koniec podróży służbowej

Heinrich Böll Koniec podróży służbowej (1966; wyd. pol. 1969, tłum. Teresa Jętkiewicz)

Obu Gruhlów pewnego czerwcowego dnia 1965 roku zauważono (tu przewodniczący, sędzia dr Stolfuss, poprawił się prędko na „schwytano na gorącym uczynku”). gdy na polnej drodze, w miejscu oddalonym jednakowo, a mianowicie o około dwóch kilometrów, od wsi Dulbenwieler, Huskirchen i Kireskirchen, siedzieli na kamieniu granicznym i paląc papierosy spokojnie patrzyli, jak płonie łazik stanowiący własność Bundeswehry, którego kierowcą okazał się młody Gruhl; nie tylko „w spokoju ducha, ale z wyraźną satysfakcją”, jak zeznał do protokołu starszy sierżant Kirffel, przyglądali się pożarowi. Jak to stwierdził w pisemnej opinii biegły profesor Kalburg, który uchodził za najwybitniejszego pirotechnika i musiał być przesłuchiwany w drodze pomocy prawnej, bak wozu został przedziurawiony „ostrym stalowym przedmiotem”, potem dopiero musiał być na miejscu przestępstwa napełniony, a także „dokładnie oblany”, po prostu „przesycony” materiałem pędnym, gdyż samo spalenie baku nie mogłoby spowodować takiego zniszczenia wozu, jakie w tym przypadku stwierdzono. Wobec tej lekkomyślnie dokonanej perforacji, jak to sformułował profesor Kalburg, eksplozja baku musiała być uznana za wykluczoną. [...]

Kirffel, który później określił tę scenę jako „nad wyraz przykrą”, zeznał zacinając się i szukając właściwych słów, że istotnie widział, jak oskarżeni stukali się fajkami jedna o drugą i śpiewali przy tym. Na pytanie, czy stukanie było rytmiczne, odpowiedział już nieco swobodniej, że tak, było rytmiczne – jak wiadomo, od czterdziestu lat jest członkiem chóru kościelnego i zna pieśni liturgiczne. Oskarżeni stukali fajkami w rytmie „ora pro nobis” i gdy się do nich zbliżył, mógł to dokładnie rozpoznać, przestali dopiero wtedy, kiedy po raz pierwszy na nich zawołał [...]

I jeszcze:

 Odwróciwszy się z powrotem do przewodniczącego oświadczył, że Gruhl był „wspaniałym kolegą”, niestety, nie lubił rozmów na tematy seksualne, zapewne z powodu swego „rygorystycznie katolickiego wychowania”, które on, Kuttke, uważa za całkowicie błędne. Wprawdzie jego samego nie wychowywano lepiej, a mianowicie wzrastał w rygorystycznym protestantyzmie, przy czym nie uniknął kopiatej porcji oszustw, ale... Tu przewodniczący musiał przerwać mu ponownie, tym razem surowszym tonem, i upomnieć, aby trzymał się tematu. No cóż, powiedział Kuttke, może tylko powtórzyć, że Gruhl był bardzo dobrym kolegą, ale zbyt poważnie brał całą tę historię i z tego powodu emocjonalnie „cierpiał”. Na pytanie, co rozumie przez „całą tę historię”, Kuttke wyjaśnił krótko: – Bandę Hassela – czym ściągnął na siebie upomnienie przewodniczącego. Cierpienie z tego powodu, ciągnął Kuttke, było oczywistym nonsensem, ale Gruhl c i e r p i a ł z powodu „kwartetu absurdów”: bezmyślności, nieproduktywności, nudy i próżniactwa, które on, Kuttke, uważa za j e d y n y  s e n s istnienia armii.

Teraz Stollfuss wpadł już naprawdę w gniew i podniesionym głosem zażądał, aby świadek wreszcie zaczął mówić na temat, oszczędził zaś sądowi swojej prywatnej filozofii. Wobec tej admonicji Kuttke bez przesady, nie tak, aby to można było poczytać za impertynencję, ale bądź co bądź raptem bardzo służbiście, stanął na baczność, stuknął obcasami i zupełnie odmienionym głosem zeznał zwięźle:

– Wspaniały kolega. Godny zaufania. Gotów do wszelkich przedsięwzięć. Przynosił kawę, rozdzielał chleb, masło i wędlinę, zawsze altruistycznie, to znaczy po bratersku. Cierpiał z powodu bezsensów, co było niepotrzebne, ponieważ nic plus nic plus nic daje zawsze w rezultacie nic.

Obrońca, oskarżeni, a także protokolant Aussem, który na znak dany mu przez przewodniczącego nie notował wypowiedzi Kuttkego, przysłuchiwali się słowom starszego szeregowca niemal z zapartym tchem. 

[Kai‐Uwe von Hassel – niemiecki federalny minister obrony w rządzie Erharda, lata 60.]

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *