Istnieje 2516204376379 sposobów postępowania z tekstem, z czego zaledwie ciut ponad 6 tysięcy sposobów nietekstowego postępowania z tekstem (np. czytanie i palenie książek, cięcie gazet na schludne prostokąty, dziurawione następnie gwoździem, wieszanie szyldów itp.). Cała – olbrzymia – reszta polega na wytwarzaniu (albo, z rzadka: redukcji) tekstów wobec innych tekstów. Do twierdzenia wytwarza się dowód, do książki recenzję, i tak dalej w kolejnych 2516204370167 wariantach. Dziś zajmiemy się tagowaniem.
Tagowanie
jest rodzajem metkowania; w ogólnym przypadku to czynność o charakterze semiotycznym: jest sobie przedmiot, a potem (czasem przedtem) przychodzi ktoś i doczepia do przedmiotu znak. O, to‐tu jest serkiem za 4,37, a tamto – ulicą jednokierunkową. Kiedy zarówno przedmiot, jak i metka‐znak są tekstami – mamy do czynienia z tagowaniem. W takim HTMLu na przykład, fragmenty tekstu są otagowane, by wskazać jego strukturę i zalecany sposób nadania mu formy (ekrano– czy typograficznej). Bardzo częstym – jeśli nie najczęstszym ostatnio – użyciem tagowania są krótkie metki opisujące zawartość tekstu, np. ta blogonota jest ometkowana metką z językiem.
Jak dotąd wszystko jest cacy i nudne,
przedmiot sobie, metka sobie; książka sobie i jej katalogowa fiszka z klasyfikacją dziesiętną sobie; ład, porządek, prawo i cywilizacja białych ludzi. Ale nadeszli barbarzyńcy, zaczęli twittać i blipać, wzięli palec, potem rękę, i oto, o zgrozo, rozpleniły się w języku hashtagi.
Ludożerka rzuciła się ochoczo, nawet poeci się podniecili i zaczęli eksperymentować, tworząc na przykład takie utwory:
#bestweekever #3breakupwords #alltimelow #therapist #alltimelow #therapist #alltimelow #fail
ale esteci & konserwatyści marudzą. Że ojej i ajaj, upadek języka i nie chce mi się dalej streszczać, bo też i nie słuchałem pilnie.
A tymczasem
– choć początkowo hashtagi spełniały jedynie klasyczną rolę znaczników klasyfikacji – pożytki z tego urządzenia językowego są wprost niesłychane.
To tylko blogonota, a nie Ogólna Teoria Hashtagu, więc bardzo skrótowo, nie po porządku, a za to pokrótce, wyłuszczę, w czym rzecz. Najważniejsze (najważniejsze) jest to, że hashtag przestaje być „sobie” (przestaje być „zewnętrzną metką”) i wchodzi do wewnątrz wypowiedzi, nadając jej zarazem inny wymiar, a nawet – jeden z wielu innych wymiarów. Dzięki hashtagom tekst – pozostając zwięzłym, a więc nadal czytable – zawiera w sobie komentarz‐do‐samego‐siebie, poziom meta. Ale to dopiero początek.
Pokazywałem już znaczenie i działanie tagu #ludzie‐którzy, a właściwie meta‐hashtagu, bo tagiem pierwszego stopnia (w ZEROLANGU wg Lema #link:Golem XIV) jest #ludzie‐którzy‐gryzą‐marchewkę, sam w sobie potężny generator znaczeń. Metatag #ludzie‐którzy jest znakiem (w ścisłym semiotycznym sensie) całej teorii zachowań i rozumień, wewnątrztekstowej oczywiście. Pod warunkiem, to jasne, że będzie jako taki rozpoznany, że stanie się cegiełką idiolektu.
Co jest procesem trwającym w czasie, niezadekretowanym przez jakieś reguły białego człowieka i estety, jest praktyką językową (komunikacyjną) anarchiczną, spontaniczną i twórczą #luz‐i‐sens. Bawi #uczy zachęcając zarazem do działania #rozróba‐w‐języku zasysającego otoczenie w wir myślącej interakcji. I to jest to drugie najważniejsze.
Tak, panowie esteci i konserwatyści #co‐wy‐kurwa‐wiecie‐o‐poezji.
Czego jeszcze trzeba?
Ano, przydałoby się demo. Ale to w następnym odcinku. Tutaj.
A na razie #post‐pointa, dzięki teh instant communication,
wiersz Świetlickiego #hashed‐by:szwedzki
#złyptak
To pewne: ten #ptak – sroka
próbuje mnie okrążyć
i osaczyć, #dzieńwdzień
zatacza coraz mniejsze kółka
i skrzeczy: #buddyzm, #materializm,
#literatura, #pieniądze, #wimięojcaisyna,
skrzeczy: #odpowiedzialność, skrzeczy: #wychowanie
– i #wszystkoinnetakie. Co to
za #światło, które można opowiedzieć, które
ma #regulamin? Co to
za wierni, którym nie wystarczy
ten nieprzerwanie #wiecznypocałunekbezust?
-
http://blip.pl/s/359901999 o, słowa asy: np #buc
-
W sprawie poetów, to ja mam wrażenie, że hasło „poezja” to ciągle jakieś założenie wartości dodanej. Znaczy tak: są blogaski, blipaski i inne takie, i one są bardzo różne, ładne, brzydkie, artystyczne itede. A potem przychodzi poeta, patrz: o! blipasek! zrobię tam literaturę! poezję zrobię! I niby ma z tego wyniknąć jakaś nowa jakość, wywyższenie formy, zalewelowanie. Co jest bardzo głupim sposobem myślenia, bo literatura już na tych blipaskach i blogaskach istniała niezależnie od chęci i pomysłów poetów, a blogi literackie (literackiego blipa to jeszcze nie widziałem) są często kiepskie jako blogi.
Nie wiem, czy chce mi się ten wywiad czytać, warto?
-
Tak się kiedyś bawiłem. Mam masę niby do dodania, ale muszę to jakoś uchwycić za uchwyt. Chyba mamy czas?
7 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2011/02/tags/trackback/