jeść trupa

Tekst znam z linku zamieszczonego w blogonocie sprzed roku u mrw, przypomnianej niedawno w jakiejś dyskusji. Rozmowa z Zenonem Kruczyńskim w „Polityce” ujawnia pewnie małą część tego, co opisał w swojej książce Farba nie krew. Która ponownie wróciła parę dni temu, tym razem we wskazywanym już tutaj wywiadzie z Olgą Tokarczuk:

Znałam jednego myśliwego, nasze rozmowy zwykle kończyły się kłótnią. Przytaczał mi argumenty, że myślistwo jest rozumne i ekologiczne, że pomaga przywrócić równowagę, która została zachwiana nieracjonalną gospodarką człowieka. Zaczęłam szperać, wchodzić trochę w świat myśliwych, ale im więcej się dowiadywałam, tym większe ogarniało mnie poczucie absurdu. Także wtedy, kiedy przyglądałam się rytuałowi, dziwnemu językowi, który wymyślili. Ten język ukrywa zbrodnię. Wszystko się inaczej nazywa. Świetną o tym książkę napisał Zenon Kruczyński („Farba znaczy krew”). Ich rytuały inicjacyjne przywodzą na myśl tajemny związek, którego członkowie zdają sobie sprawę, co to za proceder, a z drugiej strony usiłują to ukryć za językiem. Większość myśliwych to mężczyźni i myślistwo kojarzy mi się z machoistyczną kulturą przemocy, dominacji, hierarchizowania świata podzielonego na silnych i słabych. Silni mogą zabijać słabych, powołując się na swoje mętne racje. Co za pycha.
[tu i dalej podkr. moje – n.]

Ale nie to sprowokowało tę blogonotę. Udało się dopiero Dariuszowi Nowackiemu, który w recenzji z najnowszej książki Tokarczuk pisze:

Tokarczuk m.in. zawzięcie polemizuje z katolickim poglądem na temat zwierząt jako istot podrzędnych, pozbawionych rzekomo duszy. Sugestywne zrównanie ambony, z której głosi się kazania, z amboną łowiecką, z której się strzela do niewinnych zwierząt, a tych dwóch z wieżyczkami z obozów to mocne ujęcie. Uczynienie z miejscowego księdza i zarazem kapelana myśliwych jednego z łotrów zasługujących na śmierć to także mocny wątek.

[...] znamienne jest to, na jakiej płaszczyźnie został osadzony ów światopoglądowy konflikt. Według mnie niezwykle bezpieczne to pole, chyba odrobinę wydumane. Ostatecznie idzie przecież o to, czy wypada jeść mięso, czy nie. „Kulturowy katolicyzm” zakłada, że w spożywaniu combra z sarniny nie ma niczego złego. Nie wszyscy się z tym stanowiskiem zgadzają – ot i cała wojna. Na dość dziwnym froncie prowadzona.

No więc pomyślałem sobie, że te linki i teksty za nimi warto zachować, a sprawę (jakoś) przemyśleć.

etyka

Pierwszy rezultat jest taki:

(1) nie wydaje mi się, żeby – samo w sobie – jedzenie trupów było nieetyczne

Co prawda, trup trupowi nierówny. Jeśli jedzenie trupów zwierzęcych nie tylko nie jest tabu, ale wręcz zostało podniesione do rangi sztuki (kulinarnej), to zabijanie – owszem, tabuizuje się z dekady na dekadę. To znaczy, wszyscy wiedzą, skąd biorą się w sklepach i na talerzach jadalne trupie tusze, ale wolimy o tym nie pamiętać.

Z ludźmi jest odwrotnie. Zabijanie to normalka, w tym sensie, że jest nieodłączną częścią codziennie prowadzonych setek narracji. Natomiast jedzenie trupa – o, nie. Tabu zakrywające zgrozę i grozę. Grozę własnej cielesności, śmiertelności itd. Nie mam zamiaru wnikać.

Gdzieś pomiędzy są kulturowe i osobnicze pets, zwierzęta z kapitałem sentymentu (lub sentymentalizmu) zależnie od usadowienia kulturowego. W Polsce: koty, psy, konie. [*]

Niemniej, trup to materia organiczna, łatwo przerabialna (przez człowieka i/lub inne zwierzęta) na energię i budulec zachowujące życie. Nie widzę, żeby – samo w sobie – jedzenie trupów było nieetyczne.

Problem w tym, że aby z żywego stał się trup, trzeba żywego zabić. (Rozważanie spożywania tylko „umarłych ze starości” zostawiam jako samodzielne ćwiczenie czytelnikom.) A przecież:

(2) zabijanie nie jest etycznie obojętne

A ponieważ najczęstszą przyczyną zabijania – jako procederu ludzkiego – jest produkcja jadalnych trupów, nie można nie dojść do wniosku, że teza (1) nie da się obronić inaczej, niż jako wyizolowana abstrakcja, unik.

ekonomia, socjologia, kultura

Z wartością etyczną „nie‐jedzenia‐aby‐nie‐zabijać” pozostają w konflikcie inne wartości albo okoliczności. Źródło pożywienia. Gospodarka hodowlana i przetwórcza. Miliony miejsc pracy. Niezliczone stada zwierzęce, których utrzymywanie (niezależnie od końcowego, zabójczego rezultatu) kosztuje; życie tych zwierząt – zagrożone (przez zaniechanie opieki), gdyby świat nagle postanowił być bardziej etyczny niż jest (skądinąd mała na to szansa). Kultura od tysiącleci ustanawiająca wielorakie zasłony nad masowym morderstwem zwierząt – od usprawiedliwień religijnych (a jednak niepowszechnych – taki buddyzm...) po przyjemności smakoszów – i kolejne setki milionów miejsc pracy.

Oczywisty wniosek z tego zestawienia jest taki:

(3) postulat bardziej etycznego traktowania zwierząt jest postulatem o wymiarze cywilizacyjnym, a jego realizacja wymaga długotrwałej ewolucji

...i – przepraszam za truizm – technologii.

morał

Skoro wydaje się, że nie istnieje realna możliwość „wielkiego skoku”, a nawet „dużych kroków”, pozostaje kwestia stosunku do „małych kroków”.

Na przykład – wyrugowanie kulturowego obyczaju, w którym zabija się dla przyjemności, i ostracyzm wobec morderców – tzw. myśliwych. Powiedzenie wprost, że chrześcijański stosunek do zwierząt (bóstwo oddaje ziemię i wszelkie żywe stworzenie we władanie człowieka, który odtąd będzie zabijał – z błogosławieństwem), stoi o etyczną klasę niżej od na przykład buddyjskiego i żadne gadanie o „duszy” i jej braku nic tu nie pomoże.

Nie ma też co się wyśmiewać z etycznego podłoża wyboru wegetarianizmu.

[*] zapomniałem o orłach

  1. Barts’s avatar

    Z całym szacunkiem, czy Ty też nie masz jakiejś formy Aspergera?

  2. nameste’s avatar

    Nic mi o tym nie wiadomo, a czemu?

  3. Sara’s avatar

    Z mojej wiedzy o buddyzmie np w Tajlandii wynika, ze, khukhu, oficjalnie to MY NIC NIEEE, ale de facto to jak najbardziej tak.

    A buddysci w Tajlandii i tak sie ograniczaja do niejedzenia wolowiny.
    Uwazam, ze buddyzm sie wydaje taki przyjazny i oswiecony czlowiekowi z zachodzu, bo buddysci, ktorych zna IRL to najczesciej dosc db wyksztalceni „poszukujacy”, wsrod ktorych rzadko trafia sie na pojebow innych niz new age’owskich.

    Meanwhile, to w jaki sposob kler buddyjski przyczynil sie do zaognienia konfliktu na Sri Lance na przyklad... Blergh.

    Poza tym, oczywiscie masz racje. Wogle, fetyszyzowanie broni, zwlaszcza broni palnej jest po prostu wstretne. Ostatnio przezylam szok poznawczy, bo USjanie maja tez mini‐bron palna dla dzieci, zeby sie mogly uczyc z rodzicami strzelac do zywych rzeczy. Znajoma USjanka na moje WTF WTF WTF odparla z wyrzutem, ze super spedzala weekendy w dziecinstwie z mama i starsza siostra wlasnie polujac, i wogle o co mi chodzi.
    Z czego wzielo sie jeszcze wieksze WTF WTF WTF WTF.

    But I digress.

  4. nameste’s avatar

    @ Sara:
    OK, nawet jeśli poidealizowałem sobie (dla celów propagandowych :) buddyzm, to i tak pozostaje różnica na poziomie zasady. No i uzasadnień konstruowanych ze starożytnych memów. Nie wiem, czy to reguła, czy odosobniony przypadek, ale pewien pop [in vivo] twierdził nawet, że wegetarianizm czy wewogle jakiekolwiek formy hm, ostentacyjnego niejedzenia mięsa są sprzeczne z prawem boskim, a może wręcz szatańskie.

  5. kwik’s avatar

    Możesz jeszcze bociany doliczyć.

    Jeszcze nie wszyscy się ukrywają z zabijaniem zwierząt:
    Hindu sacrifice of 250,000 animals begins.
    Dżinizm i buddyzm mógł być reakcją na podobne ekstrawagancje.

  6. telemach’s avatar

    Wg. Fitzgeralda nieomal każdy geniusz miał. Tak że nawet gdyby (a nie podejrzewam) – nie trzeba się obawiać.
    http://www.jkp.com/catalogue/book/9781843103349

  7. nameste’s avatar

    A tutaj niespodziewany ciąg dalszy. Zaczepiony przez Tomasza Piątka (za – ogólnie mówiąc – nietakość recenzji z książki Tokarczuk) Dariusz Nowacki odpowiada:

    przeczytałem felieton poświęcony nie tyle mojej osobie, ile mojemu lekceważeniu „zaangażowania” O. Tokarczuk. Zastanowiłem się. Chyba mamy problem, bo ja rzeczywiście tak myślę: wygodne i bezpieczne pole wybrała sobie pisarka dla zamanifestowania swojej polityczności. I w istocie – wolałbym, żeby było o aborcji i katolikach (ale nie w ujęciu unikowym – o katolikach adorujących św. Huberta). Pisarka nie pierwszy raz robi taki „numer” (zob. rozegranie problematyki feministycznej w „Annie Inn”). Jaki „numer”? Ano taki, że chciałabym i boję się, jestem „zaangażowana”, lecz w osobliwe sprawy lub w osobliwy sposób… na pewno nie takie i nie tak, żeby mogłoby ją to narazić na konflikt z establishmentem i utratę uprzywilejowanej pozycji (części popularności, części czytelników, części sympatii dziennikarzy itd.). Tak właśnie o tym myślę. Moje lekceważenie tedy nie jest dla samego lekceważenia, jest operacją krytyczną, niezgodą na „wygodę” O.T.

  8. von Humboldt Fleischer’s avatar

    U JM Coetzee w „Elizabeth Costello” jest bardzo ciekawie o zabijaniu zwierzat, z pozycji radykalnie antymiesnospozywczych.

    A z analiza nameste trudno sie nie zgodzic. Z tym ze ja sam uwielbiam mieso i sie wrecz obzeram roznym stekami majac swiadomosc ze zabijanie zwierzat w roznych rzezniach jest paskudne. Dziwna jest ta moja etyka – jakas taka racjonalna: *wiem*, ze zle robie ale tego *nie odczuwam*, wiec robie dalej.

    Natomiast mysliwi budza u nas obrzydzenie, bo to, co po cichu uznajemy za koniecznosc (chociaz wcale nia nie jest) zamieniaja w przyjemnosc. I na dokladke lamia przy tym tabu.

  9. nameste’s avatar

    vHF: ja mam tak samo, tzn. jestem mięsożercą doceniającym „sztukę kulinarną”. Choć dodatkowo działa „przymus dostawczo‐ekonomiczny” – bym się przestawił na coś typu „dobre sery + rozmaite warzywa”, ale wszystkie moje parafialne sklepy (w liczbie czterech: 1 stricte mięsny, nie wchodzę; 2 ogólnospożywcze, w tym jeden ze stoiskiem mięsno‐wędliniastym; wreszcie gadgetowo‐warzywny, drogi jak diabli) zawiązały spisek, by mi to maksymalnie [no, przesadzam, powiedzmy: wystarczająco] utrudnić.

    Znaczy, pozostajemy w „unikowej luce” między (1) i (2) z blogonoty, a i tak rządzi ekonomia/kultura.

  10. vierablu’s avatar

    Zauważyłam, że społeczeństwa żyjące na danym terenie rozglądają się po dostępnych w okolicy zwierzętach i decydują, które będą jeść, a które będą przydatne do pracy, a które do zabawy. Po dokonaniu tej klasyfikacji zwierzęta przeznaczone w danej kulturze do jedzenia zostają niejako wyodrębnione ze świata istot żywych i stają się pożywieniem.

    Stosunek emocjonalny do kategorii zwierząt ‘pożywienie’ jest zdecydowanie inny niż do pozostałych kategorii. Na tyle, na ile to możliwe, emocje zostają wyeliminowane. Tym samym do tej kategorii nie stosują się te same zasady etyczne, co powiedzmy do kategorii ‘pets’.

    To się zmienia. Zmienia się moim zdaniem nie dlatego, że robimy się jacyś ‘lepsi’, ale dlatego, że wraz z rozwojem nauki coraz więcej o zwierzętach i ich emocjach i inteligencji wiemy. Możemy wyciszyć nasze emocje w stosunku do ‘pożywienia’, znacznie trudniej jednak jest zignorować naszą wiedzę.

  11. nameste’s avatar

    @ vierablu:
    Nie jestem pewien. To znaczy, z pewnością masz rację, że zakres pets jest kulturowy/terytorialny, i że petsów się nie je (przechodzą do klasy „semihuman”: łatwiej się wybacza zabicie, niż zjedzenie).

    Ale nie sądzę, aby rzeczywiście emocje do zwierząt kategorii «pożywienie» były wyeliminowane. Owszem, u końcowych konsumentów. Ale hodowcy? Przywiązują się, nadają imiona, dzieciaki bawią się także z „pożywieniem”. Mimo wiedzy, że prędzej czy później „świnko Bebe, kurczaku Józiu, trudno, teraz was zjemy”. Decyduje kontakt. To dzisiejszy mieszczuch, który „krowę widział w tv, a owcę w zoo”, wyeliminował emocje, a właściwie – nie miał szans ich nabyć (nie licząc pets).

    No i jest kwestia uprzymysłowienia, tzn. auschwitzów zwierzęcych, typu farma brojlerów, w których zwierzęta nie tylko czeka zabicie, ale i ich życie jest pełne cierpienia (kurczaki faszerowane hormonami, żeby szybciej przyrastała tkanka mięśniowa, chore od braku światła, zagęszczenia, braku ruchu itd.). To dlatego wspomniany wyżej Tomasz Piątek je tylko dziczyznę:

    Nie, ja nie jestem wrogiem polowań. Przeciwnie: mówię o sobie, że jestem dzikaninem (dzikaninem jak np. weganinem). Z mięsa staram się jeść wyłącznie dziczyznę. Kupuję ją od przyjaciela, którego znam i wiem, że uczciwy jest nie tylko w gębie – więcej: jest ideowym wrogiem wszystkich leśnych i mięsnych szachrajstewek. Oczywiście, wegetarianin potraktuje moją postawę jako obłudną albo połowiczną: i mój przyjaciel i ja (ja pośrednio) uczestniczymy w zabijaniu. Ale nie w torturowaniu – nie jesteśmy beneficjentami obozów koncentracyjnych dla świń, krów i kur. [źródło jak wyżej]

    „Dzikanin”, psiakrew, znalazł sobie elitarną (bo nie jest to z pewnością rozwiązanie dla mas) niszę na czyściochostwo moralne.

    Jednak problem przemysłowo wytwarzanej „masy mięsnej”, wyzutej nawet ze „zwierzęcej podmiotowości”, pozostaje. Łatwiej (dla emocjonalnej równowagi) nie myśleć o tym zbyt często. Albo raczej kupować jajka „ekologiczne” (=nie z fermy), niż zamiast bojlerów zabijać i zjadać kuropatwy.

  12. andsol’s avatar

    Jaka szkoda, że nie potrafimy połączyć miłego z pożytecznym. A ściślej mówiąc, niemiłego z jadalnym. Bo ilu konfliktów moralnych byśmy się pozbyli, gdybyśmy mieli wartościowe w witaminy dania z tych cholernych pająków, karaluchów i szczypawek. Zastanawiam się jakby to było z jedzeniem gąsiennic, bo jednak oblizywanie się po śmierci nienarodzonego motyla byłoby naganne...

    Ponadto, te zabawy w myśliwych to jakiś onanizm. Mogliby zostawić strzelanie do sarn i ptaszków dla swoich dzieci, a sami zapisać się do komandosów. Bardzo fajny sport. Znam jednego ministra, który chwali się, że zna parę języków i zastrzelił paru wrogów.

  13. nameste’s avatar

    @ andsol:
    Inni narodowie łączą. Czasem wpadnie mi w oko telewizyjny program o smakoszu‐globtrotterze, który jeździ po świecie, próbując w każdym miejscu lokalnych przysmaków (kamera obserwuje go beznamiętnie). W południowej Azji świerszczy używa się jako „wkładki” do zup, a w tzw. głębokim oleju frytki robi się z szarańczy, skorpionów itd. W Australii pożywieniem Aborygenów (i traperów‐trekkerów spod znaku szkoły przetrwania) są „pędraki ziemne” (nie pamiętam, co to zoologicznie było, ani czy z nich byłby motyl). W sprawie karaluchów nie chciałbym skłamać.

  14. vierablu’s avatar

    Nameste, nie mówię, że emocje są całkiem wyeliminowane (to zresztą może być różnie u różnych hodowców), tylko że są wyeliminowane tak dalece, jak to możliwe.

    Ja byłam dzieckiem, które ‘bawiło się pożywieniem’. A potem w niedzielę rano babcia brała siekierę i szła po jedną z moich ‘zabawek’ na obiad. Pomagałam jej wybierać, a potem skubać. Stąd – między innymi – moje obserwacje.

    Kontakt hodowcy ze świnią, czy też kurą jest naprawdę niewielki. Ot, jedzenie podać, wyściółkę zmienić. Znacznie większy jest z kategorią zwierząt ‘pracownicy’ (koń, pies, krowa). Nie należy tych kategorii mylić.

    Kota zaliczyłabym do kategorii ‘lokator’.

  15. galopujący major’s avatar

    Zasadza się to w sumie na mechanizmie wyparcia zabijania + traktowania zwłok w sklepie już jako „mięsa”, a nie „zwłok”. Można by zrobić banalną prowokację i na sklepie mięsnym umieścić ogłoszenie: Zwłoki zwięrzęce – nowa dostawa. Ile by było oburzenia.

    PS Czy problem z myśliwymi z ilościowego punktu widzenia nie jest problemem zastępczym? W końcu to pewnie jakiś problem i łatwo jest to potępić, trudniej jest z jedzeniem steków przez nas samych.

  16. nameste’s avatar

    @ galopujący major:
    Ilościowy punkt widzenia jest jak walec drogowy, spłaszcza. Myślistwo dziś jest już tylko rozrywką polegającą na zabijaniu, podtrzymującą pewien kulturowy relikt. Ekonomicznie (w sensie „produkcji żywności”) jest bez znaczenia, ale w kategorii gatunków wytępionych ciągle odnosi sukcesy. Ciągle też pokutuje mit o „odwiecznej szlachetności” tego zajęcia. IMO, w ramach postulowanej polityki „małych kroków” nie jest to problem zastępczy, a raczej poważny kandydat na pierwszy plan. W Polsce w tzw. kołach łowieckich zrzesza się ponad 100 tysięcy ludzi; poważna partia.

  17. galopujący major’s avatar

    Chodziło mi raczej o to, że skoro etycznie nie różnicujemy zwierząt, na gorsze i lepsze, to potępianie myśliwych jest łatwe o tyle, że nie idzie za tym żadne nasze (moje i Twoje) poświęcenie. My nie jesteśmy myśliwymi, a potępiamy zaledwie promil morderstw, jednocześnie zajadając się (przynajmniej ja) mięsem ubijanych zwierząt hodowlanych.

    Zgadzam się natomiast, że z punktu widzenia etyki mniejszego zła (musimy jeść mięso, ale nie musimy zabijać dla przyjemności), problem myśliwych urasta do pierwszoplanowej roli.

    Wszystko zależy od przyjętej optyki, bo przecież gdzieś tli się wegetariańskie „nie musimy zabijąc by jeść”. Czy więc czasami nie jesteśmy po prostu zbyt dla siebie wyrozumiali. No, ale jeśli tak to tym bardziej myśliwych trzeba potępiać.

  18. andsol’s avatar

    vierablu, „lokator” to eufemizm dla „niestrawny”?

  19. vierablu’s avatar

    andsol Nie, to eufemizm na ‘darmozjad’.

  20. szekina’s avatar

    Mam nieustanny problem z recenzjami książek Tokarczuk – myślę tu na przykład o zacytowanym fragmencie z Dariusza Nowackiego (szczególnie tym co wspomina o „Annie Inn” – jaka symbolika feministyczna????) – wydaje mi się, że nie czytałam tej samej książki co rencezent. Z drugiej strony znów nic nie jestem w stanie z tym zrobić, bo to co Tokarczuk pisze ubiera mi się często w jakiś rodzaj pozasłownego, mocno osobistego doświadczenia – albo odwrotnie, jakbym spotkała kogoś, kto podobnie opisuje jak ja czuję, a tu już jest szach‐mat, no bo jak tu w miarę spójnie i mądrze dyskutować?
    Czytam właśnie „Prowadź swój pług...” i wszystkie rozważania mam przykryte rozrastającą się ciepłą sympatią do głównej bohaterki, posiadającej rzadką cechę trzymania głowy w chmurach a stóp twardo na ziemi. I nie wiem wcale czy to książka bardziej o tym co wydarza się między ludźmi a zwierzętami a ludźmi a ludźmi.

  21. nameste’s avatar

    @ szekina:
    Nowacki (w cytowanym fragmencie) po prostu po chamsku insynuuje i to bez specjalnego związku z zawartością recenzowanej książki. Sam wybór tematu już jest wg niego grzechem polegającym na koniunkturalnym („by się nie narazić, by nie stracić sympatii czytelników”) uniku. Inne (nie wszystkie) fragmenty jego recenzji u mnie też wywołują odczucie, żeśmy inne książki czytali.

    A, no tak, tymczasem zdążyłem przeczytać. Świetna książka, jedna z najlepszych powieści O.T. Teraz się zastanawiam, czy czegoś nie napisać o niej. Ale właśnie przechodzę okres ściemnienia ;), więc nie wiem.

  22. szekina’s avatar

    @ nameste: Napisz, napisz. Może przyjdzie i okres rozjaśnienia, wszystkie cykle przyrody przynajmniej wskazują na to, że prędzej czy później powinien nadejść ;)

    Słucham Kroke i Nigela Kennedy’ego i jestem Ci coraz bardziej wdzięczna za kącik graniowy.

  23. beatrix’s avatar

    Napisz, napisz, nie daj sie prosic ;)

    Bo widzisz, ja nie czytalam zadnej ksiazki Tokarczuk. W ogole mam spory klopot z tzw. wspolczesna polska literatura. Probowalam Pilcha, ale jakos sie nie wczulam. Czasem Stasiuk mi sie podobal. Bart raz bardzo.
    I tak sobie czytam, co piszesz, czytam i zastanawiam sie. Czasem sobie po cos siegne. Wiec moze bedzie kropka nad i.

    Nie sciemniaj ;) sie.

  24. galopujący major’s avatar

    nameste – a co sądzisz (jeśli czytałeś) o recenzji książki Miecznickiej przez tegoż Nowackiego?

    PS A swoją drogą wstrząsający ten wywiad, chyba kupię „Farbę nie krew”

  25. nameste’s avatar

    @ galopujący major:
    Jeśli masz na myśli tę recenzję, to nic specjalnego. Trudno mi też komentować rzetelność / nierzetelność Nowackiego, bo od książki Miecznickiej odpadłem w okolicach połowy (znudziła mnie). Ale tak, pamiętam odczucie, że narratorka/autorka jest oddzielona od opisywanego świata jakąś folią‐cynfolią barwioną w różnokolorowe, pastelowe, przezroczyste koła. Więc obserwacja „glamourności” się jakby potwierdza.

  26. galopujący major’s avatar

    Pytam, bo (pewnie wiesz) Piątek jednak zachwalał w felietonie, że niby się tam można dokopać portretu jego pokolenia.

  27. zielka’s avatar

    100% racja co do „malych krokow”, i wlasnie dlatego Peter Singer nigdy nie zwyciezy. Niemniej co do tego, jakie male kroki obrac, to nie wiem. Wydawalo mi sie, ze pokolenia wychowane na ilustrowanych ksiazeczkach o zwierzatkach, na kreskowach o zwierzatkach, na „Babe świnka z klasą”, etc., zareaguja wegetarianizmem, a jakos nie.

    Co do popa, ktory twierdzil, ze wegetarianizm jest dzielem szatana, to mylil sie jesli chodzi o zgodnosc z doktryna. Sw Pawel juz nam wytlumaczyl, ze wegetarianie sa ludzmi slabego ducha, i nie nalezy nimi pogardzac (Rz 14, 1–3).

  28. nameste’s avatar

    zielka :

    Co do popa, ktory twierdzil [...]

    Pop był nieco fanatyk (w sensie typu osoby), a przywołałem go, żeby zapuścić balon próbny, czy aby prawosławni nie mają bardziej, w sensie: to takie mroczniejsze chrześcijaństwo.

    pokolenia wychowane [...] zareaguja wegetarianizmem, a jakos nie

    Ja widzę tylko jeden (domniemany?) skutek, tzn. niechęć do pożerania młodych form, typu: „nie jestem wege, ale cielęciny w życiu”. No i jednak (obserwacje własne) strajtów wśród dzisiejszych dwudziestolatków jest znacznie więcej niż wśród starszych pokoleń.

  29. zielka’s avatar

    Fajnie masz, ja tego tu gdzie mieszkam nie widze, no ale mieszkam w bardzo miesozernej okolicy.
    Ale cokolwiek by nie rzec, to nie ma co robic ostracyzmu wobec kogokolwiek, wydaje mi sie. Jedyne co mozna zrobic, to byc dobrym (i nie za agresywnym) przykladem. Chociaz, niczym wspomniana Elizabeth Costello, czlowiek sie czasem moze nieco zirytowac apatia i obojetnoscia blizniego.

  30. nameste’s avatar

    zielka :

    to nie ma co robic ostracyzmu wobec kogokolwiek

    Nie ma zgody, wobec morderców‐myśliwych nie tylko można, ale i trzeba :)

  31. zielka’s avatar

    Ale co, jak to sie ma na codzien odbywac? Znalam kiedys jednego, ojca kolezanki, i co, nie wolno podawac mu reki? mowic do niego per „obrzydliwcu”? Mozna z gosciem pogadac, ale jak mowie, nie widze za bardzo jak taki ostracyzm moznaby godnie praktykowac.

  32. nameste’s avatar

    @ zielka:
    Oj no, nie wiem! Wyrażam tylko intuicję, że należy publicznie piętnować (np. na piśmie/blogu/elsewhere), nie kumplować się (pewnie nie jest to trudne), i wytykać osobom publicznym, np. pani Radziszewskiej albo i innym osobom:

    Pani gubernator stanu Alaska Sarah Palin nad zarżniętym własnoręcznie gigantycznym łosiem? Wzywająca do usunięcia niedźwiedzia polarnego z listy zagrożonych gatunków, entuzjastka odstrzału wilków? Podobnie jak Hillary Clinton – nie mam z nią nic wspólnego! („Oprócz chromosomu”, jak ujęła to Gloria Steinem). Fakt, że w patriarchacie polowanie utożsamiono z męskością, więc po szczególnie troskliwym „zaopiekowaniu się” jakąś dużą lub małą istotą koleżka ze sztucerem czuje, że ma prawdziwe jaja. Ale umówmy się – takie jaja to każdy może mieć. Nawet Sarah Palin. Przypuszczam, że pana doktora‐ myśliwego dręczy jednak coś na kształt sumienia, skoro wszędzie dookoła widzi zbrodnie, choćby pod postacią… robienia prawa jazdy i jeżdżenia samochodem, a zabijanie zwierząt w lesie uważa za czyn miłosierny i humanitarny. „Myślistwo to jedyny sposób na opiekowanie się zwierzyną” – pisze mój czytelnik. Cóż, pozwolę sobie się z panem nie zgodzić. Podobnie jak okaleczanie kobiet nie jest jedynym sposobem na robienie z nich dobrych żon, a molestowanie dzieci – proszę bardzo, sam pan chciał! – metodą wychowawczą. Zwierzęta nie potrzebują tajemniczych opiekunów czających się w lesie ze sztucerami.

  33. beatrix’s avatar

    No, to teraz juz napisz, prosze. Bo i ja przeczytalam – wiem, ze to nie jest powod sam w sobie :) ale i byc nie ma – ot, prosba.

    Mam rozne klopoty z ta ksiazka, ale klopotu z czytaniem nie mialam – napisana, moim zdaniem, doskonale. Scena z gabinetem dentystycznym pod chmurka – majstersztyk obserwacyjny. Takich perelek jest tam sporo i chocby za to – chapeau bas.

    A recencja Pana Nowackiego – kolejny dowod na to, ze mozna czytac to samo, a przeczytac co innego. Podszyte zlosliwoscia stwierdzenia „pomysl nie nowy” jakby pokazywaly nieco bezradnosc recenzenta wobec postawionego mu zadania zrecenzowania. Czasem warto sie powstrzymac, ale czy to mozliwe „na etacie”? :)

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *