo bał, gdyby wturlana butelka wyleciała z drugiej strony. Przytomny czytelnik w komentarzu również podsyca strach:
Myślę, że potwór pod łóżkiem jest na tyle sprawny, by uchylić się i przepuścić butelkę pod swym obmierzłym cielskiem.
* * *
Tymczasem BL ogłosiło, że jest już nowy numer biBLioteki. Jako nieustraszony [akurat, ech] czytelnik tejże idę czytać. A tam suspens. Zamiast treści pod dwoma linkami:
Porzeczka, poziomka, nieczytelny podpis | Jakub Skurtys | Impresja Jakuba Skurtysa na temat poezji Joanny Łępickiej
oraz:
Historia jednego wiersza: „City of Zeugma” | Joanna Łępicka
jest jednobrzmiący komunikat:
Premiera materiału 14 lutego o godzinie 20:00.
Jak przeturlać butelkę pod linkami, by upewnić się, że te teksty istnieją? Zwróćcie też uwagę na sadyzm: mają się obydwa pojawić jednocześnie; od którego zacząć?! Normalnie suspensorium.
* * *
Mistrzem suspensu jest Adam Kaczanowski. Na spotkaniu autorskim z Dawidem Kujawą (wokół Pocałunków ludu) zapowiedział własny performans, a potem, ścichapęk, siedział i zadawał niewinne [raczej eufemizm] pytania.
Wreszcie nadszedł czas: wstał, rozebrał się do pasa, założył na siebie fabrycznie nowy [to istotne: BHP] łańcuch do opon, po czym krążył po sali i ryczał (chyba coś staro‐ lub młodopolskiego; był tak przerażający, wskutek długiego oczekiwania‐na, że prawie nie rozróżniałem słów).
Niedawno mignęła mi w sieci zajawa relacji z innego spotkania; Kaczanowski znowu rozebrany do pasa. Jasne, że nie kliknąłem.
* * *
To ciągle podsycane napięcie...
-
Kaczanowskiemu i jego performensom poświęciłxm dużo uwagi w ankiecie powarsztatowej od BL. Napisałxm: „dlaczego on ciągle rozbiera się na scenie?”.
-
@ gustosz:
No właśnie ja sam do końca nie wiem dlaczego, robię tak od 1995 roku, za każdym razem właściwie i już zapomniałem, dlaczego właściwie to robię, po prostu taka się zrobiła tradycja!
-
@ nameste:
Ale poza zdjęciem z siebie góry, zawsze coś dokładam i wtedy koszty rosną (a to 10 kg bananów z Carrefour jak byłem człowiekiem‐małpą, a to kilo pstrąga z Carrefoura, albo kij golfowy albo łańcuchy śniegowe). To są inwestycje!
5 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2023/02/suspens/trackback/