tak toczy się przeka

Tekst niniejszy to krótka notka w sprawie debiutu prozatorskiego Marty Kozłowskiej Stopa od nogi (WAB 2018) o charakterze (zamierzonym) tak zwanego memo, dawniej: notatki służbowej (główne cechy to maskowana arbitralność i brak uzasadnień).

punkt wyjścia

to recenzja Macieja Jakubowiaka w Dwutygodniku Więcej chodzić, która wzbudziła we mnie odruch polemiczny, wynikajacy – jak teraz sądzę – głównie z niezrozumienia intencji autora, nie wspominając o kompletnej nieznajomości omawianej książki. Że jednak pewna Dobradusza #dzięki użyczyła mi tekstu powieści, pojawił się też

punkt dojścia

czyli sama proza Kozłowskiej. Nie będę nic streszczać, proszę potraktować tę blogonotę jako swoiste pendant do recenzji M.J., w której pierwszych czterech akapitach okoliczności świata ze Stopy od nogi zostały przedstawione wystarczająco. I zaciekawiająco; oto akapit drugi:

Głównym bohaterem jest Pan Czarek Hydraulik (przemianowany w toku akcji, z nie do końca jasnych powodów, właśnie na Stopę od Nogi) – właściwie typowy polski Janusz, zmęczony kacem i domową rutyną (widzę go z brzuchem, wąsami i skarpetami pod sandały) – który opuszcza domowe pielesze, żeby dopaść Uzurpatora, podszywającego się pod jego zmarłego przedwcześnie kolegę. W wędrówce towarzyszy mu syn Witek, może niespecjalnie lotny, ale przecież dobry chłopak, a po drodze dołączają do nich kundel Roszek – „szpetny”, ale jak na psa nadzwyczaj wygadany – i „Raszaj Kwiatkoski, dla przyjaciół Romek” – Cygan, tyle że martwy.

Wszystko się zgadza. Jak również to, że autorka „żongluje stylami” czy przejawia „literacką dezynwolturę, niezważającą na motywacje i konsekwencje, [co] stwarza momentami efekt zabawnej groteski”.

tezy

Ale jednak (po przeczytaniu) zupełnie inaczej widzę tę powieść niż Maciej Jakubowiak.

Jak dla mnie konstrukcyjną zasadą Stopy od nogi jest Kandyd Woltera (fakt, że Czarek Hydraulik jest podstarzały, gnuśny, nielotny, wyzuty po całości z Kandydowego optymizmu, słowem to ktoś, kto osiagnął „wieprzowatość ideałów życia”). O ile jednak przedmiotem opisu u Woltera jest świat, pełen wojen, rzezi, trzęsień ziemi [w Lizbonie], niewolnictwa, gwałtu, tortur, krzywdy itd., a przedmiotem krytyki – rozmaite ideologie z religią na czele, o tyle u Kozłowskiej przedmiotem opisu – „rzeczywistością” – jest symulakrum świata, twór symboliczno‐wrażeniowy, złożony głównie z tropów i tropizmów wydanych przez kulturę, popłaszczonych (do pop‐kultury) przez wszechpotężny i wszechobecny przekaz wielo‐medialny. Nic nowego; w Tak toczy się światek Wolter opisuje:

[Anioł Babuk] zabrał się do czytania nowych książek. Poznał w nich ducha swoich współbiesiadników. Oburzeniem napełniły go zwłaszcza owe gazetki będące organem potwarzy; te archiwa złego smaku, dyktowane przez głód, zawiść i nikczemność; bezwstydne satyry, w których oszczędza się sępa, a rozszarpuje gołębia; romanse pozbawione wyobraźni, ozdobione portretami kobiet, których autor nie widział na oczy.

Jakość znana, ilość (jednak) nowa. I to, że te „duże systemy” symbolicznego funkcjonowania mas przekraczają nowe („parkinsonowskie”) progi autotelizmu.

Dlatego na potrzeby tej blogonoty ukuwam neologizm „przeka” (jak „beka”), by nim oznaczyć podszywającą wszystko matrycę przekazu. Jakoż i postacie napotykane w podróży przez bohaterów Stopy nie są osobami, lecz hm, mempleksami, wyposażonymi w przystawkę alegoryzującą. Choćby Homo Faber [„wytwórca”], który wytwarza już jedynie instrukcje dla spin‐doktorów, kołczów czy marketingu, instrukcje, jak skutecznie toczyć przekę.

Jeśli idzie o żywioł języka, myślę, że blisko Marcie Kozłowskiej do ducha Borisa Viana (tego z Jesieni w Pekinie). Bawi się ona językiem swobodnie, a efekty czasem świetne, czasem – takie sobie (zbrakło redaktora?); używając jej własnych słów: „ta karuzela zapaszków: to perły, to wieprze” [s. 118]. Dla przykładu moment świetny (jak dla mnie) #uwaga‐spoiler:

Wtem pod sufitem coś stuknęło. I jeszcze raz, głośniej. Popatrzyli po sobie. Roszek sięgnął po latarkę i strzelił pasmem światła w górę jak cyrkowym reflektorem. Zadarli głowy i zamarli. Faber się powiesił! Do góry nogami! Jak dzieciak na trzepaku! Lub akrobata na drążku! Pod kalenicą! Na legarze! Głową w dół! Zaparty o belkę! Z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach, „na mumię”! Człekozwierz! Smętny nietoperz! Przerośnięty i pokraczny! Wyłowiony przez cyrkowy reflektor. [s. 66]

[I dalej, po próbach docieczenia przyczyn tego aktu Homo Fabera:]

Witek położył na stole zawiniątko z obrączką, srebrnym łańcuszkiem z Bozią, zegarkiem oraz dowodem tożsamości na nazwisko Bohdan Rynienko.

– To chyba Fabera.

– No, to teraz chyba wszystko jasne. Złożył wymówienie i się zwieńczył, ot co! Facet chce sobie w spokoju powisieć, to niech wisi. [s. 68]

„Zwieńczył się”, brawo. A bardziej ogólnie: to się dość dobrze czyta, a zabawa w odnajdywanie tropów i aluzji (np. S. Korolow, wyraźny krewny Bułhakowowskiego Korowiowa‐Fagota) czy dekodowanie (po wolteriańsku maksymalnie uproszczonych) teoryj filozoficznych, które autorka wrzuca do swojego barszczu przygód – to dodatkowy bonus dla znudzonych (stanem polskiej prozy, na ten przykład).

A na koniec

polemicznie

Nie sądzę, aby dało się stematyzować Stopę od nogi odniesieniem do „postreligijnej wyobraźni”. Owszem, w krajobrazie polskiego symulakrum jest stały komponent symulakrum religijnego (pop‐łaszczonego, oczywiście), pochodzące z którego kody kulturowe są na powszechnym wyposażeniu ludności, niewiele jednak znaczą, używane są w charakterze służebnym, do adresowania „modułu alegoryzującego”, a nie po sens. Przykładowo, Królestwo Niebieskie (którego Odźwiernego odesłano na przymusowe wykorzystanie zaległego urlopu, stoi zatem pozornie otworem) to adres typu „utopia”. I rzeczywiście zaludnione jest przez tłumek mempleksów liberalno‐lewicowych, z których (szydera i grotecha) naśmiewa się autorka, pokazując, jak i ta utopia obsuwa się w swój totalizujący (konieczny?) subwariant.

W książce obrywa się wielu, hm, „ośrodkom przeki”, trochę bez ładu i składu. Obrazek, w którym przewożonego policyjną suką bije aż do poważnego zdeformowania twarzy sam samochód (znacie? znamy), mentorzy z „GW” i okolic...

Trójca wybornych kuglarzy w składzie: Ekspert Uniwersalny, Autorytet Sugerowany oraz Dysponent Ostatniego Słowa [...]

...korpomarketing, kołczowie, wojsko, feministki, instytucjonalna biurokracja, kibole i ich [bardzo malowniczo, istotnie, opisane] ustawki – autorka, o której wydawnictwo pisze, że „wzięła rozbrat z rzeczywistością”, nie żałuje sobie (ze swojego odosobnienia „we wsi pod Sulejowem”).

Ale ciekawsza byłaby mapa nieobecności, komu się nie obrywa. To jednak przekracza ramy niniejszego memo.

I po drugie, kwestia stosunku do nowoczesności, wg Macieja Jakubowiaka podszyta nostalgią do „starego porządku”:

Problem polega jednak na tym, że książka Kozłowskiej, owszem, diagnozuje upadek religijnej mitologii, ale czyni to z wyraźnym żalem za dawnym porządkiem i z nieskrywaną niechęcią wobec nowoczesności. Tak chyba trzeba odczytywać przewijające się w powieści narzekania na telewizyjną sieczkę, product placement podszywający się pod rzeczywistość, brukselską biurokratyzację (sic!) i lęk przed samotnością, w której trzeba skonfrontować się z samym sobą („Obcowanie sam na sam z nocą wciąż traci na popularności”). Taki jest też wydźwięk seansu nostalgii, w którym Pan Czarek w leśnych dziuplach ogląda sceny z niewinnego dzieciństwa.

To też widzę inaczej. Jeśli cała „rzeczywistośc” jest symulakrem, jedyne realne (lacanowskie Realne) jest we wnętrzu ludzkim, i to sprzed czasu zainfekowania kształtującą życie (niemal bez reszty) przeką. U Kozłowskiej jest (symbolicznie) ukryte w dziupli, tym urządzeniu do wyszeptywania‐tajemnic‐w‐głuchą‐czeluść. Czy to aż „nostalgia za przeszłością”? Nie wydaje mi się; zresztą czasy przeszłe, gdy się uobecnią jawnie (Luda, Wika, Zbynio) to też tylko (za to wyraźnie) produkt sharmonijkowanej w czasie przeki.

A na gałęzi tychże drzew (co jest czytelnym nawiązaniem do mitologii zgoła nie chrześcijańskiej, a celtyckiej #hihi) kryje się Realne drugie, którego nie zdradzę.

Książka jest chuda, według mnie przeczytać można: jest tu trochę zabawy.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *