Pasjami lubię taniec (ale: oglądać). Niech się tylko zdarzy jakiś kolejny amerykański film à la Fame (jest ich sporo, to taki malowniczy wariant self‐made man), ostatnio z obowiązkowym miksem czegoś‐tam z street dance. Albo niech się trafi balet w Mezzo. To niesłychane, jak ludzie potrafią się poruszać.
Z wszystkich rodzajów tańca (z dokładnością do folku: tu sprawa jest złożona) właściwie nie lubię (ba, nienawidzę) tylko hm, wyczynowego tańca towarzyskiego. Pajac w smokingu albo fraku, jego kuso & plastikowo ubrana klacz, wysilone uśmiechy, ruchy sprawne jak u maszyny, ale sztuczne i kanciaste, grrr & brrr. Paskudzę także w mleko tych wszystkich „Tańców z gwiazdami”, niezależnie od kraju produkcji (ten format został dość chyba powszechnie rozkupiony).
Przypadkiem obejrzałem półtora odcinka niby podobnego w formule programu So you think you can dance? – głosująca publiczność, kolejni odpadają itd. Ale udział w nim biorą utalentowani amatorzy, marzący o karierze profis, i – nie mówię, że to żelazna reguła – można się nadziać na robotę wybitnych choreografów. Jedna z nich, Mia Michaels, wzięła kurdupla i pannę [IRL: mężatka] o kształtach niezbyt zbliżonych do jakiegoś tam ideału, znalazła fajną muzykę (Koop + Ane Brun), i voila – oto efekt. Jakże odmienny od sformalizowanego i przeraźliwie nudnego tańca towarzyskiego.
[youtube v=z4-nmwoxp_4]
A tu pełna wersja Koop Island Blues, w dobrej jakości i bez odgłosów z widowni:
-
A toć przecie notka dla nieblipujących (yay, co dzień nowe wykluczenie!)
-
W polskim YCD też zdarzały się perełki: http://www.youtube.com/watch?v=4gXz-SmHVFg
Świetna choreografia, nieźle zatańczone plus dowiedziałem się o Ellie Goulding. -
nameste :
Wybacz, nie podzielam entuzjazmu
Nie ma problemu. Mnie owo machanie rękami się podoba, a Ellie w kategorii pop wcale nie wydaje się banalna.
-
Ła, spodobało mi się. Nie jestem into, ale dotychczas co widziałem, to same bezsensowne skoki i przewrotki, podrzuty i niby akrobacje, i wymachiwania kończynami, które idealnie opisałeś, sprawne, ale jak u maszyny.
-
Bardzo ładnie wyartykułowałeś dlaczego mogę godzinami oglądać klipy z So You Think You Can Dance, zapisywać się na kursy wszelkich możliwych tańców od tańca brzucha, tańców afrykańskich, jazzowych, nie wiem jeszcze jakich, a Taniec z Gwiazdami i wszelkie wyczynowe towarzyskie zupełnie mnie nie ruszają. Duszy w tym nie ma, pardon the cliché.
9 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/11/when-you-cannot-dance/trackback/