polityczna rozwaga

W ramach #czarnyprotest + #strajkkobiet = #czarnyponiedziałek przyzwoita, katolicka i mieszczańska „Gazeta Wyborcza” przyłącza się do protestów głosem swojej etatowej katoliczki, hagiografki bp Życińskiego, Aleksandry Klich. Pisze ona (w imieniu dziewczyn Wyborczej, linii Gazety i – podobno – suwerena):

Proszę posłuchać, co suweren ma do powiedzenia: nie jesteśmy zwolennikami aborcji; dla większości kobiet to dramatyczna decyzja. Jesteśmy natomiast przeciwko okrutnej ustawie. Nie liczymy, że sparaliżujemy kraj, liczymy raczej na opamiętanie rządzących i solidarność mężczyzn, którzy są z nami.

Żyjemy w państwie świeckim, nie wyznaniowym. A w takim państwie prawem podstawowym jest wolność wyboru. Katoliczka – ja nią jestem – rozumie, czym jest Ewangelia i nie potrzebuje restrykcyjnego kodeksu karnego, by przestrzegać praw swojej wiary. Bóg nam zaufał, dając wolną wolę i sumienie. Władzy nic do naszych sumień.

Nie potrzebujemy misjonarzy, wystarczą nam dobrzy lekarze – jak głosiło jedno z haseł sobotniej manifestacji. I profesjonalna pomoc państwa, jeśli urodzimy chore dziecko.

„Czarny poniedziałek” to także protest przeciw językowi nienawiści. „Zło podnosi głowę” – wołają fanatycy, mobilizując podobnie myślących do udziału w tzw. białych marszach. Bezczelność, która przebija z tego apokaliptycznego epitetu, to nic nowego w debacie publicznej, którą od lat podsycają PiS i twardogłowi w polskim Kościele.

Nie przypadkiem (choć nieelegancko) przywołałem bp Życińskiego. Bo z powyższego tekstu przebija polityczna wola podtrzymywania iluzji kościoła łagiewnickiego, który – mimo starań „Tygodnika Powszechnego” – jest trupem, a w najlepszym razie zombie. Oraz polityczny gest obwiniania za nienawiść i „piekło kobiet” PiS‑u:

PiS zawłaszczył już spółki skarbu państwa, szkoły, uczelnie, muzea, telewizję; przyszedł czas na naszą prywatność, rodziny, ciała i sumienia. Wraz z fundamentalistami z innych partii ochoczo skierował do prac w komisji sejmowej projekt łamiący kompromis aborcyjny z 1993 r.

Ale to Schetyna w ramach reanimacji PO (również już zombie?) wołał wczoraj (cytuję za „Wyborczą”):

Nikt by nie pomyślał rok temu, że będziemy mówić o niezależności konstytucji. Kompromis antyaborcyjny jest dla nas prawną świętością. Zapiszemy go w konstytucji – mówił. – Nie pozwolimy odebrać Polakom wolności.

„Kompromis aborcyjny” wzywany jako wartość godna (najwyższej) ochrony, kompromis (pardon my French) „bata z dupą”. Wiedza, co on faktycznie oznacza, jest w 2016 roku coraz powszechniejsza; to pod władzą tego „kompromisu” – firmowanego podobno nie przez fanatyków – zgwałcona 12‐latka zmuszana jest do porodu itd., itp.

Mamy jakoby „państwo świeckie, nie wyznaniowe” – ale to nie PiS wprowadzał religię do szkół (i wszelkiego urzędu, trzeba dodać), nie PiS kuchennymi drzwiami wcisnął Polsce konkordat i nie z PiS‑u wywodził się Zoll, który – kauzyperda z miedzianym czołem – uwalił nowelizację ustawy antyaborcyjnej z 1996 roku.

Jak dla mnie powyżej cytowane credo w imieniu suwerena to jeszcze wyższy stopień załgania.

* * *

Ale może wymaga tego rozwaga polityczna. Chodzi o mobilizację jak najszerszej bazy anty‐PiS‐owskiego protestu, zatem również katolickiej wyborczyni (do której – z ufnym bogiem w zanadrzu – przemawia Klich). Trochę mnie jednak brzydzi dalsze rozwijanie tego tematu, więc pojadę narracją Pedra Camacha [skryby z Ciotki Julii i skryby Vargasa Llosy], autora operomydlanych słuchowisk radiowych, w których zawsze swoistym ceterum censeo powracała nienawiść do Argentyńczyków.

A więc: który deal wybierze znienawidzo umiłowany Argen episkopat? Czy fanatyczną wersję lobbystów ordojurkowych? Czy raczej wpisanie do konstytucji obecnego „kompromisu”? Zgadujcie.

* * *

A z całkiem przeciwległych (by tak rzec) pozycji, inny przykład politycznej rozwagi. Partia Razem (której gratuluję rozległości odzewu na #czarnyprotest) w swoim kluczowym memo‐obrazku wzywała:

Po prawej stronie znajduje się zdjęcie transparentu z napisem „Prawo do życia prawem kobiet”. Po lewej stronie nagłówek: „Razem przeciw fanatykom!”, a poniżej tekst o następującej treści: „#CzarnyProtest trwa! W najbliższą sobotę o 13.00 pod Sejmem zaprotestujemy wspólnie z Ratujmy Kobiety i Inicjatywą Polską przeciw okrutnemu projektowi Ordo Iuris.

Jest tu taki podprogowy przekaz: „przeciw fanatykom” nie musi oznaczać „przeciw zwolennikom kompromisu”, prawda? Projekt ordojurków jest okrutny; czy to znaczy, że obecny „kompromis” okrutny nie jest?

Gdyby ktoś pogrążył się w podobnych wątpliwościach, Razem odeśle do swojej Karty Praw Reprodukcyjnych#google‐it; wyniknie z niej co trzeba (choć też, poniekąd, rozważnie zapisane). Ale nie jest politycznie rozważne pchanie się na transparenty z jej treściami. Może i słusznie – zastanawiam się, choć przecież alternatywna wersja pozostanie już tylko w sferze gdybań.

* * *

Za tło niniejszej noty niech posłuży obrazek pobrany stąd:

okopress-sondaz

Ale czy coś z tego wynika? Nie znajdzie się żaden Zoll‐bis, który (oczywiście) sięgnie po precedens ustanowiony przez Zolla‐prim?

Chyba że jakoś przeleje się czara wściekłości i goryczy, czego wam i sobie życzę – szczególnie dzisiaj.

  1. nameste’s avatar

    2016-10-03

    [Tomek Jędrkiewicz]

  2. telemach’s avatar

    Nic do dodania. Poza może spostrzeżeniem, że bez odzyskania języka nic się nie da odzyskać.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *