prezydent ma wątpliwości

Jak (zapewne) zauważyliście, przestałem pisać o polityce czy o kościele (to dokładnie ten sam temat), czasem tylko, przechodząc, kopnę jakiegoś Michnika, ale głównie z powodu napuszonego, stojącego na kłamstwie języka, jakiego używa i jaki propaguje ten schorowany stary człowiek, załgany „światły obywatel”, rycerz lśniący kołakowszczyzny, tfu. Gdybym bowiem miał pisać o polityce (czy o kościele), musiałbym – aby przestrzegać zasad uczciwości intelektualnej [nie chce mi się nawet linkować do odp. swoich blogonot, co słowo, to link mógłby być] – publicznie rozważać powody, dla których jednak nie decyduję się na emigrację; dzisiaj do tego redukuje się dla mnie temat polityki (czy kościoła, to ten sam temat).

Czy bierze pod uwagę skierowanie dokumentu do Trybunału Konstytucyjnego?
– Będę rozważał wszystkie warianty, ale dopiero jak dostanę to na biurko – stwierdził [Komorowski].

Prezydent powiedział, że ze względu na emocje, jakie wywołała konwencja, wymaga bardzo dokładnego przyjrzenia się. – Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tej kwestii. Trudno sobie wyobrazić, żeby Polska zasłużyła na opinię kraju, który w jakiejś mierze nie chce przeciwdziałać przemocy skierowanej wobec kobiet. Byłoby to hańbiące Polskę. Z drugiej strony trzeba uszanować różne wrażliwości – jeśli chodzi o język, o pewien system pojęciowy, którym operuje ta konwencja.

Czy sam prezydent ma do niej zastrzeżenia? – Osoba, do której mam duże zaufanie i szacunek – pan prof. Zoll – mówi, że ma zastrzeżenia. Warto się im przyjrzeć.

Tak relacjonuje „Wyborcza”. Komorowski nabierze zdania, gdy „dostanie na biurko”, a raczej gdy podpowie mu Zoll (ta klesza kukła), a może prezydencki kapelan, może spowiednik pierwszej damy [jednak blogonota bez autolinka wydaje się niepoważna].

Szkoda nawet pięciu minut na zagłębianie się (po raz tysięczny) w ten splot religii panującej z władzą. Ale prawdziwym powodem tego, że żyjemy (drodzy czytelnicy) w tak chujowym kraju, jest społeczeństwo nasze takie‐jakie‐jest, które na to pozwala, aktem wyborczym i milionem innych drobniejszych codziennych aktów. Można niby analizować powody tego stanu rzeczy (sam to robiłem), można z sympatią zagrzewać do boju tych nielicznych, którym jeszcze się chce (też), ale, prawdę mówiąc, nie wierzę, że za mojego życia cokolwiek tu się zmieni.

Żyjesz w społeczeństwie zadowolonych (czy: obojętnych, na jedno wychodzi) niewolników, zamiast tracić czas na wymydlanie się w słowach, napisanych czy wypowiedzianych, lepiej powiedz, czemu jeszcze nie wyemigrowałeś, skoro – jedna z nielicznych pozycji na „liście plusów” – można. Otóż jeszcze nie wyemigrowałem dlatego, że—

  1. kwik’s avatar

    No ale przecież on tylko tak, rozważa żeby zaistnieć. Jak ten Kartezjusz.

  2. taboret’s avatar

    Też tak myślę jak kwik. Za dużo do stracenia przed wyborami ale musi coś powiedzieć, żeby księdza dobrodzieja udobruchać.

    Swoją drogą z jednej strony ochrona kobiet z drugiej „ten język”. Co wybrać, co wybrać? Prawdziwy Sophie’s Choice

  3. nameste’s avatar

    @ kwik (a i taboret):

    W relacji „Wyborczej” stoi dalej:

    Prezydent odniósł się również do komentarzy polityków, którzy oceniają jego prezydenturę jako nieaktywną, a jego samego nazywają jedynie „strażnikiem żyrandola”.

    – Tego rodzaju marudzenie polityczne powoduje, że ci politycy rozmijają się nie tylko z prawdą i trochę ze zdrowym rozsądkiem, ale i z odczuciami własnych wyborców. Bo to nie konkurenci polityczni są od tego, żeby oceniać. Mogą, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że 50 proc. wyborców PiS, przeszło 80 proc. wyborców lewicy ma do mnie zaufanie i ocenia moją pracę bardzo dobrze – mówił Komorowski.

    Owszem, jeśli tylko próbuje się wzbić ponad rolę „strażnika żyrandola”, staje się szkodliwy. Ale jednak „80% wyborców lewicy”? (Inna rzecz, co rozumie przez lewicę, hm.) Czyli sam konstatuje, że już zaistniał, no ale Zoll, kapelan, spowiednik.

  4. taboret’s avatar

    Nic nie będzie. Koniec końców oni karnie przyjmują te prawa z zewnątrz. Nawet tabletkę łyknęli „po”.

    Problem zaczyna się we wdrożeniu. Nie mam pojęcia jak to się przekłada na realia. Jak sądy będą się stosowały do tego. Wydaje mi się, że znajdzie się jeszcze sporo miejsca na „sumienie”.

    To zresztą chyba batalia symboliczna. O rząd szabel. Kto ma większą siłę u nas: obcy ateusze (UE, Rada Europy) czy szpica watykańska (Episkopat). Zwykle – i po cichu – wygrywali ci drudzy. Teraz jest gorzej.

    Naturalnie „symboliczna” jest dla tych wszystkich facetów, którzy mogą decydować. Dla bitych kobiet ma zupełnie realny wymiar ale kto u nas by się tym przejmował.

  5. nameste’s avatar

    taboret :

    Dla bitych kobiet ma zupełnie realny wymiar, ale kto u nas by się tym przejmował.

    Dla Komorowskiego przeciwwagą dla (jakże ważnych, pfff) zastrzeżeń Zolla również nie jest sytuacja kobiet poddawanych przemocy, ale „hańbiąca Polskę opinia o kraju”, za granicą oczywiście.

    Co do mojego zdania ws. „problem zaczyna się we wdrażaniu”, por. blogonota.

  6. beatrix’s avatar

    Nie wyemigrowałam jeszcze, ponieważ myślę, że gdyby ratyfikacja konwencji została poddana głosowaniu w referendum to by przeszła rach ciach. Wiem, że nie jest fajnie, ani nawet blisko do fajnie. Ale wokół siebie widzę, że klesze gadanie idzie w diabły. Popatrz: w Słupsku (no nie jest to metropolia z całym szacunkiem, Polska B, a może i C i D) wybrali Roberta Biedronia na prezydenta i to jest kosmos absolutny, wg mnie. Fakt, że im nie przeszkadzało, że Biedroń jest homoseksualistą i wywalili poprzedniego prezydenta właśnie dlatego, że kleszył bez umiaru i do tego był skorumpowaną do szpiku jednostką, to jest coś. Jedna jaskóła itd., wiem, ale naprawdę ... Zlikwidować Wyborczą, TVN, ludzie zaczną myśleć sami. Wiem, ze powinni pomimo, wiem. Teraz uciekają od tego wszystkiego w bierność, obojetność, ale mam nadzieję, że ewoulujemy w stronę myślenia, szacunku dla drugiego życia. Opornie to idzie, ale grunt jest trudny, co robić.

  7. szpro’s avatar

    – bo tu lepiej działam.

    Ja jednak zobaczę, jakie czyny idą za tymi słowami. Póki co czynów nie było, coś drgnęło, mam trochę nadziei na zmiany.

  8. andsol’s avatar

    Trzeba też bardzo ostrożnie podchodzić do kwestii strzelania do jeleni i bażantów. Zakazano tego dość pochopnie, ale wydaje się, że pan prof. Zoll ma zastrzeżenia i kto wie czy Polska nie zrobi postępowego kroku wstecz.

  9. nameste’s avatar

    beatrix :

    Wiem, że nie jest fajnie, ani nawet blisko do fajnie. Ale wokół siebie widzę, że klesze gadanie idzie w diabły. [...] Opornie to idzie, ale grunt jest trudny, co robić.

    Dobrze, że nie wszyscy są takimi pesymistami jak ja. (Dla mnie naturalnym poniekąd punktem odniesienia jest 1995, symbolicznie ofc, moment, w którym już coraz wyraźniej było widać, że idzie i będzie szło ku gorszemu. W pierwszej połowie lat 90. jeszcze się tarły rozmaite opcje i postawy, już Unia Demokratyczna/Wolności sprzedała państwo klechom, ale nadal miała pełną gębe frazesów o państwie prawa, za czym szły jeszcze, z rozpędu i, co też ważne, w nadziei na Unię E., jakieś akty w sferze praktyki. Z dzisiejszej perspektywy pierwsza połowa lat 90. jawi się jako kraj mocno ożywiany nadzieją, choć poważnie przecież oberwaliśmy wówczas (Balcerowicz itd.). Ile lat minie zanim – jeśli w ogóle – wrócimy do tamtego, wcale przecież nie najfajnieszego poziomu? Może z takiej dwudziestoletniej perspektywy widać ostrzej, w jakim, istotnie, chujowym kraju się znaleźliśmy. Z drugiej strony, nie chcę przecież zarażać Cię pesymizmem. Blogonota jest na prawach zwierzenia, a nie „obiektywnej diagnozy”.)

  10. beatrix’s avatar

    „Blogonota jest na prawach zwierzenia, a nie „obiektywnej diagnozy”.)”

    Tak samo, jak mój komentarz. Ale, wiesz, podobno, żeby było lepiej najpierw musi być gorzej. Ktoś mi kiedyś powiedział, że szczęście definujemy w opozycji do stanu sprzed szczęścia; bardzo się oburzyłam, ale z czasem zaczynam dostrzegać zasadność twierdzenia. Daleko mi do optymizmu. Doskonale pamiętam moment, o którym mówisz. Wiedziona tą nadzieją zapisałam się do ROAD (pamiętasz?), z którego potem zrobiła się Unia Demokratyczna i ja to widziałam na własne oczy jak się robi i jak to zrobił Michnik, na pewno wtedy nie „stary i schorowany”. Smutno mi było i się odsunęłam. Zostałam na uboczu do dzisiaj. Nie mam w sobie dość siły, żeby porządkować gdzieś poza moim życiem. Wypisałam się z kleszej organizacji, do ktorej mnie przystąpiono dziecięciem, robię, co mogę, żeby ludzie szanowali zwierzęta, bo, moim zdaniem, od tego wszystko się zaczyna i mam nadzieję, że to, co widzę, nie jest ułudą i pragnieniem tylko, a oznaką dobrego, które nadchodzi. O ile dobre w ogóle może nadejść jakoś szerzej.

    A gdybyś miał emigrować, to dokąd?

  11. nameste’s avatar

    beatrix :

    dokąd?

    Tak na serio‐serio to się nie zastanawiałem.

  12. andsol’s avatar

    Rozważ Brazylię. Tu można przejmować się Polską, ale nie ma dotkliwego obowiązku.

  13. beatrix’s avatar

    @andsol

    A w Brazylii czym się przejmujesz, oprócz Polski?

  14. andsol’s avatar

    beatrix :

    czym się przejmujesz

    Głównie Stanami Zjednoczonymi, bo ryba psuje się od głowy. Ale to tylko dla wykazania ogólnej czułości i wrażliwości, bo na ogół i na co dzień jestem nieprzyzwoicie wręcz pozbawiony powodów do przejmowania się – tak niewiele zależy ode mnie...

  15. hellk’s avatar

    Po konwencji i tabletce pomyślałem, że w sprawie kościelnej wystarczy dać rządzącym jeszcze kilkukrotnie dowód, że kościół traci wpływy, tak realnie. Wtedy mewy same polecą za tym kutrem, z którego leci więcej ryby.

    Odpowiadając na pytanie: bo mam polsko‐hermetyczny zawód. Ale dzieci będę namawiał.

  16. Ingrid’s avatar

    Mocne słowa, ale odczuwam to podobnie. Społeczeństwo niewolników. We mnie coś się załamało po ostatnich wyborach samorządowych. Tyle zapału dookoła (może to kwestia środowiska, z jakim się stykam), a wyszło jak zawsze.

    Też mam polsko‐hermetyczny zawód, który lubię. Ale chyba twarzą już jestem coraz bardziej ku wyjściu. Zastanawiam się, czy dam jeszcze radę się przekwalifikować albo może pociągnąć trochę to tutaj stamtąd, tak na początek.

  17. telemach’s avatar

    nameste :

    Dobrze, że nie wszyscy są takimi pesymistami jak ja.

    A niby dlaczego?

    A tak na marginesie to wróciłem do tej noty żeby podzielić się refleksją, która mi się nasunęła po ratyfikacji.

    Czasem, nawet gdy się wpierw zrobi gorzej to i tak nie ma gwarancji że później będzie lepiej.

    A jeśli chodzi o emigrację to zdziwiłbyś mnie – sądzę, że nazbyt żyjesz w języku i przez język żeby rozważać tę opcję. Rachunek strat i zysków byłby niekorzystny.

  18. nameste’s avatar

    telemach :

    A niby dlaczego?

    Chyba łatwiej żyć wśród optymistów, a więc ich udział jest korzystny społecznie.

    A jeśli chodzi o emigrację to zdziwiłbyś mnie

    Sam siebie bym zdziwił. Na razie coraz bardziej emigruję wewnętrznie: brzydzi mnie ten kraj, w którym żyję, w stale rosnącym stopniu.

  19. beatrix’s avatar

    Przyjedź do Białowieży. Tu brzydzi jakby mniej. Może przez cerkwie?

  20. Oburzony’s avatar

    Nieźle się ubawiłem czytając te płaczliwe komenatrze xD

    chlip chlip ;(

  21. telemach’s avatar

    @ Oburzony:
    Nie dziwi mnie. bezrefleksyjny rechot ma w naszej ojczyźnie dłuższe tradycje niż myśl oświeceniowa.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *