przyjaźń u Deleuze’a

W maju 2022 „Machina Myśli” opublikowała polskie tłumaczenie [Antonina Januszkiewicz] transkrypcji rozmowy z Gillesem Deleuzem, kawałek „F jak przyjaźń”. F [jak la fidélité, wierność], bo A [jak l’amitié, przyjaźń] było już zajęte. Kawałków jest 26, składają się na cykl L’Abécédaire de Gilles Deleuze, łączny czas 7:33, można wszystkie znaleźć na jutubie (z ang. napisami).

Nakręcono ten interaktywny felieton Deleuze’a w kawałkach (sygnowanych kolejnymi literami alfabetu) w latach 1988–1989; rozmówczynią filozofa była dziennikarka telewizyjna Claire Parnet, ale nie byle jaka dziennikarka [zob.]; dziś słowo „dziennikarz” znaczy co innego, a „telewizyjny” – oznacza dno dna. Inne czasy. Widać to zresztą po poniższym kadrze:

W transkrypcji ten moment opisano jako:

[Zmiana taśmy; realizator klaszcze w ręce, reżyser ogłasza „Kaseta czternasta”]

...i rzeczywiście, facet wyglądający jakby się urwał z ówczesnej francuskiej komedii klaszcze, ale jest to handmade^ klaps. Twarz Deleuze’a wewnątrz paszczy klapsu, wnętrze prywatne (i niezmienne w cyklu), wyraźnie widać dym snujący się z papierosa palonego przez Claire Parnet. Która zadaje inteligentne (w ramach konwencji) pytania, nie narzuca się, ale wchodzi też w interakcje, gdy uzna za stosowne.

Skromność tej realizacji w żadnym razie nie przekreśla jej jakości.

* * *

A więc przyjaźń. Wdzięk:

Fakt, że ma się komuś coś do powiedzenia, że czujecie się dobrze razem bez wspólnych idei, bez czegoś, do czego można by to przypisać… Mam jedną hipotezę, to, że każdy z nas jest zdolny do uchwycenia pewnego typu – nigdy nikt nie może naraz pochwycić wszystkich typów – pewnego typu wdzięku (le charme). Chodzi o postrzeganie wdzięku. Ale czym jest to, co nazywam wdziękiem? [...] czyjś gest, czyjaś myśl, nawet zanim stanie się znacząca, czyjś gest, czyjaś skromność. Wdzięk rozciąga się w ten sposób aż do samego życia, aż do swoich witalnych korzeni. I tak oto stajemy się czyimś przyjacielem.

Rozumienie języka:

Ktoś wysyła znaki – odbieramy je albo ich nie odbieramy, ale sądzę, że wszystkie przyjaźnie mają tę podstawę. Uczynić się wrażliwym na znaki wysyłane przez kogoś, to jest to, co myślę, że wyjaśnia... Wtedy możemy siedzieć z kimś godzinami bez słowa, albo najlepiej, mówiąc rzeczy całkowicie nieznaczące, ogólnie rzecz biorąc, po prostu mówiąc. To jest komiczne. Przyjaźń to komizm.

Na przykład Foucalt:

Chodzi o to, nie miałem żadnej potrzeby rozmawiania z nim, rozmawialiśmy wyłącznie o rzeczach, które nas bawią. Prawie jakby przyjaźnić się znaczyło tyle, że widzimy się z kimś i mówimy, a nawet nie musimy mówić, o tym, co nas dziś bawi, ostatecznie prawie we wszystkim, co by się nie działo, co nas bawi w tych wszystkich katastrofach. Ale Foucault, dla mnie to wspomnienie kogoś kto... No właśnie, kiedy mówię o wdzięku, o gestach, gesty Foucaulta były niesamowite. Jak gesty metalu albo suchego drewna, gesty bardzo dziwne, bardzo fascynujące, bardzo piękne... [wytł. moje – n.]

Dygresje, sporo ich.

Uwielbiam nie ufać przyjacielowi. Dla mnie przyjaźń to...

Parnet: Ta grecka skłonność do sporów…

Deleuze: ...podejrzliwość. Godzina, w której... Jest taki wers niemieckiego poety, który bardzo lubię, który mnie wiele nauczył. „Między nocą a dniem (entre chien et loup) jest godzina, w której nie można ufać nawet przyjacielowi”. Jest godzina, w której trzeba wystrzegać się przyjaciela.

* * *

Gdyby ktoś był mocno zainteresowany postacią G.D. (a, jak wiemy, sporo osób takie zainteresowanie [dziś] deklaruje, jako rodzaj trade mark), mógłby pokusić się o „analizę konwersacyjną” dotyczącą rytmu naprzemiennego zakładania i zdejmowania okularów oraz związku tego rytmu z treścią wypowiedzi.

W jednym z krótszych kawałków, „T jak tenis”, Deleuze jest (totalnie^) bez okularów. Dowiadujemy się, że impuls do umasowienia [„proletaryzacji”] tenisa dał Borg (z tą jego Jezus‐podobną fryzurą, aha), a z kolei McEnroe był typowym przykładem [tenisowego] arystokraty. I parę innych rzeczy, o których nie pisze D.F. Wallace.

* * *

W Latach Ernaux nie ma wzmianki o Deleuzie. Natomiast w kanonicznym filmowym portalu IMDB ten dokumentalny cykl zyskał ocenę 8,8/10.

* * *

G.D. chodzi w tej kawałkowanej rozmowie po syntezach i konceptach. Nie miesza synchronii z diachronią. W kwestii „przyjaźń” nie zająknie się o genezie (jak to jest z rolą wspólnego doświadczenia, typu szkoła, front, dzielona kawiarnia itp.). Kawałek J [jak la joie, radość] zawiera m.in. koncept kapłana jako postaci reprezentującej „nieskończony dług ludzkości” [wobec boga], a więc dług Izraelitów zaciągnięty u Jahwe (ws. przymierza), potem dług „grzechu pierworodnego” w chrześcijaństwie; Deleuze stawia hipotezę, że wściekła niechęć Nietzschego wobec tego konceptu i kultury, która go wymyśliła, jest wspólnym mianownikiem wszystkich tych passusów u niego, które współcześnie oskarża się o antysemityzm.

* * *

Znajduję te rozmowy z Deleuzem jako relaksujące, a zarazem ożywcze. Gdyby tak codziennie, do porannej kawy dnia powszedniego jeden odcinek? Pięć tygodni (kto wie?) inspiracji.

Jeśli tylko macie ucho (na francuski) lub oko (na angielskie napisy). Polecam.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *