Padło tu nie tak dawno pytanie
Imponująca konsekwencja w unikaniu opisywania rzeczywistości.
Obrzydzenie, czy tylko brak czasu?
odnoszące się, jak sądzę, do tego, że blog zamilkł.
Wszystko naraz. Rzeczywistość układa się zgodnie z moją przepowiednią z jesieni („Jeśli myślicie, że tego‐a‐tego to już nie odważą się zrobić, mylicie się.”), więc (zgodnie z własną radą) przewartościowałem priorytety i zająłem się Różnymi Rzeczami, na które Dotąd Trochę Brakowało Czasu.
Poza tym, naszą obecną rzeczywistość opisuje mnóstwo innych ludzi, cóż ja mogę nowego/odkrywczego powiedzieć. Również mój prywatny archipelag obrzydzenia nie różni się (chyba) od publicznie opisanych, coraz to nowych wysepek, które z pewnego oddalenia gęstnieją w dobrze znane z historii kształty.
Intelektualnie też mało pobudzające. Ile części na 100 powinno się przydzielić określeniu bydlaki, a ile określeniu durnie? 67:33? 50:50? Zajęcie dla nudzących się.
Ale Obowiązek Kronikarski niekiedy się odzywa i domaga akcji. No, dobrze. Oto typologia na nasze nowe czasy, pochodząca z rozmowy Tomasza Stawiszyńskiego z Michałem Pawłem Markowskim i Jackiem Dobrowolskim:
Žižek szkicuje ciekawą typologię głupoty. Najpierw wyróżnia takich głupków, którzy po prostu „nie jarzą”, o co chodzi. Rozumieją logikę zdarzenia (bo są hiperinteligentni), ale nie znają sposobu kontekstualizacji. Taki idiota to ktoś taki, kto na konwencjonalne pytanie „co słychać”, odpowiada co naprawdę słychać [...].
Potem Žižek mówi o kretynach, morons, którzy stuprocentowo identyfikują się ze zdrowym rozsądkiem, albo – by użyć języka Lacana/Žižka – stoją murem za „wielkim Innym” pozorów. Tu mamy pomocników wielkich detektywów, którzy powinni ofiarować swoim pracodawcom (Sherlock Holmes, Hercules Poirot) zdroworozsądkowy punkt widzenia, który służy za „lustrzane” odbicie tego, co złoczyńca miał na uwadze, wyobrażając sobie, co o zbrodni pomyśli przeciętny człowiek.
Chyba tak też należałoby sytuować głupotę: między biegunami idiotyzmu i kretynizmu. Idiota myśli i działa sam, odrzucając porządek symboliczny, który wszystkim mówi, jak żyć, natomiast kretyn jest całkowicie oddany Innemu, całkowicie odpowiada na jego wezwanie i używa języka, który nie jest jego, ale pochodzi wyłącznie skądinąd. Idiota – jak Szwejk – nie rozumie, że innych interesuje on tylko jako przypadek losowy, jako funkcja, jako przegródka w systemie, i nie wie, że inni mówią innym językiem niż on. Kretyn natomiast nie wie, że język, którym się posługuje, szybuje nad nim, nawet go nie dotykając i pozostawiając wyłącznie na pastwie komunałów. [podkr. moje – n.]
Jak to się ma do naszych nowych czasów?
Ano, mamy tłum idiotów, którzy kontekstualizują rzeczywistość Konstrukcjami z Kciuka Ssanymi (jakiś przykład? proszę bardzo: „zamach smoleński”), wśród których wyróżnia się współczesny „wielki Inny”, Wielki Idiota. Prezes. I mamy mrowie kretynów, powtarzających bzdury jak papugi.
Nic nowego pod słońcem. Chyba że dzięki kretynom u władzy są idioci.
-
Nie wiem, czy to dobrze dopowiada do Twojej notki, ale chyba oświetla przynajmniej „idiotów”, a nie porusza wątku „kretynów” https://fronetyczny.wordpress.com/2013/07/22/idiotyzm-jawolizmu/ (proszę nie cierp za moje przecinki).
-
nameste :
Žižek szkicuje ciekawą typologię głupoty. Najpierw wyróżnia takich głupków, którzy po prostu „nie jarzą”, o co chodzi. Rozumieją logikę zdarzenia (bo są hiperinteligentni), ale nie znają sposobu kontekstualizacji. Taki idiota to ktoś taki, kto na konwencjonalne pytanie „co słychać”, odpowiada co naprawdę słychać
Žižek sobie ułatwia. Bardzo ułatwia. Schodzi na atrakcyjniejszą marketingowo ścieżkę (jak zawsze gdy ma do wyboru pomiędzy RZETELNYM MOZOŁEM a pokazem fajerwerków wybiera to drugie).
Opatula swoje teorie dotyczące głupoty w socjolingwistyczny kocyk.
I to pomimo że pójście stromą ścieżką lingwistyki kognitywnej doprowadziłoby go do (moim zdaniem) bardziej interesujących konkluzji. Definiowanie kognitywnych norm (bez czego nie da rady popychać tego wózka) jest jednak zajęciem najwidoczniej zbyt męczącym.
Podobnie jak udział w ekspedycji do prawej półkuli. Pewne deficyty nie biorą się ot tak, z niczego.
-
nameste :
Pewnie masz rację.
No, nie chodziło o rację.
A jak blogonotka się pojawiła to ja akurat leżałem w szpitalu podłączony do aparatury. Wolałbym do internetu. Ale było jak było i w rezultacie przegapiłem tak z trzy tygodnie rzeczywistości internetowej i medialnej.
Co ma czasem też dobre strony.
7 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2016/05/typologia-na-nowe-czasy/trackback/