„Msza”

Nie jestem w stanie pojąć zamysłu Artura Żmijewskiego (i Teatru Dramatycznego), by wystawić Mszę. Bo chyba tylko Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które sfinansowało ten teatralny projekt, mogło się nabrać na „oficjalną” wykładnię programową:

Ta długa, romantyczna tradycja łączenia teatralności z religijnością uległa w okresie żałoby po katastrofie smoleńskiej radykalnemu zawieszeniu. Na czas żałoby teatry zamknięto na głucho, a kościoły otwarto dla wiernych i niekończącej się modlitwy.

Wygląda na to, że wyłącznie religijny rytuał może wyrazić ból wspólnoty. Nie tylko ból, ale i wszelką zadumę, i wszelką radość. A także wszelkie wołanie. Skoro jest tak ważny i uniwersalny, to teatrowi nie wolno tego rytuału przemilczeć. Przenosimy go więc z pietyzmem i szacunkiem na scenę. Robimy to z nadzieją, że nauczymy się, jak teatr może stać się jeszcze bardziej uniwersalnym medium, które w przypadku następnej żałoby będzie już mogło wyrażać troskę i żal wspólnoty. Inscenizujemy mszę, żeby stać się mądrzejszymi i światlejszymi niż jesteśmy – czerpiemy wiedzę z najlepszego wzoru. [tu i niżej podkr. moje – n.]

To kpina czy quo vadis (o‑drogę‐pytanie)? Z pewnością biskupów‐wkurwianie, ale ten efekt – choć miły z estetycznego punktu widzenia – można osiągnąć tańszymi środkami (MKiDN rozdysponowuje pieniądze podatnika); biskupów, wiemy o tym, wkurwia byle co, zawsze są gotowi lać żółć i kwas solny.

Premierę relacjonuje Jakub Majmurek. Potwierdza, że spektakl to „odtworzona w skali 1:1 w przestrzeni widowiska teatralnego katolicka msza, ze wszystkimi jej częściami i rytuałami”, ale zaraz dodaje, że szło o widownię, o wciągnięcie jej do czynnego uczestnictwa w spektaklu mszy, pozbawionej jednak urzędowej pieczęci „potwierdza się obecność sacrum”. Efekt był taki sobie:

większość publiczności nie wyszła z roli widza teatralnego, nie śpiewała pieśni, nie odpowiadała na słowa kapłana, tylko część wrzuciła pieniądze „na tacę”, dwie osoby zdecydowały się przystąpić do komunii. Większość wybrała bezpieczną obserwację

Majmurek nim stał się (świadomym) ateistą, przeszedł katolicką lekcję gięcia karku, w swej recenzji relacjonuje dokładnie etapy musztry i przyjęte sakramenty. Opiera się na tym (powszechnym w Polsce) doświadczeniu, formułując taką oto tezę‐pytanie:

ewangelia jest rewolucyjna, samo dziedzictwo chrześcijańskie zawiera w sobie wielkie społeczne, rewolucyjne energie, zbyt cenne by zostawić je prawicowym fundamentalistom. Na razie ujawniają się one w karykaturalnych formach – np. ludzi pod krzyżem pod Pałacem Prezydenckich wygrażającym biskupom, ale być może można rozbudzić je w inny sposób, może tu leży podstawowa prawda, jakiej moglibyśmy nauczyć się od religii, od katolickiej mszy? Być może między totalnością katolickiego rytuału zawłaszczającego całość przestrzeni publicznej, a pozycją solipsystycznego, indywidualnego wycofania na pozycje oświeceniowego podmiotu jest dla polskiej wspólnoty jakaś trzecia, postsekularna droga? Msza nie pokazuje, jak droga ta miałaby wyglądać, ale z wielką mocą stawia ten problem, w porządku sztuki i reprezentacji, jako palący problem polityczny

Przeczytajcie ponownie te cytowane zdania. To nie dziedzictwo chrześcijańskie zawiera „wielkie społeczne, rewolucyjne energie”, energie te uruchomiło przesłanie ewangelii, lecz ich dziedzictwem jest opresywna instytucja polityczna, która w przeciągu parunastu stuleci bardzo wiele zrobiła, by przeciwstawiać się wszelkiej (społecznej, rewolucyjnej) opozycji. Nie zawsze z powodzeniem: antypapistowski sprzeciw reformacji zaowocował protestantyzmem, protestem skutecznym, ideologicznie mocującym się wprost w ewangelii właśnie. Zdemontowano garnizony (diecezje) „okupanta”, gdzieniegdzie całkowicie, gdzie indziej częściowo, powołano własne; armie (kleryków) musiały (częściowo) ustąpić, powołano nowe.

Zabawnie też brzmi opozycja wobec „katolickiego rytuału zawłaszczającego całość przestrzeni publicznej”. Według Majmurka może to być (i jest) jedynie „solipsystyczne, indywidualne wycofanie na pozycje oświeceniowego podmiotu”. Że co? W sprawie „oświeceniowego” niechby Majmurkowi udzielił jakichś korepetycji jego żarliwie protestancki kolega redakcyjny, Tomasz Piątek. A w sprawie „solipsyzmu” może Krytyka Polityczna zafunduje recenzentowi dwutygodniowy staż na Półwyspie Iberyjskim (jechać przez Francję, nie omijać Portugalii).

Od czasu wydania książki Badiou KP zdaje się wiązać nadzieję na wytworzenie nowego, „gorącego” (angażującego emocje, w odróżnieniu od „zimnego”, proceduralnego liberalizmu, niechby nawet z socjaldemokratycznym zabarwieniem) projektu społeczno‐politycznego z postsekularyzmem. Robi to, moim zdaniem, w sposób mętny i nieprzekonujący. Poznawcze zmieszanie (że tak to nazwę) Majmurka jakby potwierdza moją diagnozę.

  1. Aethelstan’s avatar

    opresywna instytucja polityczna, która w przeciągu parunastu stuleci bardzo wiele zrobiła, by przeciwstawiać się wszelkiej (społecznej, rewolucyjnej) opozycji. Nie zawsze z powodzeniem: antypapistowski sprzeciw reformacji zaowocował protestantyzmem, protestem skutecznym, ideologicznie mocującym się wprost w ewangelii właśnie.

    W chwili powstania, owszem. Dzisiejszy protestantyzm kwalifikuje się raczej jako instytucja opresywna, vide np. Piątek pouczający homoseksualistów, aby skinheadom „odpłacili miłością za agresję”.

    (Zresztą nawet w XVI w. protestantyzm kontestacji podejmował się z konieczność, gdzie wygrywał, tam szybko stawał się instytucją polityczną, bynajmniej to nie liberalną).

  2. nameste’s avatar

    @ Aethelstan:

    Tak, oczywiście. Myślałem, że to wprost wynika z następnego (po cytowanych przez Ciebie) zdania.

  3. nameste’s avatar

    Żmijewski odpytany przez Majmurka, mówi:

    To do czego wzywa publiczność Msza?

    Do pewnej konfuzji. Konfuzji w sensie fizycznym – twoje ciało przeszło trening, który nauczył je w odpowiednim momencie klękać, składać ręce. A teatr daje ci możliwość biernego oporu – możesz tego nie robić, nie czeka cię za to sankcja wspólnoty. W czasie podniesienia wiemy, że powinniśmy klęczeć, ale siedzimy na miejscu, łamiąc pewne tabu. Duch wieje wszak, kędy chce, spiritus flat, ubi vult, może naprawdę tam obecne jest żywe ciało Chrystusa? Ulegamy w ten sposób bezwiednie trybom machiny teatralnej, która tam, gdzie rytuał wzywa nas, by reagować, wzywa nas do czegoś przeciwnego – biernej obserwacji. Widz się emancypuje – nie robiąc nic, robi bardzo wiele, po prostu patrząc. Teatr publiczny, sfinansowany z pieniędzy miasta, umożliwia ci taką świecką emancypację.

    Odwarunkowanie? Odtresowanie? Dziwnie mnie to nie przekonuje. Mam bowiem taką (przyznaję: nie sprawdzoną przez doświadczenie własne) intuicję, że standardowy uczestnik standardowej mszy doskonale zdaje sobie sprawę z teatralności spektaklu (mszy), w którym uczestniczy, grając na użytek sąsiada swego (presja społeczna), ale i kapłana (presja władzy). I opuszczając ten wąski kontekst, zrzuca z siebie ten (płytki) zestaw automatyzmów jak niedzielny garnitur/garsonkę. Problemem jest inny (głębszy) automatyzm, polegający na niekwestionowaniu prawa funkcyjnych religiantów do autonomicznego powoływania kontekstu sakralnego poza terenem kościoła. Tzn. wolności kreowania tej rytualnej sceny w innych miejscach przestrzeni publicznej.

    Owszem, te dwa automatyzmy się wzajemnie wspierają. Ale jednorazowe (w Teatrze Dramatycznym) zakwestionowanie tego płytszego nawet jego nie nadgryza, jedynie zawiesza na chwilę. Głębszego nawet nie dotykając. Czy może przeciwnie, wspierając? Patrzcie, msza [forma mszy] napadła nawet na teatr, okupując go na czas trwania spektaklu, wsparta reżyserskim pietyzmem i (deklarowanym) szacunkiem dla tego urządzenia społecznego.

  4. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    tandardowy uczestnik standardowej mszy doskonale zdaje sobie sprawę z teatralności spektaklu (mszy), w którym uczestniczy, grając na użytek sąsiada swego (presja społeczna), ale i kapłana (presja władzy).

    Niby tak, ale jednak odmiejscowienie rytuału może sporo zmienić. Nie żebym miał wielkie oczekiwania, ale to, co wielu ludziom zajmuje sporo czasu (olśnienie: co ten facet w sukience właściwie pieprzy? I czemu ja tego słucham?) może wystąpić zauważalnie częściej, gdy stworzyć dystans między slowem+gestem a człowiekiem (aktorem) + miejscem. Tylko obawiam się, że przekaz nie dotrze do targetu, czyli do ludzi, którzy teatralności (sztuczności we wszystkich sensach) religii jeszcze nie zauważyli. Oni w życiu na takie przedstawienie nie pójdą.

  5. czescjacek’s avatar

    sheik.yerbouti :

    gdy stworzyć dystans między slowem+gestem a człowiekiem (aktorem) + miejscem

    To może zamiast odtworzenia 1:1 sensowne byłoby powtórzenie tekstu z jakimś innym tłem i kontekstem; ale to wtedy pierdololo o profanacji murowane; ale tak też murowane w sumie.

  6. sheik.yerbouti’s avatar

    czescjacek :

    ale tak też murowane w sumie.

    IMO próbują uniknąć oskarżeń, pisząc prześmiewczo‐służalcze uzasadnienia, cytowane przez Gospodarza na wstępie.

  7. fabulitas’s avatar

    #samaniewiem co ten spektakl miałby osiągnąć (poza zanudzeniem mnie na śmierć, gdybym poszła, nie pójdę). W teatrze nieuczestniczenie (czy raczej inny rodzaj uczestniczenia, minimalistyczny, gapimy się i klaskamy) jest tak samo rytualne, jak na mszy uczestniczenie. Przynajmniej w Polsce. Podmieniamy rytuał na rytuał. Ta sama publiczność, która czuła się zmuszona klaskać po 4.48 Psychosis w TRze, chociaż jednocześnie wydawało się to mocno niewłaściwe, pójdzie i pogapi się i poklaska do mszy.

  8. sheik.yerbouti’s avatar

    fabulitas :

    Ta sama publiczność, która czuła się zmuszona klaskać po 4.48 Psychosis w TRze, chociaż jednocześnie wydawało się to mocno niewłaściwe

    A gdyby tak zmiksować jedno z drugim, TR‐estetykę z katocelebrą (ksiądz‐aktor podczas mszy w rycie trydenckim pokazuje dupę od ołtarza)... Wiem, że udałoby się ino raz, że dotację szlag by trafił, że procesy, ale pomarzyć miło:)

  9. nameste’s avatar

    Wytrawny krytyk, Piotr Gruszczyński, również nie ma nic ciekawego do powiedzenia na temat tej Mszy, choć całkiem sporo słów zapisał. A podsumowujący, ostatni akapit rozpoczyna od zdania:

    W sumie nic się nie stało.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *