dwa horrory i odraza

Dawno już tu nie było Przemysława Czaplińskiego, a zaprawdę etc. – warto. P.Cz. jest bardzo sprawnym systemem analizujacym, a jego moduł tropiący w literaturze wczesne oznaki ruchów tektonicznych rzeczywistości (społecznej) to podsystem sprawny szczególnie.

Dziś zajmiemy się tekstem Przekraczanie horroru, który pojawił się w całości w „Radarze” (nr 9, marzec 2014; czytelniejsza wersja dostępna w Radarze 10 [„nie tylko the best of”]); wrócił potem wątkami w rozmowie Czapliński—Żakowski w Polityce pod koniec lipca 2015, a więc w pełni sezonu ogórkowego – i nie przejął, nic dziwnego, nawet trójnożnego psa.

Lektura całości zajmie jakieś 4 minuty (chyba że jesteś, Koteczku, czytelnikiem nowego (tfu) Dwutygodnika, wtedy więcej), zatem tutaj bardzo pokrótce.

Najpierw, powiada Czapliński, miała miejsce faza

białego horroru

Między rokiem 1985 i 1989 – a więc przed implozją systemu sowieckiego, przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę, przed upadkiem Muru Berlińskiego i przed końcem zimnej wojny – ukazały się w Polsce książki, które wymyśliły nowe społeczeństwo. Najważniejsze spośród nich [tu wyliczanka tytułów] wcale nie przedstawiały demokracji parlamentarnej i nie były instrukcjami obsługi systemu demokratycznego. Wręcz przeciwnie. Ewokowały one świat różnic etnicznych, religijnych, regionalnych czy seksualnych, konfrontując owo zróżnicowanie z Polską lat 80.

[...] w symbolicznej wojnie z władzami PRL‑u i socjalizmem posługiwano się narzędziami negacji, co znaczy, że najważniejsze składniki tożsamości zbiorowej powstawały nie w wyniku pracy nad tożsamością, lecz w ramach zaprzeczenia wizerunku narzucanego przez państwo. Skoro władza była uważana za komunistyczną, ateistyczną, „azjatycką”, sowiecką i totalitarną, wobec tego społeczeństwo przeciwstawiające się reżimowi uznawało siebie automatycznie za demokratyczne, europejskie, polskie, religijne, tolerancyjne.

[...] Ten proces [anamnezy] pojawiał się w literaturze jako przestroga przed powtórką historii. Literatura mówiła bowiem, że utrata zróżnicowania jest największą klęską społeczną, pogrążającą życie zbiorowe w stanie melancholijnego znieruchomienia. Wkraczając w nowy okres historyczny należało zatem stworzyć tożsamość zbiorową uwzględniającą i szanującą różnice. Pisarze proponowali w tym względzie jeden tylko fundament nowego społeczeństwa – etykę Innego, czyli zasadę wyrzeczenia się przemocy wobec tożsamości odmiennych niż większościowa. [tu i dalej podkreślenia moje – n.]

Na czym polegał „biały horror”? Na tym, że owa literatura zaludniona była, owszem, widmami (Innego) z przeszłości, ale duchy to były nader łagodne,

senne i przyjazne istoty, które swoją widmową ontologią zaświadczały o krzywdzącej niesprawiedliwości dziejów. Mieszkańcy przeszłości przychodzili do nas i prosili jedynie o pamięć – nie przeprowadzali rachunku krzywd, nie żądali zwrotu zagrabionego mienia, nie wskazywali na winowajców. [...]

Były to postaci bez skazy. Jeśli Niemiec, to przyzwoity, uczynny, moralny, melancholijny i trzymający się – jak Hanemann – z dala od wojny. Jeśli Żydówka, to – jak Irma Seidenman z powieści Szczypiorskiego Początek – piękna i fascynująca; jeśli Żyd, to – jak Weiser Dawidek z powieści Pawła Huellego – obdarzony ponadnaturalnymi zdolnościami.

Dalej Czapliński omawia zniknięcie (raptowne przejście od zróżnicowania do społeczeństwa jednolitego), które dokonało się (oczywiście) bez żadnego udziału Polaków, bezbronnych i bezsilnych, ci zaś – tak oto opuszczeni – mogli się oddać melancholii osamotnienia.

Oto przyczyny owładnięcia polskiej wyobraźni przez biały horror: fascynujące widma, reprezentacja nieistniejących różnic, niewinność Polaków. Gwarancją dla wycofania przemocy z życia społecznego i dla respektowania mniejszości miała odtąd być pamięć o duchach, które nie mówią, i niepamięć o tym, co duchy mogłyby powiedzieć.

horror krwawy

Faza następna, przejście do horroru krwawego, wychodzi od retorycznego zohydzenia przeciwnika. Celem wojen propagandowo‐ideologicznych przestaje być odwołanie do argumentów, rachunku zysków i szkód. Staje się nim wzbudzanie odrazy do oponenta. A ta prowadzi do przemocy.

[...] przedstawienie oponenta obnażonego przez odrazę to sukces czysto rytualny, który niczego nie zmienia w podziałach społecznych i w dyskursach rządzących społeczeństwem. Odraza raczej podziały wzmacnia, łącząc przeciwników toksyczną więzią. W tej sytuacji na scenę społecznej wyobraźni wkracza przemoc. Skoro większość uważa, że „tak dłużej być nie może”, a jednocześnie nikt nie potrafi drogą parlamentarną zmienić status quo, wobec tego imaginacja podpowiada środki radykalnego zerwania istniejącego układu i wytworzenia przyszłości przy użyciu siły.

Czapliński napisał to półtora roku temu; mógł więc spokojnie – w dalszej części tekstu – analizować literackie akty przemocy w powieściach pierwszej dekady XXI wieku (są przykłady). Ta „fala przemocy w polskiej literaturze”

jest powszechna; o przemocy fantazjują i piszą wszyscy – katolicy i liberałowie, nacjonaliści i kosmopolici, ekolodzy i konserwatyści, feministki i prawicowcy.

[...] powieściowe obrazy przemocy to już nie czysto moralny protest, lecz poważne poszukiwanie legitymizacji: fabuły opisują zagrożenia i uzasadniają zastosowanie siły poprzez wskazanie jej pozytywnego sprawstwa.

odraza

Szybko dokończę streszczanie Czaplińskiego. Tezę o „dominacji poetyki horroru” w polskim dyskursie społecznym uzasadnia tym, że

wszystko, co w debatach publicznych i w sztuce ma przekroczyć próg ważności i zauważalności społecznej jest wyrażane przy użyciu grozy i obrzydzenia. Problemy życia zbiorowego sprawiają więc dziś takie wrażenie, jakby powracały po wcześniejszym wyparciu: pojawiają się od razu w postaci wyolbrzymionej i spotworniałej, jako niesamowite (das Unheimliche, uncanny) polskiej wyobraźni społecznej.

Padają przykłady, wśród nich najplastyczniejszy:

Najwyraziściej przemianę tę zauważyć można na przykładzie wątków polsko‐żydowskich. Łagodne zjawy, dobre duchy, widma z białego horroru opuściły scenę, a ich miejsce zajmują żydowskie zombie wstające z grobów i wychodzące z piwnic. Nieumarli są formą życia, którego nie można zabić i formą śmierci, która nie chce odejść; są jak wyrzuty sumienia, które oblekły się w gnijące ciała, jak koszmar, który się urealnia, jak początek historii, która będzie odtąd toczyła się wstecz. Wkroczenie nieumarłych Żydów pomiędzy Polaków oznacza, że estetyka wzniosłości służąca wyrażaniu Zagłady przemieniła się w estetykę obrzydliwego.

Oczywiście, Noc żywych Żydów Ostachowicza, jednak nie tylko. Jest i morderczy gej (skutecznie morderczy, bo niewidzialny). Są bohaterki i bohaterowie Chutnik, Pustkowiak, Pilipiuka i Tokarczuk. Jest Leder. Po szczegóły odsyłam do tekstu.

Czapliński, zgromadziwszy pokaźny zbiór przykładow, wskazuje na koniec sygnalizowane tytułem literackie próby przekraczania horroru, polegające na akcie wyzwolenia z paraliżującej estetyki grozy. Bohater Ostachowicza ginie w obronie nieumarłych Żydów, bohaterka Bator zabiera ze sobą dziewczynkę – ofiarę molestowania. Mimo nieliczności tych przekroczeń, Czapliński kończy w poetyce „trudnego optymizmu”:

Wszyscy musieli zatem wkroczyć w sferę horroru, aby dostrzec, że odraza istnieje i że odgrywa współcześnie o wiele silniejszą rolę niż idee. Ale sam horror potrafi konserwować istniejące podziały, przedstawiając ocaloną czystość własną po konfrontacji z obrzydliwością cudzą. Dlatego tak ważni wydają mi się ci pisarze, którzy dostrzegli pułapkę, naruszyli ekonomię afektów horroru. A ponieważ dwadzieścia lat temu literatura polska wymyśliła demokrację pluralistyczną, więc wierzę, że i tym razem rozwiązania literackie wskazują drogę wyjścia z impasu. Bez tego będziemy trwać przy swoich odrazach, zamknięci w horrorach, które sami skonstruowaliśmy.

Mija jednak półtora roku, dwie brunatne fale pochodów, dwa razy wybory. We władzach mordasy, na ulicach naziole. Program Kaczyńskiego, inteligentnie zreferowany w tekście Żadnych mrzonek, rodacy Jakuba Majmurka, spotyka się z programowanymi odrazami ludu w jednym punkcie:

zombies won

Koniec z „pedagogiką wstydu”, precz z Żydami, pedałami, lewactwem‐robactwem, uchodźcami, Syryjczykami, kozojebcami, arabusami itd. Czy to są realne zagrożenia dla polskiego obywatela?

Nie, to są zombies, figury odrazy projektowane na żywych, niejako zastępczo. Zamiast „precz z mordasami, banksterami, wyzyskiem, brakiem mieszkań, brakiem pracy, brakiem perspektyw”; „precz z dyskryminacją, kleszą monokulturą, cenzurą, hipokryzją” – dodaliby już tylko nieliczni.

Czapliński pisał:

Wczorajsza mowa nienawiści zmieniła się w mowę obrzydzenia.

Współistnieją we wzajemnym wsparciu. A do nich doszły czyny nienawiści, które może są w jakimś sensie „czynami z obrzydzenia”. Ja jednak uważam, że gdy pojawiają się w tej skali czyny, rozróżnienie między odrazą a nienawiścią zaciera się.

Szukacie jakiegoś nowego przesłania „trudnego optymizmu”? Leży od roku dwóch lat gotowe:

dopóki biją pałkami, to w porządku jest
[Adam Michnik]

Miłego weekendu.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *