Łukasz Żurek zabiera głos pod koniec ostatniego odcinka fafa‐cyklicznej inby i pisze:
[...] aby lepiej zrozumieć np. Różaglon Matwiejczuka, trzeba jednak co nieco wiedzieć o tym, jak Gilles Deleuze interpretował Friedricha Nietzschego (wiedza o pojęciu afektu też może być przydatna).
To stanowisko cechowe, sformułowane wszakże z pewną delikatnością. Nie pisze „w ogóle”, pisze „lepiej”. Ale w „jednak” dźwięczy duma fachu.
A oto bezpośrednio [tzn. idzie się obejść bez Nietzschego] deleuzjański kawałek Matwiejczuka z czerwca 2019:
Boję się tygrysów, ale takich Które pracują w Polbudzie, Ponieważ sam jestem tygrysem, Który jeszcze nie pracuje. Jestem tygrysem z papierowej Kuźni. Mój ryk jest umowny. Jestem tygrysem-karuzelą, Kręcąc się czuję ból. Kręcąc się jestem tylko trybem W wielkim tygrysie-mechanizmie. Każdy mój skręt jest umowny.
Wiecie, że Polbudów jest mnóstwo? Budowanie polskiej budy. Mnie najbardziej podoba się ten Polbud od bocznic kolejowych i (cytuję) „gospodarki odpadami niebezpiecznymi w szerokim zakresie”. Wprost wyłożone.
Na odpady niebezpieczne w szerokim zakresie mam przykład z Patryka Kosendy:
sranshumanizm
klon Michała Wiśniewskiego bywa jaki bywa
tym razem łysy, świetlisty
podejrzanie czystym głosem ustanawia brak granic
robię jeden, powszechny, awatarski staż –
niucham w owłosionych podzespołach przełożonych
smar bywa słonawy, spływa mi po brodzie, cały wirtualny
uniwersalny przedszkolak
deklinuje Michała Rusinka
I rzeczywiście. W największym nasileniu ulicznych protestów OSK katolicko‐mieszczańska „Wyborcza” wystawiła jako subtelnego hamulcowego Rusinka, który w cyklu (cyklu!) dobrotliwych pogadanek tłumaczył (bezpośrednie relacje z saloniku) znaczenie nowych, ostrych ulicznych wyrazów.
Na drugą 3‑wersową czastkę (śródtytuł odredakcyjny: „smęt wallenroda”) mógłbym odpowiedzieć hajkiem pt. „fular Ruszara”, ale jeszcze pracuję nad ostatnim wersem.
Jeśli Matwiejczuk jest baryką, to Kosenda – judymem. Koty kontra króliki.
* * *
Wyobrażam sobie, że w tę delegację jadę (umownym) pociągiem (po bocznicy). Z okien na horyzoncie majaczy Góra, bieżący sevres powagi. Przyznam, że nie kupuję tego. Lepiej się czuję u smutnych szyderców, jak dwóch powyższych, choć wiem, że bezczelnie robią mnie w trąbę na każdym prawie kroku.
A poważne są w pisaniu kobiety: Malek, Tosiek, Witkowska i inne.
no comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2021/01/w-delegacji/trackback/