tłumaczenie

Barbara Kopeć‐Umiastowska gościła na tym blogu całkiem niedawno (w notce von Fausch) z krytyką przekładu. A wczoraj dwutygodnik.com opublikował rozmowę z BKU Praca na styku (rozmawiał Adam Pluszka), którą chciałoby się zacytować w całości, tak jest zajmująca; niegłupie treści opowiedziane żywym, bogatym językiem.

Koniecznie przeczytajcie. Na zachętę fragment:

Oczywiście, że zły tłumacz nie powinien tłumaczyć. Jeśli, jak chce Benjamin, przekład jest dążeniem do porozumienia języków, to zły tłumacz, gubiąc podobieństwo ludzkich intencji i pragnień, neguje ducha idei, niweczy wysiłek włożony w stworzenie formy – czyli sprzeniewierza się ludzkiej solidarności. Zły tłumacz jak uczeń czarnoksiężnika uprawia złą magię – gdyż zadaniem tłumaczy jest tłumaczenie magicznych formuł i języków „obcych”, niezrozumiałych kodów innych ludzi, potężnych zaklęć, których przekłamanie może spowodować koniec świata. Zły tłumacz grzeszy brakiem powagi w stosunku do własnego kodu, deformuje relację między myślą a językiem, produkuje koślawe potworki. Zły tłumacz, znęcając się nad bezbronnym oryginałem, łamie nakaz ahimsy, niekrzywdzenia. Zły tłumacz trafi do piekła tłumaczy, gdzie będzie po wsze czasy tłumaczył instrukcje obsługi wideł.

I drugi, o powieści Chabona Związek żydowskich policjantów:

Chabon sprawił mi tyle uciechy, że trudności też były przyjemne. Zdarza się, że tekst niesie tłumacza, energia oryginału jest taka, że przekład właściwie robi się sam. Im lepsza książka, tym częściej tak się dzieje, bo wtedy większa jest wartość dodana, nieredukowalna do elementów widzialnych – leksyki, składni i stylu. Jest coś nadprzyrodzonego we władzy, jaką język miewa nad człowiekiem i może lepiej zanadto w to nie wnikać – i do końca nie ufać, bo potrafi wywieść na manowce. A Chabon to literatura high pop: ten pomysł, żeby zdekonstruować toposy tożsamości żydowskiej, ubierając je przekornie w kostium kryminalnej political fiction! I ten alejchemowski, dygresyjny styl, czysta frajda storytellingu! Słowa jidysz przychodziły w sposób naturalny i naturalnie odnajdowały się w słowniku. Przyznam się, że jedno nawet wymyśliłam, nie powiem które, dobrze siedzi.

[...] Chabon to nieposkromiony gawędziarz i mądrala, w jego powieściach roi się od konceptów i niespodzianek, wątki wiją się i rozdwajają, zmierzając w kilkunastu kierunkach naraz, styl jest barwny i zaskakujący, z mnóstwem literackich aluzji. Bywa, że fabuła tego nie wytrzymuje, narracja aż się zatacza pod ciężarem krasomówstwa autora. Na tym tle Związek wygląda jak wzór zdyscyplinowania.

Uprasza się o powiadomienie, gdyby ktoś odnalazł to wymyślone słowo w jidysz.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *