Piotr Janicki jest jednym z tych klasyków [1], których
osobność skutkuje raczej skąpą ilością omówień czy recenzji
[Natalia Malek], a jak coś się pojawi, to np. najpierw walnie [moc potęgi dwójki] rankingozą
swoją jakością znów bije na głowę trzy czwarte wszystkich wyrobów polskiej produkcji poetyckiej razem wziętych
(pośrednio wynika z tego, że jakość jest zasadniczo sumowalna), a potem poprawi koanem
aberracyjna perspektywa mówiącego, który hipnotyzuje, permanentnie kierując uwagę wyłącznie na to, co redundantne, tym samym wyrzekając się logicznych [...] związków [2] między poszczególnymi segmentami wiersza
[Dawid Kujawa; zwracam uwagę na „tym samym”].
Poniższy wiersz biorę z „Helikoptera” 11/2017, razem z trzema innymi tworzy tam Zestaw mroku i tułaczki.
Majdan żaru
Wychodzę z domu
i jaki cudny obraz widzę
na zaszronionej szybie opla!
Marivaux wywala gały,
robiąc w portki ze strachu
przed oporem swoich postaci. Te
dźwigają niewygodną prawdę o sobie,
co czyni nieprawdę poprzedników
i ich postaci przykucniętych obok,
to znaczy od strony pasażera,
coraz bardziej kłamliwą.
I nic więcej w tym obrazie,
no może obietnica zbawienia.
Kiedy to dziadowanie
w ogóle się zaczęło.
Ja w każdym razie
udźwignąłem swój los,
a przynajmniej w tych chwilach
(jeśli w innych nie szło najlepiej),
w których znikały mi sprzed oczu
i ulatniały się fioletowe
połyski gawronów.
Wielką Tajemnicą tego wiersza jest: co zobaczył peel na szybie opla (podkreślam: nie to, co tam było, ale to, co zobaczył). Ale w sumie nieważne, co by się wylosowało: czy wieniec rokokowych amorków, czy jakąś Mariannę na majdanie po wolność, czy może igraszki panien i fircyków. Istotna jest sekwencja chwytająca w statyczną postać dynamiczny przebieg [elektryczny] w [tej konkretnej] glei [3]; nie wątpię w jego istnienie i w jego sprawczość (tekstogenną).
Słowa opór (wers 6), dziadowanie (14) i los (17) to słupki milowe (dla mnie) tej trajektorii. Może też wpadam w banał, czytając „fioletowe połyski gawronów” jako „vangogh” (etc.); jestem czytelnikiem prostym i nieokrzesanym. (Jakoś jednak pożywiłem się tym wierszem.)
Gdybym miał wybrać tekst na „motto do Janickiego”, wziąłbym fragment z Gertrude Stein (Autobiografia Alicji B. Toklas, Czytelnik 1967, przeł. Mira Michałowska):
Miałyśmy więc nowego szczeniaka i nowego forda i pojechałyśmy do naszego nowego domu i wszystkie te trzy rzeczy sprawiały nam wiele radości. Basket jest już teraz wielkim niezgrabnym pudliskiem ale wciąż jeszcze gramoli się na kolana Gertrudy Stein i tam sobie leży. Ona twierdzi, że wsłuchując się w rytm jego chłeptania kiedy pije wodę nauczyła się wyczuwać różnicę pomiędzy zdaniem a paragrafem [= akapitem [4]]. Paragraf [= akapit] to zjawisko emocjonalne a zdanie nie jest zjawiskiem emocjonalnym.
(s. 439)
...i nie dlatego, że jest psi, i nawet nie ze względu na możliwość parafrazy („wiersz to zjawisko emocjonalne a wers nie jest zjawiskiem emocjonalnym”), a dlatego że Stein pojawia nowy wątek, a uzasadnia go – tak by się zdawało – bezczelnie, chłepczącym pudlem. Janicki pojawia to [i tylko to], co mu chodzi po głowie [3], i bezczelnie niczym nie uzasadnia (chyba że właśnie to robi, a my i tak nie wierzymy).
Wiersz niżej (rymujący się ze słowem udźwignąłem) cytuję za linkowanym tekstem Malek; na pozór jest wprost steinowski.
Czerwiec
Spotykałem się kiedyś z jedną dziewczyną. Cóż,
od dawna jestem z Kamilą
i mamy słodkiego synka,
i tak sobie żyjemy, aż tu wczoraj jak nie
oparzę ręki gorącą
pokrywą... już myślałem, że w nocy nie zasnę
położyłem się, czekając,
aż moje myśli będą wiotkie niczym
gałązki, i
powtarzałem ludzkim głosem:
„shellac znaczy szelak”,
żeby usłyszeć: „szelak shellac znaczy szelak shellac”.
Ale może nie jest, może to tylko ilustracja [ta końcówka] na „domknięcie w substancjach”. Potężnym szczegółem [5] w tym wierszu jest słowo „ludzki”.
PRZYPISY
[1] na 2020 klasyk to [def.] osoba nie młodsza od Bargielskiej; ciekawe, co przyniesie 2021
[2] jeśli wykluczyć stricte‐oulipiańskie nożyczki, związki jednak istnieją: co najmniej na poziomie przepływów elektrycznych w substancjach [szarej etc.] autora; odrębną kwestią jest możliwość wglądu, a jeszcze odrębniejszą – „logika” jukstapozycji
[3] zob. przypis 2
[4] popatrzcie, jak starodawna jest ta kalka z angielskiego!
[5] koncepcja „potężnego szczegółu” dotyczy drobnego elementu, bez którego całość (w której tkwi ów element) wydaje się rozsypywać; takim potężnym szczegółem jest np. przecinek w przedostatnim wersie Lata Kamili Dominika Bielickiego (w poprzedniej blogonocie).
no comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2021/01/nie-mam-pomyslu-na-tytul/trackback/