Rok temu, odnosząc się do dziwacznych, moim zdaniem, nadziei, jakie niektórzy wiązali z Palikotem, pisałem:
Ja się boję państwa orwellowskiego, panoptykalnego, w kraju bez żadnej tradycji obywatelskiej kontroli władzy (dlatego za jedyny wartościowy nowy postulat, tzn. niespecjalnie zgłaszany tak mocno wcześniej, mam ten o radykalnym zwiększeniu dostępu obywatela do wszelkich urzędowych kwitów).
No a teraz tradycja braku kontroli władzy wzbogaca się o nowy słup milowy. Oto matacząc i uruchamiając nocną dyscyplinę partyjną (przypominającą jako żywo pisowskie nocne akcje w sejmie prawie‐czwartej RP), dzielna Platforma forsuje:
W piątek wieczorem, na zakończenie działalności Sejmu tej kadencji posłowie głosowali nad senacką poprawką do rządowego projektu zmiany ustawy o dostępie do informacji publicznej, która spod obowiązku udostępniania wyłącza opinie i analizy przygotowywane na zlecenie władzy wszelkich szczebli i podmiotów wykonujących zadania publiczne, jeżeli ich ujawnienie naruszyłyby „ważny interes gospodarczy państwa” lub mogły „osłabić zdolności negocjacyjne” przy zawieraniu umów międzynarodowych czy formułowaniu stanowisk w unijnych negocjacjach. Dotyczy to też opinii i ekspertyz sporządzonych na potrzeby postępowaniu przed sądami, trybunałami lub „innym organem orzekającym”. Także procesów wytaczanych Skarbowi Państwa przez osoby prywatne czy firmy.
Obecnie funkcjonująca ustawa o dostępie do informacji publicznej jest słaba i przestrzegana z oporami. Opisywane w trylogii Larssona szwedzkie procedury jawności ogląda się z tej polskiej perspektywy jako SF. Żeby minister na każde żądanie każdego obywatela, bez żadnych uzasadnień i bez możliwości odwołania do jakichś Ściemniających Trybunałów, musiał np. okazać faktury wydatków z wyjazdu służbowego? Niesłychane.
Po poprawce PO (kryteria „naruszenia ważnych interesów” itp. są oczywiście doskonale mgliste i otwierają drogę do setek arbitralnych odmów), jeśli zostanie przypluta, Larsson będzie czytany jako niewiarygodna baśń.
-
Na chuje się nie głosuje!
-
nameste :
jeśli zostanie przypluta
No więc to jest dla mnie niejasne – sejm się najpierw wycofał z poprawek, potem senator Rocki (pamiętajcie to nazwisko) zrobił wrzutkę – ale czy wczoraj w nocy przegłosowali to już? Znaczy zostaje tylko Komorowski?
-
Mhm, czyli już tylko Komorowski. Zapamiętajmy zatem te nazwiska.
-
Pełna zgoda. Ale: czy poczynania polityków nie są (a o ile są, to w jakim stopniu?) odzwierciedleniem hierarchii ważności spraw obchodzących kandydata na obywatela? Kandydata, bo w drodze do społeczeństwa obywatelskiego zatrzymaliśmy się przy pierwszym słupku milowym i nie widzę, aby powszechnie doskwierało.
Jeszcze krócej: do jakiego stopnia (powszechna raczej) zgoda na badziewiowatość życia publicznego i badziewiowatość stanowionego prawa zachęca polityczny istabliszment do rozglądania się za smyczą i obrożą? Kto powinien wyjść na ulicę i robić rejtana żeby było inaczej i żeby zapobiec? Politycy? No chyba nie.
Swobód obywatelskich będzie tyle, ile się uda potencjalnym ofiarom ich ewentualnego deficytu wymusić na systemie. W tym celu trzeba by wpierw chcieć. Masz wrażenie, że wyobraźnia dotycząca konsekwencji tego co uchwalono jest powszechna? Ja nie.
Smuta.
-
telemach :
Masz wrażenie, że wyobraźnia dotycząca konsekwencji tego co uchwalono jest powszechna?
Wyobraźnię zastąpi odpowiednie przedstawienie (pewnie już się zaczęło, ale nie śledzę) o ukrytych celach PO w zatajaniu prawdy (ze szczególnym wskazywaniem jakie konkretne prawdy konkretna PO chce konkretnie zataić). Oczywiście docelowo (po objęciu władzy) taka ustawa jest na rękę wszystkim. Tymczasowo można nią dojebać PO przy pomocy tymczasowych argumentów. Takie mamy tymczasy.
-
@praktykowanie niemocy
Nie wiem. Zapewne. Majaczy mi się jednak nie tyle stwierdzenie faktu (tu jesteśmy chyba zgodni), że źle się dzieje, ile pytanie dlaczego właściwie nikogo to nie obchodzi.
Bo że większość zupełnie nie dostrzega przełożenia na swoją przyszłą, osobniczą niedolę – to chyba oczywiste. Jesteśmy peselowo ponumerowani jak bydło, jesteśmy wideomonitorowani bez naszej zgody (bo, prawda security w ogólnym odczuciu to coś dobrego nawet jeśli nie wzmaga poczucia safety), 27 służb (włącznie ze służbą ochrony kolei o ile pamiętam) ma prawo dla naszego dobra podsłuchiwać naszą prywatność na zasadzie widzimisie – a nadal nie widać zaczątków masy krytycznej która mogłaby chociaż zwerbalizować społeczny niepokój.
Nie żebym chciał od razu straszyć, ale w przypadku ewentualnego autorytarnego zwichnięcia typu wezmę władzę i nie oddam (bywało już w demokracjach), to wyjdziemy z tego jak?
-
@telemach
Werbalizować niepokój społeczny być może można by, gdyby takowy powstał. Nie powstał. A dlaczego, to sam powiedziałeś w pierwszym komentarzu. Inna jest hierarchia ważności spraw kandydata na obywatela. Czy, na przykład, został sprany pysk Ukraińcowi. Albo coś w tym rodzaju. Skąd się ta hierarchia bierze, to by można do rana. A mnie niemoc ogarnęła.
-
beatrix
Skąd się ta hierarchia bierze, to by można do rana.
Zapewne można. Może nawet trzeba. Tyle, że oddźwięk wskazuje na to, że najwidoczniej nie można. Inaczej: gdyby notka była (przykładowo) o miłości WO do gadżetów, to by można było. Dolary przeciw guzikom, że tak.
Więc mamy na co zasługujemy. Jednak. Czyżby tytułową inwektywę nameste należałoby rozszerzyć na ogół programowo obojętnych?
-
Nieprawdaż? I to też pokazuje, jak głęboki jest problem i jaką pracę trzeba wykonać, aby proces uruchomić. To tak, jakbyś miał przed sobą analfabetę, który w efekcie ma przeczytać na ten przykład „Ulissesa” i napisać rozprawę o tymże. Trzeba zacząć od „Ala ma kota”. Przeskoczyć się nie da. A tymczasem usłyszałam dziś, że dla pracowników samorządów zorganizowano tygodniowe szkolenie pt. „Liderzy społeczeństwa obywatelskiego”. Może nabyliśmy elementarz?
-
Obawiam się że oburzanie się na ciemny lud co to nie pali się do kontrolowania polityków na niewiele się zda. Polacy żyją w głębokim wyparciu wszystkiego co polityczne, do tego stopnia że moi byli współpracownicy bardzo się zadziwili kiedy się im połączyło fakty prowadzące od pewnej partii, przez przegłosowanie obowiązku pracownika do zostania dłużej w pracy kiedy pracodawca tego wymaga, aż do sytuacji w której oni sami realnie musieli zostać dłużej w pracy. Polacy wyalienowali sferę polityczną do krainy fantastycznych stworów nad którymi nie ma kontroli. Bo i prawdę powiedziawszy jakie narzędzia kontroli ma przeciętny Polak? W Anglii (tak dla porównania) poseł z danego okręgu odpowiada na maile od mieszkańców. W dodatku zdarza się że na co bardziej kontrowersyjne tematy przychodzą dwie odpowiedzi: z biura i od samego posła. Dodam że dwie różne odpowiedzi, czyli nie z szablonu. Próbował ktoś kiedyś takiej sztuki w Polszy? Tu działa prosta zasada oszczędności energii. Nie ma sensu angażować się w coś na co i tak nie ma się wpływu. Tylko że w efekcie tego wpływu robi się coraz mniej i mniej. Ja się zwyczajnie zawieszam w tym momencie, brak mi pomysłu nawet co można by było zrobić, a bezsilność nie jest uczuciem w którym sie lubuje.
-
nameste :
Czy może chodzi o pytanie, dlaczego Hiszpanie masowo wyszli na ulicę, a Polacy na ulicach masowo to chodzą w procesjach i na mecze.
Chodzi o pytanie. Tyle, że jest to pytanie kolejne. Poprzedzone przez pytanie o brak refleksji nad hierarchią ważności spraw, brak woli dyskursu i brak jasnych wektorów wokół których mógłby się rozwijać protest. Wygląda na to, że jak dojdzie, że ręka jednak jest w nocniku, to będzie wariant londyński na zmianę z czarnosecinnym.
-
telemach :
Takie, z jakich gotów jest skorzystać.
Nie mogę się z takim postawieniem sprawy zgodzić. Przeciętny Polak podjął/jęła kilka prób a potem odpadł/a. Ile można tłuc głową w ścianę? W polszy całe petycje potrafią przejść bez jakiegokolwiek odzewu, a co dopiero zwykły mail. A nawet nie jestem pewna, czy gdyby nam nagle spadła z nieba jakaś masa krytyczna, która by tłumnie wyszła na ulice miast i zaprotestowała w jakiejś sprawie, to czy to by wytrąciło Polaków z politycznej stagnacji.
Społeczeństwo protestowało przeciwko „kompromisowi” aborcyjnemu. „Kompromis” przeszedł. Społeczeństwo może pisać, zżymać się, stawać na głowie, a i tak potem politycy robią co im się wydaje korzystniejsze. Społeczeństwo może się teraz co najwyżej wypiąć i nie iść do wyborów, tylko że to też średni sposób.
-
No ja to właściwie nie wiem, przeczytałem właśnie nieopatrznie niusa o tym, że Meller i ksiądz Sowa są przeciwko Nergalowi i trochę mnie złapała wściekłość, chciałbym jakoś powkurwiać księży, ale hm jak. Nie mam pomysłu.
-
nameste :
Tak robi to Piątek
Tak, bardzo ładnie mu to wyszło, ale! gdzie mógłbym wkurwić księdza, żeby dało się to słyszeć. Znaczy, idzie mi o to, że jakoś tak woke up this morning & poczułem się znękany instytucjonalną dominacją cywilizacji życia. Przepraszam, może to nie miejsce na wyłzawianie się.
-
nameste :
Spoko. Ale jak wkurwić księdza, żeby, hm, też nie bardzo mam pomysły, zwłaszcza że ostatniego księdza na żywo widziałem [bzzzzz] w zeszłym stuleciu.
Faktycznie, trudne. Taki np. długi marsz przez instytucje praktykowany przez obecnych 70‐latków z generacji 68 na tzw. Zachodzie w przypadku hierarchii się nie sprawdza. Bo jak tu liczyć poważnie na to, że się zostanie prymasem, a dopiero potem narozrabia? Nie da się.
Co można, to domagać się (energicznie) wprowadzenia podatku kościelnego jako formy opodatkowania wiernych. Bardzo dla ksiendza jako takiego denerwujące, bo mogłoby się okazać, ile warte są szacunki dotyczące liczby wierzących tak głęboko jak sięga kieszeń. A ponadto nie pozbawione dla polityków z istabliszmentu pewnego uroku. I nie wiadomo, co miałoby przemawiać przeciw.
-
Janna :
Społeczeństwo protestowało przeciwko „kompromisowi” aborcyjnemu. „Kompromis” przeszedł. Społeczeństwo może pisać, zżymać się, stawać na głowie, a i tak potem politycy robią co im się wydaje korzystniejsze. Społeczeństwo może się teraz co najwyżej wypiąć i nie iść do wyborów, tylko że to też średni sposób.
To ja Ci tylko powiem, że akurat przed paroma minutami wróciłem do stołecznego miasta, które też jest krajem związkowym. Dzisiaj są tu wybory. Wygrała zwyczajowo (choć słabo) SPD. Prawdziwym zwycięzcą jest jednak Piratenpartei. Z miejsca 9% i wejście szturmem do krajowego parlamentu. Zaczęło się jako protest przeciw ograniczaniu dostępu do czegokolwiek: kopyrajtom, trademarkom i takim tam. W ciągu ostatnich 3 lat zrobił się z tego masowy ruch młodych ludzi domagających jawności życia politycznego, trwałego rozdziału państwo‐kościół i większej ilości demokracji bezpośredniej.
Acha, przed jakimiś 3–4 laty wszyscy też tak mówili, jak Ty powyżej. I jeszcze jedno: właśnie oglądam wywiad z prezeską tego ugrupowania i przyszłą parlamentarzystką. Ma 19 lat. Właśnie zdała maturę. Mówi – ku mojemu przerażeniu – do rzeczy.
-
@ telemach:
oj, no może zdarza mi się wpaść w doom sayers mood, zwłaszcza kiedy na tapecie jest stan politycznej świadomości polaków.
A to z piratami bardzo cieszy.
-
nameste :
Dlaczego „przerażeniu”?
Bo sprawia, że wydaję się sobie z moim dotychczasowym rezygnacyjnym pesymizmem dotyczącym oceny dynamiki sytuacji i wynikających perspektyw (ta dzisiejsza młodzież wyprodukowana przez fejsbuk itd.) najzwyczajniej śmieszny. Ja w zasadzie widziałem towszystkotutaj podobnie jak Janna (nic się nie da zrobić). A tu nagle coś takiego ładnego.
-
W myśl starej zasady audiatur et altera pars proponuję głos z głębi podbrzusza:
http://bi.gazeta.pl/im/4/10311/m10311914.mp3
Nie żeby pan senator miał cień szansy na przekonanie kogokolwiek, ale posłuchajcie.
-
nameste :
Cóż za nieergonomiczna forma przekazu informacji, to całe audio‐wideo.
Tak jest! Ale oni tak mają. Pod wieczór na ogół jest streszczenie, także i dyskusji.
Co gorsza, po tej rozmowie zapowiedziano pogaduchy z krytykami Rockiego, z Siedlecką (GW) i Szułdrzyńskim (Rzepa).
I z Azraelem, nie zapominaj o Blogerze Azraelu!
-
@Janna
Próbował ktoś kiedyś takiej sztuki w Polszy?
A to jest pytanie retoryczne czy na serio? Swego czasu po każdej większej wtopie minister Radziszewskiej smarowałam wkurzone maile do RPO i do kancelarii premiera. Od Tuska przychodziły odpowiedzi z rozdzielnika typu „Blablabla, zajmiemy się tym problemem” z podpisem jakiejś pracownicy odpowiedzialnej za wysyłanie maili do wkurzonych ludzi. Rzecznik przesyłał (na papierze) długie odpowiedzi, pewnie też z rozdzielnika, i kopie pism, jakie wysłał w tej sprawie Radziszewskiej, ale przynajmniej własnoręcznie nasmarowywał podpis. Biorąc pod uwagę, że dotąd nie odwołali tej koszmarnej baby, to odczuwalny efekt jest może niewielki, ale gwoli prawdy postanowiłam zdementować legendę miejską, że w Polsce nie odpowiadają, bo, jak widać, czasem odpowiadają.
-
nameste :
Prezydent zamiast na straży konstytucji stanął na straży interesu władzy.
Gdyby tylko. Byłoby zrozumiałe choć niemożliwe do zaakceptowania. Nie byłoby jednak aż tak straszne. Większym problemem – sądzę – jest usankcjonowanie antagonizmu obywatel – państwo (które teraz z definicji jest bytem obywatelowi niesłużącym, jego potencjalnym adwersarzem). Usankcjonowanie w sensie „włożone do głów ze skutkiem normatywnym dla powszechnego myślenia o państwie i obywatelach”.
Klęska.
37 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2011/09/chuje-z-po/trackback/