W gustownie zdobionej, krótkiej, ale jakże inspirującej trombce face‐of‐boe pada pytanie:
Czy hasło etykieta musi być ilustrowane szarmanckim (ahem) zachowaniem mężczyzn wobec kobiet? A odwrotnie to jak? A z zamazaniem, wykluczeniem płci to jak? W postpłciowym internecie jak?
otwierając Gąszcz (słowa Otchłań, Czeluść itp. traktuję jako zarezerwowane) Pytań.
szarm galanta
Rzeczywiście, wszystkie te myszowate słowa – kurtuazyjny, szarmancki, odnoszący się z galanterią – definiowane są (zob. wiki) jako grzeczność z koniecznym przydaniem słówka wyszukana i wskazaniem okoliczności zwłaszcza wobec kobiet. Gdy się zdekoduje te myszy etymologicznie, mamy trójkę pojęć: dwór, wdzięk, rycerz. Lądujemy więc na feudalnym dworze i rozważamy kodeks rycerski.
Będąc jednym z wielu kodeksów honorowych (dotyczących wewnątrzgrupowej relacji władzy), był zarazem kodeksem łowieckim. Feudalne prawo dziedziczenia podporządkowane było zasadzie majoratu, co oznaczało pojawienie się warstwy „młodszych braci”, branych w karby schematem wasalno‐lennym. Naturalną zwierzyną dla tej kawalerki‐ludożerki były kobiety przynależne seniorom. Wersja wyidealizowana tego schematu przejawi się w znanych trójkątach: król Artur – Ginewra – Lancelot czy król Marek – Izolda – Tristan; wersję realną można poobserwować na przykład na królewskim dworze francuskim w znanej relacji Brantôma:
Król Franciszek miłował równie y nadto: bowiem, będąc młodym a swobodnym, bez różnice imał się to tey, to owey, jako iż w owym czasie nie było galanta, by się nie k...ł wszędy po równości: od czego nabawił się choroby przymiotney, która skróciła dni iego. Y nie pomarł zgoła w swoiey starości, bowiem miał ledwie pięćdziesiąt y trzy lata, co było barzo nic: owo, widząc się nękanym y dręczonym od tego cirpienia, rozmyślił w sobie, że jeżeli będzie daley wiódł te amory przygodne, będzie ieszcze gorzey: y, iakoby mądry doświadczeniem, wziął przed się bawić się miłością barzo obyczaynie. K’temu też ustanowił swóy nadobny dwór, nawiedzany od tak cudnych y godnych xiężniczek, wielgich pań y panien, z któremi sobie nie żałował, ieno aby się ustrzec tych szpatnych chorób y nie plugawić więcey swego ciała dawną sprosnością: za czym cieszył się a wspomagał miłowaniem nie wszetecznem, ieno wdzięcznem, lubem a czystem.
Nawiasem mówiąc, późniejszy tytuł francuski, nadany przez XVII‐wiecznego wydawcę Żywotów pań swawolnych, brzmiał: Les dames galantes i nic dziwnego, że nasze myszowate słówko znajdziemy w powszechnie współcześnie używanym sklepie galanteryjnym, pełnym błyskotek, luksusowych dodatków do stroju, słowem – trybutów składanych przez szarmanckiego kobiecie pożądanej, dowodów, że grzeczność rzeczywiście jest wyszukana (co oznacza, że grzeczny się starał).
maska władzy
Kodeksy honorowe na ogół służą zakryciu schematu realnej władzy maską powinności, cnoty i rytuału. Postfeudalna rycerskość wraz z późniejszą historycznie romantycznością to nadal obowiązujący w kulturze patriarchalnej schemat (powiedzmy) rytuału godowego, którego rozmaite utrwalone w obyczaju echa (np. polski cmok‐nonsens) patriarchat wspierają i z patriarchatem korelują. Rzućmy jeszcze okiem na dosłowny kodeks łowiecki, w którym funkcja maskująca (maskująca realia zabijania) wypiętrzyła się w formy poniekąd oszałamiające:
Do najważniejszych zagadnień etycznych na polowaniu należy
- postępowanie myśliwego wobec zwierzyny, zwłaszcza:
- etyka strzału, obejmująca sam strzał i postępowanie przed i po jego oddaniu
- postępowanie z upolowaną zwierzyną: tuszą (patrz: pokot) oraz trofeum,
- postępowanie myśliwego wobec uczestników polowania (myśliwych i pomocników), psa myśliwskiego, ptaka łowczego, przyrody (środowiska naturalnego – łowiska), ludności zamieszkałej na terenie łowisk.
Kultywowanie zwyczajów i ceremoniału łowieckiego, które wypływają z głęboko zakorzenionej tradycji, poprzez oddanie czci i godne obchodzenie ze zwierzyną, są wyrazem stosunku myśliwych do przyrody. Etyka łowiecka konsekwentnie wskazuje na obowiązek okazywania szacunku do upolowanej zwierzyny, przy czym zachowanie walorów tuszy oraz znajomość sztuki kulinarnej stanowią istotny element tradycji i kultury polskich myśliwych.
Szacunek do kładzionej pokotem tuszy wymaga zachowania jej walorów [kulinarnych]. I kurtuazji, by nie powiedzieć – galanterii. No i ta „etyka strzału”, heh.
Ale znane nam z savoir‐vivre’u zwroty grzecznościowe też pochodzą bezpośrednio od relacji władzy. Wasza miłość – odwołuje się do miłosierdzia („oszczędź pokornego sługę”), wielmożny/a pan/i do pozycji społecznej („wiele [więcej niż ja] możesz, oddaję ci przeto wyraz szacunku”), pan/i – to zwrot bezpośrednio wasalny, tak się adresuje seniora (jego Guinewrę) w dosłownym, feudalnym znaczeniu.
nowy savoir‐vivre
Potrzebny jest nam nowy savoir‐vivre, w którym grzeczność opierałaby się na czymś innym niż relacja władzy. Choć właściwie należałoby wcześniej zapytać, czy grzeczność w ogóle jest potrzebna. Moja odpowiedź jest pozytywna, bo przez „grzeczność” rozumiem formę nadawaną niezbędnemu konformizmowi społecznemu.
Na czym ją oprzeć? Oto jest pytanie, na które nie widać w tej chwili (jak sądzę) dobrej odpowiedzi.
także na temat:
-
nameste :
Moje pytanie brzmi: czy to rzeczywiście aksjomat.
Elementarna logika mi się kłania i nie bardzo wiem, na czym polega problem, co ma do rzeczy aksjomat i co by było, gdyby to nie był aksjomat.
Ryzykując że to nie na temat, powiem co myślę: otóż w całym zmartwieniu, że tradycyjna grzeczność opiera się na relacji władzy, robisz etymological fallacy. Znaczy jasne, jak ktoś postuluje, żeby przywrócić „przedwojenną uprzejmość” or sth, to najpewniej idzie o przywrócenie (wyobrażonej/wyidealizowanej) przedwojennej relacji władzy. Ale! Jak ja mówię do pana Heńka, żeby mi pan, panie Heńku, kibel naprawił, to przecież nie dlatego, że on ma nade mną władzę.
-
@ czescjacek: Może i pan Heniek nie ma nad tobą władzy ani ty nad nim, ale chodzi o to, że swojej wobec siebie grzeczności dajecie wyraz przy użyciu słownictwa, którym jeden pan szlachetka wyrażał szacunek nie tylko suwerenowi, ale też innemu szlachetce, którego nazywał „panem” w sensie „równy mi, bo taki sam jak ja pan dla czerni”.
@ dosłowny kodeks łowiecki: „urocze” jest też to, że ową „ludność zamieszkała na terenie łowisk” jest wymieniona na ostatnim miejscu, po psie i ptaszynie łowczej (z całym ekoszacunkiem dla zwierza)...
-
czescjacek :
Jak ja mówię do pana Heńka, żeby mi pan, panie Heńku, kibel naprawił, to przecież nie dlatego, że on ma nade mną władzę.
Niestety on tę władzę ma, bo potrzebujesz sprawnego kibla a to on wie, jak go naprawić. Choć w tym przypadku „panie Heńku” zamiast „chodź tu ścierwo, dam ci talara” łagodzi szorstkość usługi.
A skoro była już anegdota o Usiech, to może spójrzmy na Szwedów? Czy dzieci zwracające się do obcych wujku/ciociu nie są dowodem jakiejś próby ustanowienia Wielkiej Rodziny Człowieczej (albo co najmniej Rodziny Szwedzkiej)?
-
Aethelstan :
ludność zamieszkała na terenie łowisk” jest wymieniona na ostatnim miejscu, po psie i ptaszynie łowczej
Bo ludność się kulinarnie słabo nadaje i (chyba) nie wolno wieszać jako trofeum na kominkiem.
-
Przypomniał mi się artykuł Agnieszki Graff i późniejszy wywiad, przeprowadzony z nią przez Pacewicza, w którym międlił kwestię komplementów z paroma znaczącymi fragmentami na temat („Dla cudzoziemek to cmokanie jest źródłem udręki; pewna Angielka mówiła mi, że Polacy wciąż jej przypominają, że jest tylko kobietą, i pod pozorem szarmanckich gestów dokonują rytualnych aktów agresji.”)
-
nameste :
A tymczasem tym, co ją spotkało [i Chińczyka też] był jawnie okazywany brak szacunku.
Samaniewiem. Na moje oko klasyczne niezrozumienie innego języka&kultury: uważała, że niewstanie jak się do ciebie mówi to umyślny brak szacunku, a chyba raczej w Stanach w ogóle nie ma takiego pomysłu, że wstanie/niewstanie jest powiązane z szacunkiem. Bo co, potem jak się okazała mądra, to wstawali, jak do nich mówiła? Przypuszczam że wątpię.
nameste :
czy mamy pod ręką inną niż formalna władza (hierarchia społeczna, relacje starszeństwa i przełożeństwa) podstawę, na której można oprzeć uniwersalnie działający w danym społeczeństwie savoir‐vivre
Ach. No więc I can tell from some intuicja and reading quite a few books, że to źle postawione pytanie: podstawa, na której się opiera jakaś konwencja, bardzo szybko odrywa się od samej konwencji.
-
Powiedziałbym, iż nie tylko dzisiejsza grzeczność wynika z dużego dystansu władzy (co anegdotka ładnie ilustruje, nawet z gradacją), ale wciąż ten dystans utwierdza. Usunięcie zwrotów odwołujących się do hierarchii obniżyłoby poziom dystansu władzy.
No bo że język kształtuje świadomość, to nie mam chyba co powtarzać. -
nameste :
No i np. Szwedzi przeszli generalnie na „ty”.
Meanwhile in (Soviet) Russia... Zastanawiam się, na ile euroatlantyckie normy (i tak mocno zróżnicowane, co widać powyżej) pozostaną dominujące. Czy normy np. chińskie/koreańskie/hinduskie/japońskie nie zaczną się przesączać do jakiegoś ogólnego korpusu zachowań, nauczanego w globalnym cross‐cultural‐etiquette? Czy nie powinniśmy włączać kow‐tow w wersji lekkiej (np.przyklęk) do naszego repertuaru?
-
Etyka strzału jest potrzebna, nawet jeśli w 50% przypadków tylko „zakrywa schemat”.
-
To tak jak z zasadami wykonywania kary śmierci. To że nie rozrywamy końmi jest bleeding obvious, a jednak, a jednak reguluje się sposoby jej wykonywania w pierdyliardach paragrafów.
-
Zgadzam, ale to zło konieczne. Wystarczy jeśli taki zapis skłoni jednego młodszego łowczego z poprucia sarnie po nogach, i tak dalej.
-
Potrzebny jest nam nowy savoir‐vivre, w którym grzeczność opierałaby się na czymś innym niż relacja władzy. Choć właściwie należałoby wcześniej zapytać, czy grzeczność w ogóle jest potrzebna. Moja odpowiedź jest pozytywna, bo przez „grzeczność” rozumiem formę nadawaną niezbędnemu konformizmowi społecznemu.
Na czym ją oprzeć? Oto jest pytanie, na które nie widać w tej chwili (jak sądzę) dobrej odpowiedzi.
Może po prostu oprzeć ją na zasadzie: „bądź uprzejmy zawsze dla wszystkich”? Anglicy wydają się z powodzeniem ją stosować. Jest to tzw. ‘negatywna uprzejmość’, a więc szacunek dla potrzeby innych do niebycia zmuszanym oraz do prywatności. Jednym słowem: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.
-
Dziękuję za link a wątku pobocznego nie ciągnę.
-
Nameste, czy Ty planujesz jakąś rewolucję? („rewolucje (...) burzą relacje władzy, stanowiąc nowe reguły uprzejmości (...)”, „się zastanawiam, deliberując, czym zastąpić polski (...) savoir‐vivre (...)”)
Nieuprzejmością jest złamanie tego kanonu, czyli (pośrednio) zanegowanie relacji władzy, jaka się w savoir‐vivre skrywa. I teraz: „bądź uprzejmy wobec wszystkich” oznacza: nie naruszaj niczyjego, wpojonego przez wychowanie/kulturę, przeświadczenia co do kwestii „co jest grzecznie, a co nie”, czyli – dalej – nie kontestuj społecznie funkcjonujących relacji władzy (czy: „władzy”).
No tak. Znakomicie się to sprawdza w relacjach międzykulturowych, ba – zdaje się być wręcz niezbędne. Wydaje się też (w dalszym ciągu na przykładzie Zjednoczonego Królestwa), że zasada stosowana wewnąrzkulturowo konserwuje relacje władzy – brytyjski system klasowy jest znakomicie zakonserwowany.
Z drugiej strony świetnie eliminuje agresję z przestrzeni publicznej.Z trzeciej strony polski s‑v też ma swoje dobre strony. Pamiętam swoje pierwsze tygodnie w pracy w ZK – powszechna uprzejmość powodowała, że bardzo trudno mi bylo odczytać mapę hierarchii w grupie, czy też nadać priorytet zadaniom.
Ja bym chętnie ten polski s‑v zmieniła na angielski, właśnie ze względu na eliminację agresji, ale to niestety niewykonalne. Mogę co najwyżej liczyć na powolną, przypadkową ewolucję. Rewolucji wolałabym raczej uniknąć!
-
Już na dole dyskusyjnych schodów przyszło mi do głowy, że oprócz wygładzania głosu i składni nadawcy można by sugerować i lekkie stępienie wrażliwości odbiorcy. Niekiedy ludzie są tak uwrażliwieni i uczuleni, że żaden zasób dbałości o nich nie pomoże, bo wszystko może ich zranić.
Jakiekolwiek skojarzenia z mieszkańcami jakiegokolwiek obszaru geograficznego sa przypadkowe i niezamierzone.
31 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/08/wyszukiwanie-grzecznosci/trackback/