Tematem miesiąca listopadowego „Znaku” jest męska tożsamość. Temat został zrealizowany w dwóch krokach. Po pierwsze,
rys historyczny
daje Marta Duch‐Dyngosz, w tekście zatytułowanym Mężczyzn zmagania z kulturą. To selektywny przegląd nośnych kulturowo, wzorcogennych ról społecznych, od romantyczno‐nacjonalistycznego patrioty, bojownika o niepodległość (a póżniej – „o demokrację”), przez chłopa na swoim, tradycjonalistycznego hegemona rodziny, przez eskapistycznego Piotrusia Pana (dziecko, jak się nie wprost dowiadujemy, gomułkowskiej „małej stabilizacji”), aż po „tacierzyńską” postać nowego ojca z jednej, i machoistycznego przedstawiciela elit – z drugiej strony.
W tej gawędzie przebranej za analizę aż dwukrotnie podkreśla się, że
Nie chodzi o przedstawienie historii dominacji mężczyzn nad kobietami. W Polsce nie było patriarchatu z prawdziwego zdarzenia, bo kobiety nigdy nie zostały całkowicie podporządkowane okolicznościom społecznym.
Także w tym przypadku trudno mówić jednoznacznie o patriarchacie, bo mimo symbolicznie potwierdzanej dominującej roli mężczyzny w rodzinie wiejskiej w rzeczywistości pozycja kobiety była równorzędna – wskazywać by na to mogło określenie jej jako „gospodyni”, jak też fakt, że miała własne środki finansowe, współprowadziła gospodarstwo i przynależąc do społeczności dorosłych, zamężnych kobiet, cieszyła się poważaniem wiejskiej wspólnoty.
...a doliczając wybicie tej tezy w leadzie – nawet trzykrotnie. Autorka, redaktorka „Znaku”, jest doktorantką w Instytucie Socjologii UJ. Na wypadek, gdyby tu trafiła, polecam jej 6 prostych reguł pozwalających zidentyfikować patriarchat, przeklejonych z en.wikipedia (dla podkreślenia, że nie jest to wiedza ezoteryczna, trudno dostępna i niełatwa w przyswojeniu)
Sociologist Sylvia Walby has composed six overlapping structures that define patriarchy and that take different forms in different cultures and different times:
- The state: women are unlikely to have formal power and representation
- The household: women are more likely to do the housework and raise the children
- Violence: women are more prone to being abused
- Paid work: women are likely to be paid less
- Sexuality: Women’s sexuality is more likely to be treated negatively
- Culture: women are more misrepresented in media and popular culture
A jeśli tu zawita, b. proszę o wyjaśnienie znaczenia frazy „z prawdziwego zdarzenia”. (Sam mogę się tylko domyślać, że dla terminu, powiedzmy, „pobicie”, „pobiciem z prawdziwego zdarzenia” byłoby tylko takie ze skutkiem śmiertelnym.)
Następnie zaś redaktorka „Znaku” w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie
jak mężczyźni budują swoją tożsamość, jakie problemy wynikać mogą z prób sprostania dominującemu wizerunkowi i czy tożsamość płciowa ma dla nich znaczenie
wpada na pomysł skonstruowania
atlasu polskich mężczyzn
Rusza więc do
lektury blogów, magazynów kierowanych do mężczyzn, profili
społecznościowych, forów internetowych, komentarzy pod tekstami dotyczącymi męskości
i zleca dwóm studentkom socjologii UJ (Małgorzacie Kutypie i Natalii Jastrzębskiej) przygotowanie
raportów: o męskich rytuałach i istniejących typologiach mężczyzn
A oto efekty, które przedstawię wam w postaci tabelki:
nazwa typu | męskość, jednym słowem, to: |
osiłek | siła |
operator | działanie |
konstruktor | wolność |
komentator | intelekt |
kolekcjoner | brak zobowiązań |
kompan | współpraca |
tato | miłość |
No dobrze, umówmy się, że to taka zabawa (literacka?) i nie znęcajmy się dłużej. Nad redaktorkami. Do zabawy jednak zaproszono (czy może – sami się doprosili, kto wie) paru mężczyzn, żeby zilustrowali typy na piśmie. I tak, o osiłku pisze Małecki, o operatorze Orbitowski, o kompanie Podsiadło, o tacie – jakiś bloger. A o komentatorze (czyli o intelekcie!) – Krzysztof Nawratek. I tu zaczyna się właściwy temat niniejszej blogonoty.
czy takie zwierzę istnieje?
W sieci dostępny jest początek tego tekstu. Już po nim można się zorientować, że Nawratek swojego komentatorskiego typa wyposaża w szereg atrybucji wzajemnie sprzecznych. Za najważniejsze wartości ma typ „Rozum, Fakty, Prawdę”, ale z drugiej strony typ przyznaje: „w metodzie i w życiu jestem postmodernistą, mimo że moje poglądy są stałe i nienaruszalne”. Postmodernista mówi o Prawdzie przez duże „P”? Drugi cytat jawnie eksponuje niespójność; to charakterystyka czy polemika? Im dalej w tekst, tym więcej takich kwiatków.
Jako że Krzysztof Nawratek jest postacią znaną temu blogowi, na rozwiązanie zagadki oraz na podejrzenie, że autor nadużył łamów „Znaku”, wpadamy błyskawicznie. To nie żaden opis typu „komentator” (gościa, który swoją męskość opiera na podkreślaniu własnego intelektu), tylko lista resentymentów Nawratka, bolesny katalog cech, jakie przypisuje osobom, które go (w dyskusjach) skrzywdziły, albo (słabiej) których działalność publicystyczno‐publiczna – czy ze względu na metody, czy jednak i treści? – Nawratkowi się nie podoba. Ale na tym nie koniec, co tam poglądy czy metody, pora na quasi‐socjologię:
Ważne jest, by gdzieś przynależeć. Mam moich mistrzów, ludzi, o których uwagę zabiegam (choć oczywiście przyznaję się do tego niechętnie, a jeśli już, to tylko ironicznie). Wiem, że w dzisiejszym społeczeństwie sieć jest wszystkim – czy jestem lewicowym hipsterem (a szczególnie gdy jestem lewicowym niehipsterem) czy też liberalnym konserwatystą budującym własną „klikę” – znajomości i wzajemne wsparcie są dla mnie bardzo ważne. Nazwijcie to, jak chcecie: układem, mafią, grupą towarzyską lub siecią wsparcia – człowiek nie jest samotną wyspą. Razem z moimi kolegami jesteśmy silniejsi, możemy więcej. Autorytety są przydatne – pomagają budować własną pozycję.
Oczywiście, to tekst z kluczem: wystarczy podopisywać słówko „nie” do charakterystyk z tekstu Nawratka (pamietając jednak o prawach de Morgana!), a zyskamy autoprezentację, czyli zbiór zdań określających, jak samego siebie widzi autor. Oni – liberalni konserwatyści, lewicowy hipsterzy i niehipsterzy [?] – robią tak‐a‐tak. Ja nie #nigdy‐przenigdy.
Czy to prawda? Poczynając od zasadniczego, choć niejawnego przeciwstawienia (oni – komentują, ja – działam)? Nie sądzę. Zabawne w tym tekście jest to, że choć ma ostrze skierowane w (mglistą) kategorię „wrogowie Nawratka”, to część charakterystyk pasuje jak ulał do samego autora. Ma się za erudytę (co potwierdza obfitością przypisów bibliograficznych w ostatniej książce Dziury w całym), zabiega o poparcie, ma tendencję do besserwiserstwa (kto mu kazał wypowiadać mgliste apele o zrezygnownanie z ostrego agonu w polskiej debacie aborcyjnej? zapomniał tylko wskazać drogę osiągnięcia tych pobożnych życzeń), itd. itp. Umówmy się: nie ma specjalnego powodu, żeby z takich czy im podobnych obserwacji czynić zarzut! Ale właśnie na poetyce (mglistego) zarzutu stoi ten tekst ze „Znaku”.
Sam autor – w ramach akcji informacyjno‐promocyjnej – nadaje sprzeczne sygnały. Z jednej strony chciałby uchodzić za komentatora [a jednak] występującego z pozycji „gorzkiego zatroskania”
naprawdę sadzisz, że to [mowa o publikacji w „Znaku”] kogoś poruszy? szczerze wątpię...
[...] ma boleć. mnie też fragmenty tego tekstu bolą
ale z drugiej wyjawia otwartym tekstem
wcielilem się w pewien dość odrażający typ męski. pisząc miałem przed oczami kilku facetów, za którymi zdecydowanie nie przepadam. ale nazwisk nie podam
Niektórych nie musi. A jednym z powodów, dla których zabawiam siebie (i, mam nadzieję, was) tym tematem, jest następujący passus:
Chętnie wdaję się w intelektualne bójki – czy to w Internecie, czy podczas publicznej dyskusji – gdy widzę słabość moich przeciwników, sprawia mi to rozkosz. Bo zawsze wygrywam, zawsze mam rację. W walce tej nie ma miejsca na subtelności, wyrozumiałość, rozmowę. To, czego nauczyłem się na przerwach w liceum (albo czego nauczyli mnie silniejsi koledzy), wciąż obowiązuje – uderz tak mocno, by przeciwnik nie był w stanie oddać. Moi przyjaciele, koledzy i wielbiciele zawsze mnie wspierają, a ja im się odwzajemniam – kto nam się oprze? Jesteśmy jak stado młodych szympansów – bawi nas poniżanie istot słabszych od nas. Nie robimy nic złego, nikogo tak naprawdę nie krzywdzimy – to tylko słowa, które przywracają naturalną hierarchię i porządek rzeczy.
[wszystkie podkr. moje – n.]
Podany wyżej link odsyła do blogonoty z maja 2011. Są ludzie, których resentyment trzyma się latami, by nie powiedzieć – bezterminowo. Ciekawe, że w równym stopniu dotyczy to zarówno KN, jak i jego Głównego Wroga ^. Ten typ tak ma.
7 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2013/11/resentyment/trackback/