postsekularyzm à la KP

Krytyka Polityczna publikuje fragment „książki Agaty Bielik‐Robson i Tadeusza Bartosia Kłopot z chrześcijaństwem. Wieczne gnicie, apokaliptyczny ogień, praca, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Czarna Owca”.

Często czytuję ABR i nierzadko uważam za interesujące to, co ma do powiedzenia (gdy wypowiada się poważnie i nie wykraczając poza ramy własnej kompetencji). Także głos Bartosia – zorientowanego od wewnątrz w sprawach katolicyzmu – bywa interesujący (tym bardziej, im bardziej jest głosem na puszczy, o co w polskim katolandzie zgoła nietrudno). Ale to, co ci państwo uprawiają w tej dialogujacej książeczce, lekko #czytaliśmy‐większe‐bzdury jeży włos. Krótko mówiąc, gaworzą sobie, popadając co i rusz w poziom uproszczeń przekraczający granicę demagogii. Choć może w formule luźnej rozmowy do głosu dochodzą przeduprzedzeniaświatopoglądowe osie, maskowane gdzie indziej przez ramy reguł dyskursu akademickiego & excathedralnego.

Tak mówią:

Tadeusz Bartoś: [...] rozmaite formy języka religijnego będą paradoksalnie niezastąpionym instrumentem diagnozy sytuacji egzystencjalnej człowieka. Gdyby więc dzisiaj pojawił się jakiś beztroski autor‐ateista i zaczął mówić, że religia to zabobon, że to są rzeczy nienaukowe, że religia jest generalnie szkodliwa, na przykład neurotyzuje ludzi albo do czegoś zmusza, to – trzeba przyznać – rozmijałby się trochę z sytuacją świata?

Agata Bielik‐Robson: To byłby kompletny anachronizm. Nie wiem, czy po doświadczeniach dwóch totalitaryzmów i z kilkuset milionami ich ofiar na całym świecie odwoływanie się do nauki, do takiego prostego scjentyzmu jako lekarstwa na wszelkie zło, nie jest po prostu śmieszne. Ja przepraszam bardzo...

T.B.: Ów naukowy racjonalizm miałby być nośnikiem pewnych postaw, które eliminują religię i tworzą człowieka w pełni racjonalnego, niepodlegającego iluzjom, które religia tworzy. Wolnego od uprzedzeń, przedzałożeń, owych Vorurteilen, o których pisał Gadamer.

A.B.-R.: Ale to jest kompletna bzdura. Nie było nigdy w dziejach takiego rozumu, którego czystą, wypreparowaną ideę się tu proponuje. Jak w ogóle pozbawiony afektów, emocji, substancji, czysto formalny rozum miałby sobie poradzić z podstawowymi kwestiami egzystencjalnymi, takimi jak cierpienie, śmierć, choroba bliskich?

T.B.: Może jest po prostu na to nieczuły?

A.B.-R.: Ale jeśli tak, to trudno sobie wyobrazić człowieka, który byłby tak kompletnie wyprany z substancji. Trzeba by mu chyba lobotomię przeprowadzić, żeby sobie pewnych pytań nie zadawał. Na tym polega problem okrojonego oświecenia, o czym pisze od jakiegoś czasu Jürgen Habermas, a z czym swoją drogą związany był jego zwrot do filozofii postsekularnej. Otóż okrojony rozum oświeceniowy nie ma nic do powiedzenia w pewnych życiowych i moralnych kwestiach.

Tymczasem religia ma, dlatego też rozum powinien uznać także i jej swoiste racje – na tym właśnie polega zwrot postsekularny, który nie unieważnia świeckiej nowoczesności, a jedynie przemyśliwa na nowo rolę religii w jej tworzeniu, czyli hasłowo rzecz ujmując – udział objawienia w Oświeceniu.

Przepraszam za przydługi cytat, znajdźcie sami chochoły, trywialne błędy wynikania i inne takie; to nietrudne, leżą ostentacyjnie na widoku.

* * *

A znowuż w innym tekście Cezary Michalski, odprawiwszy drobną bucówę w stylu dawnego Michalskiego z „Dziennika”:

Szukałem kulturowej oryginalności, natrafiłem na naturalistyczny banał. Młode samczyki alfa na peryferiach czują się kastrowane przez ideę centrum, przez wielkie narracje przychodzące z centrum. Dlatego również w sporze o „wielkie narrację” na portalu KP zobaczyliśmy tak typowe genderowe rozdanie. Agata Bielik‐Robson kontra samczyki alfa – pseudokonserwatywne, pseudolewicowe – pseudo, gdyż o żadnym konserwatyzmie czy lewicy nie ma tu nawet mowy, wszystko to są tylko maski peryferyjnego testosteronu.

puentuje z grubej rury:

To konieczność zlokalizowania, inkulturacji wielkich narracji chrześcijaństwa i Oświecenia uczyniła kiedyś z tej tępej, nienawistnej, resentymentalnej „lokalności” nowoczesne narody, wspólnoty, które zeszły z drzew, wyszły z jaskiń, zbudowały miasta, świątynie, parlamenty i sądy. Nawet w Polsce. Na jakiś czas.

Jasne, przed chrześcijaństwem barbarzyńcy nie mieli nawet świątyń, miast, parlamentów (gdy sobie przypomnę tysiącletnią instytucję islandzkiego tingu, to aż mnie ręka świerzbi).

Prawda, że dziwną tu zbieżność obserwujemy, rozpiętą na zestawieniu oświecenieobjawienie?

* * *

Jeśli tak „Krytyka Polityczna” zamierza (zamierza?) promować idee postsekularyzmu, to niech się lepiej zastanowi. Sam miałem te ciągoty postsekularystyczne za podejrzane, a co najmniej – za kiepsko eksplikowane (datuje się to z grubsza od momentu wydania w KP książki Badiou o św. Pawle). Ale przytoczone wyżej teksty brzmią już tylko jak kiepski żart.

  1. andsol’s avatar

    Wyjątkowo sprawna antyreklama przy pomocy nie tak długich cytatów. Ale pojawianie się takich nastawień jest endemiczne. I z nieudolnych prób zrozumienia „a skąd to?” może wy(s)łowię parę uwag.

    Oczywiście w pierwszej linii niesie się transparent „naszie łuczszie”. To wymaga rozmytych kategorii do opisu nie‐nas, i tu „ateista” czy „lewak” świetnie służą. Takie błotne zlepki, których owi ateiści i lewacy sami (zapewne z głębokiego wstydu) nawet nie definiują. Kiedyś zastępowali to masoni, którzy choć przez długi czas Żydów nie akceptowali i religijnie nastawieni byli, to z bezbożnictwem i Żydami powiązano. Sama myśl, że lewicowe nastawienia w ekonomii mogą być powiązane z religijnymi nastawieniami metafizycznymi jest usuwana za kurtynę.

    Po drugie, od lat nie potrafimy usytuować w mapie naszych mentalnych czarnych plam okrucieństw XX wieku, które oczywiście miały poprzedników, źródła i uzasadnienia już dużo wcześniej, ale nie wbijały się wcześniej tak ostro w nasze życie. I przerzuca się to łajno ze strony na drugą, przypominając religijne wychowanie lub jego brak tego czy tamtego dyktatora. A najgorsze w tej serii jest odkrywanie „banalności zła”, czyli mówienie: „nic nie rozumiem ale mówić będę”.

    Po trzecie, po wiekach kojarzenia cierpienia i brutalnej śmierci z filozofią dobra i nieziemskiej miłości, automatycznie przyklejają się do ust jakieś banialuki, że jak rozum miałby sobie poradzić z podstawowymi kwestiami egzystencjalnymi, takimi jak cierpienie, śmierć... Powiedziałbym, że śmierć to podstawowa kwestia post‐egzystencjalna, a do egzystencjalnych włączałbym raczej rozważania jak żyć, by nie powiększać cierpienia i głupoty.

    I w końcu, incumbent effect, jak coś było i długo rządziło, to rzekomo musiało mieć w sobie coś dobrego, a dowodem ma być wszelkie dobro w owym czasie wytworzone. I gdyby ktoś sugerował, że dzięki stalinowskiej opresji ludy ZSRR tak rozwinęły umysł, że szachistów tam liczono na miliony, a wspaniałych szachistów na tysiące, to postukano by mu w czerep. Ale opowiadanie o wszystkim stworzonym w naszym zasięgu cywilizacyjnym w ciągu tysiąca pięciuset lat jako o owocach chrześcijaństwa uchodzi za wyważone i rozważne.

    To tak z grubsza.

  2. bantus’s avatar

    Dla równowagi polecam http://freethoughtblogs.com/carrier/archives/3314#more-3314 gdzie profesorskim nożykiem oddziela się objawienie od Oświecenia. Taka publiczna sekcja.

  3. fronesis’s avatar

    @nameste

    Sam mam umiarkowane ciągoty postsekularne, ale tylko o tyle by przywracać Oświeceniu jego dialektykę. Niestety nie wszyscy wytrzymują taką wielokrotnie obrotową pozycję, gdzie krytyka Oświecenia musi iść w parze z krytyką jego nadkrytycznych krytyków. Ostatnio oddaliłem się od „filozofowania”, mój coraz silniejszy akces do STSów/ANT spowodował, że gdybanie bez odwołania do studium przypadku mnie mierzi. Kwestie poruszane w nieudolnych cytatach wymagają usytuowanej analizy, inaczej to bez sensu.

    p.s. w czerwcu wyjdzie numer „Praktyki Teoretycznej” o teologiach oporu.

  4. Tomek Grobelski’s avatar

    Religia religią, oświecenie oświeceniem, ale kiedy Lipszyc Adam pisze „my frankiści polscy” (od tego Jakuba Franka) to nie pisze tego jako, say, normatywny chrześcijanin raczej. Wnoszę tu Lipszyca, bo on zdaje się lepiej pokazuje jaki to ten postsekularny plan jest, czy będzie.

    Dalej pisze „jesteśmy wierni tej idei”. Jakiej?

    Nasz świat jest i nie jest Królestwem, tak jak Polska jest i nie jest Ziemią Obiecaną, wymaga apokaliptycznego, nieskończenie drobnego odkształcenia, które oczywiście z perspektywy Królestwa i Rzeczy samej jest w istocie aktem naprawy.

    I tak dalej, całe kilkanaście stron manifestu jak sądzę, bo to się nazywa „Wyznanie chmary. Czerwony list.” (LnŚ 9–10/2012)

    A ja dalej nie wiem, co o tym myśleć.

  5. nameste’s avatar

    Tomek Grobelski :

    Wnoszę tu Lipszyca, bo on zdaje się lepiej pokazuje jaki to ten postsekularny plan jest, czy będzie.

    Kukułczy Lipszyc (A) podrzucany chyba powtórnie. Ale z przytoczonych ułamków (tego frankisty) niczego nie rozumiem, brzmi jak bełkot, nie zachęca też, by inwestować w śledztwo, kosztowne szukanie źródła itd.

    A ja dalej nie wiem, co o tym myśleć.

    Propozycja robocza (po podłączeniu Modułu Maxdobrej Woli, który to moduł został – choć jeszcze nie całkiem – naprawiony po awarii, wywołanej przez teksty cytowane w blogonocie): specyficzne ćwiczenie literackie?

  6. dupa666’s avatar

    Dla mnie, patrząc z perspektywy Secular‐Jihadu cały ten post‐sekularyzm to jest po prostu reakcyjna skrajna prawica. Będąc wystarczajaco zdołowanym kryzysem nauk przyrodniczych, to jednak patzrac na wyczyny naszych „chumanistów” popadam w czarną rozpacz. Poziom przyzwolenia i pełna tolerancja na odwalanie żenującej tandety, pod warunkiem przypudrowania jej odpowiednią ilością aktualnie modnych grypsów (zaczynających się na post‐ ewentualnie kończących na ‑fobia) jest szokujące. Przytoczony Fragment z ABR i Michalskiego jest tu najlepszym przykładem. Ten tandetny i obrzydliwie bucerski protekcjonalizm (beztroski autor‐ateista‐hahaha!) służący jako zwolnienie z przytaczania i analizy konkretnych tez. To ma być nauka? Argument scjentyzmhitlerstalin można wybaczyć zmulonym gimbusom co odkryły stronę www UPR‑u i lunatykom z Konfederacji Spiskiej a nie komuś z tytułem profesorskim. Cherry‐picking jako sport eksteremalny i kompletne oderwanie od rzeczywistości wykraczającej poza zakurzoną bibliotekę. A już jasne definiowanie pojęć i heurystyk wnioskowania i odniesienie ich do realnych danych to już wymagania ponad miarę, z resztą artyści nie muszą. Totalne oderwanie od konkretów i inflacja słów, wystarczy zobaczyć ile modnych grypsów przypada na wymienienie pojedynczego faktu historycznego (o analizach ilościowych taktownie nie wspomnę...). Tak naprawdę sprowadza się to wszystko do mantrowania dyskurs, dyskurs, Judith Butler (http://www.youtube.com/watch?v=hGlyFc79BUE).

    @And-Sol nawiasem mówiąc pierwszym teoretykiem a zwłaszcza praktykiem post‐sec był właśnie Józef Stalin (#PseudoSobórLwowski). Ad Incumbent Effect, jeśli przechodzą projekty „feministycznego odczytania Koranu” to o czym ty mówić?

    @Fronesis

    Ostatnio oddaliłem się od „filozofowania”, mój coraz silniejszy akces do STSów/ANT spowodował, że gdybanie bez odwołania do studium przypadku mnie mierzi.

    LOL!!!!!!ROTFL!!!!!!!!!!
    No to wróćmy do dyskusji pod twoją notką:

    http://fronetyczny.wordpress.com/2013/02/24/wojna-kultur/

    W takim razie czy mógłbyś WDROŻYĆ ZDEFINIOWANĄ PROCEDURĘ na przykładzie podanych przeze mnie KONKRETNYCH PRZYKŁADÓW NA PODSTAWIE ŻRÓDEŁ (#AbstrakcyjnePrzepychanki). Na deser masz jeszcze coś apropos ostatniej notki o sile nagości:

    24:31

    Powiedz wierzącym kobietom, żeby spuszczały skromnie swoje spojrzenia i strzegły swojej czystości; i żeby pokazywały jedynie te ozdoby, które są widoczne na zewnątrz; i żeby narzucały zasłony na piersi, i pokazywały swoje ozdoby jedynie swoim mężom lub ojcom, albo ojcom swoich mężów, albo swoim synom lub synom swoich mężów, albo swoim braciom, albo synom braci, lub synom swoich sióstr; lub ich żonom, lub tym, którymi zawładnęły ich prawice; albo swoim służącym spośród mężczyzn, którzy nie są owładnięci pożądaniem cielesnym; albo też chłopcom, którzy nie poznali nagości kobiet. I niech one nie stąpają tak, aby było wiadomo, jakie ukrywają ozdoby. Nawracajcie się wszyscy do Boga, o wy, wierzący! Być może, będziecie szczęśliwi!

  7. nameste’s avatar

    @ dupa666:

    Czy coś uniemożliwia prowadzenie dyskusji z notami Fronesisa pod notami Fronesisa?

  8. Tomek Grobelski’s avatar

    nameste :

    specyficzne ćwiczenie literackie?

    W takim razie wszystko co pisane jest spec.ćwicz.lit., bo nie wiem jak tu się obrócić inaczej.

    Wrzucam to jeszcze raz, bo to jest chyba dla mnie ważna rzecz, ciągle podskórnie o tym myślę i (stety, niestety, co poradzę) wypłynęło mi to przy lekturze notki.

    Fragment jest bełkotliwy, bo tak celowałem. Wypreparować linijkę z Goethego, że zabełkotałby ten wielki poeta, też się da.

    I last but not least: „Literatura na Świecie” kosztuje tylko ca. 15 złotych u wydawcy i chyba gdzie indziej też. Mogę zrobić pedeefa ostatecznie. Aleto...

  9. Tomek Grobelski’s avatar

    To w ogóle piękny numer jest, o angielskich romantykach (jacy oni inni od naszych!), Lipszyca drukują poza zasadniczą częścią, a ta jest złota.

  10. nameste’s avatar

    Tomek Grobelski :

    „Literatura na Świecie” kosztuje tylko ca. 15 złotych u wydawcy i chyba gdzie indziej też.

    Podobno 16. Ale gdzie konkretnie (w Instytucie Książki, Kraków, wpaść na Szczepańską)? Gdzie „gdzie indziej”? Nagle łapię się na tym, że nie wiem, gdzie jest najbliższy kiosk z prasą (w którym jednak nie będzie), normalnie jakaś pustynia. Pedeefa?

  11. fronesis’s avatar

    @ nameste:

    Z mojej strony nie uniemożliwia, nie będę Ci offtopował.

  12. dupa666’s avatar

    Sory rozpędzilem się przy pisaniu. Już zamiatam i uciekam do Fronesisa.

  13. nameste’s avatar

    A tutaj – postscriptum, w felietonie Dunin. Autorka nie wymienia z nazwiska ABR, może przez uprzejmość wobec hm, koleżanki z redakcji. Kto jednak przeczyta (co zrobiłem z przyjemnością, a nawet: z przyjemnością złośliwą), ten przecież zobaczy, kogo tu się sflekowało (i dobrze).

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *