instalacje

Ciekawe i pouczające. Książka [Piotr Przybyła, „wspólny”] bodaj nie do kupienia i dobrze, byłyby to pieniądze stracone; „wytrwały pięciolatek” już złożył 31 wersów („niektóre klawe”), choć oszukuje: nie wspomina o procedurze ustalania ich kolejności, no i przywrócił „i” do „moskitery”. Potem gigantyczny przypis; przypisy otwierają równoległość. Inspirująca lektura. Mogło się (naiwnie) wydawać, że jakiś naprawdę głęboki deep learning, dostawszy trójkę: „autor, tom, pole literackie”, odda punkt w przestrzeni In(dykcja, idiom, gest), z dokładnościa do dwóch cyfr po przecinku, i zostanie przyszpilone. (Oczywiście, trzeba pamiętać, że to teatr.) Ale nie. Słusznie pyta Skurtys:

Czy mają się nią [twórczością; uogólniam – n.] zajmować galerie, czy raczej wydawnictwa literackie? Krytycy czy kuratorzy?

„wspólny” jest skryptem instalacji. Wyobraźmy sobie: VR z 31 tunelami, maszyna treningowa. Wchodzisz w głąb, napotykając połączenia poprzeczne, np. ślimaki albo (i biszkopt). I tak kilkaset razy, utrwalając odkrywane chmury. Chodzi o zbudowanie iluzji przejścia równoczesnego, tak by wyłonił się psychosemiotyczny fantazmat twórcy tej instalacji. Wtedy można zacząć [ogarnianie], ale po co. Tao, pszepaństwa.

Kuratorzy (i antologiści) przeceniają swoje znaczenie, ciężar swego skrytego knucia. Ale są bramą alokacji środków. Autor, który śmieje się w kułak z In(dykcja, idiom, gest), bo robi instalacje, poszczególne i całościową, wzbudza knucie odtwórcze. Łatwo poznać: tomik, gdzie większość stron zawiera jeden‐dwa wersy (Dycki robi coś innego niż Sendecki); nazywają to minimalizmem. Więc śledztwa bez nagrody (poza sławą mołojecką). Ciekawa jest lektura na początku linkowanego; kupię sobie książkę.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *