Niby coś się wie, wyniesie ze szkoły, przeczyta w książce itd., ale bez pomocy doświadczenia na własnym się wiedza taka nie chce się wdrążyć, zagłębić, przeniknąć, słowem – zinternalizować. Doświadczenie, o którym opowiem, było błahym zdarzeniem sprzed wielu lat, ale pamiętam je w szczegółach do dziś.
* * *
Jechaliśmy w kilku stopem na połoniny (a może szukać karkonoskiego złota; tego akurat nie pamiętam). Nie udało się dotrzeć za jednym zamachem, więc trzeba było znależć jakąś nieckę, postawić namiocik i doczekać rana. Wypełzliśmy o świcie, zwinęliśmy graty i poszukaliśmy sklepu. Znalazł się jakiś giees, a w nim, owszem, kajzerki, ale z napojów tylko biały płyn w szklanych, kapslowanych butelkach.
No i dobrze. Gryziemy kajzerki, a kolega zabiera się do odkapslowania butli. Siedzę i patrzę, jak on najpierw butelkę przechylił do góry dnem, potem z powrotem, znowu to samo, aż wreszcie potrząsnął nią parę razy, usunął kapsel przez wduszenie&pstryk i pierwszy zabiera się do picia. A ja wszedłem na stopień do piekła.
– Po co tak trząchasz butelką? – spytałem. Słowo daję, bez żadnych ukrytych intencji; byłem ciekaw.
Chwila ciszy. Potem łypnął na mnie i mówi:
– No, trzącham. A co, kurwa, trząchać nie wolno? Przeszkadza ci?! – I widzę, że już prawie warczy.
Zapadło parominutowe niezręczne milczenie, potem butelka poszła w ruch, kajzerki się zjadły; złapaliśmy jakiś furgon i dalej w drogę.
* * *
Wtedy po raz pierwszy zinternalizowałem w sobie ciągłą naturę Odrębności Kulturowej.
O tych dużych odrębnościach kulturowych każdy wie (a zwłaszcza – każda, bo kobiety pierwsze doznają objawów odrębności kulturowej, zaraz po dzieciach). Jedni są tacy‐a‐tacy i robią tak‐a‐tak, a znowuż inni – wcale, albo rzadko, albo tylko pod przymusem. Duże odrębności kulturowe składają się na duże obrazy przesłaniające jednostki (emocją, stereotypem itd.). Ludzie potrafią z trzęsącymi się rękami i uszami relacjonować odkrywanie podobieństw mimo tych wielkich różnic wynikających z odrębności kulturowych.
(Panie, da pan wiarę? Azjata, a psa zamiast zjeść – pogłaskał! A babcia tego pana do świni mówiła pieszczotliwe wyrazy, chyba zapomniał.)
Ale takie małe odrębności kulturowe, małe różnice wewnątrz oczywistych i dużych podobieństw? Trząchanie butelką z mlekiem?
Kto widział mleko więcej niż raz, zwłaszcza w dzieciństwie, wie, jaka to paskudna, zdradliwa, efemeryczna ciecz. Mleko stojące dłużej może się nieco rozfrakcjonować. Jak się trząchnie, to się zhomogenizuje. Tak czy inaczej, może istnieć jakieś odległe w czasie czy przestrzeni racjonalne wytłumaczenie sensu trząchania.
(Mój kolega go nie znał, ewidentnie, gdyby znał – tak dziś sobie myślę – to mógłby mi spokojnie wytłumaczyć, ewentualnie ponatrząsać się z mojego głupiego pytania. Ale nie. Zacietrzewił się.)
Potem działa żywioł, czas i życie. Po latach spotykają się nasi potomkowie i odkrywają, że są bardzo podobni. Ale jedni są Trząchaczami Butelek, a inni – nie. Co się dzieje dalej?
Wiemy, wiemy. Ci drudzy zostają Nietrząchaczami Butelek. Odrębność Kulturowa ma naturę ciągłą, ale jej skutki – nie zawsze.
PRZYPISY
Zgłosiło się do mnie Poważne Wydawnictwo i powiedziało: Nameste‐san, naszym zdaniem jest o wiele za mało książek na rynku. Niech pan zrobi książkę z notek blogowych; jeśli dobrze pójdzie, bedzie pan miał 2 godziny (przed południem) małej sławy. Jakiej? – spytałem. Małej – odpowiedzieli. Na dużą trzeba mieć nazwisko, a potem —
Więc tytułem próby recyklinguję tu notkę sprzed 8 lat. (Notkę o tym, że recykling idei jest fajny, też mam.)
-
Tylko się nie rozmyśl, proszę.
-
Tak.
5 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2016/10/odrebnosc-kulturowa/trackback/