na głuchotę nie ma rady, ale może, kto wie

Na blogu po sąsiedzku atakuje swoim odmiennym rytmem stara polszczyzna w sprawie pozytywistycznej i czułostkowej, a w komentarzach, gdy się po raz setny i nudny zwierzę, że mnie ten odmienny rytm zasadniczo tak, to oczywiście dostaję Masłowską. Już wiele razy dostałem Masłowską, czasem sam nią biję, uważam, że to mocna laska w obu znaczeniach, i mam tu na myśli podpierak oraz dziewczynę, a nie to trzecie, choć może też w jakimś sensie. W związku z tym ja was proszę, tych osób, które mają opinię, ale czytały to tamto, tylko nie to albo Pawia. A weźcie wreszcie.

Tekst nielegalnie skopiowałem z nielegalnego znalezionego w sieci, czyli proszę nie mówić, że trzeba kasy na całość, gdyby się komuś odblokowało. Więc.

Wojna polsko ruska.

Ja wtedy trochę dostaję nerwów.

Ona zgłupiała do reszty? – krzyczę, bo to już mnie doprowadza do ostateczności, do zupełnej utraty równowagi umysłowej. Zgłupiała całkiem do reszty? Czy ona chce mi koniecznie problemy zrobić? Suki na chatę sprowadzić? Przecież jak czasem, to ten dom skrzypi, taki jest pełen amfy. Przecież on jest wytynkowany amfą. A ta idiotka sobie tu seanse samobójcze urządza, myśli sobie, że tu i teraz można bezpiecznie wyłączyć komputer, proszę uprzejmie, przytułek dla samobójców, dom pobytu dziennego dla denatów, państwo z niedrogą eutanazją sobie znalazła, ona sobie raz wreszcie powinna pomyśleć poważnie i uzmysłowić, jaka jest umowa, że w tym domu może być, owszem, ale tylko żywa najwyżej, a jak chce sobie samobój strzelać, to gdzie indziej. Za furtką, ale ani milimetra bliżej.

Natasza w tym czasie, gdy ja mam to załamanie, tą histerię, ze znudzoną miną przeprowadza na Andżeli eksperymenty naukowe. Zagląda jej do ust, trochę się krzywiąc, maca jej po zębach, co sobie potem rękę wyciera o spodnie. Grzebie jej w kieszeniach spodni, grzebie jej w torebce i wywleka jakieś papiery, szpargały, jakieś kartki.

Weź się uspokój, bo jak dobrze pójdzie, to jeszcze zrobimy na niej jakąś kaskę mówi do mnie. Jedno papierzysko to ksero dyplomu z obozu wędrownego w Bieszczadach za zajęcie drugiego miejsca w biegu na orientację. To Natasza od razu drze, podarte wtyka Andżeli do kieszeni i mówi: jak się ta wymokła księżniczka zbudzi ze swego wiecznego snu, to pomyśli, że ostro się wkurwiła i sama sobie podarła. Wtedy jeszcze wysmarkane dwie chusteczki, co wyciera nimi Andżeli usta z pyłu i tego białego jadu, i również wtyka do kieszeni i na koniec jakiś większy halun, listy jakieś. Myślę tak sobie, co za idiotka z tej Andżeli, żeby najpierw nosić niewysłane listy w torebce, a potem dostawać zgona przy Nataszy, zero instynktu samozachowczego, naprawdę.

Lecz co się już stało, to się już nie odstanie, Natasza rozdziera zębami koperty i leci do dużego, co ja lecę za nią, siadam na tapczanie i zaglądam jej przez ramię. Natasza czyta głośno i z trudem pierwszy list. Tam jest napisane tak. Szanowni państwo, droga dyrekcjo. Głośno i stanowczo wnoszę protest i sprzeciw przeciwko powstawaniu w Polsce ogrodów zoologicznych oraz cyrków. Głośno postuluję uwolnienie z nich zwierząt i ich ekstradycję ojczystym krajom. Głośno postuluję uwolnienie nieletnich dzieci od obowiązku zwiedzania w ramach wycieczek czy to szkolnych, czy niedzielnych, tych miejsc kaźni, okrucieństwa, niezawinionego cierpienia. Moim mottem jest w życiu: chcesz, by twoje dziecko zobaczyło ból, zaprowadź je do cyrku. Jestem uczennicą trzeciej klasy liceum ekonomicznego. Moim hobby są między innymi zwierzęta. Razem z przyjaciółmi założyłam organizację animacji ekologicznej, której jestem przewodniczącą. Nie grozimy, lecz ostrzegamy. Z poważaniem uczennica klasy trzeciej liceum ekonomicznego numer dwa, Andżelika Kosz, lat siedemnaście.

Ona się nazywa: Kosz? – pyta Natasza, patrząc niedowierzająco. Po czym bierze długopis z podłogi i swoim analfabetycznym pismem pisze tak. Pe es. Zróbcie nam wszystkim laskę. Napisałabym może i więcej, lecz teraz idę do piekła, czastalawista, zabijemy was.

Po czym śmieje się szatańsko i kawałkiem gumy wyjętym z buzi na powrót zakleja kopertę. Potem są dwie następne. Ten sam list odbity przez kalkę, w tym jeden do Jolanty Kwaśniewskiej, a drugi do ogrodu zoologicznego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Na pierwszym Natasza dopisuje: pe es. W razie dalszego powstawania obozów koncentracyjnych na potrzeby niemieckich turystów, mój kumpel Silny zabije ciebie, twego męża i dzieci. Do zobaczenia w piekle. A na drugim znowu to o lasce. Wtedy wraca do pokoju mojego brackiego, a ja za nią. Andżela jakby trochę się przebudziła i przez chwilę martwię się, że słyszała przez ścianę moje z Natasza przeczytanie jej korespondencji. Natomiast Natasza nie widzi w tym zero problemu. Andżela, obróć się na chwilę na bok do ściany, co? – mówi i kiedy Andżela patrzy na nią bezrozumnie i bezrozumnie się obraca, to Natasza wtyka jej na powrót te listy do torebki.
  1. inz. Mruwnica’s avatar

    W związku z tym ja was proszę, tych osób, które mają opinię, ale czytały to tamto, tylko nie to albo Pawia.

    Zdanie niekomunikatywne. Już lepiej rozumiem to oryginalne z „czymś poważnym” hihi.

  2. nameste’s avatar

    @ inz. Mruwnica:

    Rzeczywiście. Można się potknąć o kropkę i coś sobie złamać.

  3. sheik.yerbouti’s avatar

    Ale właściwie to czemu Pawia ‘wycinaj kody wygrywaj nagrody’ nie?

  4. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Ależ Pawia i to (czyli Wojnę) jak najbardziej tak; blogonotę polecam osobom, które nie czytały ani Pawia, ani Wojny (a jedynie: to tamto), mają zaś gotowe opinie.

  5. ziel’s avatar

    Nazwijze wroga, drogi ^nameste, bowiem jako ze winna jestem rzucenia Masloska, to teraz nie wiem, czy sie na mnie denerwujesz czy przeciwnie? ^

  6. nameste’s avatar

    @ ziel:

    To zależy, jak rzucałaś; wiele osób rzuca Masłoską.

  7. inz.mruwnica’s avatar

    Czy ta notka jest o tym, że Masłoska to Kochanowski w spódnicy?

  8. nameste’s avatar

    @ inz.mruwnica:

    Nie, to bardziej sytuacyjne jest.

  9. nameste’s avatar

    Odnotowuję Koniecznego:

    Kłócił się pan o „Wojnę”? Wśród ludzi pana pokolenia raczej była krytykowana.

    Trochę tak. To nie jest łatwa literatura, bo jest bardzo gęsta. Przy okazji powiem, że tak jak Schulz jest nieprzekładalny na obrazki, bo nie zgadzam się z filmami Hasa czy braci Quay, tak samo jest też z Masłowską. U niej świat tworzy język, i to jest fajne. Tego nie można traktować dosłownie, realistycznie. Ona ma wielką wyobraźnię i znakomicie potrafi kpić. Gówniara to pisała, a taką się dojrzałą umiała posłużyć ironią. Te wszystkie jej świństwa, wulgaryzmy są naprawdę dowcipne, to bardzo śmieszna książka.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *