Dzisiejszy numer sieciowego tygodnika „Nowy Napis Co Tydzień” (#23) przynosi – skromnie ukryty pośród tumultu autorów prawoskrętnych, z wewnątrz linii pisma [przypomnijmy: linii „polityki kulturalnej” zgodnej z ONR‐owską koncepcją katolickiego państwa narodu polskiego] – zestaw trzech wierszy MLB. Oto jeden z nich:
Do kreszu nocy część 1.
vel
Pleść cieśń
vel
Podtrzymać codzienność
vel
Osiodłać strusia
vel
Rachityczne tłukum umysłu
kolejnego mężczyznę
kolejnego psa
kolejny stół
kolejną kobietę
kolejną mysz
kolejną wersalkę
kolejne dziecko
kolejne źrebię
kolejne jajko
jajko w prochowcu
stół w zadymce
wersalkę w pomieszaniu
która jest dusza bez skazy, ech
kto nam przyniesie czereśnie i ser.
Obok w tym numerze znajdujemy szkic Dawida Kujawy o MLB Nijak cię nie zadekretować; o powyżej cytowanym wierszu pisze:
Ostatni z tekstów również nie pozostawia złudzeń co do eksperymentatorskiej nadpobudliwości autora, towarzyszącej mu od lat poetyckiej ekstatyczności – ostatecznie mamy tu do czynienia z utworem posiadającym… pięć tytułów!, odwołujących się do tak odległych kwestii, jak proza Célina („kres nocy” zostaje tu przekształcony w „kresz nocy”) i popularny arabski smakołyk (rachatłukum jako „rachityczne tłukum”). I raz jeszcze spotykamy się z wierszem, który łatwo byłoby uszkodzić, posługując się interpretacyjną sztancą. Spróbujmy więc spojrzeć na utwór przez pryzmat tego, co wiemy już o dorobku Biedrzyckiego. Jeśli od stanów i bytów poetę interesują bardziej procesy i siły, to wyliczane w pierwszych trzech strofach przedmioty, zwierzęta i ludzie (powracające w tych samych konfiguracjach: mężczyzna – kobieta – dziecko, pies – mysz – źrebię, stół – wersalka – jajko) potraktować możemy jako swego rodzaju progi napotykane w jednej linii egzystencji, nad wyraz szybko przecinającej świat, przy czym egzystencja rozumiana byłaby tu raczej jako ruch świadomości niż skupione na sobie, mocno osadzone w rzeczywistości „ja”. Prędkość tego ruchu robi szczególne wrażenie dlatego, że już po chwili spotyka się on z niezwykle liryczną puentą, wprowadzającą ospały nastrój lekkiej nostalgii.
Pięknie tu ściemnia Kujawa (nie wykluczam, że śmiejąc się przy tym w kułak), ściemnia, a przynajmniej nie rozjaśnia. Wiersz o pięciu tytułach jest przecież (raczej szyd niż brzyd) podsumowaniem z perspektywy czasu kulturotwórczego znaczenia „brulionu”, ze szczególnym uwzględnieniem postaci, postawy i twórczości Marcina Sendeckiego; z powodów, powiedzmy, biograficznych MLB ma poniekąd prawo do takiego podsumowania.
W blogonocie sprzed dwóch lat cytowałem z nagrodzonego (Nagroda im. Szymborskiej) wówczas tomiku W Sendeckiego (BL 2016) utwór:
42.
Karolina przyniosła czereśnie i ser.
...z wymienionych w popiątnym tytule kategorii opisowych tu pasuje „podtrzymać codzienność”.
Zastosowanie pozostałych czterech nie jest jakoś dojmująco trudne. W tekście wiersza z kolei można zwrócić uwagę na pierwsze „jajko” (to „kolejne”): kto chce, może odnieść je do Farszu (2011). Drugie (oj, złośliwe), śmiałym ruchem zagarnia i Casablankę (plus wariant z Kermitem), i Chandlerowskie Długie pożegnania. Tribute to... (Baran, Sendecki, Świetlicki; 1997); nie da się też nie wspomnieć o kanonicznej postaci literackiego obłołysego jajka (Humpty Dumpty).
W tejże blogonocie (ustęp „słowa wytarte” [dykcja, idiom, gest]) diagnozowałem:
Wyłażące z każdej lodówki dekadę czy dwie temu słówko dykcja ustąpiło co do częstości wszędobylskiemu dziś gestowi; nazwijmy to „przesunięciem performatywnym”.
I pewnie to właśnie jest najporęczniejsza kategoria do analizy (czy choćby próby zrozumienia) zjawiska (dość) masowej afiliacji środowiska (młodopoetyckiego) do „Nowego Napisu”. Na czym polega ten gest?
* * *
W Instytucie Literatury (i powiązanych przedsięwzięciach) życia nie ma; życie jest na BALu Stonera Polskiego, na imprezach Krakowskiej Szkoly Poezji im. A.F., w szesnastu innych miejscach. W IL (i pow.przeds.) jest tylko kasa (por. jednak TANSTAAFL).
Jak już pisałem (elsewhere) sprawa się tli jak skrywany pożar torfu. Bardzo jestem ciekaw pierwszych głosów (analitycznych), które wykroczyłyby ponad poziom ideolo‐pyskusji.
Czereśnie i ser, frukta i wety. Jak długo przyjdzie jeszcze czekać z popcornem w dłoni.
-
liść na otrzeźwienie zawsze mile widziany, perwersyjnie dziękuję; nie wiem tylko, skąd podobne oczekiwania – po pionową hermeneutykę to stoi kolejka na ten stragan naprzeciwko
-
w kwestii formalnej: cieśń.
w kwestii kwestii: já se nebojím, já mám
rakovinuhypertenzi.pozdrawiam –
4 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2019/11/frukta-i-wety/trackback/