matka[,] jest tylko jedna

Z Tlenu Literackiego #11 zestaw czterech wierszy Aleksandry Kasprzak, a z niego:

matki i jak je znaleźć

kiedy warto jak je przygotować i pić z
czym zapiec czy to niesmaczne

rosną na drzewach można je znaleźć leżące pod
przewróconymi pniami można dotknąć na wystawach
sklepowych wśród płyt dvd ale zabrać  do domu już nie
matki są edycją limitowaną w przestrzeniach liminalnych
pod zarzyganymi karuzelami kręcą nosem skwierczą o dychę
na złote pszeniczne

albo dwie pomocy mam zapalenie matki mam rozpaloną
w sobie matkę topią się w 233 stopniach celsjusza 
najdłużej trwająca matka ciągnęła się przez rok  zanim
odjechała matkostradą w drżenie 

papier może być matką sprawdzi się też plastik
szkło znajduję w kontenerze hula hoop i wiem
że to prezent urodzinowy od matki dychę
wkładam do zmieszanych

Aleksandra Kasprzak pisze szybko, nie w sensie procesu twórczego (o którym nic nie wiem), a w sensie dynamiki wewnątrz sekwencji obrazów, tak szybkozmiennej, że nieraz spójnik na końcu wersu jest jak królik Bugs nad przepaścią: już wisi, ale zorientuje się, że [mowa] spadnie [do następnego wersu], dopiero po chwili. [Wobec czego przypomina mi się tytuł jednej z lepszych próz TBJ, Ta opowieść jest po prostu za szybka, któż ją wytrzyma (Ruta 2002), która jednak jest w toku wolniejsza od wierszy AK.]

Podoba mi się to tempo: nie ma na co czekać, nie ma co lukrować frazy zbędnymi słowami czy interpunkcją, samo sedno. W cytowanym wierszu ponadto gorączka napisanego rymuje się ze stanem rozpalenia podmiotu/‐tki liryczn*, a podana temperatura 233 może wskazywać na pewną klasę substancji [zob.].

W tym wierszu b. ciekawa jest kategoria „matki”. Z jednej strony przebija z podskóry (importowane) znaczenie „matka wszystkich X” („matka wszystkich pytań” [Solnit], „matka wszystkich bomb” etc.), kategoria nadrzędna w swojej klasie, jej szczyt, esencja. Wiersz żongluje owym niejawnym znaczeniem jak pętlą na wietrze, osią tego wiru jest (elektryzujący) dystych:

najdłużej trwająca matka ciągnęła się przez rok  zanim
odjechała matkostradą w drżenie

...w którym, zwróćmy uwagę, jest malutkie zahamowanie szybkości: podwójny odstęp przed „zanim”, efekt raczej zamierzony.

Z drugiej jednak strony mamy też kontekst polski (słowiański?), i to w zaprzeczeniu:

matka, jest tylko jedna
matka  jest tylko jedna

Zależnie od tego, która z fraz będzie pierwsza, przesunięcie znaczeniowe od literalnej apostrofy po podlany stereotyp (lub odwrotnie) jest albo obrazotwórcze, albo obrazoburcze.

U Aleksandry Kasprzak matek jest wiele (a nie „tylko jedna”), niemniej czytelnik może się zastanawiać, co mianowicie jest matką wszystkich wymienionych matek, i być może o to m.in. chodzi w tym znakomitym wierszu.

* * *

Pozostałe wiersze zestawu nie są może tak szybkie jak cytowany, natomiast kontekst polski puchnie w nich od tłoczonego podziemnymi kanałami szyderczego gniewu [jak wiadomo, konkret do kontekstu ma się tak jak kret do tekstu].

Wiersz rzeczpospolita mięsna zaczyna się tak:

mój wujek pęcznieje jak nieopróżniony soczek gdy
dostaje wezwanie do pałacu prezydenckiego
zakłada ogórkowy garnitur szczerzy się do sera 

mój wujek otrzymuje order wielkiego polaka za
niezłomność patriotycznej postawy za uporczywe
modyfikowanie DNA w tuszę wieprzową

W wierszu chciałam napisać wiersz o ręcznikach ale wyszedł mi feministyczny wiersz o ciecierzycy jest matka (standardowa) postująca gdzieś w sieć:

czekają ją inne posty mniej
spektakularne
zrobiłam mężowi sojowego kotleta i nie poczuł że to nie świnia
moja córka lesbijka uratowała kowaliki przed sześciolatkiem

Warto machnąć się na tę linkę [zob. początek blogonoty] i poczytać całość.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *