jeszcze dłuższa noc

W thrillerach / filmach akcji często spotykana jest sytuacja, w której złol przechodzi do fazy drugiej wymuszania: przekierowuje lufę z ważnej osoby (będącej w posiadaniu jakiegoś dobra cennego, np. informacji typu kod do sejfu) na drugą, przypadkowego lub nie świadka pobocznego, i oznajmia: „jeśli nie dasz mi tego, czego chcę, będe musiał ją zabić, decyzja zależy od ciebie, wiedz, że będziesz mieć krew na rękach”. Osoba poddana podobnej presji może uznać takie uzasadnienie za nieabsurdalne, nawet widz da się nierzadko złapać.

Ale krew na rękach będzie miał jednak ten, kto ma broń i jej użyje.

* * *

Od mniej więcej 1997–1998 roku żyjemy w państwie subkonstytucyjnym (dla mnie symboliczne kamienie milowe to wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. ustawy aborcyjnej (1997) pod przewodnictwem kauzyperdy Zolla, kleszego podnóżka, czy ostateczna ratyfikacja konkordatu (1998); wiele praw obywatelskich, pracowniczych, ekonomicznych pozostawało martwą konstytucyjną literą). Od początku kadencji 2015 żyjemy w państwie niekonstytucyjnym; to postępujący proces destrukcji prawa, obyczaju i instytucji, implementowany „metodą salami” [odcinania po kawałku].

Broń trzyma (i jej używa) PiS.

* * *

Gdyby Polska była (jakkolwiek to rozumieć) państwem prawa, konstytucyjnie określony stan nadzwyczajny musiałby być wprowadzony chwilę przed ogłoszeniem szeregu przeciwpandemicznych ograniczeń praw obywatelskich, bo bez umocowania ich w trybie stanu nadzwyczajnego są one niekonstytucyjne; tak pośród wielu innych osób (z kompetencjami w temacie: choćby Płatek, Łętowska) uważa RPO, Adam Bodnar. Który dodaje, że nie kwestionuje merytorycznej zasadności tych kroków (kwarantanna, social distancing, zakazy itd.), ale powinny one być wprowadzane w zgodzie z prawem.

Kwestia np. wyborów prezydenckich zostałaby uregulowana z automatu.

* * *

Wiele osób uważa dziś, w dobie narastającego kryzysu pandemicznego (i postpandemicznego), że „nie pora teraz na politykę”. Chyba nie rozumieją, że właśnie teraz polityczna istota wszystkiego, co dotyczy ram, w których mamy żyć (czy najpierw: przeżyć), jest zintensyfikowana szczególnie. Choćby ta „tarcza antykryzysowa” – jest stricte politycznym unormowaniem, w rzeczywistości antypracowniczym; omawia się to szeroko w wielu miejscach, więc ograniczę się do symboli: „70 miliardów dla banków, 7 dla służby zdrowia; pracownicy po 12 godzin na dobę; bezrobotni i bezdomni niech umrą”.

Dotyczy to także wyborów prezydenckich. Nie jest obojętne, z tysiąca powodów, kto jest prezydentem. Każdy dzień prezydentury Dudy to wsparcie dla krojących salami.

* * *

Postulat bojkotu czy inne pomysły wykolejenia wyborów 10 maja odbywają się w ramach opisanej na samym początku tej blogonoty sytuacji „negocjowania z bandytą”. Pamiętajmy o tym (i kto trzyma broń). Mamy zrezygnować ze swoich obywatelskich praw, bo inaczej „ktoś zostanie zastrzelony”. Dotyczy to szczególnie pomysłu, przedstawianego jako „kompromis” [kolejny raz: kompromis kija z dupą], aby uzgodnić przesunięcie wyborów o rok. W jakich konstytucyjnych ramach? O tym się nie mówi.

* * *

Czy da się inaczej? Nie wiem; nie jesteśmy uzbrojeni. Ale do jednego można namawiać. Żeby traktować złola z bronią tak, jak się powinno: jako przestępcę. Wymiana parlamentarnych grzeczności typu: „na mównicach się spieramy, po sesji się kumplujemy, podajemy rękę [no, to chwilowo utrudnione]”, budzi rodzaj zgorszenia. Coś jak wizyta Gandhiego na five o’clock tea u angielskiego gubernatora. Szanujcie się (i nas).

* * *

Oczywiście, prawdziwy problem leży gdzie indziej. To te 40 parę procent poparcia dla PiS i 70 procent pozytywnych ocen dla Dudy. Ludzi, którzy zmęczeni ignorowaniem ich problemów w poprzednich kadencjach przenieśli nadzieje na tę właśnie, rzekomo „proludową” formację; teraz – w czasie najpoważniejszego kryzysu – zobaczą prawdziwsze jej oblicze (państwo z tektury i [nowość] e‑tektury, tarcza antypracownicza itd.). Ale też ludzi, których skuszono karierą i apanażami; te tysiące sitwesów na wszystkich poziomach władzy. I wreszcie ludzi, którzy przyjęli ideolo PiS‐owskie, w istocie wariant ideolo ONR‑u, za własne.

* * *

Tytuł blogonoty odnosi się do kategorii, którą powołałem po wyborach 2015. Teraz noc będzie jeszcze dłuższa. Wątpię, czy doczekam (metaforycznie) świtu. A nawet – całkiem dosłownie.

  1. telemach’s avatar

    @ostatni akapit
    Doczekanie można potraktować jako nagrodę, jako przywilej albo też jako obowiązek. W tym ostatnim przypadku wybór jest łatwiejszy – bo go nie ma.

  2. nameste’s avatar

    @ telemach:

    Sprytnie zastawiona pułapka.

  3. telemach’s avatar

    nameste
    Bynajmniej. Raczej wynik natrętnie powracających wspomnień z przeszłości przeżytej niebezpośrednio.

    Tym wymyślonym na kolanie terminem określam wydarzenia i sytuacje, których nie byliśmy w stanie przeżyć z oczywistych względów (bo wydarzyły się, zanim zaczęliśmy być), ale które towarzyszą nam, podobnie jak nasze wspomnienia, ze względu na ścisłą więź emocjonalną i które przeżywamy – jakby były nasze własne – over and over again.
    Pierwszy jest Zweig, drugi Tucholsky. Obaj, doszedłszy do subiektywnej ściany pokazali cywilizacyjnemu zdziczeniu i temu co ich prześladowało, a czym gardzili, środkowy palec w sposób, który można zrozumieć. Obaj uczynili to kilka lat za wcześnie marnując szansę na nasikanie na groby bydlaków będących sprawcami tego, że świat, w którym obaj żyli uległ nieodwracalnej zagładzie.

    Później okazało się, że po każdym świecie minionym nadchodzi nieodwołalnie następny, który też przeminie. Co, raz przeżyte, zmienia egzystencjalną perspektywę diametralnie.

  4. nameste’s avatar

    @ telemach:

    No cóż. Nie chciałem uderzać w tony naj‐serio. Z tego punktu widzenia ostatni akapit jest zbędny, a dla treści blogonoty szkodliwy.

  5. telemach’s avatar

    Zdecydowanie. Bo tak to się nie tylko daje odczytać, ale nawet się wciska,

  6. nameste’s avatar

    Z drugiej jednak strony, jest to mikrohistoryczne świadectwo emo‐stanu piszącego.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *