obce & obce

Na film Zama (reż Lucrecia Martel) zwócił moją uwagę tekst Weroniki Murek w Dwutygodniku Historia straciła impet. Przyznaję, że sam tekst nie ujął mnie formą (zwłaszcza) i treścią, a rodzaj stematyzowania podanego przez Murek raczej zniechęcał.

Że jednak nie traktuję recenzji (czy essayów^) jako wyroczni, a coś przezierającego zza depresyjnego opisu Murek mnie zaintrygowało – obejrzałem.

I bardzo nie żałuję. Film jest niesamowicie gęsty, jest to jeden z tych obrazów, do których stosuje się (autocytat) ta ad hoc formuła:

Miarą jakości (tego) filmu jest wielość rzeczy, o których się myśli w trakcie i po obejrzeniu.

...chociaż bardzo trudno byłoby go ująć w streszczanie „akcji” itp. Wszystkim czytelnikom tej blogonotki radzę raczej unikanie Zamy, chyba że ktoś byłby gotowy – to mój miks pierwszych skojarzeń – na klimat Pustyni Tatarów przeniesionej w świat zarysowany w Podróży do źródeł czasu Alejo Carpentiera, jednej z najlepszych powieści, jakie czytałem w życiu (ze sto lat temu; myślę teraz o ponowieniu lektury).

Ale to jeszcze mało. Do kompletu (subiektywnych) tropów dodałbym jeszcze spojrzenie (reżyserskie) z niemal kosmicznego dystansu. Mechanikę [kolonialnej, XVII‐wiecznej hiszpańskiej] kultury, intrygi, polityki, bytowania‐w‐oswojonym (czyżby?) otoczeniu Innego, „podbitego” (czyżby?) ksenomorfu obserwuje się tu (i pokazuje) as is, fragmentarycznie, „symptomalnie”. Każde ujęcie niesie więcej pytań niż (nawet prób) odpowiedzi. Tytułowy don Diego de Zama jest naszym wspólnikiem w tym nic‐nie‐rozumieniu, jego własna (tak się łudzi) kultura (czy cywilizacja) to również niepojęty ksenomorf.

Dla chętnych na rodzaj hm, granicznego doświadczenia miałbym już tylko dwie rady. Po pierwsze, unikajcie recenzji, nie dajcie się podpuścić (tanim) hasłom, że Kafka+Borges (nie mówiąc o próbach sproblematyzowania filmu jako „współczesnej metafory o byciu trybikiem korporacji”). Po drugie, warto patrzeć cały czas na to, co dzieje się na drugim planie (a czasem – jakże bezczelnie – stoi na pierwszym).

Co do mnie, nie mogłem się oderwać.

  1. Hellk’s avatar

    Zabawne, jak po roznych Thanosach i grach wideo Zama byl odpoczynkiem dla oczu i glowy. Ja to odebralem jako film tez ‘meski’ – pewnie pomoglo wyrazne zlamanie wpol w tym momencie, w ktorym kamlot wtoczony na szczyt zaczyna sie sam zsuwac z drugiej strony. Dzieki za polecanke.
    Btw czlowiek, ktory kiedys sprezentowal mi Carpentiera polecal kilkukrotnie ‘Chmury nad Metapontem’, nie czytalem ale moze tez dobre.

  2. nameste’s avatar

    Hellk :

    Btw czlowiek, ktory kiedys sprezentowal mi Carpentiera polecal kilkukrotnie ‘Chmury nad Metapontem’, nie czytalem ale moze tez dobre.

    W końcu noblista, może też dobre. Ale sama zasada tego łańcuszka robi trochę brr.
    „– Skąd jesteś? – Z Poznania. – O, ja też. Znasz może Piotra Nowaka?”

    Co do „Zamy” jednak, czuję rodzaj dumy. Pierwszy bodaj raz polecam (nie polecając^) film i jest odzew. Ha!

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *