praktykowanie niemocy

Informacja o tej książce wychynęła jakiś czas temu z jakiegoś zakątka sieci; już nie pamiętam, skąd dokładnie. Przyjrzałem się troszkę bliżej i wtedy – zajęła mi wyobraźnię (na podobieństwo „zajętych zatok”).

Chodzi o książkę Tomasza Rakowskiego Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. To nie jest reportaż o trudnym życiu bezrobotnych w paru wybranych obszarach tzw. bezrobocia strukturalnego, to zdecydowanie coś więcej: to próba kategorialnego osaczenia „przesuniętego paradygmatu” (w sensie, powiedzmy, Kuhnowskim). Rakowski jest antropologiem i postępuje w zgodzie z regułami sztuki: zanim weźmie się do opisywania innej kultury, musi stwierdzić jej istnienie. Istnienie odrębnych zwyczajów, społecznych praktyk, poczucia wspólnoty (kulturowej przynależności) – wzorca, na którym (niekoniecznie w sposób uświadomiony, o zwerbalizowaniu nie wspominając) budowana jest inna struktura sensu [egzystencji] niż ta, którą równie nieświadomie podziela społeczność Człowieka Zatrudnionego (czy szerzej: Pracującego, w ramach przezroczystego domyślnego porządku społecznego, w którym praca jest równie oczywista, jak sen, seks czy jedzenie).

Upewnia mnie o tym spis treści tego dzieła, z którego wypiszę parę haseł:

  • antropolog jako wizytator nędzy
  • kultura ubóstwa jako kultura pełnoprawna;
  • wstyd uzewnętrzniony: pusta komunikacja i wewnętrzne widowiska;
  • biedaszyby, kopacze, umiejętności: aktywna wiedza ciała;
  • „wewnętrzny obrót” i rozdrobnienie transakcji;
  • sprawcza alienacja i panowanie nad środowiskiem;
  • samowystarczalność, sub‐zystencja: nagromadzenie i przetwarzanie dóbr.

No i oczywiście ta nadrzędna, wskazana już w tytule książki, kategoria praktykowania niemocy, która może okazać się nośna – przeczuwam – w odniesieniu do znacznie szerszej klasy zjawisk niż tylko zbieracko‐łowieckie kultury (strukturalnego) bezrobocia.

* * *

Wśród moich znajomych (w tym: sieciowych) nie ma praktycznie nikogo, kto nie dzieli doświadczenia obcości, takiego jak opisane np. przez Olgę Tokarczuk w rozmowie pod dość żałościwym tytułem Proszę o miejsce dla odmieńców.

Jest nas cała cholerna armia ludzi czujących się obco w sferze „normalności” rozpiętej między scyllą neoliberalnego zniewolenia do konsumpcji a charybdą katolicko‐narodowego świra. Ale nie mamy prasy, pieniędzy, reprezentacji parlamentarnej; nasze poglądy – nie wystające w zasadzie poza mejnstrim zachodnioeuropejski czy skandynawski – są traktowane jako dewiacja przez dominujący w polskim skansenie kołtuński religio‐rynkizm.

I teraz pytanie: jak praktykujemy swoją niemoc?

Niezłe badawcze pole dla antropologa. Badacz Internetu mógłby zająć się na przykład (spod hasła: „ironia broń słabych”) mikro‐pospolitymi‐ruszonkami środowiska „ttdkn”, które za cel stawiają sobie „tłuczenie buca”, „strollowanie frondziarzy” i podobne akcje obśmiania mentalnego potworka rodem ze wspomnianego skansenu. Ale czy to rzeczywiście zabawne? Mnie się raczej rzuca do oczu podszewka grozy i poczucie beznadziei. Byłażby to zatem jednak jedna z „praktyk niemocy”?

* * *

Jak już mówiłem, mam zajętą wyobraźnię.

  1. nameste’s avatar

    Własne, podszyte obrzydzeniem, poczucie beznadziei rozlegle dokumentuje Quasi w komentarzach pod blogonotką galopującego majora; jak to u niego: mnóstwo linków i cytatów.

  2. beatrix’s avatar

    „Nie mamy prasy, pieniędzy, reprezentacji...”

    Ano nie mamy. Skąd miałoby się to wszystko wziąć? Przecież nie z praktykowania niemocy, prawda? Nie wiem.

    Trochę mi się to kojarzy z opowieściami babci, która praktykowała niemoc podczas wojny sadząc kartofle gdzie się da, ukrywając ostatnią świnkę przed kontyngentem, a przebywający u niej goście z Warszawy nakrywali do stołu, żeby położyć na talerzu z porcelany jeden kartofel w lupinie i bez omasty. To też było praktykowanie niemocy. I chyba skuteczne, w pewnym sensie.
    Dlatego ważne jest to, co tu robisz – zwalczasz niechlujstwo, nie tylko ortograficzno‐interpunkcyjne.

  3. nameste’s avatar

    beatrix :

    położyć na talerzu z porcelany jeden kartofel w łupinie i bez omasty

    O, patrz, przypomniało mi się celebrowanie w stanie wojennym picia alpagi [taniego, paskudnego & zasiarczonego „wina” owocowego] z kryształowych pucharków :)

    Co do kwestii zasadniczej („Skąd miałoby się to wszystko wziąć?”), to prostszym pytaniem (i poniekąd w temacie blogonoty) jest pytanie: „jak przewalczyć bezrobocie strukturalne w tym‐a‐tym regionie?”. Jaka by nie była odpowiedź, mówimy bodaj o długoletnich procesach.

    I jeszcze na marginesie zauważam, że emigracja (czy nawet pół‐emigracja, typu: wyjazd na niekoniecznie zawsze do kraju Unii) z pewnością zrywa z praktykowaniem niemocy. Często powiększając niekorzystny bilans niemocowy w kraju.

  4. beatrix’s avatar

    Zwalczanie niechlujstwa (szczególnie mentalnego) to żmudna robota :) I rzeczywiście, na długie lata. Można by więc tu (chyba) rozpocząć rozważanie „niechlujstwo strukturalne i mentalne a bezrobocie w regionie takim‐a‐takim”;)

  5. bart’s avatar

    Fajny blogasek, trafiłem tu guglając „ttdkn”.

    No i myślę, że loża szyderców to faktycznie ostatni bastion. Jakiś czas temu w komentarzach naukowego bloga „Polityki” przeczytałem o zmierzchu grand narratives. I nie może mi to wyjść z głowy.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *