Na przykład autor pocztówek z paranoi wcale nie ukrywa podmiotu czytającego, który przez nagromadzenie gorących akcji językowych – śmieje się, zestrasza, wzwodzi, szamańczo wieszczy, wypuszcza na ulice lektur tłum ziomów z wielgimi, różnokolorowymi pałkami, płacze, obrusza się, w‑dreszcz‐wstępuje (że tak pojadę pantaleonem) – z pewnością jest rodzajem podmiotu lirycznego. Czyta się na ogół świetnie, ale jest jeden feler: przeważnie nie znam książek (nowiutkich), o których pisze, i trudno mi się odnieść do relacji, ocen i prezentowanych uczuć.
Ha, ha, ha! – zaraz zaśmieje się tłum szyderczych wujów, chyba cię pogięło. Po to są recenzje, żeby przedstawić odbiorcy najświeższy towarek, zalecić albo zganić, podreklamować albo opluć. To jest, chłopie (mówią już spokojniej), art of teasing, sztuka stręczenia, żadnych zdjęć, żadnych spoilerów, idź, zapłać, poużywasz sobie (albo i nie).
Sam oglądam tylko filmy z wczoraj, bo nie chodzę do kina (więc mija minimum 3/4 roku, zanim), a kiedy coś o takim napiszę, ludzie robią #stare‐było, ten konsumerystyczny gest odczyniania uroku, chroniący przed dżumopodobnym stanem nie‐bycia‐na‐czasie (czyli na absolutnie bieżących usługach rynku, ryneczku).
To w tym tkwi smutek recenzji: albo dotyczą nieznanego, albo przebrzmiałego. Nie pogadasz.
Jest jedna enklawa wyjątków. To kraina małych, bezpośrednio dostępnych form. Zacytuj wiersz, embednij wideo, zamieść fotę albo reprodukcję object of art. I zaraz potem można recenzować, bo czytelnikowi/widzowi dano naocznie recenzji przedmiot. Ale pomyślcie: jak to mało (wobec).
Żeby czymś zrekompensować powyższe marudzenie, kradnę z najnowszego dwutygodnika (gratulacje, numer znowu zasadniczo nudny) dwa wierszyki Katarzyny Zdanowicz (już tu bywała):
liczydło ciężarna biała kotka topi się ze śniegiem kociąt – liczyłam wczoraj – było w niej prawie siedem stars zamknęli ją w szpitalu – tam wreszcie się otworzyła żyletka jak spinka we włosach – jak dobrze że je rozpuściłaś pan doktor więc zdecydował – ścinamy na oddziale włosy dziewczęta nie śpią – żyletki tną i świecą im w oczy
Bezrecenzyjnie; przepełnia mnie smutek.
-
Hah, wiersz o tnących się dziewczętach z polonistyki, yay. Tak bardzo ironiczne, że aż wcale.
-
nameste :
Czemu „z polonistyki”? Wiesz coś spoza tekstu?
Niee, tylko tyle, że autorka jest po polonistyce, i znałem na studiach polonistki o tendencjach samobójczych.
-
Autor PzP nie ukrywa, gdyż jest wierny polonistycznym Ideałom Sierpnia, że należy pisać tak, żeby czytelnik wiedział, czy pisał brunet czy blondyn. A pozycje nie‐z‐tego‐roku to i owszem, tylko za chwilkę, bo po targach brodzę w dobrych rzeczach.
Czy do kina nie chadzasz z powodów ideowych/społecznych?
-
Bo do kina się chodzi na takie filmy, na których popkorn&ludzie to dodatkowa frajda, a nie denerwator?
-
Smutne wiersze o kotkach są smutne. Będę beczał.
-
czescjacek :
Bo do kina się chodzi na takie filmy, na których popkorn&ludzie to dodatkowa frajda, a nie denerwator?
A są takie? Kiedyś poszedłem na Audition Miikego, poza mną było kilku facetów i spłoszona para gimbusów, z popcornem.
-
sheik.yerbouti :
A są takie?
No takie z wybuchami i szczelaniem.
-
Te kotki znacznie lepsze od poprzednich. Ale skoro wierszyki, jak sam piszesz, omijają podstawowy Twoim zdaniem problem recenzji, to może byś jednak zrecenzował je trochę?
-
Białostockie? Ona? Nie...
-
Bo Białystok jest jak Chrystus: po trzykroć się go zaprzesz, i kur zapieje, i zapłaczesz.
-
Studiowała tylko do pewnego momentu, potem przeniosła się, że tak powiem, przeciwpołożnie :) -
-
Po prostu jestem przeciwniczką opinii, że urodzenie w stajni skutkuje byciem koniem ;)
-
Przepraszam, ja dziś jestem marudna, raczej nie marudna – wściekła, bo o ósmej rano wystawiłam dwadzieścia jeden dwój. Za złodziejstwo. I mnie nosi. I się czepiam głupio.
-
pawian :
o ósmej rano wystawiłam dwadzieścia jeden dwój. Za złodziejstwo. I mnie nosi.
I kogo Pawian będzie teraz uczyć? Może jakiś Latający Uniwersytet?
-
Tych samych będzie uczyć. Jeszcze dostaną ze trzy takie serie i przestaną kraść!
25 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2011/11/smutek-recenzji/trackback/