katarynka, kretynka, karzeł

Wierszyk poniższy napisał Maciej Libich. To mój ulubiony kawałek z numeru 11 „Kontentu”. Już do niego kiedyś nawiązywałem w pewnym shitmedium, a teraz wracam; wierszyk ma wers szeroki, cytuję go, stosując subiektywną interpretację znaku / w oryginalnym (?) zapisie.

Schemat działania katarynki

jest naprawdę prosty. W środku są punkty dojścia, wejścia
i wyjścia, są też punkty styku. Katarynka operuje liczbami. W środku
katarynki siedzi kretynka i kręci korbką. Schemat działania kretynki

jest naprawdę prosty. To chodzi, to je. To myśli, to wciąga.
To nakłada i zdejmuje. W środku kretynki siedzi karzeł,
który ciągnie za sznurki i szuka punktów dojścia. W środku
kretynki siedzi karzeł, który ciągnie za łańcuch i szuka
punktu wyjścia. Schemat działania karła

jest naprawdę prosty. Karzeł cierpi na sennowłóctwo, na które
mówi się też dromomania. Karzeł cierpi na sennowłóctwo, na które
mówi się też obłęd wędrowczy. Karzeł ma skórzane, zdarte buty. Nie
pamięta, jak się nazywa. Nie pamięta, skąd przyszedł. „Jak się pan nazywa,
skąd pan przyszedł?”, pyta funkcjonariusz policji. Karzeł nie odpowiada,
ale nie dlatego, że nie pamięta, jak się nazywa i skąd przyszedł, tylko dlatego,
że myśli o swoim pępku. Pępek, tak przynajmniej myśli karzeł, jest oznaką,
nieważne zresztą czego. Fiku-miku, utnij pępowinę, będzie blizna. Ci, co nie mają blizny,
nie mają imienia. Ci, co nie mają imienia, nie mają pępka. Schemat działania pępka

jest naprawdę prosty.

„Kontent” przyjął świetną zasadę, by każdy utwór opatrywać komentarzem. Jednak komentarz do Schematu działania katarynki (pióra Julii Czajskiej) nie wydaje mi się świetny. Pisze ona:

Istotniejsza [...] wydaje się prymarna cecha świata przedstawionego, którą jest pozorna przyczynowość. Kompozycja szkatułowa jest kompozycją hierarchiczną: każda kolejna szkatułka wynika z poprzedniej. Autor sam podsuwa takie rozwiązanie, sugerując za sprawą tytułu i pierwszej strony [?] pewną wynikowość: oto działanie katarynki ma wynikać z działalności kretynki, której działalność ma wynikać z jeszcze innej działalności etc. Problem w tym, że główny bohater tej głęboko lirycznej [?!] historii, karzeł, jest z tej przyczynowości wyjęty: nie dlatego nie odpowiada policjantom, że nie pamięta, skąd przyszedł, tylko dlatego, że myśli o pępku.

Jest w tym wywodzie mnóstwo błędów logicznych (na przykład: jeśli zasadą konstrukcyjną jest „pozorna przyczynowość”, to karzeł wcale nie jest z niej wyjęty: zupełnie nie wiadomo, czemu powód nieudzielania odpowiedzi funkcjonariuszowi policji miałby podważać pozorną przyczynowość). Ale też (wg mnie) zasadniczy błąd w optyce.

Gdy się czyta tekst bez założeń dopisywanych z zewnątrz, widzi się, że mamy do czynienia ze zstępującymi warstwami („w środku”) opisu [jakiegoś – niejasnego – obiektu]. Robimy tak wszędzie. Na jednym poziomie mamy software, w którego terminach opisujemy funkcjonalne zakres & treść działania komputera, na innym („w środku”) mamy hardware (układy scalone, bramki logiczne, elektryczność i magnetyzm), inny system opisu; zależności między nimi nie układają się wedle jakiegoś zbioru warunków koniecznych/dostatecznych, nie ma między nimi możliwości redukcji jednego poziomu do drugiego (software działa identycznie na „maszynie abstrakcyjnej”, nie wyposażonej w elektroniczne ciało, i odwrotnie, hardware jest niezależny od tego, jakie obliczenia mu się każe).

Owszem, autor zastosował tu przesprytny, wzmożony powtarzalnością, myk polegający na wytwarzaniu iluzji redukcyjności warstw opisu: „schemat jest prosty” i „w środku” jednego działa inne. Zwodnicza prostota. Podobnie zwodnicze jest osadzenie leksyki podmiotowej w XIX‐wiecznej aurze cyrkowo‐kabaretowej, a leksyki epistemicznej w świecie nawet bardziej zakurzonej terminologii; łatwo prześledzić te tropy (karzeł w środku mechanicznego szachisty etc.).

Dzięki temu ten inteligentny (i poniekąd szyderczy) traktacik („o poznaniu”) nabiera – paradoksalnie – uniwersalności; każdy widzi, że semy (ocierające się o mitemy) są tu generic: są nazwami konwencjonalnymi [termami]. A użyte decorum dodatkowo sprawia frajdę czytelniczą, rodzaj uwiedzenia (może dlatego Julia Czajska nazywa tę historię głęboko liryczną).

* * *

Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak wtedy, gdy popróbujemy podstawień.

Na przykład takie:

  • katarynka = ideologie, „nadbudowa”
  • kretynka = ludność (chodzi, je, myśli, wciąga, nakłada, zdejmuje)
  • karzeł = zbiorowa nieświadomość; obszary ukrytych motywów, obszary wyparcia itd.; „funkcjonariusz policji” jest tu oczywiście figurą psychoanalityka [ob. np. Andrzej Leder i jego Prześniona rewolucja]
  • pępek = tożsamość, obiekt węzłowy, rozmyty, wewnętrznie sprzeczny (jest i nie jest; imię a blizna itd.)

Ale można też sobie do bólu zaktualizować:

  • katarynka = kampanie wyborcze, media
  • kretynka = ludność jak wyżej, ale z naciskiem na elektorat
  • karzeł = Kaczyński (no przecież!), „funkcjonariusz policji” byłby tu dociekliwą opozycją
  • pępek = tożsamość produkowana; dodatkowego sensu nabiera tu „blizna smoleńska”, zresztą nie pierwsza w szeregu wytwarzanych krzywd

Zachęcam więc do ponuro‐wesołych, wielorakich lektur tego wiersza, a autorowi żółwik!

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *