omownie

Tekst tego dzieła polega na ostentacyjnym przebraniu, z którego czerpie rozliczne korzyści. Wrócimy do nich. Sam kostium krojony podług reguł dalekich terytoriów; pojęcia i ich szeregi rzeźbi się tam w twardym powietrzu. Są naraz: przejrzyste z dystansu, a w bliskim kontakcie stawiające nieustępliwy opór; próby ich obejścia więzną na fałszywych ścieżkach.

Mało kto podjął lekturę dzieła, jeszcze mniejsza garstka sięgnie poń w przyszłości. Ze szkodą. Nasz czas przedkłada praktykę komercyjną nad krytykę pojedynczych poczynań; to czas fast foodu. Masowe wytwórnie szklanych paciorków opłacają szeregi komiwojażerów, ci przekonują lud, że (fabryczne) szkiełko jest rękodziełem, innym i lepszym od poprzednich. To fałsz. Pojęcia w odwrocie, w polu władztwo zdarzeń.

Pod prąd tego nurtu idzie autorka dzieła. Niespiesznie. W rzadkich próbach zrozumienia jej trudu powiadano: żeby zjeść, trzeba zgromadzić składniki, poznawszy ich naturę; obmyć, kroić lub wiązać, odnaleźć kolejność czynności i ich znaczenie, możliwe i konieczne zależności. Potem gotować, oczekując potwierdzenia albo niespodzianki. Powiadano: stawką nie jest sytość. Stawką jest wskazanie dróg rozumienia przepisów. Przejście od słów przez substancje do smaku. Książki [kucharskie] z dalekich stron żądają składników u nas niedostępnych lub nazbyt kosztownych (czym je zastąpić?) albo trenigu czynności u lokalnych mistrzów (kto tam pojedzie się uczyć, zapomni smaki macierzyste i wyzuje się z wiedzy o [naszych, możliwych] substytutach). Powiadano wreszcie: celem jest gromadzenie wiedzy o przepisie postępowania z przepisami, a nie one same. Nie będzie [ta wiedza] prosta. W wielorakich ramach ujawni każdorazowo zależność przepisu od przypisów. Nie należy jednak dawać wiary tym, co twierdzą, że przypisy zastąpią własne doświadczenie, ani tym, co mówią, że da się posiąść doświadczenie bez studiów i praktyki, a tym samym głoszą przypisu zbędność.

Korzyści z przebrania jakie są. Mądrość innej domeny z pozoru nie pasuje do naszych zatrudnień. Wnikliwy wie, że to pryzmat, nie lustro. Lustra zwodzą szczegółem i przyzwyczajeniem do widzianej postaci. Lustro mami barwą ubioru, przykrywa nim ruch w tańcu. To jeden z przykładów. Tymczasem sposoby rozszczepiania odrywają od dosłowności obrazu, pokazując metodę. Rąb drewno jak światło, a unikniesz sęków. Korzyścią dalszą jest możliwość przejęcia [katalogu] aspektów [tam] już rozpatrzonych. Czy mogą mieć zastosowanie w naszej domenie? Jeśli okaże się, że tak, małym kosztem [nie podlegająca karze kradzież] zyskujemy obfity kęs wiedzy, szmat pola na nowe ćwiczenie. Są i inne korzyści.

aneks 1

O regułach. Znużeni hałasem wszechobecnych porad i nakazów [ob. „paciorki” powyżej] popadają niekiedy w kpinę podszytą postawą rezygnacji. Czas sprzyja przeoczaniu [takich] świadectw.

[światem rządzi] szesnaście paradoksów

dwanaście krótkich przykazań [których trzeba przestrzegać, tylko nikt nie wie, jak one brzmią i właśnie dlatego panuje taka samowolka]

siedem pustych szklanek

aneks 2

O substytutach. Poznajmy parodię; za nią stoi głęboka niewiara.

Wywar w ilości 3 litrów przygotuj tak, jak zwyczajny rosół z ryby. W Owerni używa się do tego miejscowej odmiany wina musującego, niedostępnej na rynku; w tym wypadku każdy dobry szampan będzie zadowalającym substytutem.

Rozumiem przez to substytut, który zadowala m n i e. Puryści podają rosół z ryby jako przyczynę, dla której w ogóle nie sposób przygotować farce double. W La Tour Lambert, jak słusznie twierdzą, metoda przechowywania rosołu pozwala, aby ewoluował, nie psując się: w podobnych amforom słojach, składowanych w najchłodniejszych głębiach wielkiej groty, słaba, nieustająca fermentacja nadaje odwiecznej miksturze wykwintną, fiołkową kwaskowość. To, powiadają, jest niepowtarzalne. Ja zaś uważam, że 30 kropel olejku omanowego odtworzy ten smak tak doskonale, że przekona nawet najczujniejsze podniebienie.

aneks 3

Pytający. O jakim dziele mowa?


PRZYPISY

[1] w aneksie 1: za blogonotą z: Przepływy Macieja Libicha
[2] w aneksie 2: fragment z: Wiejska kuchnia z Francji centralnej Harry’ego Mathewsa, przeł. Tadeusz Pióro, LnŚ 6/1998

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *