tango

Wydane miesiąc temu Tango Michała Witkowskiego chodzi pod szyldem „czarny kryminał retro”, do dobrego (tj. chętnie przejmowanego i nie wymagającego uzasadnień) „tonu recenzyjnego” należy podkreślanie świetnej czytelniczej zabawy, podziw dla Witkowskiego‐inspicjenta (zgromadził imponujące rekwizytorium obiektów z dwudziestolecia międzywojennego wraz z nazwami marek i swoistym tonem reklam) oraz docenianie potoczystego stylu narracji, który – sięgając poza dotychczasową bibliografię MW – można scharakteryzować jako pół skondensowanego Złego (drugie pół u Tyrmanda to nadzieje i aspiracje; tych w Tangu nie uświadczy się praktycznie wcale).

Epitet „przegięte”, żyrowany przez bio‐ i bibliografię autora, ułatwia przejście do porządku dziennego nad poziomem ekscesu serwowanego w powieści: opisy biedy, głodu, choroby, wegetowania z jednej, oraz blichtru naftowego neobogactwa w miasteczku N*** z drugiej strony, są poprzerastane podawanymi „ze smakiem” [powiedzmy: koneserską dbałością o szczegół] opisami zbrodni, występku, degrengolady (by użyć retro‐słowa) etc. – tak ściśle, jak krew z kaszą związana jest w kaszance. W najpodlejszej z melin banda nieustannie pijanych bywalców przez miesiąc kopuluje z trupem kobiety; myśleli, że śpi (choć jednak głowę rozkładających się zwłok schowano w hełm z wiadra), z kolei przodownik policji Stanisława Woźniak z obyczajówki przy pełnej aprobacie kolegów urządza przesłuchiwanej Loli Magnum taki rodzaj tortur, który nie zmieściłby się bodaj nawet w filmowym Sin City Millera & Tarantino. Nie, nie oburzam się tu „moralnie”, ilustruję tylko wspomniany chwilę temu „poziom ekscesu”.

„Czarny” niewątpliwie jest, „retro” oczywiście (choć bardziej, niżbyśmy sądzili), klasyfikacji „kryminał” lepiej jednak nie brać serio. Trupów mnóstwo, to prawda, są też policjanci (wspierani przez przerastającego ich inteligencją lekarza sądowego), ale śledztwo jest niezborne i flaczaste, a zagadka ostatecznie zostaje rozwiązana w trybie „autor już zmęczony, skończmy szybko”. Szukając lepszego przyporządkowania gatunkowego, prędzej powiedziałoby się: „powieść o zbrodni” (tu: nieodróżnialnej od życia‐w‐ogóle) z klasy (tak ją nazwę) naturalizmu fizjologicznego. W istocie zbiorowym bohaterem Tanga są ciała (mieszkańców N***): obżerające się i chlejące, wychudłe z głodu, zawszone, przeżarte syfilisem i resztą katalogu chorób, wydalające, kopulujące, bite, wybebeszane przez zabójców i ćwiartowane na stole sekcyjnym, zjadane, rozkładające się; Witkowski (powtórzę: „ze smakiem”) daje pełen przegląd.

Można się tym bawić, w końcu to tylko papier.

* * *

Z historycznoliterackiego punktu widzenia, Tango jest podwójnie regresywne.

Poniższy akapit z 1900 roku mógłby się znaleźć (po odp. stylistycznym uwspółcześnieniu) w powieści Witkowskiego:

Żar słoneczny zalewał ten rynsztok w kształcie ulicy. Z wąskiej szyi między Ciepłą i placem wydzielał się fetor jak z cmentarza. Po dawnemu roiło się tam mrowisko żydowskie. Jak dawniej siedziała na trotuarze stara, schorzała Żydówka sprzedająca gotowany bób, fasolę, groch i ziarna dyni. Tu i ówdzie włóczyli się roznosiciele wody sodowej z naczyniami u boku i szklankami w rękach. Sam widok takiej szklanki oblepionej zaschłym syropem, którą brudny nędzarz trzyma w ręce, mógł wywołać torsje. Jedna z roznosicielek wody stała pod murem. Była prawie do naga obdarta. Twarz miała zżółkłą i martwą. Czekała w słońcu, bo ludzie tamtędy idący najbardziej mogli być spragnieni.

Tak, to fragment drugiego rozdziału Ludzi bezdomnych. Podobnie jak Tyrmand, Żeromski jednak nie ignoruje aspektu „aspiracji i nadziei”. Tym różni się także naturalizm w klasycznym sensie od „naturalizmu fizjologicznego”.

Luc Boltanski (por. śledztwa i spiski) pisze o fragmencie literatury francuskiej z połowy XIX wieku:

Nowatorstwo Émile’a Gaboriau w stosunku do przejętego przez niego schematu powieści o zbrodniach polega na przeniesieniu zaangażowania czytelnika na nowy obiekt i zastąpienie przyjemnego dreszczyku zgorszenia, jakiego dostarcza opis ohydy, brudu, wystepku, mętów, rozpusty, bardziej intelektualną i mniej erotyczną ekscytacją, jaką wywołuje fabuła osnuta na kanwie zagadki i jej rozwiązywania. Powieść popularna może w ten sposób poszerzyć grono odbiorców, docierając do czytelników, których mogłaby zniechęcić inscenizacja lubieżności, nawet przedstawianej pod płaszczykiem oburzenia moralnego.

Tango wykonuje ruch odwrotny. (A na marginesie można się zastanowić nad rosnacą dziś popularnością lit. spod znaku „true crime”.)

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *