polityka

Trafiło mi w ręce parę ostatnich numerów tygodnika „Polityka”, pisma – to hipoteza – zadowolonych z siebie mieszczan, które na tym blogu pojawiało się głównie za sprawą kpin z redaktora Szostkiewicza. Baczyński, ozdoba warszawskich rautów, Passent, żywa skamielina, Sobolewska, alibi pisma w sprawie kultury, z nowszych Hartman, usilnie i z sukcesem pracujący na spadek szacunku, dwoisty Żakowski, który, to dość paradoksalne, w „Polityce” realizuje swoją umiarkowaną, centrową osobowość, lewicowy „radykalizm” rezerwując dla „Wyborczej” czy „Krytyki Politycznej”, omszały Groński (pisuje on jeszcze?), który jakoś nigdy mnie nie śmieszył.

I wreszcie pomnikowa postać Janiny Paradowskiej. W ostatnim (44/2015) numerze pisze:

Lewicę walczącą zaciekle z PO z lewa obszedł Adrian Zandberg z Partii Razem i na finiszu wypchnął ją z Sejmu.

Przypadek Zandberga jest zresztą ciekawy z wielu względów. Oto okazuje się, że jeden występ, potem dodatkowe dwa, trzy w telewizyjnym studiu wystarczą do „objawienia się” lidera. Przedstawiciel partii, która szczyci się hasłem, że „polityka może być inna” i nie polegać na bieganiu po telewizyjnych studiach, wygrał swoje ponad 3 proc., a w ślad za tym tak ważne dla rozwinięcia działalności finansowanie z budżetu, właśnie dzięki tymże pogardzanym studiom. Pokazał jednak, że ma polityczną osobowość. A już co mówił, to mniejsza. Nie miał czasu, by powiedzieć o radykalnie wysokich podatkach, o planach budowy wielkiej liczby mieszkań komunalnych i innych pomysłach rujnujących nawet budżet państw o wiele od Polski zamożniejszych, czyli o utopijnej wizji państwa do bólu socjalistycznego.

Co zdanie, to albo kłamstwo, albo do bólu głupie. Paradowska, pomnik okołopolitycznej paplaniny.

  1. andsol’s avatar

    Ciekawe, nameste, w e‑mailu anonsującym Twój wpis stoi pytanie „kto jeszcze czyta „Politykę”?” więc odpowiadam (choć nie widzę go w tekście): nie tylko czytam (ale wybiórczo, jakiś Kuba jest by default pomijany, a Hartman dla refleksji jak talenty można przemieniać na miny) ale i płacę, bo prenumeruję. I jest to pieniądz wydany na Tyma i paru innych kpiarzy oraz na sprawdzanie jak wygląda dziś myśląca krajowa elita. Przyznam się jednak, że czasami ściągam we wtorek wieczorem i więcej nie tykam, bo mam coś do roboty.

    Zbieram się (to na temat bzdur wokół Zandberga) na jakiś wpis o ludziach, którym kantory od teoryjek i księgowość w brulionach pomieszały się z polityką i z przekonaniami, ale przygnębia myśl jak wiele osób wdaje się w to. Chwilami mam wrażenie, że cała prawica chce odwrócić strzałkę czasu w ekspedycji pt. „Ratujmy Millera”.

  2. nameste’s avatar

    andsol :

    I jest to pieniądz wydany na Tyma i paru innych kpiarzy oraz na sprawdzanie jak wygląda dziś myśląca krajowa elita.

    Ale, hm, jesteś zadowolony z tego wydatku?

  3. andsol’s avatar

    Nie przemyślałem tego od tej strony. Myślałem o jakiejś prenumeracie i wychodziło mi, że wśród krajowych to jedyna do zaakceptowania. Trochę boję się napisać publicznie, bo Babilas może wyśmiać mnie, ale GW też prenumeruję, choć rzadko się zaciągam – wiem jak dochodzić wytrwałością do ich materiałów, ale nie mam czasu na te podchody. I tu też można się zastanawiać czy warto, no ale z http://book4you.org/ mam tyle doskonałych rzeczy za darmo, że mogę czasami wydać parę groszy na coś niedoskonałego...

    Aha, kiedyś przywiozłem sobie z Kraju „Rzeczpospolitą Kłamców Salon” Łysiaka. Przyjechał znajomy, zobaczył to na regale i zdumiał się. A ja wtedy myślałem o eseju o błędach rozumowania i w jednej książce miałem ich encyklopedię. Czasami dobrze jest mieć dostęp do oryginalnych, a czasami wręcz niewyobrażalnych błędów myślowych.

  4. nameste’s avatar

    @ andsol:

    Rozumiem. Z tej mini‐wymiany zdań właściwie jeden (mało konstruktywny) wniosek: do przemyślenia pojęcie „myśląca krajowa elita” i jego zakres.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *