palikotyzm

Cezary Michalski apeluje do „nowej lewicy”, żeby zanim skopie Palikota rozważyła przeciwwskazania, z których – po obraniu tekstu z retoryki – zostają dwa: (1) Palikot nie jest większym wrogiem nowej lewicy niż „Głódź i Gowin” i (2) należy życzyć Palikotowi udanego nadkruszenia duopolu, bo przez taki wyłom przejść mogą i inni:

Dlatego właśnie ja trzymam kciuki za to, żeby Palikot przekroczył 5 procent w jakichkolwiek wyborach. Kiedy on to zrobi, kiedy któraś spośród polskich dziwacznych mniejszości w ogóle to zrobi (przypominam, że ani Zielonym 2004, ani Partii Kobiet się nie udało), innym pretendentom do 5‑procentowej potęgi paradoksalnie szanse się zwiększą, nie zmniejszą. Inni wariaci [...] raczej się od sukcesu jednego wariata ośmielą, a nie go przestraszą.

Argument (1) w najkorzystniejszej interpretacji sprowadza się do postulatu, by nie zwalczać potencjalnych sprzymierzeńców (w niekorzystnej – to taki nadwiślański „makiawelizm” wg szkoły Staniszkis, z którą Michalski, autor wywiadu‐rzeki z czerwonoustą profesoressą, niewątpliwie współbrzmi, analizując nałogowo kompletnie nieistotne kwestie typu „kogo poprzeć albo i nie poprzeć w nadchodzących dwóch tygodniach”).

Ale jest, moim zdaniem, z punktu równoważony uzasadnioną obawą skompromitowania istotnych również dla lewicy wartości, zwłaszcza tych z pakietu – o republikańskiej w istocie proweniencji – antyklerykalnego. Pomijając naskórkowość (medialność, hucpiarstwo) palikotyzmu, proponuje on uwikłanie spraw słusznych i godnych [poparcia] w szum szkodliwych memów; w samej swej konstrukcji jest palikotyzm kolejnym krokiem na drodze dogłupienia polityki [sfery polityki i jej rozumienia] w Polsce.

Argument (2) jest, doprawdy, pocieszny. Jak go poskrobać, to okaże się, że nadkruszyć duopol można, gdy ma się kasę na medialne show, a im więcej Palikota wejdzie do sejmu, tym więcej tam się zrobi miejsca dla „innych wariatów”. Oh, really? Bo tak na oko – tym mniej. Gdy jest dwóch Tymińskich, jeden natychmiast okaże się odlewnikiem brązu.

Uznając zatem, że Palikot jest skopany na starcie, dokopmy mu do końca, tzn. przepatrzmy owe wspomniane „szkodliwe memy”. Za króliki doświadczalne posłużą nam wywiadowani przez Agnieszkę Kublik posłowie: z PO Małgorzata Kidawa‐Błońska i z SLD Bartosz Arłukowicz. Zajmę się tylko niektórymi punktami:

[Kublik:] Likwidacja subwencji dla partii?
M.K.B.: Tak.
B.A.: Chyba tak.

Powrót do finansowania partii z donacji (wielkiego i małego kapitału? mafii?)? No, nie.

Likwidacja Senatu?
M.K.B.: Inna formuła Senatu.
B.A.: Trzeba dążyć do ograniczenia roli Senatu.

Sejm liczący 300 posłów?
M.K.B.: Tak.
B.A.: A czemu nie 320 albo 280? Zmiana konstytucji to poważna sprawa.

Dwa postulaty kompletnie od czapy. Nie chcę bronić senatu, ale prawdziwy problem leży gdzie indziej: w mechanizmach [radosnego] tworzenia [kiepskiego] prawa.

Oświadczenie obywatela zamiast zaświadczenia urzędu?
M.K.B: Zdecydowanie tak.
B.A.: Bardzo chętnie.

Tak, to wkurwiające, gdy w pokoju A żądają papierka w sprawie, o której pełna wiedza jest już w pokoju B urzędu. Ale przestrzegam: to nie takie proste. Bo nie chcemy też państwa naiwnego, które będzie rżnięte na [wspólnej] kasie przez „oświadczaczy” chodzących na skróty. Co znaczy, że pokoje A i B musiałyby się elektronicznie i bazodanowo połączyć. Ja się boję państwa orwellowskiego, panoptykalnego, w kraju bez żadnej tradycji obywatelskiej kontroli władzy (dlatego za jedyny wartościowy nowy postulat, tzn. niespecjalnie zgłaszany tak mocno wcześniej, mam ten o radykalnym zwiększeniu dostępu obywatela do wszelkich urzędowych kwitów).

Z „oświadczeniowym” postulatem współbrzmi zgłaszany przez Palikota pomysł wyborów przez [darmowy] internet. Kontrargumenty, wielkie jak wieloryby, leżą od dawna i od dawna są ignorowane (może dlatego, że do powszechności internetu ciągle nam bardzo daleko).

No i clou programu:

Jednomandatowe okręgi wyborcze?
M.K.B: Zdecydowanie tak.
B.A.: Nie, demokracja w Polsce jeszcze do tego nie dojrzała.

JOW‑y (z domyślną większościową regułą first past the post) to syf & regres. A dla Arłukowicza – faceta, który głosował za przywróceniem Trzech Króli – to wyraz „dojrzałej demokracji”.

No i popatrzcie, ile szkodliwych memów wjeżdża (i jest bezrefleksyjnie łykanych) na plecach skądinąd słusznych postulatów antyklerykalnych. Na których z kolei usiłuje wypłynąć Palikot (ale postulatu wypowiedzenia konkordatu nie widzę: nie chce mi się tłumaczyć, czemu mnie to nie dziwi).

  1. sheik.yerbouti’s avatar

    No i popatrzcie, ile szkodliwych memów wjeżdża (i jest bezrefleksyjnie łykanych) na plecach skądinąd słusznych postulatów antyklerykalnych. Na których z kolei usiłuje wypłynąć Palikot

    To ja może pojadę Godwinem w pierwszym poście, linkując do Mr.Dana.
    Słuszne (nawet bardzo słuszne) + niesłuszne nie daje trochę‐słusznego.

  2. janekr’s avatar

    Darmowy internet?
    A niby dlaczego nie darmowa woda i prąd?

    BTW niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego brak szerokopasmowego internetu ma być jakimś skandalicznym wykluczeniem? Owszem – ściąganie filmów przez wolne łącze jest uciążliwe...
    Ale wszystko to, do czego internet jest potrzebny cywilizacyjnie może być uzyskane przez powolne łącze – chyba że autor strony pojechał z flashem i innymi wymysłami szatana.
    Taniej i prościej (choć trudniej!!!) wprowadzić państwową normę na ‘lekką stronę www’ niż napinać się na szybkie łącza dla wszystkich.

  3. panopticum’s avatar

    @ sheik.yerbouti:
    Chciałbym zauważyć, że kółko popierające Hitlera jest WIĘKSZE. Skąd my znamy te praktyki?

  4. inz. Mruwnica’s avatar

    JOW‑y to syf i regres – zgoda, ale właśnie szansa na przełamanie duopolu. Nie takie ładne, że nagle naród się obudzi, tylko takie brzydkie, że zrobi się taki burdel, że może coś z tego wyniknie. To moim zdaniem niestety jedyna szansa. Z tego samego powodu jestem za finansowaniem prywatnym partii. Tak naprawdę to polityka bardzo słabo wpływa na moje życie. Nawet jak się zrobi od tego syf, to raczej nie opuści objętości telewizora.

    No i co to za przełamanie duopolu jak Palikot to jeden z tych samych (już) starych mordasów? To jest szczególnie przykre. Zwłaszcza to jak dziennikarze ulegli na tym punkcie (jak to mawia WO) „zmuzułmanieniu”. To nie jest Ruch Poparcia Palikota dla nich, to jest sam Palikot i tyle. Jako komentarz na TVNie usłyszałem, że Palikotowi „brakuje czystopolitycznego poparcia”. To znaczy, że żadna inna gęba z Dopuszczalnego Pocztu Mordasów się jeszcze do niego nie przykleiła. Co powiedzą o michalskich, aspirujących freakach? To bardzo proste pytanie: nic o nich nie powiedzą.

  5. nameste’s avatar

    inz. Mruwnica :

    JOW‑y to syf i regres — zgoda, ale właśnie szansa na przełamanie duopolu. Nie takie ładne, że nagle naród się obudzi, tylko takie brzydkie, że zrobi się taki burdel, że może coś z tego wyniknie.

    Jest morze argumentów, ale niech wystarczy staw‐z‐rzęsą: jak praktycznie wygląda przełamanie duopolu JOW‐em, pokazują różnice składu sejmu (ordynacja, hm, proporcjonalna) i senatu (JOW; czysty duopol + Cimoszewicz).

    W połączeniu z postulatem likwidacji senatu daje to „senatyzację” sejmu, czyli syf do kwadratu.

  6. nameste’s avatar

    @zmuzułmanienie ws. Mordasów

    A tu pełna zgoda. Zabawny był też mordas Kalisz gardłujący u Palikota przeciw... samoreprodukcji mordasów.

  7. telemach’s avatar

    Palikotyzm jest logicznym następstwem ostatnich 20 lat w sensie, że mamy na co zasługujemy. Niezależnie od tego co powie i napisze o tym Michalski: kmieć ze wsi nań nie zagłosuje. Czyli będziemy mieli (w najlepszym przypadku) zjawisko z dziedziny „urban liberal fun” – bo mocnego fundamentu teoretycznego (też) jakoś nie mogę sobie wyobrazić. Jedni uznają to za odświeżające, inni za wręcz nie.

    Jeno: co to ma wspólnego „z lewicą”?
    A jeśli już – to jaką lewicą? Wishful Thinking‐lewicą z rozmów doktorantów przy świecach i niedobrym winie? Lewicą w tradycyjnym (syndykalistycznym) znaczeniu tego słowa? Lewicą nominalną (samo) w myśl zasady „myśmy są”?

    Za każdym razem, gdy w rozmowach wypływa lewica jako termin – rozglądam się za kamizelką ratunkową.

  8. nameste’s avatar

    telemach :

    Za każdym razem, gdy w rozmowach wypływa lewica jako termin — rozglądam się za kamizelką ratunkową.

    Ale nie masz identycznie, gdy „w rozmowach wypływa prawica jako termin”? Czy też?

  9. telemach’s avatar

    nameste

    Ale nie masz identycznie, gdy „w rozmowach wypływa prawica jako termin”? Czy też?

    Nie, identycznie nie. Ale podobnie. Bo system koordynat jest tak mało precyzyjny, że nie znając całokształtu poglądów i historii rozmówcy/oponenta/obserwatora/przeciwnika/sojusznika – nie ma najmniejszych szans aby go jednoznacznie namierzyć w sposób pozwalający przypuszczać że macie na myśli to samo, gdy to samo mówicie. Czyni bezradnym.

    Lewica/prawica są (dla mnie) jedynie pomocą w umiejscowieniu „tego drugiego” w odpowiedniej hemisferze. Jako narzędzie szczegółowej, ba nawet przybliżonej geolokacji – terminologia zawodzi tragicznie. A co gorsza – utrudnia porozumienie.

    To (o ile sobie przypominam) Danny Cohn‐Bendit ukuł (bodajże pod koniec lat 70‐tych, gdy (rozpoczęty 12 lat wcześniej) długi marsz przez instytucje zaczął mieć majaczący się na horyzoncie cel:

    Nigdy nie byliśmy prawicą. Czas abyśmy przestali określać się jako lewica, pozostawiając ten termin dla wypasionych funkcjonariuszy związków zawodowych. My jesteśmy z przodu!

    W ten sposób wycofał się (wówczas) wraz z alternatywnymi i ekologami z linii strzału gdzie celem zawsze tradycyjnie byli czerwoni. Treści i cele pozostały. Do lamusa poszła archaiczna terminologia. Spodobało mi się to wtedy. Dalej mi się podoba.

  10. andsol’s avatar

    Nie byłem wtedy młody, ale mój blog był i Palikot mnie bawił, więc go wstawiłem do zakładek. Jak odpalił pierwszą głupotkę, złapałem się za głowę, że co ja niby promuję, oprócz bloga Abiekta. Po drugiej głupotce złapałem się za blog i go z zakładek wyrzuciłem. I teraz mam z nim tak jak każdy szanujący się Polak – Palikota i Urbana czytuję (bo mam zdegenerowane peerelem i RpIV poczucie humoru) ale nigdy się do tego publicznie nie przyznam. Ale jeśli on ma poglądy polityczne to ja jestem szambelanem papieża, więc o kant Pałacu to jego widowisko.

  11. telemach’s avatar

    janekr :

    Darmowy internet?
    A niby dlaczego nie darmowa woda i prąd?

    BTW niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego brak szerokopasmowego internetu ma być jakimś skandalicznym wykluczeniem?

    To ja może spróbuję.

    Abstrahując od conieco populistycznego wydźwięku tego postulatu – sprawa jest (obawiam się) trochę bardziej złożona niż się z pozoru wydaje. Tzn. z perspektywy stołecznej lub miasta > 50.000 można naturalnie tak myśleć jak powyżej, ta jednak (perspektywa) diametralnie się zmienia w przypadku Dupiejewa Wielkiego położonego koło Janeczek Dolnych. Szerokopasmowy internet może być tam potencjalnie jedyną szansą partycypacji w kulturze, edukacji i życiu publicznym (w szerokim sensie tego terminu).

    Ta nieznana Polakowi Centralnemu kraina jest (wbrew pozorom i cynicznie‐głupawym sloganom korwinistów) naprawdę zamieszkała i to nie tylko przez rencistów z moherem na głowie, byłych pracowników PGRu z mózgiem przeżartym denaturatem i wsiowego idiotę – a wszyscy oni sami sobie winni. Są tam ludzie z aspiracjami, które wobec likwidacji prowincjonalnej warstewki kultury instytucjonalnej, nie mogą zostać zaspokojone. Znawcy baletu i miłośnicy opery. Koneserzy Bergmana i Kurosawy, słuchacze Abdullaha Ibrahima i wielbiciele Rachmaninowa w interpretacji Richtera. Nie mówię, że dominują, mówię, że są.
    BTW: Wisi nad nimi (od lat) widmo likwidacji II programu PR i przekazania częstotliwości Radiu M. aby miało tych częstotliwości (tak jak w okolicy którą znam) sześć zamiast pięciu. Wobec 60 kilometrów (przez puszczę) do najbliższej księgarni zasługującej na tę nazwę, a 150 do filharmonii – jest to ciekawa perspektywa.

    Podobnie z dzieciakami. Ten, kto uważa że eLearning funkcjonuje doskonale przy użyciu wsiowego, mozolnego łącza dodzwanianego (druty miedziane na słupach przez pole i las) nie dostrzega że:
    1. Ci którzy budują i testują strony nie siedzą przy takim łączu i się rozbestwili.
    2. Jest to rozwiązanie (w ostateczności) niebotycznie drogie a zatym (przeważnie) niedostępne
    3. Druty i tak zostaną w sezonie letnim siedem razy skradzione.

    Nie wiem i nie chcę wiedzieć ilu miłośników wysokiej kultury i złaknionej wiedzy młodzieży skorzysta. Szerokopasmowy internet stanowi dla tych ludzi (jedyną) szansę na partycypację w kulturze i ediukacji. Szansę. Szansa, to jest coś, co można wykorzystać jak się chce i umie. Dla mnie jest to fundamentalny składnik tzw. sprawiedliwości społecznej. Wiem, pojęcie wyszło z użycia. Ja jednak dalej lubię. So what?

  12. janekr’s avatar

    Co do uczestnictwa w życiu kulturalnym – imho taniej i lepiej poprawiać dostępność i ofertę publicznego radia i tv, niż forsować drogie, bardzo szybkie łącza.

    Co do e‑learningu. Jeszcze dwa lata temu korzystałem z łącza stałego 512 kb/s, które jest klasyfikowane jako wąskopasmowe. Gwarantuję Ci, że takie łącze absolutnie wystarczy do wszystkich potrzeb cywilizacyjnych, e‑learningowych etc.

    „Ci którzy budują i testują strony nie siedzą przy takim łączu i się rozbestwili.” To ich odbestwić.

    Być może nieporozumienie wynikło z definicji „szerokopasmowości”, która obecnie jest wyśrubowana ponad wszelką miarę.

  13. Gammon No.82’s avatar

    @janekr
    „kraina jest (...) naprawdę zamieszkała”

    LITOŚCI! I kto? TY BRUTUSIE?!

    Merytorycznie tak. Zgoda.

  14. sheik.yerbouti’s avatar

    telemach :

    Znawcy baletu i miłośnicy opery. Koneserzy Bergmana i Kurosawy, słuchacze Abdullaha Ibrahima i wielbiciele Rachmaninowa w interpretacji Richtera.

    Sounds like torrent‐happy users. Ale można mieć chyba cichą nadzieję, że (zamiast kładzenia kabli) nadajnik w centrum wsi będzie w finansowym zasięgu władz Dupiejewa (wg innej nomenklatury: Mycisk Niżnych). A co z tymi, co pod lasem mieszkają i hotspot ich nie sięga? Cóż, życie jest niesprawiedliwe, a oni mają przynajmniej sarenki i dziki jako rozrywkę.

  15. nameste’s avatar

    Gammon No.82 :

    @janekr

    Chyba nie.

  16. telemach’s avatar

    sheik.yerbouti :

    A co z tymi, co pod lasem mieszkają i hotspot ich nie sięga? Cóż, życie jest niesprawiedliwe, a oni mają przynajmniej sarenki i dziki jako rozrywkę.

    Niekoniecznie. To znaczy – jeśli się wykorzysta wieżę kościelną (LOL) do zainstalowania przekaźnika na panele słoneczne. No chyba że po drodze są jakieś drzewa.

  17. telemach’s avatar

    janekr :

    Co do uczestnictwa w życiu kulturalnym — imho taniej i lepiej poprawiać dostępność i ofertę publicznego radia i tv, niż forsować drogie, bardzo szybkie łącza.

    Napisz do Gowina. Powołaj się na konieczność szerzenia kultury laickiej w kraju, w którym w I programie PR nadaje Radio Watykan, podczas gdy w II programie leci muzyka kościelna. (przeżyłem) Może poprze

    Co do e‑learningu. Jeszcze dwa lata temu korzystałem z łącza stałego 512 kb/s, które jest klasyfikowane jako wąskopasmowe. Gwarantuję Ci, że takie łącze absolutnie wystarczy do wszystkich potrzeb cywilizacyjnych, e‑learningowych etc.

    Swiat poszedł dalej wykorzystując masowo w eLearningu video‐streming. Chociaż 512kb/s może jeszcze (od biedy) dziś wystarczyć. Ale za dwa lata na pewno nie.

    „Ci którzy budują i testują strony nie siedzą przy takim łączu i się rozbestwili.” To ich odbestwić.

    Być może nieporozumienie wynikło z definicji „szerokopasmowości”, która obecnie jest wyśrubowana ponad wszelką miarę.

    Rozbestwić jak? Decydenci i łopiniotwórcy siedzący w świecie szerokopasmowym nawet nie mają świadomości tego problemu.

    Nieporozumienie (?) wynikło IMHO z faktu powszechnej akceptacji podziału kraju na „naszych” z aspiracjami do high culture i „wieśniaków” którym powinno wystarczyć disco‐polo z kasetofona, bo (pewnie) nic innego nie potrzebują.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *