marketing

Literaturą w Polsce rządzi marketing (w odróżnieniu od innych krajów: wyłącznie on). Aby opisać to zjawisko, trzeba by studiów nad mechanizmem „hydrauliki hajpu”. Obrazowo: produkcja efektu „kuli śnieżnej” (im więcej się o czymś mówi, tym więcej mówić się będzie – a że kanały mają ograniczoną przepustowość, rzeczy, o których mówiło się mniej, zanikają: nazwijmy to „celebrytyzacją literatury”). Węzłami w hydraulicznej sieci hajpu są Domy (duzi gracze z kasą na marketing i z zasięgami; przykłady? Agora, Czarne; może WL, może Znak, może GWFoksal; czytywam wiersze, więc nie mogę nie wymienić korpo‐BL). Kryterium pragmatyczne? Ci, których stać na płatne promocje w Empiku.

Piszę Domy, a może myślicie Rodziny (w tyle głowy: mafia), niewielka pomyłka. Żaden z Domów nie wyda niczego, co podejrzane jest o choćby minimalne ryzyko (oczywiście: w tym – artystyczne), do czego nie da się skonstruować prostego jak cep przekazu (por. stojący na dystrybucji kapitału społecznego półprzemysł produkcji blurbów). Powiecie: ale jak to, przecież są i mniejsi, są Domki (w żargonie marketingowym: niszowi). Tak, są; ujmę to jednak następująco. Kasa jest na Broadwayu, ale udajemy, że off‐Broadway też się liczy; na plus – pozory obiektywizmu, ale praktycznie? wystarczy sprawdzić wolumeny sprzedaży.

Czy nagrody literackie się liczą? Jasne, liczą się po trzykroć, ale tylko zagraniczne (typu: Booker, Nobel). Niech nikogo nie zwiedzie „najważniejsza nagroda literacka w Polsce” i jej orzeczenia: to coroczny ewent marketingowy Domu Agora (porównajcie z zasięgotwórczym znaczeniem Gdyni i innych: jest praktycznie żadne, widać to zwłaszcza w 2022).

Niedawno wykryłem ostateczny „probierz hajpu”. To „Vogue” (por. vogue.pl, dział kultura / książki). Rodzaj telewizji śniadaniowej na papierze (w sieci). Hasła‐klucze: glamur, lajfstajl, modne tematy społeczno‐obyczajowo‐historyczne (lektury „do pociągu”).

Czy niniejszy wpis nie krzywdzi aby wielu dobrych książek, wielu fajnych inicjatyw wydawniczych (choć sygnowanych przez Domy właśnie)? Pewnie tak. Ale to wpis „w imieniu” tej [dobrej, wybitnej] literatury, która została napisana, a która może sobie tylko pomarzyć o wejściu do wewnątrz „hydrauliki hajpu”. W tym tej, która chodzi teraz po wydawcach (albo: chodziła bezskutecznie jakiś czas temu) i daremnie antyszambruje w przedpokojach Domów (czy nawet Domków). „Nie da się ustalić gatunkowości ani przekazu marketingowego; żałujemy, ale nie”. Tyle usłyszą.

  1. andsol’s avatar

    Przypomina mi to historię przyjaciela, który spisywał się w małych formach, czasami w wierszach, czasami w opowiadaniach. Znali go i cenili różni ludzie w internecie. Kiedyś zainteresowało się duże polskie wydawnictwo i chciało mu wydać tomik. Już było wszystko gotowe, poprosili o nieco danych osobistych. Gdy dowiedzieli się o dacie urodzenia oznajmili, że niestety muszą zrezygnować z projektu. Napisał mi, że oczywiście uznali, że nie było wielkich szans na kolejne tomy, a liczy się seria. Kupią jeden towar, to będą chcieli i kolejne, to tak zaczynają się zyski.

    Nie zawiódł ich oczekiwań i po pewnym czasie odszedł. I literatura krajowa go nie pozna.

  2. nameste’s avatar

    @ andsol:

    W sumie miał i tak nadprzeciętne szczęście: Wydawca. Z nim. Rozmawiał.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *