przekręt i porno‐optymizm

Wyłożona w „credoistycznej” blogonocie sprzed lat potrzeba „ustanawiania porządku(ów) w chaosie” najszybsze i nieprzypadkowe spełnienia osiąga chyba w dziedzinie topografii (topos‐grafii) gatunków filmowych. (Nieprzypadkowe, bo gatunkowa czystość musi być jednym z elementów biznesplanu tych wysokobudżetowych – choćby w porównaniu z literaturą – przedsięwzięć.)

I tak na przykład filmy o wampirach przynależą do kategorii SSS [seks-sublimacja–sztuka], wyrazistym (wręcz: skrajnym) tego eksponentem jest bardzo dobry film Jarmuscha, niedawno wreszcie obejrzany, Only Lovers Left Alive (2013), ze Swinton, Wasikowską i świetną muzyką Jozefa van Wissema.

Filmy o zombie są wyrazem lęku klas posiadających przed roszczeniowym zrywem proletariatu (=zombies), ale głębsze ich przesłanie polega na tym, że ów zryw byłby czymś immanentnie nienaturalnym, jako efekt choroby czy katastrofy („samolubny patogen” ^) albo złej woli [jak w cyklu Resident Evil], że – słowem – zryw taki fundamentalnie sprzeciwia się Porządkowi. Bonusowo utrwalane jest przeświadczenie, że roszczenie klas podporządkowanych jest (a) bezmyślne i (b) krwiożercze.

Podobnie istotowo konserwatywne są komedie romantyczne. Pisałem:

happyend komedii romantycznej polega na powrocie w koleiny twardych norm społecznych, tylko chwilowo zaburzonych przez uniesienia i szaleństwa zakochania

Oczywiście gatunek ten można uprawiać w różnych kulturowych wariantach, na przykład:

Jednym z dominujących, archetypicznych motywów we współczesnej niemieckiej komedii romantycznej jest topos mezaliansu (kopciuszkizm) [...]

Dziś pora na krótką wycieczkę po filmach świątecznych [Xmas-owych] i katastroficznych.

przekręt

Filmy świąteczne dzielą się na dostawczerodzinne, który to podział pokrywa się z podziałem na dla dziecidla dorosłych; osią tych podziałów jest relacja wobec prezentu (wzgl. daru).

Film dostawczy referuje przezwyciężenie kłopotów transportowych lub wytwórczych św. Mikołaja, targetem tego podgatunku są prezentobiorcy.

Natomiast centralnym zagadnieniem filmu rodzinnego jest odpowiedzialność prezentodawcy:

  • nie ma komu (wariant Scrooge),
  • nie ma za co (wariant „uboga rodzina odnajduje szczęście w Wartościach Wyższych mimo braku kasy”)
  • nie ma z kim (pre‐wariant poprzedniego, czyli szczęśliwe przezwyciężenie sytuacji przedrodzinnej: samotni łączą się w pary, a dalej [domyślamy się] pójdzie wg jednego z dwóch zarysowanych scenariuszy – po przetłumaczeniu na realia: rozwód / ubóstwo).

Przekręt polega tu na ukryciu interesów marketingu. Podobnie zresztą jest z obietnicą Chrystusa, czyli Prezentem Ostatecznym (życia wiecznego; wierzący otrzymają po śmierci, ale na razie – cierpcie ile wlezie). Tu także marketing (instytucje religijne) skutecznie ukrywa interes własny.

Ciut inny punkt widzenia na ów przekręt został zilustrowany w wigilijnej notce sprzed paru lat.

porno‐optymizm

Widziałem chyba tylko jeden film katastroficzny zakończony rzeczywiście totalną katastrofą (zniszczenie Ziemi); powstał na fali histerii w związku z Wielkim Zderzaczem Hadronów, w filmie za wielkie bum odpowiedzialny był bodaj bozon Higgsa. Tytułu nie pamiętam.

We wszystkich innych z (gatunkowej) zasady są ocaleni. Ocaleni dzięki wytrwałej dzielności. Dziwne, prawda?

Film katastroficzny ma niby robić za memento: inżynierowie, nie stosujcie tanich zamienników (bo dupnie); naukowcy, nie podejmujcie ryzykownych eksperymentów; wojskowi, niechże ktoś wreszcie realnie kontroluje wasze kosztowne wysiłki na rzecz stworzenia nowych typów niszczycielskiej broni; rządy/korporacje, skończcie wreszcie z nadprodukcją gazów cieplarnianych, bo pustynia albo nowe zlodowacenie. Taki niby ma być wydźwięk tych filmów. Im straszniejsza i nie dająca się opanować katastrofa, tym mocniejszy.

Ale po co się starać? Skoro zawsze ktoś ocaleje, i będzie to bohater (grupka bohaterów: nagroda „seks za dzielność” to również kanoniczny wyznacznik gatunku!), z którym (którymi) widz – nie przypadkiem, rzecz jasna – zdążył się zidentyfikować, temu przecież służą te nieznośnie długie sekwencje wprowadzające dramatis personae. Film katastroficzny przepełniony jest optymizmem.

Czemu ten przedrostek porno? Bo ocaleni odbierają swoją nagrodę na tle hałdy hekto‑, kilo– czy wręcz megatrupów. Gdyby nie spektakularne obrazy zagłady, czy docenilibyśmy wagę ocalenia nielicznych, tych dzielnych i sympatycznych? Wątpię.

* * *

Kino to sztuka iluzji. Wspierającej inne, szersze iluzje.

  1. Kinga’s avatar

    A Melancholia?
    Film niejako kastroficzny ale nic sie nie dzieje, i wszyscy umieraja.

  2. nameste’s avatar

    @ Kinga:

    Melancholii nie widziałem (było już nagrane, gotowe do obejrzenia, aż tu zrządzenie losu i cały dysk poszedł het; jakoś mnie to zniechęciło), ale podejrzewam, że to raczej film eschatologiczno‐kognitywistyczny, coś w rodzaju non percipi est non esse i cały świat również.

  3. Edward Mróz’s avatar

    „Bad Santa”, „Ostatni brzeg”.

  4. nameste’s avatar

    @ Edward Mróz:

    „Bad Santa” to wariacja na temat dostawczy | wariant Scrooge:

    Determined to give Thurman his present, he [Bad Santa] leads the police on a chase to Thurman’s house, ignoring orders to freeze. He is repeatedly shot on Thurman’s porch, but survives [etc.].

    A co do „Ostatniego brzegu”. Można by się zastanawiać, na ile „film zimnowojenny podtypu strach‐przed‐bombą‑A/H” zawiera się bez reszty w kategorii „film katastroficzny”. Może to inny gatunek. „Ostatni brzeg” zaczyna się po katastrofie, a wysiłki (dzielnych) podporzadkowane są nie zapobieżeniu zagładzie ludzkości, zmierzają raczej w stronę „upewnijmy się, że nie ma nadziei” lub „zapewnijmy ludności środki łagodnego samobójstwa (umieranie na chorobę popromienną jest przykre)”.

  5. Charlie Librarian’s avatar

    Przyznam się szczerze, że jako wielbicielowi filmów o zombiakach nigdy do głowy mi nie przyszła taka interpretacja. Chylę czoła. Od tej pory żaden film z żywymi trupami nie będzie taki sam. Wręcz przeciwnie, zacznę kibicować krwiożerczym i łaknącym mózgów przedstawicielom proletariatu, których stan uzębienia, skóry, ogólnie zdrowia świadczy poważnych brakach środków finansowych przeznaczonych w domowych budżetach na służbę zdrowia.

  6. nameste’s avatar

    Charlie Librarian :

    Przyznam się szczerze, że jako wielbicielowi filmów o zombiakach nigdy do głowy mi nie przyszła taka interpretacja. Chylę czoła.

    Nie jest moja, jest na tyle znana, że nie umiałbym powiedzieć, po kim ją tu powtarzam.

  7. Charlie Librarian’s avatar

    @ nameste:
    Faktycznie wystarczy się trochę rozejrzeć po sieci i takowych interpretacji jest mnóstwo. Jakoś tak nigdy nie przyszło mi do głowy patrzeć na te filmy w ten sposób. Gdzieś wyczytałem, że ostatni wysyp takich filmów w dobie kryzysu świadczy właśnie o tym, że klasy posiadające bardzo obawiają się buntu biedoty, która tłumnie ruszy na ich posiadłości.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *