atlas zwierząt ludzkich, nie‐ludzkich, i grzybów

W sprawie wierszy: bywam zmęczony. (Też zauważyliście, że zapanowała jakaś cholerna nadprodukcja?) Tę glistę gatunkuje się dalej. Na przykład instalacje, sznury tekstowe, adresowane do krytyków czy może raczej: kuratorów. Życzliwych. Pół biedy, kiedy jest to zabawa w (+auto)intertekstualność, erudycyjna prezentacja błyskotek. Gorzej, gdy autor produkuje hermetyczne wypisy ze słownika (na pograniczu asemic writing), ustawiając się na pozycji jedynego (jakoś) kompetentnego czytelnika własnych utworów; kurator (krytyk) wije się, żeby coś wyinterpretować, ale w jego zazwyczaj deklaratywnych, okrągłych (typowe) zdaniach‐formułach treść (po przyjrzeniu się bliżej) pasowałaby równie dobrze (lub: wcale, słabo) do tekstów poddanych losowej permutacji (kolejności słów). Nazywam takie pisanie (wulgarnie) sraniem tajemnicą, dając świadectwo własnego nieokrzesania.

Jest też środek (fufu‐stream). To „autorzy trzymający rękę na pulsie młodopoetyckich wydarzeń, [którzy] przeszli przez te same kuźnie talentów, mają sztamę z duchem czasu” [Maciej Woźniak]. Tu gra idzie o wybicie się na własny, zindywidualizowany język; w tym staraniu autorzy są dziwnie podobni.

Ciekawe, że ponadśrednim uznaniem i zasadniczo brakiem głosów wyraźnie krytycznych cieszą się tomiki, które w lekturze okazują się zbiorami (aha!)-oczywistości (tak to się syntetyzuje), ale podanych w nieoczywisty sposób. Na przykład Bailout Bąka. Innym punktem koncentracji może być post2-ironia (czytaj: żarliwość), dobrze gdy poświadczana odpowiednim image autora; ze wstydem wyznaję, że myślę tak o Górze.

Na szczęście moje pisanie o wierszach interesuje około półtorej osoby. Wobec czego mogę bez ostrzeżenia przejść do tekstów, przy których odpoczywam. To znaczy: czuję się zaproszony (& podekscytowany: ktoś chce mi coś powiedzieć). I choć to mikroskopijny ułamek pola zmęczeń, wcale niemało takich kawałków.

Dziś tekst autora, z którym nie tak dawno żółwik, Macieja Libicha. Jest on, co prawda, pomieszczony (w tym ostatnim, podwójnym, potwornie rozległym numerze Wakatu; lektura na całą jesień) w dziale „Prozy i inne formy”, ale kto by się tym przejmował.
 

Atlas zwierząt ludzkich, nie-ludzkich, i grzybów. Koczargi Nowe 2019, ss. 628

(fragmenty)

[3] Gatunek: podgrzybek. Podgatunek: zjadłeś. Ludzie zaw-
sze przygotowują się na najlepsze. Pani Ambrozja zrobiła w tym
roku tylko dwa małe słoje papryki w zalewie, a w tym czasie jej
mąż bywał na mieście, duszno tam, wyłysiał – było już za późno,
wielki wybuch rozdzielił ich na zawsze. Piwnica zamknięta na dwa
spusty, (pięć słoików dżemu, dwa kapusty), tylko jeść nie ma komu.
Ludzie zawsze przygotowują się na najlepsze, nie chcą dopuścić do
siebie myśli, że w każdej butelce skończy się kiedyś szkło, a w każ-
dym długopisie – plastik. Widziałeś kogoś, kto miałby zapas długo-
pisów na lata? Zapas ołówków, okruszki szaleństwa. (...) [12] Gatu-
nek: zwariowałem. Podgatunek: archeologia wiedzy. Buduje-
my drzewa derywacyjne. W lesie pachnie podgrzybkami. Późna je-
sień, po długich mrozach przyszło ocieplenie. Kapelusze są sine
i miękkie. Zima oznacza teren, tak jak pies szcza na trawę. Ale to
się kiedyś wyruguje, są na to sposoby. Sposób pierwszy: musimy
pozbywać się z naszego środowiska ludzi-instytucji, bo zagrażają
czystym instytucjom. Zostawimy tylko kazirodztwo. Ssanie piersi
własnej matki: ohyda, jak o tym pomyślisz. Ssanie piersi: to jest
okej. Cierpliwości. (...) [24] Gatunek: zimorodek. Podgatunek:
kaczka. Odwracamy porządki. Zimorodek wcale nie rodzi się zi-

[jest ciąg dalszy, jakieś 50 wersów, tutaj całość (fragmentów)]

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *