trombienie (8)

bajki

W Muzeum Powstania Warszawskiego można posłuchać bajek dla dzieci.

bajka o brzydkiej dziewczynce, której wszyscy dokuczali i nie lubiła jej nawet rodzina, ale poszła do Powstania, walczyła dzielnie i zginęła

bajka o tym, że smok – czołg zabijał same ładne dziewczyny, aż pewien dzielny chłopiec zorientował się, że tu trzeba rycerza i zabił złego czołga

za: Keff


postczłowiek to współczesna baśń o wyzwoleniu ducha

Dopóki postczłowiek nie zyska zdolności bezpośredniego („z mózgu na ekran”) generowania dynamicznych obrazów („filmów”), dopóty pozostanie pre‐postczłowiekiem, uwikłanym w ciało i język. Który jest cielesny.

Wyrażanie emocji stoi na onomatopei. Jaka smaczna papryka, chrup‐chrup. (Przestrzenie między fiu‐fiufap fap.) Bueeee (ciało rzyga), och (ciału brak tlenu). A język: ileż w nim mięsa, cielesności. Stać na czele, ciąć po skrzydłach, korpus tekstów, lewica, wysoka stopa (btw, skąd to się wzięło? zamożnych stać było na wyższe progi i stąd także wysokie progi? czy chodzi może o koturny?).

No i ciekaw jestem, co by było zasadą uniwersalności tego postulowanego direct dynamic image generation. A jeśli znów ciało?

Ciało jako kula u nogi postczłowieka (no i z czego zrobiony jest ten obraz?)


nieprzyzwoitość

Jest coś nieprzyzwoitego w atakowaniu czytelników taką ilością treści w tak krótkim czasie.


debiut (bardzo) założycielski

A pamiętasz, Kaziu, ten wiosenny, późnokwietniowy czy raczej wczesnomajowy poranek, kiedy Skimporowicz wypuścił Fufajkę z tekturowego pudła nottobesoldorexchanged? Chudzina nie ważył wtedy więcej niż 15 kilo. Skóra, kości, szare kudły i oczy z żółtawym płomykiem. [...] Na wyzwoliny patrzyłem z wysokości starego buka. Fufajka wyskoczył z pudła jak wyrzucony sprężyną. Wytarzał się w trawie raz i drugi i zniknął w norze między korzeniami buka, na którym siedziałem. Apollo Orwicz palił, jednego po drugim, żółtawe egipskie papierosy, Skimporowicz trzymał za uzdeczkę przerażonego gniadosza z majątku.

Parę stron później:

Pod koniec karnawału, jak wiesz, Fufajka jeździł do Paryża i Genewy z modelem i rysunkami, nawet długo zabawił. Szum był wielki, gęba Fufajki na okładkach magazynów, w Zuricherze artykuł na cztery szpalty z reklamą „Radionsampierze”.

To fragmenty z Kamiennych pszczół Piotra Wojciechowskiego (1967). Planuję cykl blogonot o książkach Wojciechowskiego, chyba że wystarczy niniejsze wytrombienie tematu.


„trombić” – def.

Trombić (termin ukuty [chyba] na blip ttdkn) oznacza aktywnie wykorzystywać tumblr.com, zwłaszcza w kontekście wcześniejszego / równoległego prowadzenia bloga.

Przykład dał inżynier Mruwnica, prowadzący z dawien dawna (średnio aktywnego) bloga, ale – ostatnio – intensywnie trombiący.

Ja tu tylko udaję, że trombię.


dobrze określony światopogląd

Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej” (bio, ctrl‑F) się określa w kolejnym tekście krzyżówkowym:

Jako przekonanemu agnostykowi trudno mi zaakceptować interpretację redaktora Hołowni („tu się wkradło działanie szatańskie”).
[podkr. moje – n.]

Zaczęło się bodaj od Sokratesa, miał on jednak, że tak powiem, szerszy zakres.

Btw, tekst Sutowskiego (poza tym) bardzo rozsądny.


ujęcie klasyczne

Odtrombienie inżyniera Mruwnicy w sprawie ciała przypomniało mi postczłowieka w wersji klasyczno‐chrześcijańskiej. (Po człowieku nastanie ciało‐w‐raju‐zmartwychwstałe pozostające, oczywiście, w jedności z duszą.) Teologowie mieli z tym mnóstwo problemów.

Giorgio Agamben w Nagości relacjonuje:

Niektórzy teologowie, zgorszeni myślą o tym, że w Raju mogłoby być coś do wąchania, smakowania lub dotykania, wykluczają z rajskiego stanu pewne zmysły. Tomasz, a wraz z nim większość Ojców Kościoła, jest temu wykluczeniu przeciwny. Zmysł powonienia będzie błogosławionym potrzebny: „Kościół śpiewa, że ciała świętych będą wydawać najwspanialszy zapach”. Zapach ciała chwalebnego będzie w swym wzniosłym stanie pozbawiony wszelkiej materialnej wilgoci, jak zapachy powstałe wskutek destylacji (sicut odor fumalis evaporationis). Wolny od wszelkiej wilgoci nos zbawionych uchwyci jego najdelikatniejsze odcienie. Także i smak ma spełniać swoje zadanie mimo braku pokarmów, może „na skutek działających na język jakichś znajdujących się w organizmie przyjemnych cieczy”. Zaś dotyk pozwoli wyczuć w ciałach szczególne zalety, wydające się zapowiadać owe niematerialne właściwości obrazów, które nowocześni historycy sztuki nazwą „walorami dotykowymi”. [...]

Co się tyczy cieczy, rozwiązanie podane przez Tomasza wskazuje, że już wtedy Kościół starał się pogodzić wymogi religii z wymogami nauki. Niektóre ciecze, jak mocz, śluz i pot, nie mają nic wspólnego z doskonałością osoby, ponieważ są pozostałościami wydalanymi przez naturę in via corruptionis, dlatego nie zostaną wskrzeszone. Niektóre służą wyłącznie zachowaniu rodzaju ludzkiego w innym indywiduum poprzez rozrodczość (sperma) i pożywienie (mleko); dla nich także nie przewiduje się wskrzeszenia.

Pozostałe ciecze dobrze znane średniowiecznej medycynie – przede wszystkim cztery stanowiące o temperamencie ciała, a więc krew, żółć czarna, czyli melancholia, żółć żółta i flegma [...] odrodzą się w ciele chwalebnym, ponieważ są potrzebne naturalnej doskonałości i od niej nierozłączne.


trombstrzyk

Czemuś, Secie, pozwolił, by wydano
Bianki Rolando Białą książkę?

No, czemu?

Tromba trzecia (o nieprzyzwoitości) wydaje mi się teraz, nagle choć znowu, najistotniejszym wypowiedzianym tu zdaniem. Można zastąpić „krótki czas” „znikomą przestrzenią”. Odtrombiam się.


  1. telemach’s avatar

    Wojciechowski: warto. Nawet bardzo warto. Ten to miał (i ma nadal) pecha.

  2. beatrix’s avatar

    nameste,

    mnie wystarczyło Twoje trombnięcie (pardą) aby zajrzeć w Wojciechowskiego. Wobec czego również uważam, że bardzo warto, tym bardziej, że tak powiem. Delicje :)

  3. nameste’s avatar

    @ beatrix:

    Plusy życia‐w‐bibliotece. A co Ci się udało dorwać? (Tak w ogóle chyba nie jest najlepiej z dostępnością P.W.)

    PS Bezprzykładna szczerość, ocierająca się o brak grzeczności, każe mi powiedzieć, że to fonetyczne „pardą” jakoś mi się fatalnie kojarzy. Oczywiście, samo słówko tak pisane jest niewinne :)

  4. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    każe mi powiedzieć, że to fonetyczne „pardą” jakoś mi się fatalnie kojarzy

    A mi mnie się ten dublątądr właśnie bardzo podoba. Więcej takich!

  5. beatrix’s avatar

    nameste:

    na razie idę przez Kamienne pszczoły, a raczej tarzam się w rozkoszy:) Niektórzy nie lubią kupować książek przez internet, ja może też znam przyjemniejsze zajęcia, ale allegro w niektórych przypadkach jest bezcenne. Można tam znaleźć prawie wszystko.

    Jak mi się pisało to „pardą” to mi przemknęło przez głowę, że może Ci się skojarzyć :)
    A co byś powiedział na „pardąsik”, jak mawiał mój kolega w sytuacjach dwuznacznych?

  6. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Przyczyny są całkiem pozajęzykowe. Jest ich zresztą więcej.

  7. nameste’s avatar

    beatrix :

    A co byś powiedział na „pardąsik”, jak mawiał mój kolega w sytuacjach dwuznacznych?

    Droczysz się. Pardąsiki są już explicite straszne :)

  8. beatrix’s avatar

    Ale przynajmniej explicite, a nie pozajęzykowo :)

  9. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Pardąsiki są już explicite straszne

    Ale się przynajmniej dąsają (tak jak lwie pyszczki piszczą)

  10. beatrix’s avatar

    sheik.yerbouti:

    lwie pyszczki to chyba pyszczą?

    A nie są to lwie paszczki? Które paszczą?

  11. telemach’s avatar

    @beatrix: a bo z tym Wojciechowskim to misterium takie, nie dziwię się, że Ci się Kamienne pszczoły podobają. Ja przeczytałem wszystko co napisał w latach 70‐tych, do Wysokich pokojów a praktycznie do Manowca. Był to wówczas rodzaj perfekcyjnego eskapizmu, naprawdę trudne do pojęcia nastroje, perfekcyjne wykonanie, zupełnie (dla mnie wówczas) niemożliwa do zaklasyfikacji literatura.

    Jak ja chciałem tak pisać!

    Potem straciłem go z oczu, w 80‐tych i 90‐tych, nie był pisarzem ani modnym, ani specjalnie propagowanym, płodny też nie był.

    Ostatnio (koniec 2009) wzięłem do ręki nowowydany zbiór CAFE NAVARRA i przegryzlem sie przez ten zadziwiający gąszcz językowej precyzji, myślenia naiwnego, eseistyki janopałodrugawej, pesymizmu kulturowego i takie tam. Miszmasz zadziwiający, ale były pozytywy: uświadomił mi Wojciechowski, że kopanie Eco jako przedstawiciela „tandety dla intelektualistów” jest démodé, a zatem tabu. W momencie, gdy publicysci Więzi już to robią, trzeba się poważnie zastanowić nad sensem. I nad sobą (gdy się ma takie ciągoty).

  12. telemach’s avatar

    @nameste: a skoro jesteś już w (tej) bibliotece, to może wiesz czy Kraj średniej wielkości doczekał się wydania papierowego? Albo jakiegoś innego?

    Albo premiery? Czytałem kiedyś (gdzieś) wywiad z nim na temat. Jak skończył pisać.

  13. nameste’s avatar

    telemach :

    a skoro jesteś już w (tej) bibliotece

    To zdanie powyżej

    [nameste:] Plusy życia‐w‐bibliotece

    dotyczyło, oczywiście, beatrix, nie mnie.

    może wiesz czy Kraj średniej wielkości doczekał się wydania papierowego

    Nie mam pojęcia (choć trochę wątpię), poza tym info o czytaniu w „Laboratorium dramatu” jest kompletny blank. Nie żebym specjalnie żałował.

  14. nameste’s avatar

    telemach :

    Był to wówczas rodzaj perfekcyjnego eskapizmu, naprawdę trudne do pojęcia nastroje, perfekcyjne wykonanie, zupełnie (dla mnie wówczas) niemożliwa do zaklasyfikacji literatura.

    Właściwie też sobie (dziś) myślę, że klucz do niektórych warstw tego puzzla jest prosty, a znowu inne – robota literacka, a vista koordynowany harmider armii skojarzeń, kotłujących się w tej Mitteleuropie od Harbinu po Lizbonę – nigdy (chyba) nie doczekały się publicznego wyczesania (może w jakiejś polonistycznej szafie).

    Nastraja mnie to zniechęcająco do (widzę to coraz wyraźniej) masakrycznej roboty z blogonoceniem o PW.

  15. beatrix’s avatar

    telemach

    Fufajka Bernini. Eskapizm nadal perfekcyjny, czasy się zmieniły, a może nie tak bardzo.

  16. beatrix’s avatar

    nameste

    Nastraja mnie to zniechęcająco do (widzę to coraz wyraźniej) masakrycznej roboty z blogonoceniem o PW.

    Droczysz się?

  17. nameste’s avatar

    @ beatrix:

    Raczej rozglądam się trwożnie w poszukiwaniu odzyskiwalnego czasu.

  18. beatrix’s avatar

    nameste

    Recykling czasu? Nie ma, raczej. Trzeba z zasobów bieżących.

  19. sheik.yerbouti’s avatar

    beatrix :

    lwie pyszczki to chyba pyszczą?

    U Tuwima OIDP rozdziawiły się wszystkie i piszczą, ale popyszczyć też by mogły, jeśli bardziej charakterne

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *