mumita w akcji

Pan Mirosław Czech raz już występował na tym blogu, dwa lata temu w dziwiszo‐wawelskiej notce w przyklęku, choć tylko jako bohater poboczny. Niemniej, ta pozycja (przyklęk), niby nie czołobitna, ale jednak w swoim głębokim sensie – zgięta, dobrze określa ideową postawę owego mumity,

ex‐unity (wolnościowego) i ex-demokraty.pl, obecnie dziennikarza Agory

W tekście (za parę dni będzie już dokładnie zapianiony, a więc całkiem schowany za paywallem) Boże gówno przed ikonostasem, czyli bronić sacrum kolejno napusza się (politycznie i prokościelnie), nabzdycza (nad sacrum), fałszuje (tekst Pussy Riot), cytuje (kłamliwy bonmot „wybitnego teologa”) i wreszcie, na koniec, rozlewa się szerokim pro‐religijnym frazesem.

Z pewną przykrością zawiadamiam, że, niestety, nie starczy mi energii, by wszystkie powyższe czasowniki omówić równie dokładnie.

napusza

Pisze tak:

Posłanie [Cyryla i Michalika] jest doniosłym i unikalnym dokumentem ekumenicznym.

Zgoda, mało w nim otwartości, za którym tęsknią kościelni „progresywiści”, więcej konserwatyzmu i zwycięstwa konfrontacyjnego modelu religijności. Katolicyzm i prawosławie łączy to, o czym napisał Joseph Ratzinger/Benedykt XVI w traktacie teologicznym „Jezus z Nazaretu”, odwołując się zresztą do myśli rosyjskiego filozofa Włodzimierza Sołowjowa: największym wyzwaniem dla Kościoła nie może być pokusa rządzenia światem i narzucania własnych przekonań ludziom niewierzącym, lecz obrona depozytu wiary. Aby nie dopuścić do wejścia świata na ołtarze i oddawania mu pokłonu, zamiast Chrystusowi.

Czyli obrona sacrum przed ingerencją profanum.

Tylko popatrzcie. Doniosłe (hm) i unikalne (czyżby?) jest to, że w dokumencie C&M zwycięża „konfrontacyjny model religijności”. (Odsyłam tutaj do tekstu Jana Hartmana, którego ocena „posłania C&M” pokrywa się z moją.) W kolejnym kroku, pozbawionym jakiejkolwiek łączności logicznej z poprzednim, stawia wielkie „powinno być” (czyli postulat, od zarania nie spełniony i zapewne niespełnialny, aby kościoły porzuciły pokusę rządzenia światem, z niewierzącymi włącznie), przeciwstawiając mu (fałszywie) malutkie „jest”: obronę tzw. depozytu wiary. I streszcza to (fałszywe) przeciwstawienie zdaniem, rozpoczynającym się od „aby”, które – w tym kontekście – dotyczy przecież kościołów instytucjonalnych: to one mają (jakoby) nie przedkładać spraw świata nad sprawę Chrystusa.

A w kolejnym akapicie (znienacka) uogólnia mu się: chodzi o obronę sacrum przed profanum. Gdy jednak wróci do tej myśli (zaraz po „cytuje”), okaże się, że owo „profanum” to nie żadna nieusuwalna skłonność kościołów do takiego czy innego cezaropapizmu, lecz... dziewczyny z Pussy Riot.

Gdyby się pan Czech tutaj nie napuszał, byłby jeszcze mniej skuteczny w ukrywaniu kłamstwa i niespójności, na których stoi jego, hm, wywód.

nabzdycza

Generalny aksjomat tego tekstu Czecha – złączenie spraw „posłania C&M” i Pussy Riot – jest sam w sobie, powiedzmy to szczerze, odrażający. Ulatnia tu się zapaszek typu „mamy polityczny interes z Cerkwią, więc ochoczo będziemy odpierać atak [Pussy Riotów]”. Oczywiście dbając, by pozostać w przyklęku (por. wyżej: nie czołobitnie, ale w zgięciu).

Ale Czechowi co i raz opada owo zgięcie. Musi się nabzdyczyć. Zacytować Nowosielskiego. Zacytować Florenskiego. Objaśnić „mistykę ikonostasu”. Po co? Nie wystarczy przypomnienie, że cerkiew to taki rodzaj kościoła, też ma ołtarz, też szermuje pojęciami świętokradztwabluźnierstwa?

Ano po to, żeby przydać grozy strasznemu, świętokradczemu występowi Pussy Riot. A technicznie ponadto w celu zamaskowania swojego translatorskiego fałszerstwa.

fałszuje

Zacytujmy dzieło Czecha (zanim zniknie w kurzu za pianinem).

Bogurodzico, Dziewico, przegoń Putina,
Putina przegoń, Putina przegoń!
Czarna sutanna, złote pagony,
Wszyscy wierni pełzną do pokłonów.
Widmo wolności na niebiosach,
Paradę gejów w kajdanach wysłano na Sybir.
Szef KGB, ich główny święty,
Pod eskortą wiedzie demonstrantów do aresztu,
By nie obrazić Najjaśniejszego,
Kobiety powinny rodzić i kochać.
Gówno, gówno, gówno Boże,
Gówno, gówno, gówno Boże.
Bogurodzico, Dziewico, zostań feministką,
Zostań feministką, feministką zostań!
Cerkiewna chwała zgniłych wodzów,
Procesja czarnych limuzyn,
Do ciebie do szkoły wybiera się kaznodzieja
Idź na lekcję – zanieś mu pieniądze!
Patriarcha Gundiajew wierzy w Putina,
Lepiej by, skurwiel, w Boga uwierzył,
Pas cnoty nie zastąpi mityngów,
Podczas protestów jest z nami Maria Zawsze Dziewica!
Bogurodzico, Dziewico, przegoń Putina,
Putina przegoń, Putina przegoń!

A teraz zastąpmy wers „gówno, gówno, gówno boże” słowami o sensie „to (od)boskie, religijne pieprzenie” względnie „ci powołujący się na boga dranie”. Carol Rumens w „Guardianie” prezentuje angielski przekład (z poniekąd kulturo‐ i literaturoznawczym komentarzem); nasz wers przybiera tam postać:

Crap, crap, this godliness crap!

W oryginale użyto słowa срань; kto zna nawet tylko pobieżnie rosyjski, zauważy, że w linkowanych objaśnieniach brakuje znaczenia dosłownego, denotującego ekskrementy. „Coś odrażającego i głupiego”. „Nikczemny, głupi człowiek”, również w liczbie mnogiej jako oznaczenie (nikczemnej, głupiej) zbiorowości.

Czech, dokonując swojego ujednoznacznienia, łże. No ale za to może już poczynając od tytułu rozsiewać moral panic.

Podobna historia ze „skurwielem” (Gundiajewem aka Cyrylem). W oryginale użyto słowa „suka”, które po rosyjsku znaczy w zasadzie to samo, co po polsku. Nic pochlebnego (Rumens tłumaczy na vermin), ale, cóż, Czech musi wzmocnić.

Gdy się jednak odrzuci te fałszerstwa – co zostaje aż tak włos na głowie jeżącego? Nie za wiele; teraz lepiej rozumiemy, czemu Czech uznał, że sama akcja „translatorska” to za mało i że trzeba dodatkowo ponapuszać się i ponabzdyczać.

cytuje

Ks. Tomáš Halik, wybitny teolog czeski, powiedział: „Z ateistami zgadzam się w wielu sprawach, czasem niemal we wszystkim – z wyjątkiem ich wiary, że Bóg nie istnieje”. W ślad za nim chciałbym powtórzyć, że z obrońcami rosyjskiej grupy Pussy Riot zgadzam się niemal we wszystkim – z wyjątkiem oceny ich czynu i tego, czy można go uznać za dopuszczalną formę ich politycznego protestu.

Nie wiem, czy istotnie Halik to powiedział, czy może to sam Czech nie odróżnia (wskutek popularnego prawicowo‐religianckiego odmóżdżenia) „wiary w nieistnienie” od „niewiary w istnienie”. Niezależnie od prawdy (dot. autorstwa) to kompromitacja. Albo cytuje durnotę, albo na durnotę przekształca.

rozlewa się frazesem

Najpierw zatem musi przywołać 70 lat przymusowej ateizacji, zbrodnie reżimu itd.:

Dzieje się to w krajach, w których w latach 30. minionego wieku walka z religią i propagowanie bezbożnictwa nie były pustymi rytuałami jak w Polsce lat 80. W imię „postępu i walki z przesądami religijnymi” wymordowano niemal cały episkopat rosyjskiej Cerkwi prawosławnej i innych Kościołów chrześcijańskich, ponad sto tysięcy księży, mniszek i mnichów, zburzono dziesiątki tysięcy świątyń. Wszelkie wsparcie państwa miał ruch bezbożników urządzający w dniach świąt kościelnych różne „happeningi”, które miały ośmieszać wiarę, religię i Kościoły. Również w świątyniach.

Ruch bezbożników. Aha.

Potem krótki hyc do Pokuty, filmu Tengiza Abuładze, którego przywołanie można przetłumaczyć symbolicznie na „ojczyzna? bóg i naród!”. Lekkie uniesienie się z przyklęku:

Odrodzenie religijne było naturalnym elementem procesu zmian wolnościowych i demokratyzacyjnych. Dziś dla wielu mieszkańców byłego Związku Radzieckiego jednym z największych rozczarowań jest postawa Cerkwi. Pod rządami Putina znów zaczęto mówić o cezaropapizmie – symbiozie tronu i ołtarza, w której pierwsze skrzypce gra władza świecka. Stąd protest przeciwko wprzęganiu Cerkwi do służby autokratycznej władzy jest czymś zrozumiałym.

I – natychmiast – siad (na pięty).

Nie zmienia to jednak aktualności pytania o wartości, na jakich powinno być budowane społeczeństwo, na którym przez kilkadziesiąt lat testowano rozwój bez Boga. Pytania: jak zachować świętość.

(Raz mumita, zawsze mumita, że sięgnę po autocytat, oryginalnie dotyczący Samsonowicza. „Społeczeństwo powinno być budowane”. W zgodzie z wartościami sprezentowanymi mu przez „światłych obywateli”. Na przykład poprzez wrzucenie via „instrukcja”, nie ustawa, religii do szkół.)

Warunek dialogu to uznanie, że zagrożeniem dla porządku demokratycznego jest nie tylko sojusz tronu z ołtarzem, fundamentalizm i integryzm wewnątrz Kościołów, lecz również agresywne wkraczanie profanum w sferę sacrum.

Pamiętacie („napuszenie”) moją wzmiankę o podmianie jednego profanum na drugie? O, tu się właśnie dokonuje.

konkluzja

Oto ona:

Sprawa Pussy Riot ujawniła, jak bardzo brakuje nam uzgodnienia elementarnych pojęć i zrozumienia Innego. A bez tego jakikolwiek dialog nie jest możliwy.

Konfrontacja z wiarą i wrażliwością wschodnich chrześcijan może w tym pomóc.

Naprawdę, to właśnie są ostatnie słowa tekstu Czecha. Otóż „sprawa Pussy Riot” niczego takiego nie ujawniła. Posłużyła Czechowi do manipulacji w kilku zilustrowanych wyżej krokach. A „wiara i wrażliwość wschodnich chrześcijan” – jako pojęcie, które Czech w konkluzji wysysa z palca (bo nie z własnego tekstu) – niczym specjalnym nie różni się od „wiary i wrażliwości zachodnich chrześcijan”.

Jeden frazes więcej.

  1. fronesis’s avatar

    @nameste
    Chyba zaczynam się cieszyć, ze GW będzie za piano‐wallem, nie nadążam ze śledzeniem ich kompromitacji

  2. inspektor Kot’s avatar

    Jakże się ucieszyłem zobaczywszy, że teologiczne brednie o piekle jako o stanie ducha vel pozbawieniu obecności pambuka (modne ostatnio wśród radosnych katolików hołownianych) w wykonaniu jakiegoś klechy siedzą sobie grzecznie za pianowallem i odmóżdżają mniej ludzi, niż by odmóżdżały wcześniej.

  3. andsol’s avatar

    Wyśmienita obrona sacrum przed ingerencją profanum za pomocą powiadomienia:

    Zostało jeszcze 91% treści.
    Pełny dostęp do Magazynu Świątecznego po wykupieniu abonamentu.

    Dla piszącego te słowa to bariera nie do przeskoczenia.

    Kiedyś prześmiewano się, że złączenie PolitykiKultury da Politurę. Ale zlepianie Gazety WyborczejGościa Niedzielnego to dużo lepszy żart historii.

  4. Nachasz’s avatar

    Kiedyś prześmiewano się, że złączenie Polityki i Kultury da Politurę. Ale zlepianie Gazety Wyborczej i Gościa Niedzielnego to dużo lepszy żart historii.

    Wyborca Niedzielna?

  5. sheik.yerbouti’s avatar

    Nachasz :

    Wyborca Niedzielna?

    Gość z Wyborczej
    Oraz wyrazy true respect dla Gospodarza za babranie się w tekście mumity oraz C+M czyli w treściach, które mnie przyprawiają o refluks i brzydkie wyrazy.

  6. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    za babranie się w tekście mumity

    Myślę, że było warto. Bo okazuje się – a trudno w tej kwestii polegać tylko na rzucie okiem – że tekst tego mumity nie jest wywodem, tj. że nie da się z niego odtworzyć żadnego poprawnego (w zwykłym logicznym sensie) rozumowania. Okazuje się, że to tylko seria obrazków obliczonych na wywarcie wrażenia. A gdy dodatkowo jasne się staje, że i obrazki zostały sfałszowane, refleksja nam surowieje i zaczyna obejmować nie tylko pojedynczego mumitę, a całą „klasę” mumitów, z jednej strony, oraz praktykę redakcyjną GW – z drugiej.

    Łatwo opędzić się od zjawiska bonmotem typu #upadek‐prasy‐papierowej, mnie się jednak zdaje, że problem jest i ogólniejszy, i poważniejszy. Coś fatalnego stało się z hm, poziomem życia intelektualnego.

  7. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    mnie się jednak zdaje, że problem jest i ogólniejszy, i poważniejszy. Coś fatalnego stało się z hm, poziomem życia intelektualnego.

    Tylko – kiedy było lepiej? Być może ongi (lata 70.? 80.?) debaty stały na wyższym poziomie, ale odbywały się w tych samych niszowych Periodykach Wysokich Lotów co teraz (OK, nie było Kapecji, ale Literatura na Świecie, Odra, ResPublica – ta ostatnia nie wiem jaki ma obecnie profil ideowy – nadal wychodzą). Mejnstrim jest, jaki jest; poglądy naczelnych i redaktorów, różnorakie tabu mentalne oraz zwyczajna, codzienna mieszkanka ignorancji i konformizmu daje (zazwyczaj) niestrawne efekty #aconowego.

  8. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Może masz rację, a ja padłem ofiarą projekcji konserwatywnej („przed wojną telewizja była lepsza”).

  9. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Może masz rację

    Sam nie jestem tego pewien.^^

  10. nameste’s avatar

    Dorota Jarecka w długim i zasadniczo rozsądnym tekście Święty szał wstrętnych dziewuch (najmocniej przepraszamy: za pianinem) pokazuje artystyczny i obywatelski wymiar cerkiewnej akcji Pussy Riot. Mumitę wszakże traktuje nad wyraz łagodnie (to może być ogólnoludzka cnota, może też być swoistą kurtuazją wobec redakcyjnego kolegi):

    To dobrze, że Czech uświadomił nam, jak zniuansowana i trudna jest ta sprawa. Jeśli kogoś występ w cerkwi obraził, jeśli osoba ta uczuła smaganie bluźnierstwa, wstyd, nie można tego podważyć ani z tym polemizować. To sprawy pozarozumowe, nawet pozajęzykowe.

    Oczywiście zasadnicze jest to, co dalej tymi uczuciami zrobimy. Publicysta dokonuje następującej operacji, trochę abstrakcyjnej, ale niech mu będzie. Otóż mówi: dziewczyny zrobiły rzecz nieprzyzwoitą. Kara, owszem, nie powinna być zbyt ciężka, wystarczyłoby pouczenie. Jednak wyrok za bluźnierstwo nie wziął się z sufitu. Dodaje, że jeśli musiałby dokonać wyboru: albo sacrum, albo wolność tych trzech kobiet, wybiera sacrum, choć mu przykro. Człowiek błądzi, sacrum jest nadrzędne.

    Myślę, że to wypowiedź odważna. Wyraża niesmak, z jakim zwolennicy demokracji i wolności słowa bronili Pussy Riot: no tak, generalnie macie rację, oskarżenie i wyrok tę wolność pogwałciły, jednak to, że musimy bronić tych rozwydrzonych dziewuch, to naprawdę pech. Czy demokracja i wolność słowa nie mogły sobie znaleźć jakichś bardziej estetycznych i godnych szacunku obrońców?

    Wielu ludzi po cichu myśli tak, jak napisał Czech: Putin to coś okropnego, ale te wstrętne dziewuchy przesadziły. Nawiedzone wariatki.

    Sądzę nadal, że nieprawdą jest jakoby „Czech nam uświadomił”. Z powodów wyłuszczonych wyżej. Natomiast Jarecka, kończąc tak:

    „Jako liberał w sprawie Pussy Riot staję po stronie fundamentalistów” – pisze Czech.

    Jako liberał w sprawie Pussy Riot staję po stronie anarchistów. Sacrum czy wolność? No cóż, jeśli mam jakiekolwiek podejrzenie, że dylemat ten pomogła nam sformułować sędzia Syrowa, która skazała członkinie zespołu, to już wolę wolność. Jednak Czech stawia to pytanie uczciwie.

    Odpowiadam: Pussy Riot nie zaatakowały sacrum, zaatakowały Cerkiew, świadomie wywołując skandal i nawiązując do historii XX‐wiecznego artystycznego bluźnierstwa. A więc do dadaizmu, surrealizmu, anarchistycznej sztuki punk. A także do współczesnej sztuki rosyjskiej, która od kilku lat ostro krytykuje polityczne zaangażowanie Cerkwi i za to często staje pod pręgierzem. A to spora różnica.

    ...robi dwie rzeczy. Po drugie, ma oczywiście rację (w generalnej ocenie akcji Pussy RIot). Po pierwsze jednak, myli się zasadniczo, sądząc, że „Czech stawia pytanie uczciwie” W tym elemencie (nie wiem doprawdy czemu) Dorota Jarecka nadal pomnaża szkody (świadomie? jakie to ma znaczenie) wyrządzane przez Czecha.

  11. nameste’s avatar

    Oczywiście, nawet tak uprzejmy tekst, jak powyższa polemika Doroty Jareckiej, nie może zostać nie skontrowany przez Ducha Mumii. Odpowiada Czech (krótkie to, ale praktycznie całe za pianinem):

    Polemika Doroty Jareckiej potwierdza jedną z zasadniczych tez mojego artykułu na temat posłania abp. Józefa Michalika i patriarchy Cyryla I oraz sprawy Pussy Riot. Po wielkiej dekonstrukcji wszelkich świętości i tematów tabu, jaka nastąpiła w drugiej połowie XX wieku, straciliśmy klucz do zrozumienia, czym jest religia. Brakuje nam, niestety, uzgodnienia elementarnych pojęć i zrozumienia Innego.

    (Jak zwykle dopytuję się, czym jest owo – tak chętnie nadużywane przez mumitów – zbiorowe „my”.) Więc brnie. Gdyby DJ złapała go za rękę... oto koszty uprzejmości.

    Po czym – w ramach indywidualnego „zrozumienia Innego” – konkluduje:

    A zatem nie alternatywa wolność albo sacrum, lecz alternatywa wolność „artystycznych bluźnierczyń” albo wolność wiernych do wyznawania swojej religii. Wolności czczenia sacrum nie na placu i w miejscu świeckim, lecz w świątyni. Przed ikonostasem i świętym świętych, czyli prezbiterium.

    ...nadal (ależ to jest, zauważcie, bezczelne!) symetryzując. Z jednej strony niczym nie skrępowana (no bo czym? dziesięcioma minutami w pewnym przybytku?) wolność wiernych w Rosji [dwuznacznik zamierzony] do gromadzenia się w cerkwiach w celu praktykowania itd., z drugiej – pojedynczy akt artystyczno‐obywatelskiego sprzeciwu. Ale sojuszu ołtarza z tronem nic nie powinno zakłócać. Sorry, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że właśnie do tego sprowadza się cała ta (kulawa i mętna) retoryka.

  12. nameste’s avatar

    Tekst jasno opisujący, o co chodzi z Pussy Riotem, Peter Rutland – Co łączy Pussy Riot z Dostojewskim?. Fragment:

    Pussy Riot skutecznie skierowały globalną uwagę na problem praw człowieka w Rosji w sposób o wiele skuteczniejszy niż wcześniejsze dziesiątki doniesień o zabójstwach i pobiciach dziennikarzy czy okrutnej śmierci aresztowanego prawnika Siergieja Magnickiego. Jedyne 41 sekund nagrania, wydłużonego do trzech minut przez dodanie materiałów nakręconych w innych miejscach, skutecznie udaremniło wielomilionowy wysiłek Kremla na rzecz poprawy wizerunku kraju i zwiększenia jego soft power.

    Znacznie bardziej interesujące niż wybryki zespołu w cerkwi, były oświadczenia końcowe trójki oskarżonych, które dostarczono do sądu. Redaktor naczelny „New Yorkera” David Remnick określił je jako „swoisty klasyk antologii dysydenckiej”. Każda z kobiet podjęła inny temat. Jekaterina Samucewicz wnikliwie przeanalizowała niezdrowy sojusz między cerkwią a państwem. Maria Alochina opowiedziała o deficytach w systemie edukacji i tłumieniu indywidualności. Nadieżna Tołokonnikowa zaprezentowała ogólną krytykę „autokratycznego systemu politycznego” i szczegółów przebiegu ich oskarżenia.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *