dokument głupoty

Niniejsza blogonota ma charakter dokumentacyjny, przypinam pinezką fragmenty tekstu Pawła Śpiewaka (zamieścił go „Tygodnik Powszechny”) Nie byliśmy głupi, żeby nie przepadło (w odmętach sieci/historii). Nazwałbym ten tekst kuriozalnym, gdyby nie podejrzenie, że Śpiewakowa wizja „obrony III RP”, w pretekstowej formie „polemiki” ze znanym, choć o dekadę spóźnionym tekstem Marcina Króla (Byliśmy głupi), jest zapisem stanu świadomości całej formacji.

znaki równości

Tekst aż się roi od maskowanych stylistycznym lukrem fałszywych utożsamień. Najpoważniejszym z nich jest znak równości, jaki Śpiewak stawia między klasyczną doktryną polityczną liberalizmu (z jej współcześniejszymi autopoprawkami, typu „społeczeństwo otwarte”) a neoliberalizmem. Który zasłania sloganem o „wolnym rynku” (i jego, tfu, „niewidzialnej ręce”) aktywną państwową protekcję, uprzywilejowującą wielki kapitał.

Doktryna wolnościowa nie jest oczywiście bezdyskusyjna. Liberalizm budzi wątpliwości poważnych krytyków swoim nadmiernym czasami indywidualizmem, niedoceniającym wagi zakorzenienia wspólnotowego jednostki. Stawia też nierealistyczne, jak na mój gust, wymagania, oparte na przekonaniu, że każdy z nas odpowiada za swoją społeczną pozycję i życiowe osiągnięcia. Niekiedy zdaje się, że brak mu socjologicznej wyobraźni. [...]

Łatwo też liberalizmowi zarzucić, że tzw. negatywna wizja wolności (wolność pojęta jako brak nacisku na wybory jednostkowe ze strony władzy politycznej) jest faktycznie dość ograniczona w zastosowaniu i w zasadzie mało przestrzegana. [...]

Tych ograniczeń liberalnej doktryny jest wiele. Nie wspominam już o nader licznych krytykach wolnego rynku: ileż to razy pisano mniej lub bardziej słusznie, że liberałowie nie pojmują, czym jest współczucie i sprawiedliwość społeczna, że nie rozumieją, czym są nierówności ekonomiczne, że bronią wyzysku klas niższych?

[Ćwiczenie. Zaznacz wszystkie miejsca, w których został opuszczony przedrostek neo.]

„Nadmierny czasami” (indywidualizm), „niekiedy” (wydaje się), „jak na mój gust” (nierealistyczne wymagania), „mniej lub bardziej słusznie” (pisano o... itd.) – to również częste w tym tekście symboliczne „ubezpieczenia”, które Śpiewak stawia, aby nie wyjść na kompletnego idiotę; czytelnik oceni, czy skutecznie.

I dalsze świadectwa na to, że autor nie uważa się za bezkrytycznego apologetę:

Nie mam zamiaru występować jako Pangloss polskiej transformacji. Sam pisałem po aferze z Rywinem i Michnikiem w rolach głównych, że jakiś rodzaj głębokiej przemiany III RP warty jest myślenia. Byłem wtedy zszokowany poziomem korupcji, ohydą debaty publicznej, fatalną jakością prawa.

Zabawne; afera Rywina to ponadpiętnastoletniej dawności pikuś, medialno‐polityczne drobne przesilenie, żaden tam punkt zwrotny; domyślamy się, że szok & niedowierzanie później Śpiewakowi przeszły. I było zasadniczo OK.

sekciarscy lewacy

Bolą mnie ataki na liberalizm tzw. polskich lewaków. Partia Razem, na którą nieopatrznie zagłosowałem, nie tylko w sferze socjalnej zdaje się z PiS‐em nie tak wiele różnić, bo śmiało podważa liberalny dogmat o potrzebie zachowania niezależności państwa oraz przestrzegania zasad równowagi sił i trójpodziału władzy. Jej działacze szermują tezą (jak wicepremier Morawiecki) o tym, że Polska znalazła się w rękach elity kompradorskiej i jest podbijana przez zachodni kapitał. Za chwilę poprą pewnie, choćby na poziomie słów, pomysł gospodarczego patriotyzmu. Komitet Obrony Demokracji jest dla nich tylko ruchem konserwatywno‐moralnym pozbawionym wrażliwości społecznej; ruchem starszego pokolenia, które broni swojej biografii i majątków, a osoby w nim zgromadzone nie mają świadomości tego, jak bardzo przez lata krzywdzili Polskę swoimi politycznymi decyzjami.

Nie tylko Razem, ale cała hurma dzielnych lewaków używa podobnego języka. W pewnym tekście wybitnego aktywisty mogłem zdumiony przeczytać, że ważniejsze od obrony Trybunału Konstytucyjnego jest dla naszego kraju to, co nazywa się zmową elit, i za tym idąca korupcja. Nie warto analizować, gdzie i jak się owe elity zmawiają (zawsze musi być jakiś spisek), ale nie pojmuję sensu przeciwstawienia autonomii Trybunału elitom.

Śpiewak „nieopatrznie” zagłosował na Razem. Dlaczego?! Nie wiemy, może czytał deklarację programową, w istocie bardzo krytyczną wobec tego wszystkiego, czego obronę (pod warstwami lukru i symbolicznych dupochronów) uprawia w cytowanym tu tekście. Co się stało (z nim? z Polską?) od wyborów, że pisze teraz tonem pełnym odrazy:

[liberalizm krytykują] publicyści z kręgu różnych odmian prawicy i lewicy, a także politycy, od jawnie sekciarskiej partii Razem po PiS i jej akolitów

[Ćwiczenie. A, już jest wyżej.]

Prywatnie sądzę, że użycie na serio terminu „lewak” wobec (na przykład) takiej formacji socjaldemokratycznej, jak Razem, już samo w sobie dowodzi jeśli nie głupoty, to daleko posuniętej inercji umysłowej; u gościa, który od lat zarabia pisaniem na tematy okołopolityczne (i ustrojowe) – jest dyskwalifikujące. Z „lewakiem” jest jak ze słowem „nigger”; wolno go używać (pod własnym adresem – subwersywnie) lewicowcom, ale nie politologom, chyba że mówią, no nie wiem, o trockistach?

Nawiasem mówiąc, zdolność czytania ze zrozumieniem (czy: rozumienia w ogóle) lakmusuje u Śpiewaka ów „tekst wybitnego aktywisty”, który rzekomo przeciwstawiał obronę TK „zmowie elit”; to jest poziom bredni, od ktorego ręce opadają (wraz z całą resztą osoby).

armatka

Na koniec wali Śpiewak z grubej rury:

Liberalizm jest wszystkim, co złe. Zostaje w mowie lewackiej zmitologizowany i zdemonizowany. Aż nie sposób pojąć, co znaczy i co ma wspólnego z oryginałem: liberalizmem Milla, Spencera czy Hobhouse’a.

[Ćwiczenie. Ustal, co ma wspólnego z oryginałem (Milla itd.) doktryna Balcerowicza i przemnożone przez lata skutki twórczego wdrażania jej zmutowanych wersji.]

...i w płot

W prowolnościowej postawie nie ma nic oczywistego i koniecznego. Nie ma wyższego powodu, by szanować wolność i liberalne minimum poza tym, że ktoś jednak woli rządy prawa od rządów prawników‐populistów. Można ku memu najwyższemu obrzydzeniu cenić sobie władzę autorytarną czy fascynować się antykomunizmem, zamienianym w prostactwa zawarte w micie żołnierzy wyklętych. Można dzielić nas na Polaków i nie‐Polaków, co czyni ku memu przerażeniu prezes PiS, można ludzi na siebie szczuć, można budzić nienawiść, ale w takich okolicznościach ład demokratyczny nie przetrwa. Mam jednak nadzieję, że moda na dyktatorskie pokusy i język nienawiści nie będzie trwać długo i lubiłbym, by młoda lewica znalazła się ze swoją piękną wrażliwością społeczną po stronie kultury liberalnej.

Śpiewak „lubiłby”; docenia też [Ćwiczenie. Co bardziej tu pasuje: „szlachetna” czy „idealistyczna”?] „piękną wrażliwość społeczną” młodej lewicy. [Ćwiczenie... – dobra, już wystarczy.]

Ja lubiłbym, aby Śpiewak i śpiewakopodobni choćby na starość ciut zmądrzeli, oczywiście z powodów czysto estetycznych. Bo czy cokolwiek (nie licząc wierszówki) jeszcze od nich zależy?

  1. Ezechiel’s avatar

    Ja lubiłbym, aby Śpiewak i śpiewakopodobni choćby na starość ciut zmądrzeli, oczywiście z powodów czysto estetycznych. Bo czy cokolwiek (nie licząc wierszówki) jeszcze od nich zależy?

    Niestety zależy.

    1. Prof. Śpiewak wykłada klasyczne teorie socjologiczne na jednym z lepiej finansowanych instytutów socjo w Polsce. To znaczy, że studenci pierwszego roku swoją przygodę naukową zaczynają od kontaktu z osobą o nikłej wiedzy o współczesnych problemach społecznych.

    2. Śpiewak i Król wykładają Klasyczne Teorie Socjologiczne / Historię Idei w dwóch istotnych ośrodkach socjo w Polsce (ISISNS UW). Dlatego w tych wykładach jest więcej Burke’a i Monteskiusza niż Millsa, Durkheima czy Marksa. Plus obaj promują doktorantów (z tych kręgów wywodzi się przecież młoda Kultura Liberalna). Standardowy kurs socjo wstępnej na UW świetnie przygotowuje do cytowania tekstów z XVI‐XVIII wieku, a zupełnie nie przygotowuje do analiz systemowych społeczno‐ekonomicznych choćby na poziomie Klein. Dlatego Sowa – spisujący ze ściąg po Małowiście, Kuli i s‑ce – robi takie wrażenie.

    3. Prof. Śpiewak jest dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego. Może to przypadek, ale badań antysemityzmu akademickiego / miejskiego / oświeconego jest dużo mniej niż badań antysemityzmu wiejskiego. Antysemityzm to przecież ciemny lud na wsi, a nie profesura i elity RP.

  2. nameste’s avatar

    Ezechiel :

    Niestety zależy.

    Przyznaję się do chciejstwa (myślałem głównie o sferze polityki, noale: nie oddzielisz, nie da się). I dzięki za merytoryczne uzupełnienie.

  3. Jan Kowalski’s avatar

    cały ten tekst to kolejny dowód na to, że frustracja rodzi agresję :(

  4. telemach’s avatar

    Jan Kowalski :

    cały ten tekst to kolejny dowód na to, że frustracja rodzi agresję :(

    a który konkretnie masz na myśli? Bo można trochę ambiwalentnie zrozumieć.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *