To był jeden z większych przekrętów: podłączyć się pod ideę czasu cyklicznego, wykorzystać jej siłę, a potem przyszpilić ją do arbitralnie wybranego momentu (BC / AC) i już liniowo oraz imperialnie rosnąć. Przy okazji namieszać w samym porządku czasu.
Bo to jest tak: od wiosny wzywa. W przesilenie letnie na łożu z mchu wreszcie skradziony zostaje kwiat paproci. Równonoc jesienna nie pozostawia złudzeń: już nie da się ukryć, nastaje czas przygotowań. I gromadzenia. Nadchodzący mrok i lód każą myśleć najpierw o ognisku, a potem o domowym. Najczarniejsza, najdłuższa noc roku jest nocą zobowiązania. Ale dopiero równonoc wiosenna przynosi rozwiązanie; pękają jaja, kocą się bazie.
I popatrzcie, co zrobili. Przyspieszyli poród o kwartał, wiążąc go w jedno z zobowiązaniem, a zimę – praktycznie całą – oddali najpierw gorączce, a potem martwocie śmierci. A przy tym związali wszystkie czasy cykliczne (jest ich przecież wiele, bo zależą od gdzie) swoim liniowym powrozem, gwałcąc je w poddaństwo kolejnych kalendarzy, tych ostatecznych narzędzi polityki.
Ale tak naprawdę chciałem o czym innym. Wspomniano już bazie i mchy. Potem w porządku cyklu jest czas dmuchawców, wśród żółtoczerwonych liści znajdujemy kasztany i żołędzie, aż wreszcie nastaje okres szyszki. Czasem cyklicznym rządzą nasiona; nic w tym dziwnego, gdy się przez moment zastanowić.
Wszystkie święta polegają na tym samym. Na potwierdzeniu związku człowieka z sensami cyklu. Moim zdaniem najpiękniej ten związek wyraża się w kasztanach i żołędziach.
Kasztan jest pierwiastkiem kobiecym. Odstraszające kolce łupiny kryją brązową (mówiąc wielkim skrótem), ciepłą i magiczną doskonałość kuli. Żołędź to orzech męski, jest głową (ma nawet czapeczkę), bywa główką; odległe falliczne echo (paprącie) tu realizuje się praktycznie dosłownie. Figurki robione przez dorosłych dla dzieci (nie inaczej) są wyrazem dwoistego zobowiązania, którego kulminacja i świąteczne dopełnienie przypadnie na najdłuższe mroczne noce.
Dziś jest dzień przeistoczenia zabawek natury w zobowiązujących się, przyszłych rodziców. Żadne tam lulajże.
1 comment
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2012/12/kasztany-zoledzie/trackback/