wyszukiwanie grzeczności

W gustownie zdobionej, krótkiej, ale jakże inspirującej trombce face‐of‐boe pada pytanie:

Czy hasło etykieta musi być ilustrowane szarmanckim (ahem) zachowaniem mężczyzn wobec kobiet? A odwrotnie to jak? A z zamazaniem, wykluczeniem płci to jak? W postpłciowym internecie jak?

otwierając Gąszcz (słowa Otchłań, Czeluść itp. traktuję jako zarezerwowane) Pytań.

szarm galanta

Rzeczywiście, wszystkie te myszowate słowa – kurtuazyjny, szarmancki, odnoszący się z galanterią – definiowane są (zob. wiki) jako grzeczność z koniecznym przydaniem słówka wyszukana i wskazaniem okoliczności zwłaszcza wobec kobiet. Gdy się zdekoduje te myszy etymologicznie, mamy trójkę pojęć: dwór, wdzięk, rycerz. Lądujemy więc na feudalnym dworze i rozważamy kodeks rycerski.

Będąc jednym z wielu kodeksów honorowych (dotyczących wewnątrzgrupowej relacji władzy), był zarazem kodeksem łowieckim. Feudalne prawo dziedziczenia podporządkowane było zasadzie majoratu, co oznaczało pojawienie się warstwy „młodszych braci”, branych w karby schematem wasalno‐lennym. Naturalną zwierzyną dla tej kawalerki‐ludożerki były kobiety przynależne seniorom. Wersja wyidealizowana tego schematu przejawi się w znanych trójkątach: król Artur – Ginewra – Lancelot czy król Marek – Izolda – Tristan; wersję realną można poobserwować na przykład na królewskim dworze francuskim w znanej relacji Brantôma:

Król Franciszek miłował równie y nadto: bowiem, będąc młodym a swobodnym, bez różnice imał się to tey, to owey, jako iż w owym czasie nie było galanta, by się nie k...ł wszędy po równości: od czego nabawił się choroby przymiotney, która skróciła dni iego. Y nie pomarł zgoła w swoiey starości, bowiem miał ledwie pięćdziesiąt y trzy lata, co było barzo nic: owo, widząc się nękanym y dręczonym od tego cirpienia, rozmyślił w sobie, że jeżeli będzie daley wiódł te amory przygodne, będzie ieszcze gorzey: y, iakoby mądry doświadczeniem, wziął przed się bawić się miłością barzo obyczaynie. K’temu też ustanowił swóy nadobny dwór, nawiedzany od tak cudnych y godnych xiężniczek, wielgich pań y panien, z któremi sobie nie żałował, ieno aby się ustrzec tych szpatnych chorób y nie plugawić więcey swego ciała dawną sprosnością: za czym cieszył się a wspomagał miłowaniem nie wszetecznem, ieno wdzięcznem, lubem a czystem.

Nawiasem mówiąc, późniejszy tytuł francuski, nadany przez XVII‐wiecznego wydawcę Żywotów pań swawolnych, brzmiał: Les dames galantes i nic dziwnego, że nasze myszowate słówko znajdziemy w powszechnie współcześnie używanym sklepie galanteryjnym, pełnym błyskotek, luksusowych dodatków do stroju, słowem – trybutów składanych przez szarmanckiego kobiecie pożądanej, dowodów, że grzeczność rzeczywiście jest wyszukana (co oznacza, że grzeczny się starał).

maska władzy

Kodeksy honorowe na ogół służą zakryciu schematu realnej władzy maską powinności, cnoty i rytuału. Postfeudalna rycerskość wraz z późniejszą historycznie romantycznością to nadal obowiązujący w kulturze patriarchalnej schemat (powiedzmy) rytuału godowego, którego rozmaite utrwalone w obyczaju echa (np. polski cmok‐nonsens) patriarchat wspierają i z patriarchatem korelują. Rzućmy jeszcze okiem na dosłowny kodeks łowiecki, w którym funkcja maskująca (maskująca realia zabijania) wypiętrzyła się w formy poniekąd oszałamiające:

Do najważniejszych zagadnień etycznych na polowaniu należy

  • postępowanie myśliwego wobec zwierzyny, zwłaszcza:
    • etyka strzału, obejmująca sam strzał i postępowanie przed i po jego oddaniu
    • postępowanie z upolowaną zwierzyną: tuszą (patrz: pokot) oraz trofeum,
  • postępowanie myśliwego wobec uczestników polowania (myśliwych i pomocników), psa myśliwskiego, ptaka łowczego, przyrody (środowiska naturalnego – łowiska), ludności zamieszkałej na terenie łowisk.

Kultywowanie zwyczajów i ceremoniału łowieckiego, które wypływają z głęboko zakorzenionej tradycji, poprzez oddanie czci i godne obchodzenie ze zwierzyną, są wyrazem stosunku myśliwych do przyrody. Etyka łowiecka konsekwentnie wskazuje na obowiązek okazywania szacunku do upolowanej zwierzyny, przy czym zachowanie walorów tuszy oraz znajomość sztuki kulinarnej stanowią istotny element tradycji i kultury polskich myśliwych.

Szacunek do kładzionej pokotem tuszy wymaga zachowania jej walorów [kulinarnych]. I kurtuazji, by nie powiedzieć – galanterii. No i ta „etyka strzału”, heh.

Ale znane nam z savoir‐vivre’u zwroty grzecznościowe też pochodzą bezpośrednio od relacji władzy. Wasza miłość – odwołuje się do miłosierdzia („oszczędź pokornego sługę”), wielmożny/a pan/i do pozycji społecznej („wiele [więcej niż ja] możesz, oddaję ci przeto wyraz szacunku”), pan/i – to zwrot bezpośrednio wasalny, tak się adresuje seniora (jego Guinewrę) w dosłownym, feudalnym znaczeniu.

nowy savoir‐vivre

Potrzebny jest nam nowy savoir‐vivre, w którym grzeczność opierałaby się na czymś innym niż relacja władzy. Choć właściwie należałoby wcześniej zapytać, czy grzeczność w ogóle jest potrzebna. Moja odpowiedź jest pozytywna, bo przez „grzeczność” rozumiem formę nadawaną niezbędnemu konformizmowi społecznemu.

Na czym ją oprzeć? Oto jest pytanie, na które nie widać w tej chwili (jak sądzę) dobrej odpowiedzi.


także na temat:

  1. mrw’s avatar

    @Na czym ją oprzeć?

    Na niebyciu bucem.

  2. nameste’s avatar

    @ mrw:

    A jak nie być bucem?

  3. czescjacek’s avatar

    Nie rozumiem problemu: grzeczność się sama kształtuje, nie trzeba jej na niczym opierać?

  4. nameste’s avatar

    czescjacek :

    Nie rozumiem problemu: grzeczność się sama kształtuje, nie trzeba jej na niczym opierać?

    Wyżej dowodzę (czy raczej – ilustruję), że grzeczność, ta tradycyjna, opiera się na relacjach władzy. Jeśli przyjąć to za nie dający się podważyć aksjomat, to tak, masz rację: gdy zmieniają się relacje władzy, grzeczność „sama” się ukształtowuje/dopasowuje. Moje pytanie brzmi: czy to rzeczywiście aksjomat.

  5. mrw’s avatar

    @A jak nie być bucem?

    Używać empatii.

  6. nameste’s avatar

    @ mrw:

    grzeczność oprzeć na niebyciu bucem, czyli na używaniu empatii

    Ale to z jednej strony jest odpowiedź za łatwa,a z drugiej – za trudna.

    Bo po pierwsze reguły grzeczności vel uprzejmości dlatego są (bywają) skuteczne, że działają jakby z automatu, bez trudu. Dzięki temu utrzymuje się beztarciowo niezbędny poziom konformizmu społecznego, realizuje się komunikacja międzyosobowa i minimalizuje się konflikty.

    Jest tu pewna analogia z etyką: stosowanie się do etyki normatywnej wg jakiegoś kodeksu jest prostsze. Choć czasem dochodzi do konfliktu wartości, albo problemu nie przewidzianego przez kodeks, i żeby postąpić etycznie, trzeba się odwołać do etyki sytuacyjnej.

    Podobnie z uprzejmością. Drugi poziom trudu, to rozpatrywanie sytuacji: jak się zachować w takiej to a takiej konfiguracji. Z punktu widzenia podmiota zachowania.

    A wymóg używania empatii to nie tylko grzeczność sytuacyjna, ale nadto wymagająca obejrzenia danej sytuacji „oczami” przedmiota zachowania, innej osoby (np. „czy nie poczuje się urażona, gdy...?”).

    Czyli odpowiedź za łatwa, bo nie uwzględnia wielopoziomowości zachowań i ich regulatorów, a zbyt trudna, bo nieustanne włączanie podsystemu empatii to cholernie ciężka robota jest.

  7. czescjacek’s avatar

    nameste :

    Moje pytanie brzmi: czy to rzeczywiście aksjomat.

    Elementarna logika mi się kłania i nie bardzo wiem, na czym polega problem, co ma do rzeczy aksjomat i co by było, gdyby to nie był aksjomat.

    Ryzykując że to nie na temat, powiem co myślę: otóż w całym zmartwieniu, że tradycyjna grzeczność opiera się na relacji władzy, robisz etymological fallacy. Znaczy jasne, jak ktoś postuluje, żeby przywrócić „przedwojenną uprzejmość” or sth, to najpewniej idzie o przywrócenie (wyobrażonej/wyidealizowanej) przedwojennej relacji władzy. Ale! Jak ja mówię do pana Heńka, żeby mi pan, panie Heńku, kibel naprawił, to przecież nie dlatego, że on ma nade mną władzę.

  8. nameste’s avatar

    @ czescjacek:

    Widzę, że bez anegdoty ani rusz.

    W Stanach spędziłam pięć lat. Przyjechałam naszpikowana stereotypami, najeżona, pełna wrogich uczuć w stosunku do tego społeczeństwa pozbawionego kultury, wychowania i szacunku dla historii. Amerykanie, wiadomo, chamy, buce, nadęte głupki. [...]

    Pisałam doktorat z mikrobiologii na Uniwersytecie of Illinois w Urbana‐Champaign. Niestety, wszyscy doktoranci, nawet ci zagraniczni, nawet bardzo kiepsko mówiący po angielsku, mieli obowiązek uczenia studentów przez co najmniej dwa semestry. W wyniku tego rozporządzenia dochodziło do stałych konfliktów na linii amerykańscy studenci – obcokrajowi wykładowcy. Obrazek czerwonego na twarzy Chińczyka, który oburzony stoi nad rozwalonym na krześle, żującym gumę Amerykaninem był nieodmiennym elementem uczelnianego życia. Ja też czułam się obrażona, że studenci, zwłaszcza mężczyźni, nie wstają, kiedy do nich mówię, stoję koło nich i poświęcam swój czas, żeby coś wytłumaczyć. Złościło mnie, że nie okazują mi cienia szacunku z powodu tego, że jestem starsza, więcej wiem i znajduję się wyżej w akademickiej hierarchii. [...]

    W połowie semestru sytuacja zaczęła się nieco polepszać. Odnalazłam kontakt ze studentami, słuchali mnie, uważali na zajęciach. Nie rozumiałam, skąd wzięła się ta nagła zmiana. Wtedy właśnie zorganizowano kursy dla obcokrajowców. Poszliśmy na nie niechętnie, były obowiązkowe. Kolorową, rozgadaną w różnych językach grupką weszliśmy do sali i usiedliśmy naprzeciwko psychologa. Jak się potem okazało, była to jedna z ciekawszych i ważniejszych dla mnie lekcji kultury amerykańskiej, a pierwszą rzeczą, jaką wtedy usłyszałam było to, że żaden Amerykanin nie będzie szanował mnie tylko i wyłącznie z powodu stanowiska, jakie zajmuję. Na szacunek musicie sobie zasłużyć, powiedział psycholog, pokazując, ile umiecie i kim jesteście jako naukowcy.

    [stąd; podkr. moje]

    Doktorantka z Europy oczekiwała szacunku (wyrażanego przez pewien typ uprzejmości) ze względu na swój hm, status społeczny, na miejsce w hierarchii, w skrócie: pozycję w drabinie władzy, niechby tylko ze względu na „kapitał kulturowy”. A tymczasem tym, co ją spotkało [i Chińczyka też] był jawnie okazywany brak szacunku. Wg kryteriów europejskich raczej, niż „przedwojennych” w sensie, w jakim chyba użyłeś tego słowa.

    Btw, studenci okazali się bucami wg kryteriów mrw, bo całkiem nieempatycznie mieli w dupie i sytuację wewnętrzną doktorantki, i prawie‐że‐apopleksję Chińczyka. Z innego punktu widzenia – wewogle odrzucają uprzejmość na rzecz oscylowania między okazywaniem braku szacunku (merytorycznie nie zasłużyła) a okazywaniem niejakiej sympatii (zasłużyła).

    Moje pytanie w kontekście tego przykładu brzmi: czy mamy pod ręką inną niż formalna władza (hierarchia społeczna, relacje starszeństwa i przełożeństwa) podstawę, na której można oprzeć uniwersalnie działający w danym społeczeństwie savoir‐vivre.

    Say, personalistyczna godność‐człowieka. Zamiast mówić postrzymskie i postszlacheckie cześć, mówisz godnie ci i słyszysz w odpowiedzi w osobie (w skrócie: go‐go — ludź).

  9. Aethelstan’s avatar

    @ czescjacek: Może i pan Heniek nie ma nad tobą władzy ani ty nad nim, ale chodzi o to, że swojej wobec siebie grzeczności dajecie wyraz przy użyciu słownictwa, którym jeden pan szlachetka wyrażał szacunek nie tylko suwerenowi, ale też innemu szlachetce, którego nazywał „panem” w sensie „równy mi, bo taki sam jak ja pan dla czerni”.

    @ dosłowny kodeks łowiecki: „urocze” jest też to, że ową „ludność zamieszkała na terenie łowisk” jest wymieniona na ostatnim miejscu, po psie i ptaszynie łowczej (z całym ekoszacunkiem dla zwierza)...

  10. sheik.yerbouti’s avatar

    czescjacek :

    Jak ja mówię do pana Heńka, żeby mi pan, panie Heńku, kibel naprawił, to przecież nie dlatego, że on ma nade mną władzę.

    Niestety on tę władzę ma, bo potrzebujesz sprawnego kibla a to on wie, jak go naprawić. Choć w tym przypadku „panie Heńku” zamiast „chodź tu ścierwo, dam ci talara” łagodzi szorstkość usługi.

    A skoro była już anegdota o Usiech, to może spójrzmy na Szwedów? Czy dzieci zwracające się do obcych wujku/ciociu nie są dowodem jakiejś próby ustanowienia Wielkiej Rodziny Człowieczej (albo co najmniej Rodziny Szwedzkiej)?

  11. sheik.yerbouti’s avatar

    Aethelstan :

    ludność zamieszkała na terenie łowisk” jest wymieniona na ostatnim miejscu, po psie i ptaszynie łowczej

    Bo ludność się kulinarnie słabo nadaje i (chyba) nie wolno wieszać jako trofeum na kominkiem.

  12. face-of-boe’s avatar

    To ja jeszcze pchnę tę dyskusję w stronę internetu: jak się zachowywać tu i skąd to wiedzieć? Czy dziękować za komcie czy dodawać zwrotnie do blogrolla itp? I takie tam rozterki człowieka nieobytego. Czy etykieta się przenosi z życia? Czy tworzy się nowa? Czy płeć jest nadal ważna?

  13. szwedzki’s avatar

    Przypomniał mi się artykuł Agnieszki Graff i późniejszy wywiad, przeprowadzony z nią przez Pacewicza, w którym międlił kwestię komplementów z paroma znaczącymi fragmentami na temat („Dla cudzoziemek to cmokanie jest źródłem udręki; pewna Angielka mówiła mi, że Polacy wciąż jej przypominają, że jest tylko kobietą, i pod pozorem szarmanckich gestów dokonują rytualnych aktów agresji.”)

  14. czescjacek’s avatar

    nameste :

    A tymczasem tym, co ją spotkało [i Chińczyka też] był jawnie okazywany brak szacunku.

    Samaniewiem. Na moje oko klasyczne niezrozumienie innego języka&kultury: uważała, że niewstanie jak się do ciebie mówi to umyślny brak szacunku, a chyba raczej w Stanach w ogóle nie ma takiego pomysłu, że wstanie/niewstanie jest powiązane z szacunkiem. Bo co, potem jak się okazała mądra, to wstawali, jak do nich mówiła? Przypuszczam że wątpię.

    nameste :

    czy mamy pod ręką inną niż formalna władza (hierarchia społeczna, relacje starszeństwa i przełożeństwa) podstawę, na której można oprzeć uniwersalnie działający w danym społeczeństwie savoir‐vivre

    Ach. No więc I can tell from some intuicja and reading quite a few books, że to źle postawione pytanie: podstawa, na której się opiera jakaś konwencja, bardzo szybko odrywa się od samej konwencji.

  15. nameste’s avatar

    czescjacek :

    podstawa, na której się opiera jakaś konwencja, bardzo szybko odrywa się od samej konwencji

    No, to można przetestować na sytuacjach przekroczenia lub shiftu konwencji. Gdy student klepnie po przyjacielsku w plecy swojego profesora (z którym, załóżmy, nic go nie łączy poza formalną sytuacją studiów), mówiąc „cze stary, siema”, to do jakiego typu uzasadnienia sięgnie psor, gdy (raczej „gdy” niż „jeśli”) poczuje się urażony? Ja obstawiam, że jednak do podstawy (tu: relacji władzy / roli społecznej) niż do „nadmierna poufałość między słabo‐znającymi‐się”.

  16. nameste’s avatar

    face‐of‐boe :

    To ja jeszcze pchnę tę dyskusję w stronę internetu: jak się zachowywać tu i skąd to wiedzieć? [...] Czy etykieta się przenosi z życia? Czy tworzy się nowa?

    Nie wydaje mi się, żeby to były proste pytania, na które ktoś zna uniwersalną odpowiedź. Kiedyś, w czasach gdy internet był zaludniony głównie przez środowiska akademickie i zbliżone, odpowiedź byłaby prosta: „poszukaj jakiejś wersji netykiety”. Współczesny zapis okazuje się jednak skoncentrowany na kwestiach techniczno‐protokolarnych. Można by to, teoretycznie, podeprzeć założeniem, że reguły grzeczności/zachowania w sieci poza tym nie odbiegają od tych IRL, ale im starszy internet, tym bardziej wydaje się, że to wishful thinking. Oczywiście, zawsze można odwołać się do metazasady („jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”), ale to przepchanie tego samego kłopotu na inne piętro.

    Czy dziękować za komcie czy dodawać zwrotnie do blogrolla itp?

    IMO, „nie” na obydwa. Dziękować, gdy się ma szczególny powód. Dodawać to, co się istotnie poleca/chce‐mieć‐pod‐ręką.

    Czy płeć jest nadal ważna?

    Wydaje mi się, że w sieci wyraźniej widać proces, który dzieje się również IRL, tzn. przełamywanie asymetrii relacji/zachowań ze względu na płeć. Pewnie z powodów demograficznych (młodsza populacja, wyższe niż przeciętna wykształcenie [nie licząc, ofc, gimbusów]).

    Moja prosta heureza jest taka:

    traktuj mężczyzn jak kobiety, a wszystkich tak, jak chciał(a)byś być sam(a) potraktowana.

  17. fan-terlika’s avatar

    Powiedziałbym, iż nie tylko dzisiejsza grzeczność wynika z dużego dystansu władzy (co anegdotka ładnie ilustruje, nawet z gradacją), ale wciąż ten dystans utwierdza. Usunięcie zwrotów odwołujących się do hierarchii obniżyłoby poziom dystansu władzy.
    No bo że język kształtuje świadomość, to nie mam chyba co powtarzać.

  18. nameste’s avatar

    fan‐terlika :

    Usunięcie zwrotów odwołujących się do hierarchii obniżyłoby poziom dystansu władzy.

    No i np. Szwedzi przeszli generalnie na „ty”.

  19. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    No i np. Szwedzi przeszli generalnie na „ty”.

    Meanwhile in (Soviet) Russia... Zastanawiam się, na ile euroatlantyckie normy (i tak mocno zróżnicowane, co widać powyżej) pozostaną dominujące. Czy normy np. chińskie/koreańskie/hinduskie/japońskie nie zaczną się przesączać do jakiegoś ogólnego korpusu zachowań, nauczanego w globalnym cross‐cultural‐etiquette? Czy nie powinniśmy włączać kow‐tow w wersji lekkiej (np.przyklęk) do naszego repertuaru?

  20. hellk’s avatar

    Etyka strzału jest potrzebna, nawet jeśli w 50% przypadków tylko „zakrywa schemat”.

  21. nameste’s avatar

    @ hellk:

    Tylko co to jest, ta „etyka strzału”. „Nie strzelać do innych myśliwych”? Nevermind.

  22. hellk’s avatar

    To tak jak z zasadami wykonywania kary śmierci. To że nie rozrywamy końmi jest bleeding obvious, a jednak, a jednak reguluje się sposoby jej wykonywania w pierdyliardach paragrafów.

  23. nameste’s avatar

    hellk :

    jednak reguluje się sposoby jej wykonywania w pierdyliardach paragrafów

    Jasne. Mnie się tylko zdaje, że w obu wypadkach słowo „etyka” jest deczko nadużyte.

  24. hellk’s avatar

    Zgadzam, ale to zło konieczne. Wystarczy jeśli taki zapis skłoni jednego młodszego łowczego z poprucia sarnie po nogach, i tak dalej.

  25. nameste’s avatar

    @ hellk:

    Kontrowersja (między nami) dotyczy „konieczności” tego zła. W tej blogonocie kodeks łowiecki pojawił się pobocznie, na prawach ilustracji; stricte na temat – por. blogonota jeść trupa.

  26. vierablu’s avatar

    Potrzebny jest nam nowy savoir‐vivre, w którym grzeczność opierałaby się na czymś innym niż relacja władzy. Choć właściwie należałoby wcześniej zapytać, czy grzeczność w ogóle jest potrzebna. Moja odpowiedź jest pozytywna, bo przez „grzeczność” rozumiem formę nadawaną niezbędnemu konformizmowi społecznemu.

    Na czym ją oprzeć? Oto jest pytanie, na które nie widać w tej chwili (jak sądzę) dobrej odpowiedzi.

    Może po prostu oprzeć ją na zasadzie: „bądź uprzejmy zawsze dla wszystkich”? Anglicy wydają się z powodzeniem ją stosować. Jest to tzw. ‘negatywna uprzejmość’, a więc szacunek dla potrzeby innych do niebycia zmuszanym oraz do prywatności. Jednym słowem: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.

  27. hellk’s avatar

    Dziękuję za link a wątku pobocznego nie ciągnę.

  28. nameste’s avatar

    vierablu :

    Może po prostu oprzeć ją na zasadzie: „bądź uprzejmy zawsze dla wszystkich”?

    Jeszcze nie skończywszy pisania blogonoty, już wiedziałem, że mi się nie uda. Że temat jest zbyt wielopiętrowy, złożony i (bodaj) słabo eksplorowany.

    Teza blogonoty jest taka, że współcześnie [jeszcze w Polsce np.] obowiązujący kanon uprzejmości opiera się na relacjach władzy, czasem je maskując [patriarchalny paternalizm wobec kobiet], na ogół je reprodukując. Wolałbym (od tej chwili) przejść na mówienie o savoir‐vivre, bo przede wszystkim chodzi mi o normatywy, o to, co poza/ponad indywidualnym nastawieniem czy wykonaniem.

    Nieuprzejmością jest złamanie tego kanonu, czyli (pośrednio) zanegowanie relacji władzy, jaka się w savoir‐vivre skrywa. I teraz: „bądź uprzejmy wobec wszystkich” oznacza: nie naruszaj niczyjego, wpojonego przez wychowanie/kulturę, przeświadczenia co do kwestii „co jest grzecznie, a co nie”, czyli – dalej – nie kontestuj społecznie funkcjonujących relacji władzy (czy: „władzy”).

    Savoir‐vivre jest, hm, „operacyjnym wcieleniem konformizmu społecznego”.

    Jak się przyjrzeć nieco mniejszym (sub)społecznościom, to można znaleźć inne reguły, na których wspiera się konwencja s.-v. Na przykład mnisi płci obojga odtwarzają relacje rodzinną (nie władza, a pokrewieństwo). Są więc bracia/siostry, matki/ojcowie. Oczywiście, za tym też idzie władza, dziedziczona jakby z wyobrażenia o dystrybucji władzy w [tradycjonalnej] rodzinie.

    Rewolucje gwałtownie burzą relacje władzy, stanowiąc nowe reguły uprzejmości. Francuska przyniosła „obywatela” („obywatel Ludwik Burbon”), rosyjska – „towarzysza”.

    Ewolucje też. Podobno (wspomniano o tym wyżej) Szwedzi przeszli gremialnie na „ty” i jakoby tworzą Uogólnioną Szwedzką Rodzinę (każde dziecko ma samych wujków i ciocie).

    No i to nad tym głównie się zastanawiam, deliberując, czym zastąpić polski postszlachecki savoir‐vivre (i czy).

  29. vierablu’s avatar

    Nameste, czy Ty planujesz jakąś rewolucję? („rewolucje (...) burzą relacje władzy, stanowiąc nowe reguły uprzejmości (...)”, „się zastanawiam, deliberując, czym zastąpić polski (...) savoir‐vivre (...)”)

    Nieuprzejmością jest złamanie tego kanonu, czyli (pośrednio) zanegowanie relacji władzy, jaka się w savoir‐vivre skrywa. I teraz: „bądź uprzejmy wobec wszystkich” oznacza: nie naruszaj niczyjego, wpojonego przez wychowanie/kulturę, przeświadczenia co do kwestii „co jest grzecznie, a co nie”, czyli – dalej – nie kontestuj społecznie funkcjonujących relacji władzy (czy: „władzy”).

    No tak. Znakomicie się to sprawdza w relacjach międzykulturowych, ba – zdaje się być wręcz niezbędne. Wydaje się też (w dalszym ciągu na przykładzie Zjednoczonego Królestwa), że zasada stosowana wewnąrzkulturowo konserwuje relacje władzy – brytyjski system klasowy jest znakomicie zakonserwowany.
    Z drugiej strony świetnie eliminuje agresję z przestrzeni publicznej.

    Z trzeciej strony polski s‑v też ma swoje dobre strony. Pamiętam swoje pierwsze tygodnie w pracy w ZK – powszechna uprzejmość powodowała, że bardzo trudno mi bylo odczytać mapę hierarchii w grupie, czy też nadać priorytet zadaniom.

    Ja bym chętnie ten polski s‑v zmieniła na angielski, właśnie ze względu na eliminację agresji, ale to niestety niewykonalne. Mogę co najwyżej liczyć na powolną, przypadkową ewolucję. Rewolucji wolałabym raczej uniknąć!

  30. nameste’s avatar

    vierablu :

    czy Ty planujesz jakąś rewolucję?

    Nie nie, skąd. Chciałem to powiedzieć głośno przy okazji jakiejś ewentualnej kolejnej blogonoty, ale trudno. Otóż wydaje mi się, że polski postszlachecki‐patriarchalny savoir‐vivre przestaje na naszych oczach (od dooobrych kilkudziesięciu lat) działać. Tzn. zanikają rozmaite jego elementy (np. wbudowane w szereg „przepisów” okazywanie szacunku do starszych), a inne są otwarcie kontestowane (por. wyżej komentarz szwedzkiego).

    Młodszy uczestnik życia społecznego często nie ma pojęcia, jak się zachować, i zachowuje się głupio (a te głupie zachowania się potem memetycznie epidemiują). Nie ma pojęcia czym zastąpić w nagłówku listu (mejla) standardowe ongiś „Wielmożny/Szanowny Panie”, które to formy go otrząsają (ani ten ktoś to mój „pan”, ani „wiele może”, ani go nie „szanuję”, WTF?!), więc pisze Witam! ..., a kończy (z tych samych powodów) nie „z wyrazami szacunku” (WTF?!) tylko Pozdrawiam.

    W tych przykładzikach relację władzy zastępuje z jednej strony „redukcja do nadmiaru ego” (on, nadawca, wita, panisko jedne! ;), a z drugiej – dziwaczna troska o stan zdrowia adresata. (I na to ja mówię: WTF!)

    Długo by mówić (i póki co – chaotycznie). Stąd właśnie ta myśl, że jest jakaś potrzeba innego niż istniejący‐niedziałający savoir‐vivre (bo że jest potrzeba posiadania go wewogle – to się zgadzamy).

    Z trzeciej strony polski s‑v też ma swoje dobre strony. Pamiętam swoje pierwsze tygodnie w pracy w ZK — powszechna uprzejmość powodowała, że bardzo trudno mi było odczytać mapę hierarchii w grupie, czy też nadać priorytet zadaniom.

    A teraz – odczytujesz te informacje wprost z akcentu?

  31. andsol’s avatar

    Już na dole dyskusyjnych schodów przyszło mi do głowy, że oprócz wygładzania głosu i składni nadawcy można by sugerować i lekkie stępienie wrażliwości odbiorcy. Niekiedy ludzie są tak uwrażliwieni i uczuleni, że żaden zasób dbałości o nich nie pomoże, bo wszystko może ich zranić.

    Jakiekolwiek skojarzenia z mieszkańcami jakiegokolwiek obszaru geograficznego sa przypadkowe i niezamierzone.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *