refrakcja

Dotychczasowa działalność książkowo‐wydawnicza sieciowego magazynu „Kontent” skłania do przypuszczenia, że w jej zamiarze leży względnie systematyczne eksplorowanie „młodych poetyk” [względnie młodych] w literackim polu wierszopisania. Na tym tle Jana Rojewskiego tomik Ocalałe 2030 jawi się jako odnoga może najbardziej „prozowata”, to jest operująca językiem prostym, znakiem‐symbolem czytelnym (np. „do Troi” = na wojnę, „do Itaki” = z wojny), pamiętnikarskim zwęźlaniem przebiegu w czasie do „kamyczków milowych”, tyle że nie w retrospekcji, a w „futurospekcji”, bo to pamiętnik czasu przyszłego, wyobrażonego (czyli rzecz jest, oczywiście, o „dziś”).

Na Ocalałe... składają się koncept, obrazki i ścieg. Koncept został wyłożony w autorskim zwierzeniu. Coraz częściej widuję takie „wykładanie kawy na ławę” (poniekąd w duchu FAWIR‑u); czytelnik (zwykle: dopiero przyszły) ma od razu z głowy pytanie co, może się w pełni skoncentrować na jak; czysty zysk^.

Obrazki (por. w koncepcie „rola foty”) to podstawowy budulec tomu. Czy działają one w zgodzie z credo wyłożonym w wierszu Ars poetica („iść w miejsce, w które się wierzy [...] Wynudzić się, przymknąć powieki, liczyć na [...]”)?

Niezupełnie. Podmiot mówiący w swoim „dziś” nie nudzi się: jest przytłoczony masywem „wieści ze świata”, w których multyplikacji/filtrowaniu bierze czynny udział (por. cytowany niżej wiersz: „napisałem półtora tysiąca tekstów o obcych ludziach”). Większość tych obrazków (zdrabniam, bo to przybliżenia, zoomed‐in) jest reaktywna (wobec zdarzeń, w tym: dramatycznych [„Oni po prostu zostali zamordowani”], osób‐ról, postaci‐z‐kultury [Gombrowicz, Carver, Góra, Wall, Kawafis, ktoś na „C”]).

„Ścieg” należy odróżnić od wędrówki motywu („wątku”), takiego jak klamrujący całość Musk (ten śmieszno‐straszny pajac z maks‐kasą), lis, sąsiad‐idiota itd. Jest ich (znaczących) niemało. Dla przykładu choćby wers ze strony 5:

cwaniaków rozkochanych w cynie i cenach wolframu – odwrotności Betlejem

wracający motywem na s. 10:

Najbardziej podobała mi się ta fraza o „cenach i cynie wolframu” – powiedział jeden. – Podoba mi się, ale nie wiem czemu – dodawał drugi.

– autor, sam robiący w mierzwie słowa, świetnie rozumie praktyczny wymiar teorii Shannona.

Ścieg natomiast to wiązanie poziome (na metapoziomie), wprowadzające „strzałkę czasu”; to oznajmienia typu „Nigdy nie wierzyłem w wyznanie z poprzedniego wiersza” [Z Jeffa Walla] albo „Redaktorzy tej książki chcieli usunąć dwa ostatnie wiersze, / tłumacząc, że przecież nie pasują do naszej koncepcji” [Śmierć przychodziła i odchodziła przez kolejne lata]. To jest czas realny (z naszego dziś), w odróżnieniu od czasu „konceptualnego”, który biegnie wstecz (od wyobrażonej przyszłości do momentu [jej] spisania). Niemniej, ciekawe są też momenty potencjalnego przenikania się ściegu i wątku (por. puste zamknięcie klamry Muskowej).

Nawiasem mówiąc, również te „wierzgnięcia” – redaktorzy chcieli usunąć, ale autor zaparł się kopytem i nie pozwolił – są sygnałami indywidualizmu Rojewskiego; wiersze z tomu nie mają „kolektywnego autora”, rozmytego w „pokoleniowym” zeitgeiście; w Ocalałych treść wspólnotowa zawsze zapośredniczona rzeczami, a jedyna poza podmiotem mówiącym konkretna osoba, pozostająca z nim w jakimś kontakcie bezpośrednim, to enigmatyczne „ty”, znacznik intencjonalny.

A skoro „ty”, jeden wiersz z tomu:

Plan mieszkania i czerwony flamaster

Satyryczny obrazek: dwoje ludzi trzyma mapę,
a świerki jak stalaktyty sterczą z nieba, drapiąc ich w czupryny
– Więc twierdzisz, że jest do góry nogami? – mówi do niej. Wywołuje śmiech.

Napisałem półtora tysiąca tekstów o obcych ludziach i ani jednego o tobie,
ale jak niby miałem to zrobić, skoro zamiast iść do pokoju, w którym siedzisz,
idę w stronę sufitu. Wdrapuję się po półkach, po książkach, których
nigdy nie widziałem, bo ich grzbiety zlały się w jeden mur.

Napisałem półtora tysiąca tekstów o obcych ludziach.
Trzymałem mapę głową w dół.

Jeśli cię to interesuje, to podróż z Troi do Itaki zajmuje dziś kilkanaście godzin
lub więcej, jeśli trzymasz mapę głową w dół,
jeśli maszty jak stalaktyty sterczą z nieba, drapiąc nas w czupryny

Być może to ten wiersz (a nie Ars poetica) byłby celniejszym credo tomu (postuluję samozwańczo). Czytam go i przypomina mi się Обитаемый остров [Przenicowany świat] Strugackich. Ziemianin kosmonauta trafia na obcą planetę, której atmosfera ma tak silną refrakcję, że horyzont ginie w oddali ku górze; mieszkańcom zdaje się, że żyją wewnątrz sfery (a nie na powierzchni kuli), i gdyby nie „centralna światłość” [ich słońce, zwykle nieostre, niewyraźne], mogliby zobaczyć zwisające w dół świerki.

Silna metafora zamknięcia.

* * *

Jak to się czyta? Początkowo opornie (dodam, że w moim przynajmniej przypadku „wyłożenie konceptu” raczej przeszkadza). Ale im bliżej szczegółów, zwłaszcza: skromnie porozmieszczanych w zakamarkach tekstu odstępstw od ‘prozowatości’, tym lepiej. Daleko (w sumie) od potrzaskanych kodów [pop]kultury i innych (nieco jałowych?) zabaw.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *